» Książki i komiksy » Forgotten Realms » Potępienie - Richard Baker

Potępienie - Richard Baker

Po dramatycznych wydarzeniach w Ched Nasad, wysłana z Menzoberranzan ekspedycja wraz z dwiema nowymi towarzyszkami zostaje przeniesiona na powierzchnię Faerunu - miejsca, gdzie drowy nie są mile widziane. Jednakże to zasiane między członkami drużyny ziarno zwątpienia, narastające animozje oraz podejrzenia stanowią główne zagrożenie dla powodzenia misji... Misji, która wydaje się z góry skazana na porażkę. Podczas, gdy Lolth nadal ignoruje swych wyznawców, a wieści o niemocy służek Pajęczej Królowej rozchodzą się po Podmroku z prędkością błyskawicy, zajadły wróg odpowiedzialny za dotychczasowe rozruchy rozdaje kolejne karty w śmiercionośnej rozgrywce. Chociaż drużyna z Menzoberranzan znajduje sposób na dotarcie do milczącej bogini, nie jest on wcale zadowalający. Jeśli bowiem jedyną szansą na skontaktowanie się z Lolth jest skorzystanie z pośrednictwa jednego z jej największych wrogów – Vhaerauna – czyż w obliczu tej sytuacji nie czeka ich Potępienie?

Po raz kolejny stanowisko kronikarza Wojny Pajęczej Królowej się zwalnia, a miejsce Thomasa M. Reida zajmuje Richard Baker. Do Potępienia podszedłem ze znacznie bardziej pozytywnym nastawieniem, niż miało to miejsce w przypadku Powstania i fakt ten wcale nie jest związany z osobą autora, gdyż Richard Baker jest zupełnie nieznany polskim czytelnikom Zapomnianych Krain. Trzeci tom niniejszego cyklu jest pierwszą wydaną na naszym rodzimym rynku powieścią wspomnianego jegomościa. Przypuszczam, że to raczej dobre wrażenia, jakie odniosłem po lekturze Powstania natchnęły mnie takim optymizmem. I krótko mówiąc, po przeczytaniu Potępienia moje zapatrywania co do następnych części Wojny Pajęczej Królowej utrzymują się w niemal równie dobrej kondycji. Stylem bowiem i warsztatem pisarskim Richard Baker w zasadzie dorównuje swoim poprzednikom.

W przeciwieństwie do dwóch pierwszych tomów cyklu, tutaj akcja nie posuwa się aż tak bardzo do przodu. Wiele rozdziałów opisuje po prostu wędrówkę drużyny z Menzoberranzan w poszukiwaniu Tzirika z domu Jaelre - kapłana Vhaerauna. Co więcej, fabuła Potępienia opowiadana jest w dużej mierze z perspektywy Halisstry Melarn. O ile narracja w jej wykonaniu przedstawia się dość ciekawie, o tyle, w moim odczuciu, pozostałe postacie nieco zlały się z tłem. Pharaun, który wcześniej był prawdziwą esencją tej serii, teraz stracił nieco na swej wyrazistości. Co prawda wciąż ma cięty język i cyniczny światopogląd, aczkolwiek można wyczuć, iż nie jest to już ten sam Pharaun co kiedyś. Również Quenthel zachowuje się inaczej, w sposób bardziej uległy i definitywnie mniej inteligentny, co miejscami doprawdy irytuje. Reszta postaci pozostała praktycznie bez zmian. Ucieszyło mnie natomiast ponowne pojawienia się alu-demona - Aliiszy, oraz wprowadzenie księcia Horgara Steelshadow i jego duergarów z Gracklstugh.

Niestety, autorowi zdarzyło się parę potknięć, które nie pozostały bez wpływu na końcową ocenę tej książki. Momentami Richard Baker za bardzo przesadza z potęgą głównych bohaterów oraz z tym, że zbyt wiele rzeczy udaje im się osiągnąć czy to łutem szczęścia, czy to jakimś cudem. Pomijając to, wypada również wspomnieć o pewnym braku logiki w scenie, kiedy to Vhaeraun dostaje się do domeny Lolth. Tego, w jaki sposób tego dokonał, nie zdradzę, aby nie psuć radości z czytania, lecz gdy do akcji wkroczy Selvetarm, zadajcie sobie pytanie – w jaki sposób on się tam dostał, zważywszy na to, jak musiał zrobić to Vhaeraun? Dla mnie nadal pozostaje to tajemnicą.

Podobnie, jak to miało miejsce w przypadku Upadku i Powstania, namalowana przez Broma okładka Potępienia po prostu rzuca na kolana. Tym razem na pierwszym planie widzimy Nimora Imphraezla - postać bardzo zaangażowaną w Wojny Pajęczej Królowej. To tyle, jeśli chodzi o zachwyty nad stroną techniczną polskiego wydania tej powieści - tym razem mam bowiem do wydawcy bardzo duże zastrzeżenia. Obniżyła się nieco jakość tłumaczenia, o czym świadczy użycie sformułowań typu "blokhauzy". Jednak to korekta powinna otrzymać największe baty. Czy tę książkę ktokolwiek czytał przed wydaniem? Chyba nie, bo wówczas nie byłoby tam tylu doprawdy kompromitujących kwiatków. W dziwny sposób, tam, gdzie powinna się znajdować fraza "Jez", znajduje się "Zamm". Pierwszą ofiarą tej zamiany padło Mroczne Jezioro, które w Potępieniu jest praktycznie przez cały czas nazywane Mrocznym Zammiorem. Na początku dla pewności przeczesałem wszystkie podręczniki, jakie ukazały się na temat Podmroku, lecz nigdzie nie trafiłem na żadne Zammioro. Ruszyłem zatem dalszym tropem tej tajemniczej zbrodni. Kolejny dowód dał mi zupełną pewność. Wspomniany dowód to kolejna nieszczęsna ofiara – Jezz Kulawiec, który tutaj prawie przez cały czas nazywany jest Zammzem. Natomiast ostatni kwiatuszek z cyklu "Zamm" po prostu przyprawił mnie jednocześnie o atak głupawki i uśmiech politowania. Mianowicie, aby nie być gołosłownym, posłużę się cytatem ze strony 326: "Nimor czekał mniej więcej na środku linii zwiadowców broniących luki pomiędzy Słupami, dowodząc ponad setką Zammdnych domu Agrach Dyrr". Rzecz jasna, gdyby to był pojedynczy błąd, przymknąłbym na to oko, ale takich hybryd jest tu cała horda, stąd książka traci cały punkt w ocenie końcowej. Pod tym względem Potępienie to najgorzej wydana w Polsce powieść ze świata Zapomnianych Krain. Wpadki tego typu nie powinny zdarzać się wydawcy z takim doświadczeniem, jakie ma ISA. Oby tylko ludzie odpowiedzialni za korektę wyciągnęli z tego odpowiednie wnioski i nie urządzili takiej masakry w czwartym tomie Wojny Pajęczej Królowej.

Ocena: 7/10

Tytuł: Potępienie (Condemnation)
Autor: Richard Baker
Tłumaczenie: Karolina Post-Paśko
Korekta: Marzena Piłko
Wydawca: ISA
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 400
ISBN: 83-7418-049-8
Cena: 28,90 zł

Potępienie

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Nie taki Philip straszny, jak go malują
Nadchodzi wielkimi krokami

Komentarze


Var Kezeel
   
Ocena:
0
Marzenę Piłko na pal!! :)
A tak wogóle to książkę dopiero kupiłem, i na razie muszę 1000 orków przeczytać. Potem się wypowiem.
Z tym Zamm to dziwna sprawa... Ale ten Jezz to on miał być Jezz?? Bo wszak w poprzedniej części był Zammzt... Czy to nie o niego chodzi?
24-01-2005 22:20
~Verghityax

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Heh, jeśli by miało o Zammzta chodzić, to musieliby go sklonować, gdyż Zammzt również pojawia się w Potępieniu jako Zammzt :D A Jezz, który powinien być Jezzem, pojawia się zwykle jako Zammz :D Niestety, to smutna prawda i nic się na to nie poradzi.
24-01-2005 23:18
~ulaire

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A propos Selvetarma to wydaje mi się ,że miał najzwyklej w świecie dostęp do domeny Lolth jako jej Rycerz o czym z resztą wspomina autor.Vhaeraun natomiast będąc wrogiem Pajęczej Królowej potrzebował sposobu by tam dotrzeć
25-01-2005 10:04
Var Kezeel
   
Ocena:
0
achaa... No to wsio z zammztem jasne. Gupia korekta :) Ale zaczęłem czytać i się mi książka, nie powiem, podoba.
Tylko nie odpowiada mi troszkę te skupienie się na Hallistrze. Już Pharaun byłby lepszy :)
25-01-2005 22:06
~Kamar

Użytkownik niezarejestrowany
    gorsza?
Ocena:
0
No najgorsza z cyklu, ale dalej wspaniała! Już nie mogę doczekać się następnej książki cyklu!
27-01-2005 10:14
Wojteq
   
Ocena:
0
Cykl świetny. Nawet nieudana korekta nie popsuje mi pozytywnych uczuć. Następną książkę i tak nabędę.

BTW
Swietny tekst, Verghityax.
27-01-2005 12:57
~aw

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mnie bardzo sie podobała walka Arcymaga z Liszem :P, wkurzył mnie tylko wynik bo przez pare książek w tym przez dylogię lyriel pokazuje sie jaki ten Gromph potężny i w ogóle a jak przyszło co do czego to dostał baty aż żal patrzeć, mimo to bitwa była ładna, ciekawe czt w 4 tomie gromph wystąpi , jesli nie to bardzo mnie to zmartwi
27-01-2005 19:01
~Verghityax

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mi się podobała przegrana Grompha :) Nie zawsze Baenre muszą wygrywać :D
27-01-2005 21:33
~Molu

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Bardzo ciekawa książka, jedyne co mi się nie podobało to to że Valas walczy jak zwykły drowi wojownik, a w 2 wcześniejszych tomach bawił się bardziej w podchody
28-01-2005 20:55
~jarlaxe

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
najbardziej ekscytującym momentem książki było moim zdaniem walka Grompha z Dyrrem było poprostu zarąbiste lecz książka jest nierówna ma super momenty i ma tez okropnie nudne
29-01-2005 19:04
Var Kezeel
   
Ocena:
0
No, już przeczytałem :)
Co do walki Dyrra z Gromphem to tam właśnie było pokazane, jak jest potężny. Rzucił na siebie strefe tęczowych kolorów, a to bardzo potężny defensywny czar. Inna sprawa, że Dyrr jest kilkuwiekowym liszem, tak więc Gromph nie miał zbyt szans :)
Ja się tak zastanawiam... Fajnie by było, że by to wsio sie skończyło tak, że ukatrupią Lloth [a propos, zauważyliście, że teraz nawet drowy nazywają ją per Lolth? A o ile dobrze pamiętam, to ten svirnflebli (czy jakoś tak :), co spotkał się z Drizztem, to zorientował się, że to, co on nazywa Lolth, drowy nazywają Lloth], albo stanie się coś maxymalnie przełomowego. Bo wybitnie głupiu by było to, że jakoś tam Lloth się obudzi czy cuś i zmiecie wszystkich w pył :/
29-01-2005 22:40
Rebound
    Ekhem.
Ocena:
0
Generalnie to Lolth/Lloth jest już ukatrupiona przez Justicara :P. Czytaj: Królowa Pajęczych Otchłani z cyklu Greyhawk :).
30-01-2005 09:41
~Verghityax

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Reb, przecie Greyhawk ma się nijak do FR :P
07-02-2005 19:31
Rebound
    Err...
Ocena:
0
Ma się jak najbardziej 'jak'. Bogini Lolth jest ta sama dla obu światów, więc jej śmierć w jednym skutkuje tym samym w drugim. Greyhawk, FR i cała reszta światów (Dragonalnce, Ravenloft) leżą w tym samym uniwersum (można je określić jako Planescape), więc coś je jednak ze sobą wiąże...
08-02-2005 13:06
Var Kezeel
   
Ocena:
0
Aaacha.... To se jeszcze drowy poczekają, zanim się Lloth odezwie :)
Ale wciąż nie rozumiem, czemu jakoś tak przestali ją tak nazywać.
09-02-2005 19:09
~Verghityax

Użytkownik niezarejestrowany
    Ekhm...
Ocena:
0
Reb, tak się składa, że właśnie śmierć jakiegoś bóstwa w GH niczym nie skutkuje w FR. Zresztą, nawet sam Ed Greenwood coś kiedyś o tym pisał. I chyba nawet gdzieś coś w jakimś podręczniku o tym było. I jest to informacja na 100% pewna.
10-02-2005 09:21
~sARTHOS

Użytkownik niezarejestrowany
    wYmiata
Ocena:
0
Andzrel wymiata fechmistrz domu Baenre!!Wymiata też Lord Dyyr !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Ta książka to moja biblia!!!Czytam ja 1 raz codziennie!!!!!!!!!Lloth sie przebudzi!!!Tzirik nie ma szans z ta potężną boginią.Choć ziomal jest niezły!!.Wygraja drowy !!dUREGAROWIE I ZNEKANY LEGION SUCKS!!!!!!!!!!!!!
13-02-2005 11:33
~haerdalis

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Odnosnie smierci Lolth zgadzam sie z Verghityaxem - Lolth w FR i GH to dwa aspekty tego samego bostwa: sa od siebie niezalezne. Gdzies na stronie wizardsow byl wywiad z ktoryms z autorow serii i zostalo tam definitywnie podane iz Justicar nie przylozyl reki do milczenia Lolth w FR.
Pozdr
Haer
15-02-2005 15:32
Swordancer
   
Ocena:
0
Selvetarm jest sługą Lolth, w przeciwieństwie do Vhaerauna - wroga Valsharess, zatem nie widzę powodów, dla których musiałby się zbytnio głowić jak dostać się tam, gdzie się dostał :-)

A poza tym, chyba najwięcej żalu mam do Pani Karoliny Post-Paśko za tłumaczenie, bo jest cholernie dużo niepoprawnych stylistycznie zdań. Jak odzyskam od kumpla kniżkę to poszukam, wspaniałomyślnie wysilę i skrobnę w to mejsce co nieco :-P
09-03-2005 13:37
~Elexis Ounova

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Biedny Jezz " Kulawiec " Jaerle ... Chłopak ma chyba kilka osbowości ... Wyobrażacie sobie jak w domu wołają do was czterema różnymi imionami ? Chyba że ma je na zasadzie angielskiej rodziny królewskiej .
A to " Napadły nas diabły ! " podczas walki z ww... Jak to przeczytałam , to spadam z krzesła ze śmiechu ...
07-05-2005 13:01

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.