Proszę Państwa, oto Kot
W działach: kocie historie, mądrości ludowe | Odsłony: 23Ciężko jest wymyślić definicję kota.
Cztery łapy, pazury, miękkie futerko, miłośnik mleka i słodki mruczek. Można przeczytać setki książek, oglądać filmy i zdjęcia, mieć rzeszę znajomych posiadających koty - nic to, one są zbyt sprytne. Człowiek może myśleć, że wie o nich wszystko a mimo to nadal decydując się na tego czworonożnego miauczącego stwora dostaje przysłowiowego kota w worku.
Dobrze znany jest schemat kota bawiącego się kłębkiem wełny. Wesoło podrzuca go w łapkach, łapie, toczy... Niewinna ofiara kocich manipulacji nie widzi w tym nic złego, ba! Uważa to nawet za urocze.
Podstęp polega na wyrwaniu sytuacji z kontekstu. W dzisiejszych czasach robienie na drutach jest rzadkością, ale nie trudno jest zwizualizować sobie taką sytuację:
Kobieta siedząca w wygodnym, bujanym fotelu, z kotem na ramieniu i szaleńczo poruszającymi się drutami w ręku. Zwierzę (niby to od niechcenia) przygląda się szybkiej pracy i rozwijającemu się kłębkowi wełny leżącemu na podłodze. Aby zmylić przeciwnika - w tym wypadku niczego niespodziewającą się kobietę - potrafi tak przyglądać się godzinami. Minuta po minucie... aż nagle (dla lepszego wybicia) wbija się pazurami w ramię swojej właścicielki, wykonuje długi skok na ziemię łapiąc w locie niedokończony jeszcze szal razem z wczepionym weń kłębkiem wełny i drutami. Biegnie z błyskającym szaleństwem w oczach, niby to bez celu i niby to przypadkiem zawadzając o miskę z wodą. Robiąc za sobą mokry ślad, prawie skończony szalik mknie po podłodze, zaplątuje się w nogę od szafki i odrywa od całości kłębka. Przy odrobinie szczęścia nie zdążył zbytnio namoknąć wodą, pod szafką ktoś posprzątał w zeszłym tygodniu, a oderwany kawałek da się łatwo zakończyć. Szalik jest więc troszkę krótszy i bardziej mokry, i obklejony kurzem, niż było to pierwotnie w planach, ale nic to! Najważniejsza scena odgrywa się właśnie w innej części pokoju:
Kłębek wełny radośnie podskakuje w puchatych łapkach domowego zwierzaka, kot go łapie, toczy, rozwija... Rozkoszny widok!
- Obgryzanie i szarpanie firanek?
- Rozbity wazon i zalany wodą dywan?
Po zakupie własnego kota takie przykłady można garściami wyciągać z rękawa (nie zapominając o innych słodkich prezentach, które można stamtąd wydobyć).
Kot i święta.
Spędzając pierwsze święta z moim kochanym futrem uświadomiłam sobie czym tak naprawdę jest choinka. Zawsze uważałam powiązanie drzew iglastych, obwieszonych błyszczącymi rzeczami, z historią dziejącą się na bliskim wschodzie za dość dziwaczne. Odkrycia na miarę "Kodu da Vinci" dokonałam dzięki Buttersowi (bo tak się moje kocię zowie). Jest to mający wiele wieków koci spisek, mający na celu wprowadzenie do domu największego drapako-wspinacza obwieszonego zabawkami, jaki można sobie wyobrazić. Mój kot zaraz po rozłożeniu choinki zamienił się w wiewiórkę broniącą swojego nowego gniazda i nikomu nie pozwalał się zbliżać do plastikowego drzewka. Nie potrafiłam tego pojąć, przecież to niemożliwe, aby miliony ludzi posiadających koty nie miały w domu choinki! Zaczęłam pytać znajomych i od razu tego pożałowałam. Historie o choinkach przywiązanych do ścian i sufitów, przybijanych do podłogi, chowanych w szafie, o plastikowych bombkach... dlaczego wcześniej o tym nie słyszałam!? Finalnie choinka została ubrana kiedy ja i kot wyjechaliśmy na święta do rodziny.
Znowu punkt dla niego.
Mój kot upolował mnie na zakupach (a zdawać by się mogło, że centrum handlowe to takie przyjemne miejsce!). Niby od niechcenia, przechadzając się od jednego sklepu do drugiego, wstąpiłam do sklepu ze zwierzętami. W ciasnej klatce, pod wielkim szyldem "do adopcji", "za darmo", "kup żwirek, kot gratis" leżały trzy czarne kulki sierści i jeden skaczący po nich i gryzący je kotek. Widząc, że przechodzę obok szalejący kotek momentalnie się uspokoił, podszedł do prętów klatki i cały czas patrząc mi się prosto w oczy swoimi wielkimi, słodkimi ślepiami wyciągnął do mnie puchatą, miękką łapkę, a kiedy go pogłaskałam zaczął donośnie mruczeć.
Czar prysnął już po przyjściu do domu, kiedy okazało się, że słodki malec nie akceptuje psiego domownika i pies - pomimo swoich czystych intencji - musiał siedzieć za drzwiami, podczas gdy kot zaskarbiał sobie miłość pozostałej części rodziny.
Teraz, patrząc na to z perspektywy czasu, mając na sobie ciężar czterech kilo whiskasa nie potrafię zrozumieć jednej rzeczy:
Jak zdołałam przeżyć te wszystkie lata nie posiadając kota!?