» Blog » Postapokalipsa w pigułce - Arytmetyka Wyginięcia
23-11-2008 14:18

Postapokalipsa w pigułce - Arytmetyka Wyginięcia

W działach: Zrzędzenie, Postapokalipsa | Odsłony: 31

Postapokalipsa w pigułce - Arytmetyka Wyginięcia
Jako że dzień bez reklamy to dzień stracony, to na wstępie chciałbym zaznaczyć, że duet Bartłomieja Wódarskiego i Grzegorza Ocetka znów zaczął aktualizować bloga. Oprócz wpisów ciekawych dla kogoś kto interesuje się jazzem, jest jednak również wpis o porządnym filmie. A teraz do meritum.

Jeden z twórców gry fabularnej Twilight 2013 (nowej odsłony Twilight 2000) wrzucił na swoim blogu posta o tym, jak dochodzili do tego, że 90% ludzkości musi zginąć w ciągu roku, żeby uzyskać założenie fabularne gry, że bohaterowie łażą po pustym i wyludnionym świecie, pamiętając że rok temu wszystko jeszcze było w porządku. Dalej zaś jest wyliczenie, owa tytułowa arytmetyka wyginięcia, podające ilu ludzi zginęło w jaki sposób, żeby uzyskać właściwy rezultat. Osobiście lubię jak w RPG stara się racjonalizować wydarzenia z linii fabularnej, tak żeby miały ręce i nogi, więc z ochotą przeczytałem wyliczenia i tak mnie naszło, żeby napisać o nich słów parę.

Pierwsze wrażenie jakie mnie naszło zaraz po rozpoczęciu lektury, to że autorzy traktują cały świat jakby był wielkim USA. Wyciągają wnioski, które być może byłyby poprawne dla krajów rozwiniętych (i pewnie rozwijających się), po czym ekstrapolują je na cały świat. Jednym z takich założeń jest stwierdzenie, że większość populacji mieszka w miastach - prawdziwe dla Ameryki czy Europy Zachodniej, niespecjalnie jednak mające coś wspólnego z rzeczywistością dla sporej części Afryki i Azji. Tak więc 2,8 mld ludzi (40% populacji) ginie w ciągu roku od upadku systemu zdrowotnego. Trochę trudno mi uwierzyć, żeby wybuch wojny światowej mógł znacząco pogorszyć warunki w Afryce oraz zmasakrować Chiny czy Indie nagłym odcięciem od scentralizowanej opieki zdrowotnej (której większość mieszkańców tych krajów nie widziała w życiu ;) ). No chyba że cały świat zachodni nie potrafi się przystosować i każdy 'biały' zginie ;)
Drugą ciekawą obserwacją jest wysokość ofiar - 40% to więcej niż dowolna pandemia (od których autorzy się odżegnują, żeby mimo wszystko potem ją umieścić tak na marginesie), wliczając w to dżumę w średniowieczu. A cofnięcie medycyny poniżej poziomu średniowiecza w ciągu roku może być dość trudne.
Trzecia obserwacja dotycząca tych nieszczęsnych 40% związana jest z uzasadnieniem tak wysokich strat. "The widespread destruction of public utilities by both conventional warfare and EMP effects led to a global breakdown in public health and sanitation systems." - oznaczałoby to, że w Twilight 2013 albo każde większe miasto na świecie (plus sporo mniejszych) dostało własną głowicą / jakimś cudownym ładunkiem EMP, albo też wojna konwencjonalna dotarła wszędzie. Mało wiarygodne, tym bardziej, że impuls elektromagnetyczny w cudowny sposób nie niszczy podstawowych narzędzi medycznych, lekarstw czy szczepionek.

Kolejne liczby są już mniejsze, choć cały czas w mojej opinii trochę zbyt duże - 17 mld, 24% od głodu to chyba trochę przesada patrząc na różne konflikty na przestrzeni dziejów; podobnie 310 mln w zamieszkach i 240 mln samobójstw. W to że co 25 Amerykanin strzeliłby sobie w łeb jestem w stanie uwierzyć. W to że zrobiłby to co 25 chińczyk czy hindus z powodu, że jego warunki się znacząco nie zmieniły - raczej nie. Zwłaszcza że głodujący i chorujący mieszczą się już w innej kategorii. 75 mln zabitych w eksplozjach nuklearnych plus cztery razy tyle od efektów pośrednich tych eksplozji - tu liczby zależą już od tego w co atomówki uderzyły (choć 75mln sugeruje że zbyt dużo ich nie było - to ekwiwalent 750 bomb w Hiroszimę, a trudno oczekiwać, żeby w 2013 uderzano ładunkami po kilkanaście kiloton). Z drugiej strony 250 mln od efektów pośrednich wydaje się trochę zbyt duże, pomijając fakt że megatonowe ładunki mają spore szanse zabić większy procent celów w obszarze rażenia (z uwagi objęcia całego miasta wybuchem chociażby) niż kilotonowe, to dla dwóch istniejących przypadków w historii te liczby w ciągu roku nie przekroczyły liczby pierwotnych ofiar eksplozji.

Kolejne 230 milionów (3,3 %) to znów choroby - tym razem te, dla których zabraknie lekarstw. Czyli znów raczej Zachód. Nie znam liczby astmatyków, itp. na świecie, ale mam wrażenie że znowu jest to zdrowo na wyrost. Zwłaszcza w ciągu roku. 170 milionów trupów (2,4 %) to bezpośrednie ofiary wojny konwencjonalnej, gdzie mniejszość to żołnierze. Efektywność znacznie przewyższająca II Wojnę Światową, Wietnam i dowolny inny konflikt zbrojny w historii. Sporo musieli sobie ci żołnierze postrzelać do cywilów, skoro ludobójstwa Czerwonych Khmerów to jakieś 5% populacji kraju rocznie, a tutaj mamy połowę tego. Całość jest kończona 210 milionami ofiar wypadków, 180 mln ofiar pandemii i 2 mln ofiar klęsk żywiołowych.


Osobiście mam wrażenie, że wyliczenia sprawiały by wrażenie mniej wyciągniętych z kapelusza, gdyby uwzględniona została dywersyfikacja świata a nie był on traktowany jako globalna amerykańska wioska, gdzie każdy chińczyk umrze jeśli nie dostanie swojego mcburgera i leków przeciwko otyłości.

Komentarze


Brat_Draconius
   
Ocena:
0
Świetny wpis Szczur.
23-11-2008 16:14
Onslo
   
Ocena:
0
Nienawidzę matematyki :)
23-11-2008 16:22
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Jak dobrze, że nie jestem skłonny psuć sobie zabawy takimi głupotami i po prostu będę się bawił nowym Twilightem.
23-11-2008 16:39
Deckard
   
Ocena:
+3
Szczurze:

1. Leki i medykamenty - wbrew pozorom to co masz w dużych szpitalach niemal nigdy nie starcza w przypadku lokalnych katastrof (komunikacyjnych bądź infrastruktury) i konieczna jest wymiana z innymi punktami. Przy braku przepływu informacji i problemach w każdym regionie stajesz przed murem, którego nie sposób przebić. Ewentualne zapasy na ogromną skalę mają dwie przypadłości: albo znajdują się w miejscach oczywistych ataków albo pod kontrolą organizacji, która wcale nie musi chcieć dzielić się z innymi wg obecnych zasad. Możemy sypać z rękawa przykładami ataków na fabryki chemiczne, junt zawłaszczających pomoc humanitarną etc.

2. Pominąłeś jeden czynnik - migracje na wielką skalę. Odsyłam do odpowiednich sprawozdań z miejsc klęsk żywiołowych w Azji, gdzie ogromne masy ludzi uciekając przed katastrofą zaburzyły cały proces samowystarczalności. Kolejny przykład, tym razem z USA - poszukaj informacji o tym, co przechodzą mieszkańcy i służby publiczne w Houston, dokąd w przyspieszonym tempie przesiedlono 0,5 mln uciekinierów z Nowego Orleanu.

Ogólnie - polecam obejrzeć Threads.

P.S.: 3. To tylko gra ;) Która nawiasem mówiąc już się sprzedała w preorderze (fani T2k czuwają).
23-11-2008 17:11
Szczur
    @Deckard
Ocena:
+5
3) Jasne, że to tylko gra. Ale skoro autorzy bawią się w racjonalizowanie, to mogę się do tego odnieść. Zresztą, z jakiś przyczyn jest to w kategorii Zrzędzenie na moim blogu ;D

2) Owszem, generalnie dlatego że był nie wspominany nigdzie jako uzasadnienie. Doskonale zdaje sobie sprawę co się dzieje i co może się wydarzyć, niemniej zakładana w tym przypadku skala solidnie przeważa tą z Wojny Z :)
Migracja jako taka dotknie najmocniej miasta - z których już w tej chwili odliczamy najwięcej ofiar, znacznie słabiej obszary wiejskie których wojna nie dotknęła bezpośrednio. Owszem, ludzie uciekający z miast i obszarów dotkniętych mocniej wojną zburzą samowystarczalność wielu obszarów wokół, ale
a) większość z nich wg. autorów już policzyliśmy w poczet trupów (uderzenia atomowe, znaczna część wypadków infrastruktury, utraty opieki medycznej, śmierci z braku leków,...)
b) nie dotknie to dokładnie całego świata (a takie jest założenie), gdyż spora część ludności nie będzie miała powodów do przeprowadzki
c) naprawdę trudno jest pogorszyć tak warunki życia, żeby 2/3 ludzkości błyskawicznie wymarło bez wpływu czynników aktywnie ludzkość usuwających

1) Owszem, z lekami jest zazwyczaj kiepsko (albo tragicznie). Zapasów na ogromną skalę w tym wpisie nawet nie liczę (zapasy strategiczne w światach postapo to w ogóle wpis na osobną notkę blogową z obszerną bibliografią ;) ), nie wiem jak autorzy. Zapasy lokalne mają za to tą tendencję, że starczają dla jakiegoś tam procenta ludzi. Z drugiej strony jak pokazała historia dalsza i bliższa, człowiek jest wystarczająco opornym zwierzakiem, że pomimo braku lekarstw, prądu i bieżącej wody w kranie potrafi przeżyć. Ba, podejrzewałbym nawet że znacząca część świata w takich warunkach właśnie żyje.

Zresztą, zauważ że ten punkt w tym co poruszasz odnosi się właśnie co 'świata cywilizowanego'. Aż można by sprawdzić sobie ile procent ludzi żyje w takich warunkach, że odcięcie prądu doprowadzi ich do śmierci ;) a ilu o prądzie tylko słyszało i zastanowić się, z której wartości powinno się obliczać procenty.



A tak ogólnie to ja lubię postapo, czego dowodem jest sam fakt, że chciało mi się posprawdzać trochę rzeczy i napisać o tym notkę.
Dzięki za info o filmie, wygląda ciekawie, postaram się jakoś go dorwać i obejrzeć. I dziękuje za konstruktywne uwagi.


@Onslo - bez wzorków i całeczek to nie matematyka, więc się nie liczy ;)



P.S.
Kastorze, jak wszyscy wiemy żywisz awersję do mojej osoby i mojego bloga, więc to dziwne, że pomimo swoich obietnic zdecydowałeś się powrócić do jego komentowania.
Niemniej jeśli poziom Twoich wypowiedzi nie zmienił się od ostatnich czasów, to niezależnie od tego czy będziesz się wpisywał z neostrady czy też z konta Adira po prostu skorzystam ze swojego prawa i kliknę [del].
23-11-2008 18:56
~Neratin

Użytkownik niezarejestrowany
    a propos demografii
Ocena:
+1
"Jednym z takich założeń jest stwierdzenie, że większość populacji mieszka w miastach - prawdziwe dla Ameryki czy Europy Zachodniej, niespecjalnie jednak mające coś wspólnego z rzeczywistością dla sporej części Afryki i Azji."

Już teraz połowa mieszkańców Ziemi żyje w miastach, a większość wielomilionowych metropolii znajduje się właśnie w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej.

Co nie zmienia oczywiście faktu, że wybicie 90% populacji w jeden rok jest spektakularnym wyczynem, i choć takie oszacowania strat pojawiały się np. w scenariuszach zimy nuklearnej TTAPS, to wymagały użycia arsenału 5Gt, a więc tak na oko o rząd wielkości większego niż to co założono w T2k13.
24-11-2008 09:13
Szczur
    @Neratin
Ocena:
0
OK, nie sprawdziłem, choć wydaje mi się, że w tym przypadku określenie miasta jest znacznie szersze i obejmuje również rozległe obszary podmiejskie, a z tym jest już trochę inaczej i spada chociażby gęstość zaludnienia.
Jak pogooglałem to Afryka mnie nie zaskoczyła jakoś wielkością miast, Azja (zwłaszcza Chiny i Indie) owszem miała ich dużo bezwzględnie, ale w stosunku do populacji nie wypadało to już jakoś tak masakrycznie.

Generalnie 90% strat w rok zakładam za jak najbardziej możliwe, właśnie przy scenariuszach 'zimy nuklearnej' czy wykorzystaniu pełnego arsenału ABC, niemniej zdecydowanie rozkład procentowy ofiar widziałbym diametralnie inaczej niż autorzy TW2013.

Nie wiem czy w TW2013 założono nawet te 0,5Gt przy tak niskiej liczbie ofiar śmiertelnych. No chyba że nie bito nimi po metropoliach.
24-11-2008 09:52
Gerard Heime
   
Ocena:
+1
Właściwie dlaczego autorzy TW2013 założyli, że tą całą ludność trzeba fabularnie wyrżnąć w tak krótkim okresie czasu?

Można by to spokojnie rozłożyć na nieco większy okres czasu, dodać trochę procesów dziejących się w tzw. międzyczasie... ziarnko do ziarnka.

Nie rozumiem też drugiego założenia - dlaczego zagłada musi dotknąć populacji całej ziemi? Co to, partia we flashową Pandemic II w której trzeba zarazić Kubę, Madagaskar i Grenlandię żeby wygrać?

Przecież można spokojnie grać tylko w Stanach / Europie, a tam totalne zniszczenie jest gwarantowane. Vide "Wojna Konwencjonalna w Europie" autorstwa gen. Użyckiego, którą nota bene mi Szczurze pożyczałeś.
24-11-2008 15:54
Fenran
   
Ocena:
+1
Fajny wpis. Przypomina, że wizja świata przedstawiona we wszelkich postapokalipsach, od Mad Maxa po Neuroshimę, jest wyssana z palca.

Co prawda nie da się jednoznacznie określić, jaki będzie krajobraz świata po wojnie nuklearnej, ale wiadomo dziś że na pewno nie zginie w niej ani w jej następstwie 90% populacji - choćby z powodów o których pisze Szczur.
25-11-2008 01:45
Pietia
   
Ocena:
+2
Gerard - zagłada musi dotknąć wszystkich równo, bo inaczej system będzie opowiadać o walkach Hutu z Tutsi o tereny wokół byłego miasta Gdańsk ;) .
25-11-2008 08:13
Gerard Heime
   
Ocena:
+1
@Fenran
Akurat wojna atomowa to inna sprawa. W TW2013 broń atomową zastosowano niemal marginalnie. Jak doszliśmy do wniosku ze Szczurem, autorom zależało na tym, by świat był opuszczony, ale nie niezdatny do życia. A masowe zastosowanie broni ABC oznaczałoby raczej, że głównymi obawami postaci byłyby nie postrzały w płuca a nieszczelność kombinezonów ochronnych ;-)

Niestety, opracowanie z TW2013 wyglądało chyba na zasadzie:
1) stwórzmy listę możliwych powodów wymarcia 90% ludzkości
2) rozdysponujmy między nią procenty wedle własnego uznania i priorytetów gry

Moim zdaniem, można było spokojnie zrezygnować z tych pseudonaukowych zabaw i zdać się na zawieszenie niewiary. Efekt końcowy i tak jest bardzo podobny.

@Pietia
Tak, dokładnie o tym samym myślałem. Hutu desantujący się czółnami z morza na Nowy Jork! W końcu po światowym kataklizmie w Afryce będzie brakować lebensraumu.
25-11-2008 12:03
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie wiem, czy az tak marginalnie. Jak juz poczytam (jestem na 8 stronie) to powiem :)
25-11-2008 19:07
Gerard Heime
   
Ocena:
0
75mln ludzi którzy zginęli na skutek samych eksplozji atomowych? To skrajnie mało. Aglomeracja NY to 18mln, prefektura Tokyo to 12mln, aglomeracja Mexico City 19mln, Londynu 13mln, Pekinu 17mln... o, już dobiliśmy do 79mln. A to bardzo gęsto zaludnione obszary które można bardzo skutecznie razić pociskami typu MIRV.

Jeśli zliczymy wszystkie większe aglomeracje na świecie, liczba ta przewyższy zdecydowanie 75 milionów. Podejrzewam, że spokojnie przebije też 250mln strat spowodowanych długofalowymi efektami ataków jądrowych.

Ale czekam na relację po przeczytaniu podręcznika, a może recenzję - choćby na blogu.
26-11-2008 00:17
Feniks
   
Ocena:
-1
Ja się tylko ustosunkuje do miast.

Warszawa, Poznań, Kraków, Lublin, Gdańsk, Łódź Wrocław to by było na tyle nie uzbieramy nawet 25% populacji naszego kraju a raczej nikt atomówki na Brzesko, Zieloną górę, Ociupinki Mniejsze i Wygwizdowo tracił nie będzie. Owszem dużo ludzi żyje w miastach ale jak widać miasto miastu nie równe i nie każde będzie głównym celem ataków.
Co do braku leków, to astmatycy sercowcy i inni przewlekle chorzy wyginą szybko ale to z reguły dotyczy populacji po 40-stce wiec generalnie i tak mało przydatnej podczas wojny i w odbudowie nowego świata.

Jestem tylko ciekaw czy autorzy pisali w podręcznika o 90% populacji globu, czy też może mieli na myślę 90% USA/europy gdzie akcja się ma dziać. Choć i wtedy myślę, że straty w ciągu roku nie byłyby większe niż 50%.
28-11-2008 00:31
Gerard Heime
   
Ocena:
+1
Jasne, ale jak się zakłada zagładę całego świata, to nie Brzesko nas interesuje ale największe metropolie :) Ich mieszkańcy powinni zginąć od BMR a nie z braku mydła i leków na nadciśnienie.

Zresztą, jeśli wierzyć ekspertom takim jak Użycki przetoczenie się wojny konwencjonalnej przez Europę wystarczy, by rzeczone Brzesko wymarło lub poszło z dymem. Nie potrzeba specjalnie broni masowego rażenia do tego.
28-11-2008 12:53
Szczur
    @Feniks
Ocena:
0
Podali trupy w milionach, więc jest pewność, że chodziło im o cały glob. Co do miast - jasne, nikt raczej małych miast atomówkami nie uderzy*, ale też nie ma tak naprawdę potrzeby (bo również nie są w stanie przetrwać i funkcjonować w przypadku pełnoskalowej wojny, nawet konwencjonalnej, nie mówiąc już o atomowej), izolacja zrobi swoje. Niemniej obiektem zainteresowania są duże miasta - a to cały czas sporo ludzi.
  • - chyba że mają pecha być blisko ważnych węzłów transportowych, magazynów strategicznych, jednostek wojskowych, punktów dyslokacji i takich tam.
01-12-2008 14:52
Fungus
   
Ocena:
+2
Ja sie tylko ustosunkuje do Feniksa, ktory nawet jesli sobie jakos z matematyka radzi, to z geografii powinien wziac sobie korepetycje - jak juz chcemy podsumwoac starty jakie moze zadac Polsce atomowka w glowne miasta, to niewybaczalnym bledem jest pominiecie najwiekszej aglomeracji w naszym kraju - zaledwie ok. 9% populacji. Z Warszawa ktora zawiera jakies kolejne 8% mamy juz 17%, a doliczajac kolejne aglomeracje jak Krakow, Lodz, Trojmiasto, Wroclaw, Poznan, Szczecin to spokojnie mozna stwierdzic ze w duzych miastach i ich okolicach zyje sporo ponad 30% populacji Polski. Calkiem latwo usuwalnej nowoczesna atomowka - nie tak latwo i nie tak szybko jak porzadne aglomeracji typu Meksyk, Londyn czy Tokyo i nie oczekiwalbym 100% smiertelnosci, tym niemniej jesli Feniks chce podawac jakies liczby to niech przynajmniej najpierw porzadnie sprawdzi demografie kraju w ktorym zyje a nie gada po proznicy.

Nie bede sie tu nawet odnosil do bzdur typu "populacji po 40-stce wiec generalnie i tak mało przydatnej podczas wojny i w odbudowie nowego świata." poniewaz przydatnosc ludzi z doswiadczeniem do (od)budowy czegokolwiek jest raczej oczywista.
04-12-2008 13:47

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.