Prawa i powinności - Karina Pjankowa
Rzadko sięgam po fantastykę humorystyczną – zdecydowanie wolę "poważną" literaturę. Czasami zdarzy mi się zapoznać z nowym Pratchettem czy Moorem, ale to raczej chęć odnalezienia w ich twórczości "tego czegoś", co chwalą rzesze fanów, niż szczególne zafascynowanie tym rodzajem rozrywki. Co w takim razie sprawiło, że sięgnąłem po Prawa i powinności? Sam nie wiem – ważne, że było warto.
Grupa śmiałków, która zebrała się, by uratować świat (nikt nawet nie próbuje tego ukrywać), spotyka na swojej drodze młodziutkiego człowieka. Okazuje się być on nekromantą. Mimo tego nasi nieskończenie dobrzy bohaterowie decydują się przyjąć go w poczet członków drużyny, gdyż kilkakrotnie udowadnia on, iż może być przydatny. Oczywiście czytelnik dowiaduje się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują – Raywen, bo tak na imię ma mag, okaże się dużo lepszy niż wszyscy Jaśni razem wzięci.
Fabuła Praw i powinności, a raczej sposób jej prowadzenia, zasługuje na oklaski – Pjankowa stanęła na wysokości zadania i dała czytelnikom kawałek soczystego fantasy z nieodłącznymi przedwiecznym złem, wiecznym dobrem i zatrzęsieniem istot wszelkich gatunków. Autorka świetnie bawi się suspensem, delikatnie podsycając czytelniczy głód.
Jednak z drugiej strony to właśnie fabuła pozwala dostrzec największą wadę powieści – jej potworną, nierealną wręcz wtórność. Jak można wypuszczać na rynek znowu to samo? Nawet nie będę udawał, że Wy (!) nie znacie tej historii – jeśli przeczytaliście 2k10 powieści fantasy, to poczujecie się jak w domu. Elf, ork, krasnolud, smok – starzy przyjaciele, których jednak nie chciałbym już spotykać. Trochę boli też to, że Pjankowa chyba miała nadzieję, że okraszenie powieści całkiem znośnym humorem i dużą dawką sarkazmu automatycznie uczyni z niej pastisz – niestety, tym mianem Praw i powinności określić nie można.
Takie wewnętrzne rozdarcie kompozycyjne wyraźnie wpływa na odbiór postaci. Raz są to fajtłapowaci i komiczni bohaterowie, innym razem odważni i niepokonani przyjaciele, gotowi oddać życie za przyjaciela. Najlepszym na to dowodem jest Raywen – od początku dobrze wiemy, że na końcu to właśnie jego wielkie zwycięstwo będziemy świętować; więcej nawet – sama autorka wydaje się sugerować, że ten to sobie w powieści pohula. Jednak im większa liczba przeczytanych stron, tym nasz przyjaciel staje się coraz bardziej "poważny", by w końcu okazać się kolejnym wybrańcem dobra i smutnym wrażliwcem. Trochę karykaturalnie wygląda też sprawa relacji wewnątrz grupy naszych rozbójników – niby wszyscy na siebie wrzeszczą, ale i tak się kochają; może i wydaje się to dosyć realne, ale jest tak wtórne, że zniechęca do lektury.
Paradoksalnie, te pastiszowe wtręty świetnie wpłynęły na klimat powieści. Autorka co krok mruga do nas okiem, podważając wiarę w to, że nieświadomie skopiowała schematy znane od lat. Przez większą część lektury Praw i powinności odnosi się wrażenie, że jest to bardzo lekkie fantasy z humorem, czasami wpadające w trochę nostalgiczną nutę. I choć moje odczucia popsuło trochę rozwiązanie akcji, to końcowe sceny epilogu sprawiły, że znowu się uśmiechnąłem. A wygląda na to, że właśnie wywoływanie uśmiechu na ustach było najwyższym celem Pjankowej.
Jeśli chodzi o język powieści, w oczy rzuca się przede wszystkim zmienna narracja. Autorka przeplata akapity z narracją pierwszoosobową i trzecioosobową, sprawiając, że tekst nie nuży. Daje to dodatkowe odczucia z lektury – dzięki obiektywnemu i subiektywnemu przedstawieniu zdarzeń zyskujemy całościowy obraz zdarzeń. Dosyć ważną cechą stylu Pjankowej są krótkie i dynamiczne dialogi, przeplatane dłuższymi opisami. Wspomnieć trzeba w końcu o wplatanych wszędzie żartach i ironii, co bardzo służy klimatowi powieści.
Trudno mi powiedzieć, komu spodobają się Prawa i powinności. Trafią one zapewne do fanów tradycyjnego (żeby nie powiedzieć: sztampowego) fantasy, z kolei zwolennicy lżejszych klimatów też nie powinni być obrażeni. Natomiast ostrzegam tych, u których słowo "schemat" wywołuje objawy chorobowe – przez tę powieść moglibyście mieć poważne problemy zdrowotne.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Grupa śmiałków, która zebrała się, by uratować świat (nikt nawet nie próbuje tego ukrywać), spotyka na swojej drodze młodziutkiego człowieka. Okazuje się być on nekromantą. Mimo tego nasi nieskończenie dobrzy bohaterowie decydują się przyjąć go w poczet członków drużyny, gdyż kilkakrotnie udowadnia on, iż może być przydatny. Oczywiście czytelnik dowiaduje się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują – Raywen, bo tak na imię ma mag, okaże się dużo lepszy niż wszyscy Jaśni razem wzięci.
Fabuła Praw i powinności, a raczej sposób jej prowadzenia, zasługuje na oklaski – Pjankowa stanęła na wysokości zadania i dała czytelnikom kawałek soczystego fantasy z nieodłącznymi przedwiecznym złem, wiecznym dobrem i zatrzęsieniem istot wszelkich gatunków. Autorka świetnie bawi się suspensem, delikatnie podsycając czytelniczy głód.
Jednak z drugiej strony to właśnie fabuła pozwala dostrzec największą wadę powieści – jej potworną, nierealną wręcz wtórność. Jak można wypuszczać na rynek znowu to samo? Nawet nie będę udawał, że Wy (!) nie znacie tej historii – jeśli przeczytaliście 2k10 powieści fantasy, to poczujecie się jak w domu. Elf, ork, krasnolud, smok – starzy przyjaciele, których jednak nie chciałbym już spotykać. Trochę boli też to, że Pjankowa chyba miała nadzieję, że okraszenie powieści całkiem znośnym humorem i dużą dawką sarkazmu automatycznie uczyni z niej pastisz – niestety, tym mianem Praw i powinności określić nie można.
Takie wewnętrzne rozdarcie kompozycyjne wyraźnie wpływa na odbiór postaci. Raz są to fajtłapowaci i komiczni bohaterowie, innym razem odważni i niepokonani przyjaciele, gotowi oddać życie za przyjaciela. Najlepszym na to dowodem jest Raywen – od początku dobrze wiemy, że na końcu to właśnie jego wielkie zwycięstwo będziemy świętować; więcej nawet – sama autorka wydaje się sugerować, że ten to sobie w powieści pohula. Jednak im większa liczba przeczytanych stron, tym nasz przyjaciel staje się coraz bardziej "poważny", by w końcu okazać się kolejnym wybrańcem dobra i smutnym wrażliwcem. Trochę karykaturalnie wygląda też sprawa relacji wewnątrz grupy naszych rozbójników – niby wszyscy na siebie wrzeszczą, ale i tak się kochają; może i wydaje się to dosyć realne, ale jest tak wtórne, że zniechęca do lektury.
Paradoksalnie, te pastiszowe wtręty świetnie wpłynęły na klimat powieści. Autorka co krok mruga do nas okiem, podważając wiarę w to, że nieświadomie skopiowała schematy znane od lat. Przez większą część lektury Praw i powinności odnosi się wrażenie, że jest to bardzo lekkie fantasy z humorem, czasami wpadające w trochę nostalgiczną nutę. I choć moje odczucia popsuło trochę rozwiązanie akcji, to końcowe sceny epilogu sprawiły, że znowu się uśmiechnąłem. A wygląda na to, że właśnie wywoływanie uśmiechu na ustach było najwyższym celem Pjankowej.
Jeśli chodzi o język powieści, w oczy rzuca się przede wszystkim zmienna narracja. Autorka przeplata akapity z narracją pierwszoosobową i trzecioosobową, sprawiając, że tekst nie nuży. Daje to dodatkowe odczucia z lektury – dzięki obiektywnemu i subiektywnemu przedstawieniu zdarzeń zyskujemy całościowy obraz zdarzeń. Dosyć ważną cechą stylu Pjankowej są krótkie i dynamiczne dialogi, przeplatane dłuższymi opisami. Wspomnieć trzeba w końcu o wplatanych wszędzie żartach i ironii, co bardzo służy klimatowi powieści.
Trudno mi powiedzieć, komu spodobają się Prawa i powinności. Trafią one zapewne do fanów tradycyjnego (żeby nie powiedzieć: sztampowego) fantasy, z kolei zwolennicy lżejszych klimatów też nie powinni być obrażeni. Natomiast ostrzegam tych, u których słowo "schemat" wywołuje objawy chorobowe – przez tę powieść moglibyście mieć poważne problemy zdrowotne.
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 11
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 11
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Prawa i powinności
Autor: Karina Pjankowa
Tłumaczenie: Ewa Skórska
Autor okładki: Dominik Broniek
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 9 stycznia 2009
Liczba stron: 536
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-7574-065-3
Cena: 33,90 zł
Autor: Karina Pjankowa
Tłumaczenie: Ewa Skórska
Autor okładki: Dominik Broniek
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 9 stycznia 2009
Liczba stron: 536
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-7574-065-3
Cena: 33,90 zł
Tagi:
Karina Pjankowa | Prawa i powinności