» Blog » Postaci pogwałcone - Generał Grievous
08-09-2010 12:54

Postaci pogwałcone - Generał Grievous

W działach: Postaci Pogwałcone | Odsłony: 82

Uwielbiam Gwiezdne Wojny! Nie jest to może fanatyczna miłość, która objawiałaby się w posiadaniu łóżka w kształcie Chewbacci czy tostery wykonanego a la Hełm Vadera, ale tak czy siak kocham to uniwersum, ten kiczyk, ten posmak rycerskiej bajędy sajns-fykszyn. Ba,nawet Lucasowskie Dialogi mają swój klimat (Przykład: "O Nie! On zaraz umrze!" - "O nie! Musimy mu pomóc!" - "O Nie! On jest przecież zły!" - "O Nie! Jest Zły, Ale Może Być Dobry" [Głęboka cisza pełna filofo... filopo... filozoficznego przemyślania]. Słowem, Gwiezdne Wojny są plastikowe i słodkie, jak ciastka w McDonaldzie!
 
I moja radość trwałaby wiecznie, gdyby nie pewien arcyłotr, pan Gendy Tartakowsky. Odpowiedzialny za kultowy serial Labolatorium Dextera czy jeszcze bardziej kultowego Samuraja Jacka (kto nie widział, ten jest pusty w środku!) wziął się i dawno, dawno temu stworzył cykl mini-kreskówek osadzonych w klimacie Wojen Klonów. Cykl ów, całkiem sprytnie zamaskowany pod nazwą Wojny Klonów wdarł się na łamy Cartoon Network i zawładnął umysłami tysięcy fanów uniwersum. Bo widzicie, w świecie Gendy'ego Gwiezdne Wojny są kozackie - to takie Gwiezdne Wojny noszące skórzaną kurtkę i mające zarąbistego choppera na parkingu przed pubem. Naiwne dialogi zostały zastąpiąne przez błyskotliwe dialogi. Żałosne repartee zastąpiła ostra i radosna riposta. A postaci, które miały swój potencjał, wykorzystują go w pełni podczas trwających 5 minut odcinków.
 
Słowem, jest bosko, a ja złapałem się na wierze, że ta mała perełka, ten cudowny miniserial Tartakowskiego jest dużo zabawniejszy i lepiej zrealizowany niż oryginały Lucasa :O! Herezja!? No to obczajcie to (choć pewnie dawno temu to już widzieliście):
 


Samuel El Jacskon zawsze wymiatał, ale tutaj to już czysta rzeźnia. W filmie wszyscy wiedzieli, że jest mocarnym wielkim mistrzem mocy, ale powiedzmy sobie od serca - nie było tego widać. Ba, w trzeciej części zginął tak bezsensownie (Windu fragged by Window!), że aż mi się oczy z bólu przymknęły. A u Gendy'ego? Sam roznosi na strzępy kompanie ciężkich droidów bojowych i anihiluje wielką stację sejsmiczną. Czuć power, nie?
 
Ten wyjątkowo przydługi wstęp miał na celu przekazanie jednej informacji - Wojny Klonów Gendy'ego są super, a Lucas ssie! A największym dowodem na którym powstało powyższe twierdzenie jest postać Generała Grievousa.
 
Uwielbiam tego gościa! Pokrzywdzony przez Jedi i Republikę, błyskotliwy wódz wojenny rasy Kaleesh, który podczas wojen Huków doświadczył jedynie masy rozczarowań ze strony "obrońców galaktyki" - jego dziewczyna umarła, Senat uznał go za wroga pokoju w galaktyce (tylko dlatego, że odwrócił losy wojny z Hukami i zaczął ich eksterminować!) i posłał Jedi by spacyfikować jego siły. Pogrążony w żałobie po ukochanej, trawiony nienawiścią do Republiki natrafia na pierwsze kontakty separatystów. Nie chce jednak przystąpić do nich, więć Ci dokonują zamachu bombowego na jego okręcie i wmawiają mu, że zamach był zaplanowany przez agentów Republiki - oferują mu również Nowe Życie w potężnym egzoszkielecie. Nie ma wyboru...
 
I tak oto powstaje Generał Grievous, jeden z najfajniejszych badassów nowej serii! Dwumetrowy, stalowy szkielet, mocne przygarbienie nadaje mu zaiste Ghulicznego wyglądu, niczym stary sęp czekający na odpowiednio zdechłe mięsiwo.  Nowoczesne egzo-ciało daje mu niesamowitą siłęi szybkość - już za wczesnego życia był on świetnym wojownikiem, a dalsze treningi z Hrabią Dooku i transfuzja krwi mistrza Jedi Sifo-Dyasa uczyniły z niego potwornie skutecznego łowcę Jedi - w ten oto sposób zabił ponad 50 dierżycieli świetlnego miecza Wszystko pięknie... Ale!
 
Ale w filmie Zemsta Sithów generał Grievous ssie kule. Jest po prostu żałosny, aroganckim bufonem pozbawionym jakichkolwiek umiejętności - jego walka z Kenobim to już szczyt Wszystkich Żali Pe-El. Zmiast przerażającego i diablo szybkiego mistrza walki mieczem świetlnym dostaliśmy spoconego wrestlera rodem z amerykańskiego koszmaru, którego najbardziej popisowym ruchem jest podniesienie przeciwnika i rzut o matę. Jak to ma się do rzeczy w porównaniu z tym?
 

 

Tutaj Grievous jest tym, kim miał być - wyśmienitym generałem i budzącym grozę łowcą Jedi. Było nie było walczy z 5 Jedi na raz (i to nie byle jakimi!) i kopie im dupska aż miło popatrzeć! Skąd taka różnica?

 

Z braku ustaleń. Lucas po prostu rzucił "Będzie generał droidów. Ma być zły". I to wszystko, co dostał mniej więcej pan Tartakowsky - wiedział, że ma być genialnym taktykiem i potężnym przeciwnikiem. I takiego też go stworzył. Kiedy Lucas to ujrzał to zrobił "WTF" i powiedział delikatnie Gendy'emu, że Grievous jest zbyt Wypasiony, i jak taki Obi-Wan ma go rozkręcić na części, skoro w dziele Gendy'ego miażdzy mistrzów Jedi jak pacynki? W ten oto sposób dodana została scena, w której Mace Windu celnym uściskiej mocy miażdży klatkę piersiową Grievousa, co ma niby tłumaczyć jak z Uber-Zordon-Łowcy-Jedi z serii Tartakowskiego stał się Mega-Nędznym-Bufonem w Zemście Sithów... Czyż to nie jest smutne?

 

I tak oto Grievous jest pierwszą postacią w galerii Postaci Pogwałconych - bohaterów fikcji popsutych przez ich twórców.

 

PS ~ M10 Wolverine rodzi się w bólach. Ostatnio skończyły mi się farbki, a nowe mogę dostać tylko w Krakowie! Wyjazd w Weekend będzie musiał zaowocować nowymi farbkami. Jakby tego było mało, podręcznik "Jak wygrać w Last Stand'a" nadal się tworzy.

Komentarze


Szczur
    I tak najfajniejsze
Ocena:
+3
w tym odcinku u Tartakowskiego są klony - oddział specjalny jak żywcem wzięty z Republic Commando :)
08-09-2010 13:24
de99ial
   
Ocena:
0
SHIT! Nie wiedziałem, że są inne Wojny Klonów niż te od Lucasa (nęęędza - obejrzałem kilka trailerów i nawet nie ruszyłem) a tu... MIAZGA!
08-09-2010 14:21
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Faktycznie, te dialogi w pierwszym filmiku są wybitnie błyskotliwe. ; )

Nie lubię takich klimatów - nie sprawia mi żadnej frajdy obserwowania takiego Kapitana Zarąbistości, który de facto pożarłby wszystkich z założenia nieśmiertelnych mistrzów wuxia tyłkiem.
08-09-2010 21:20
oddtail
   
Ocena:
0
Widziałem parę odcinków Tartakowskich Wojen Klonów. Owszem, są zajebiaszcze.

Ale szczerze? 3 dni temu obejrzałem "Zemstę Sithów" po raz drugi (kończyłem pokazywać mojej dziewczynie obie trylogie) i Grievous był dużo mniejszym pacanem niż zapamiętałem. Nawet, ku mojemu zaskoczeniu, zrobił na mnie pewne wrażenie...

...choć łażenie do przodu i młynek czterema mieczami świetlnymi budził pusty śmiech.

Nie zaprzeczę wszakże, że Grievous w serialu jest znacznie bardziej wykoksany. Tylko że... warto zauważyć, że wszystko jest dużo bardziej over-the-top niż w filmach. Część różnic złożyłbym na karb konwencji. Choć gość który tłukł pięciu Jedi ubity przez Obi-Wana? To rzeczywiście troszkę razi.
07-10-2010 00:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.