» Blog » Praca magisterska w 5 minut...
13-03-2010 15:00

Praca magisterska w 5 minut...

W działach: Techniki | Odsłony: 19

Praca magisterska w 5 minut...
...sama się nie napisze. Co gorsza, nie napisze się sama nawet w trzy miesiące – a tyle mniej więcej pozostało. Pewnie nie tylko ja mam kłopoty motywacyjne, i to nieograniczające się zgoła do magisterki; przyszło mi więc do głowy, by powymieniać się różnymi trikami motywacyjnymi. Bo chyba łatwiej znaleźć czas niż motywację. Kto wie, może się nawzajem zainspirujemy i każdy na tym coś skorzysta?


Skoro zacząłem, to zacznę. Mój laptop ma pewien subtelny przełącznik o strasznej funkcji: odłączanie internetu! Kiedy przesunę go nieco w lewo, tracę możliwość korzystania z sieci, co automatycznie zmusza mnie do zajęcia się rzeczą szlachetnie wcześniej zamierzoną. Zgodnie z najnowszymi wynikami badań amerykańskich naukowców, prowadzonymi na reprezentatywnej próbie Staszków, taki zabieg ma zbawienne konsekwencje dla Staszkowej koncentracji, a już po pięciu minutach odwyku liczba myśli rozpraszających uwagę ("Ojej, właśnie mi się przypomniały 3872 maile, które miałem wysłać wczoraj wieczorem") znacząco spada.

W tej chwili trwają eksperymenty sprawdzające, czy wyniki można generalizować na niestaszkową populację.


W porządku, a teraz technicznie i rzeczowo. Co prawda udaje mi się to wszystko rzadziej, niż bym chciał, ale ogólnie widzę dobre skutki takiego cyklu pracy: godzina z wyłączonym internetem, 15 minut swobodnego hasania po stronach (potraktujmy to jako sposób samonagrodzania się za podjęty trud), 15 minut przerwy na cokolwiek, co nie ma związku z komputerem (spacer po pokoju, brewiarz, herbata, ciastko). Powtórzyć. Powtórzyć.

Ponadto staram się planować liczbę takich cykli z góry: albo rano, albo poprzedniego dnia wieczorem. Zapisuję sobie każdorazowo w kajeciku pod hasłem "Sloty": dwa sloty na magisterkę, dwa sloty na coś tam, jeden slot na coś tam, fajrant. Kiedy mi się nie udaje, czuję dysonans. Poza tym czasami o tym z kimś rozmawiam (tak jak teraz), żeby mieć do pracy dodatkową motywację z zewnątrz. To pomaga.

(Jeszcze raz zaznaczę: żaden ze mnie stachanowiec i nadal spędzam na bezinteresownym klikaniu zdecydowanie za dużo czasu o różnych porach doby. Opisuję kierunek, w którym podążam, a nie miejsce, do jakiego już doszedłem).

Następny poziom zaawansowania, który osiągam tylko czasami, to zaczynanie dnia nie od sprawdzenia poczty, tylko od godzinki pracy nad czymś konkretnym. Można jeszcze dodać hierarchię cykli, czyli założenie z góry: "tym zajmuję się o godzinie X, a tym o Y". Każdy z nas może sam dla siebie ustalić, kiedy jest najbardziej sprawny, i na tę porę wyznaczyć sobie szczególnie obciążające zadania.

Wspomnę jeszcze, że mam tendencję do przeceniania własnych możliwości (nie wiem, na ile to cecha powszechna, a na ile osobnicza). Korzystam więc z rady kolegi, który zasugerował: planuj dzień tak, jakbyś miał tylko 60–70% tej ilości czasu wolnego, którą wstępnie policzyłeś. Inaczej zawsze coś wypadnie. Czyli nawet jeżeli mam całą dobę do dyspozycji i chcę ją przeznaczyć głównie na pracę przy komputerze, to i tak zakładanie więcej niż 6–7 cykli dziennie nie ma sensu – inaczej zaczyna się pseudopraca i samooszukiwanie. Zaś ćwiczona tą drogą umiejętność realnej oceny tego, ile mogę zrobić w określonym czasie, okazuje się bardzo przydatna w praktyce.

Aha, jeżeli w trakcie pracy pojawia się coś, co trzeba sprawdzić w sieci, to zamiast zaglądać "na chwilkę" do internetu, można zapisać daną kwestię w Notatniku, by potrzebne informacje wyszukać w odpowiednim czasie.


Oczywiście, nie każdemu musi zależeć na aż takim porządku pracy. Mam jednak wrażenie, że głównym źródłem wszystkich moich problemów życiowych jest właśnie marnowanie czasu – i że mogę w tym nie być sam. Dlatego piszę.

A jakie Wy macie pomysły na sprawniejszą pracę i zmuszanie się do czegoś, co trzeba zrobić, ale akurat nie macie na to ochoty?


Żaden harmonogram dobowy nie ucierpiał wskutek stworzenia tego wpisu.


PS. Słyszałem, że wpis jest chętniej czytany, kiedy umieścić obok nagą laskę. Sprawdźmy to!

Komentarze


malakh
   
Ocena:
0
Ja też w tym roku się magistruję. I nawet jeszcze sprecyzowanego tematu nie mam - wciąż prowadzę badania. Coś tam poleciało do sekwencjonowania, coś tam innego transformujemy w E. coli - a czas ucieka...;/
13-03-2010 15:55
baczko
   
Ocena:
0
Zachęcony nagą laską przeczytałem :D

Co do motywacji: jeżeli to praca na kompie to wyłączam gadu, mozillę i odstawiam komórki.

A co do prac nie-komputerowych - rozpiska na papierze z przybliżonym czasem, jaki na to poświęcę;)
13-03-2010 15:57
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wychodzenie z domu i osiedlanie się w bibliotece. Zdecydowana większość moich prac zaliczeniowych powstaje w ciągu jednego dnia podczas siedzenia w czytelni od rana do wieczora.
13-03-2010 16:05
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+4
Co to jest "Biblioteka"?
13-03-2010 16:22
Majkosz
   
Ocena:
+7
Nie pamiętasz? Takie coś, co spalili chrześcijanie w Aleksandrii. ;)
13-03-2010 16:26
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Majkosz

To co prawda Wikipedia, a nie źródło historyczne, ale nie jestem teraz w biblitece i nie mogę sięgnąć po garść opracowań na potwierdzenie swoich słów. Cytat:

"Podczas inwazji Cezara na Egipt (48/47 p.n.e.) od okrętów egipskich zajął się ogniem Pałac Królewski, a następnie ogień przeniósł się na bibliotekę (Brucheion). Prawdopodobnie nie wszystkie zbiory spłonęły, bo Serapeion został nienaruszony, ale na pewno spora ich część. W czasie pożaru spłonęło przypuszczalnie ok. 40 tys. woluminów. Według świadectwa historyka greckiego Plutarcha, wódz rzymski Antoniusz ofiarował królowej Kleopatrze tytułem rekompensaty 200 tys. woluminów z biblioteki w Pergamonie. Niejasne są okoliczności upadku bibliotek aleksandryjskich. W 391 r. ambitny patriarcha Teofil sprowokował krwawe zamieszki antypogańskie, po stłumieniu których wykonując rozkaz cesarza Teodozjusza nakazał zburzyć świątynię Serapisa (Serapejon), w kompleksie której znajdowała się biblioteka. Autor relacji o tym wydarzeniu Sokrates Scholastyk, nie wspomina jednak o losie ksiąg. Wydarzenia te dały początek pomówieniu o spaleniu biblioteki przez chrześcijan. Inną wersję zawiera podanie, jakoby bibliotekę spalono w 642 r. na rozkaz kalifa Omara I, który miał powiedzieć: "Albo te księgi zawierają to samo co Koran, więc są niepotrzebne, albo coś innego, więc są szkodliwe". Obydwie wersje, sprzeczne zresztą ze sobą, są legendarne."
13-03-2010 16:29
Repek
   
Ocena:
+2
@Scobin
Będzie dobrze, wiem, co czujesz. :)

Polecam też:
http://www.facebook.com/home.php#!/group.php?gid=21718665464&ref=ts

Pozdrówka
13-03-2010 17:05
Majkosz
   
Ocena:
+1
Aureusie, ale ja tylko cichutko piłem do "Agory", podśmiechując się z Cravena, że wiedzę o świecie czerpie z wysokobudżetowych filmów*. Stąd ten smajlej na końcu.

pozdrowienia!
_____________
*Zanim otrzymam sążnisty wywód w obronie Cravena: znam dobrze jego niebagatelne kompetencje intelektualne, szerokie zainteresowania i takie tam.
13-03-2010 17:15
Scobin
   
Ocena:
0
Dzięki za komentarze, czekam na kolejne. Byle nie zbyt płomienne, bo będzie trzeba użyć gaśnicy. ;-)

@repek

Link równie dobry jak ten:

http://www.facebook.com/profile.ph p?id=200903350&ref=ts#!/group.php?gid=2217292597
13-03-2010 17:52
Repek
   
Ocena:
0
@Scobin

Już nie jestem studentem. Na mnie najlepiej w kwestii sprzątania działają goście. :P

A co do dobrych rad, to właśnie uskuteczniam jedną: wyłączam stacjonarkę, idę do lapa, można pracować. Bo lap nie ma neta. :P

Pozdrówka i wytrwałości w kończeniu profesji zaawansowanej!
13-03-2010 17:56
Canela
   
Ocena:
+2
W takich momentach cieszę się, że przesunęłam swoją magisterkę i czasowo, i tematycznie :)

Btw. W ramach równouprawnienia powinieneś obok nagiej laski umieścić również nagą klatkę. Chyba, że zależy Ci jedynie na męskiej publice.
13-03-2010 18:43
rincewind bpm
   
Ocena:
0
Ja wyłączam komputer i jednocześnie podłączam się komórką do domowego wifi. Taka porcja internetu pozwala mi przeżyć bez drżenia rąk, ale też nie zżera za dużo czasu - tyle co jakieś szybkie sprawdzenie kilku rzeczy na wiki ;)
13-03-2010 22:17
Cubuk
   
Ocena:
0
Fajna laska.
13-03-2010 23:06
Scobin
    @Cubuk
Ocena:
0
Będzie więcej!
13-03-2010 23:15
Tarkis
   
Ocena:
+1
No tak, a ja wlasnie teraz zamiast pisac magisterke czytam blogi :P
14-03-2010 11:57
Iman
   
Ocena:
0
Ja wprawdzie jeszcze nie piszę magisterki, ale licencjat, co też wymaga w miarę sprawnej koordynacji działań. W czasie przerwy świątecznej mocno się zmobilizowałam i napisałam pierwszy rozdział. A od tego czasu... kompletnie nic! Jestem tym przerażona, ale też nie umiem się zmotywować. Jeśli mam już przeczytane większość materiałów do jakiejś pracy i jest to kwestia "siąść i spisać" to nie mam problemu z motywacją. Na pisanie wybieram wolny dzień, siadam do komputera nie później niż o 9 rano i jakoś samo się pisze. Idealnym odpoczynkiem i przerywnikiem są spacery z psem, po których jest jeszcze chwilka na herbatę i odmóżdżające klikanie ;) Gorzej jest z czytaniem, bo cytaty dla wygody zapisuję od razu w kompie, ale z drugiej strony kiedy lapek jest włączony to jakoś nie mogę się skupić na lekturze, bo co chwilę gdzieś coś klikam. Koszmar! Chyba też zacznę sobie odłączać Internet.
Na razie mam dość przerażającą motywację z zewnątrz: Czyżyk mi zagroził, że jak do Pyrkonu nie napiszę drugiego rozdziału to wracam do domu pociągiem ;(
14-03-2010 16:00
Zsa-Zsa
   
Ocena:
0
Co gorsza, nie napisze się sama nawet w trzy miesiące – a tyle mniej więcej pozostało.

No proszę, witam w klubie.
A ja, głupia, myślałam, że jak robię kolejne studia, to się szybciej zmobilizuję do pisania :P
14-03-2010 18:09
gan
    @ Tarkis
Ocena:
0
I ja też...
14-03-2010 18:14
Noth
   
Ocena:
0
A tam magisterka. Doktorat to jest kupa pisania.
14-03-2010 18:49
inatheblue
   
Ocena:
+1
A tam. Ja swoją napisałam w dwa. Klasycznie - rozbiłam sobie ilość materiału na mniejsze fragmenty i codziennie robiłam fragment. No internet, no distraction. Jednocześnie napisałam powieść, więc chyba było ok.
14-03-2010 19:32

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.