14-04-2006 22:28
Prime - Serce nie sługa
W działach: Film | Odsłony: 1
Przede wszystkim brawa należą się tłumaczom. Zwłaszcza za tytuł. Generalnie po co sie wysilać, to że mamy mnóstwo filmów o tych samych tytułach to nie problem, do tego po co przejmować się oryginałem. No po co, skoro można samemu coś wymyślić?
Lubicie komedie romatyczne? Ja lubie, o ile są dobre i nie za bardzo płytkie. Nie lubię na przykład historii o Kopciuszkach. Serce nie sługa to komedia romatyczna jaką lubię - zawiera odpowiednią dawkę filmu obyczajowego zahaczając o lekki dramat w niektórych scenach. Choć całość jest humorystyczna i dość wesoła.
Dobrze, że Uma Thurman zagrała coś takiego po machaniu kataną u Tarantino. Pokazała, że umie grać różnorodne role i dała nadzieję na swoje występy w różnych filmach. Fajnie, że nie zostanie zadszufladkowana, bo rola w romantycznej komedii całkiem się jej udała.
W obsadzie mamy też drugie wielkie nazwisko, a mianowicie Meryl Streep. I tyle.
Partneruje im młody aktor - Bryan Greenberg, do którego gry ciężko było mi przywyknąć z powodów niezrozumiałych. Bardzo prawdopodobne więc, że się czepiam, tym bardziej, że pod koniec filmu jego osoba przestawała mnie drażnić.
Fabuła jest prosta, chłopak ma 23 lata i zakochuje się (z wzajemnością) w 37 letniej kobiecie, która wszystko (totalnie wszystko, łącznie z pikantnymi szczegółami) opowiada swojej terapeutce. Całkiem przypadkiem jest matką chłopaka i dość szybko zauważa co się dzieje. Jest też religijną Żydówką i sama gubi się w sytuacji.
Rodzi to oczywiście kilka zabawnych sytuacji i wywołuje u całej trójki sporo emocji. U widza także. To bardziej lekki obyczaj niż komedia romatyczna.
Bardzo sympatyczny film.
Lubicie komedie romatyczne? Ja lubie, o ile są dobre i nie za bardzo płytkie. Nie lubię na przykład historii o Kopciuszkach. Serce nie sługa to komedia romatyczna jaką lubię - zawiera odpowiednią dawkę filmu obyczajowego zahaczając o lekki dramat w niektórych scenach. Choć całość jest humorystyczna i dość wesoła.
Dobrze, że Uma Thurman zagrała coś takiego po machaniu kataną u Tarantino. Pokazała, że umie grać różnorodne role i dała nadzieję na swoje występy w różnych filmach. Fajnie, że nie zostanie zadszufladkowana, bo rola w romantycznej komedii całkiem się jej udała.
W obsadzie mamy też drugie wielkie nazwisko, a mianowicie Meryl Streep. I tyle.
Partneruje im młody aktor - Bryan Greenberg, do którego gry ciężko było mi przywyknąć z powodów niezrozumiałych. Bardzo prawdopodobne więc, że się czepiam, tym bardziej, że pod koniec filmu jego osoba przestawała mnie drażnić.
Fabuła jest prosta, chłopak ma 23 lata i zakochuje się (z wzajemnością) w 37 letniej kobiecie, która wszystko (totalnie wszystko, łącznie z pikantnymi szczegółami) opowiada swojej terapeutce. Całkiem przypadkiem jest matką chłopaka i dość szybko zauważa co się dzieje. Jest też religijną Żydówką i sama gubi się w sytuacji.
Rodzi to oczywiście kilka zabawnych sytuacji i wywołuje u całej trójki sporo emocji. U widza także. To bardziej lekki obyczaj niż komedia romatyczna.
Bardzo sympatyczny film.