» Recenzje » Potworny regiment - Terry Pratchett

Potworny regiment - Terry Pratchett


wersja do druku

Żadnej rewolucji, tylko sprawdzona jakość

Redakcja: Adam 'Aki' Kasprzak

Potworny regiment - Terry Pratchett
Terry Pratchett jest niezwykłym twórcą – wielu uważa go za autorytet, podczas gdy inni widzą w nim przede wszystkim genialnego pisarza mistrzowsko posługującego się piórem, który w równie zabawny, co ironiczny sposób umie przedstawić problemy nękające współczesny świat. Bez względu na opinie czytelników na jego temat, trudno zaprzeczyć, że to jeden z najlepiej sprzedających się pisarzy na świecie. Niemal wszystkie jego dzieła lądują na listach bestsellerów. Potworny regiment to już 29. tom jego najbardziej znanego cyklu, czyli Świata dysku. Tym razem Pratchett bierze na warsztat wojnę oraz problemy związane z zepsutym systemem religijnym.

Z powodu nieporozumień przygranicznych wybucha konflikt zbrojny pomiędzy Borogravią a Zlobenią i Ankh-Morpork. Polly, Borogravianka, przebiera się za mężczyznę i zaciąga się do wojska, by odnaleźć swego zaginionego na wojnie brata. Jednak walki przybierają niekorzystny dla jej ojczyzny obrót, ostatnie rezerwy sił wojskowych kończą jako jeńcy, w wyniku czego nasza bohaterka trafia do ostatniego regimentu, jaki udało się sformować, a który prędko zdobędzie ponurą sławę wśród nieprzyjaciół.

W porównaniu z wieloma innymi powieściami Pratchetta, Potworny regiment charakteryzuje się dość ciekawą, obfitą w zwroty akcji fabułą. Momentami udało się autorowi stworzyć takie napięcie, że z trudem odrywałem się od lektury. Jest to dla mnie novum, bowiem jak dotąd jego dzieła kojarzyły mi się przede wszystkim z niepowtarzalnym humorem, a ich fabuła stanowiła niezbędny, aczkolwiek zdecydowanie mniej istotny element utworu. Czyżby ostatnie głosy krytyków, jakoby twórczość Pratchetta przechodziła gruntowną ewolucję, były prawdą? Czy seria o Świecie Dysku faktycznie staje się coraz bardziej brutalna, o czym coraz częściej słychać?

Przed sięgnięciem po recenzowaną obecnie pozycję niejednokrotnie spotykałem się z głosami, że najnowsze wydane u nas dzieło arcymistrza humoru jest o wiele bardziej poważne od poprzednich części cyklu. Przykro mi, ale niestety nie mogę się z tym zgodzić. Pratchett – podobnie jak w swoich poprzednich utworach – tworzy alegorię naszego świata przy pomocy ogromnej dawki humoru oraz ironii okraszając ją przy okazji sporą dawką osobistych refleksji. Pod tym względem nic się nie zmieniło, co z pewnością ucieszy wszystkich jego fanów. Czy fakt, że tym razem zajął się tematem wojny, ma sprawić, iż książka straciła na lekkości? Biorąc pod uwagę, ile powstało komedii wojennych, o konfliktach zbrojnych można pisać tak samo "z przymrużeniem oka", jak o wszystkim innym i twórca Świata Dysku zdaje się o tym nie zapominać.

Rozlewu krwi prawie nam nie zaserwował (tylko w jednej scenie bohaterowie są zmuszeni uśmiercić swych przeciwników), zabrakło też elementów typowych dla konfliktów zbrojnych, takich jak krwawe bitwy, śmierć towarzyszy czy cierpienia związane z brakiem wszelkich niezbędnych do życia środków. Są co prawda przywołane na przykład podczas rozmów z weteranami, ale Pratchett przedstawił je w typowy dla siebie sposób, tak więc pod względem opisywania poważnych rzeczy w mało poważny sposób absolutnie nic się nie zmieniło. Potworny regiment jest przyjemną opowieścią o grupie straceńców, którzy dzięki sprytowi, współpracy, a także sporej dozie szczęścia są w stanie dokonać wielkich czynów.

Trudno cokolwiek napisać o bohaterach, nie zdradzając przy okazji fabuły. Ograniczę się jedynie do stwierdzenia, że także i na tej płaszczyźnie książka ta nie uległa przekształceniu, w wyniku czego otrzymujemy całą plejadę różnorakich charakterów; niestety, wraz z poznawaniem tajemnic kilkorga z nich, odnosiłem chwilami wrażenie, iż autor coraz bardziej dryfuje w stronę satyry i nie jest to wcale komplement.

Zapewne niejeden recenzent skrycie marzy, aby Cholewa choć raz sparzył się na jednym tomie, dzięki czemu można by go było przyjemnie i bez większych trudności obsmarować. Jednakże ku ich (nie do końca szczeremu, zresztą) ubolewaniu i tym razem okazało się to niemożliwie, bowiem jak zwykle otrzymaliśmy dzieło absolutnie nienagannie przygotowane pod względem językowym.

Czas zadać sobie pytanie, które jest esencją każdej recenzji: czy warto sięgnąć po ocenianą książkę? Jeżeli uważasz się za wiernego fana twórczości Pratchetta, powinieneś się z nią zapoznać – Potworny regiment, choć nie jest dziełem mistrzowskim, to jakościowo nie odstaje zbytnio od reszty tomów Świata Dysku. Jeśli jednak lubisz twórczość Pratchetta, ale nie masz ochoty zaliczać wszystkich jego książek po kolei, a jedynie od czasu do czasu zapoznać się z jakimś jego utworem, to radziłbym rozejrzeć się za jakąś inną pozycją cyklu, bo nie brakuje w nim książek lepszych od przygód Polly i jej towarzyszy. Krótko mówiąc: dobra robota i nic ponad to.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
7.63
Ocena użytkowników
Średnia z 35 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Potworny regiment (Monstrous Regiment)
Cykl: Świat Dysku
Autor: Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 13 maja 2008
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka
Format: 142 x 202 mm
ISBN-13: 978-83-7469-768-2
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Potworny regiment - Terry Pratchett
Tym razem po prostu dobrze
- recenzja
Blask fantastyczny
Błyskotliwe dowcipy
- recenzja
Straż! Straż!
Pierwsze spotkanie ze Strażą Miejską Ankh Morpork
- recenzja
Niuch
Sam Vimes melduje się na... urlop!
- recenzja
Mgnienie ekranu - Terry Pratchett
Panoptikum Terry'ego Pratchetta
- recenzja

Komentarze


Marigold
   
Ocena:
0
Bardzo dobra recenzja :)
24-08-2008 00:33
Gerard Heime
   
Ocena:
0
nie brakuje w nim książek lepszych od przygód Polly i jej towarzyszy.

Możesz wymienić? Bo mój osobisty ranking układa się mniej więcej tak:

Night Watch
Fifth Elephant
Monstrous Regiment
Going Postal
The Truth
Making Money
Thud!
Jingo
Small Gods


Natomiast absolutnie nie mogę się zgodzić z jednym stwierdzeniem
Pratchett – podobnie jak w swoich poprzednich utworach – tworzy alegorię naszego świata przy pomocy ogromnej dawki humoru oraz ironii okraszając ją przy okazji sporą dawką osobistych refleksji.

Jeśli przez "poprzednie utwory" masz na myśli coś z mojej top listy - owszem, zgadzam się. Dziwnym zbiegiem okoliczności (;)) trafiły tam najdojrzalsze i wg mnie najciekawsze dzieła Pratchetta.

Jednak gdy porównuję duologię Color of Magic/Light Fantastic, oraz inne starsze książki Pratchetta, widzę ogromną przepaść pomiędzy tym co było, a tym co jest. Nie wiem, czy to warsztat autora się doskonalił, czy po prostu Pratchett z zamysłem zaczął drążyć poważniejsze tematy. W dzisiejszych książkach Pratchetta jest o wiele więcej polityki i poważnych tematów (rywalizacja o surowce naturalne, religia, wolność prasy, problemy etniczne, kilka oblicz wojny, rewolucje), co mi osobiście bardzo odpowiada. Ale również postacie są coraz lepiej skonstruowane. Porównaj sobie np. starsze postacie kobiece (Ptraci, Magrat) z Polly, albo Adorą Belle Dearheart, która jest IMO najlepiej zarysowaną postacią kobiecą u Pratchetta. Albo np. ewolucję Sybil Ramkin, od pierwszego występu w Guards! Guards! po Thud!
24-08-2008 02:04
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Potworny Regiment jest dla mnie ogromną porażką. Niezwykła wtórność, sztampowość, szturchanie tych samych dowcipów, przesadzenie w eksploatacji głównego wątku, poruszanie tematów, które w zasadzie dla nikogo nie stanowią już problemu... W moich oczach Pratchett, jeden z moich ulubionych autorów w ogóle, stał się świętą krową. Popełnia takie zabiegi, przy których każdą inną powieść wyszydzono.

Nosz kurde się zawiodłem. Lepiej, bym drugi raz przeczytał Straż Nocną.

(W moim rankingu na miejscu pierwszym są Ciekawe Czasy...)
24-08-2008 07:45
~bijekcjazNwR

Użytkownik niezarejestrowany
    Pratchett...
Ocena:
+1
...odkrył w sobie powołanie. Zamiast pisać lekko i przyjemnie, przekazuje światu różnorakie prawdy - że wojna jest zła, że rewolucje są złe, że kreacjonizm jest zły a ewolucjonizm wprost przeciwnie, że Boga nie ma, za to trzeba wierzyć w naukę itp. Mniej uciekającego przed światem Rincewinda a więcej mierzącego się ze światem Vimesa. Dla mnie zwrot chyba w złą stronę, choć czyta się równie dobrze.
24-08-2008 17:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.