Pora mroku
Gdy tylko usłyszałem, że ktoś w kraju nad Wisłą bierze się za kręcenie horroru, ucieszyłem się. Potem jednak ochłonąłem, chwilę się zastanowiłem i dopiero wtedy zacząłem się poważnie martwić. Jak pokazał czas, słusznie. Pora mroku to kino grozy kręcone przez kogoś, kto chyba o tym gatunku filmowym nie ma zielonego pojęcia.
Na wstępnie mógłbym krótko przybliżyć fabułę filmu, musiałbym się jednak w tym podeprzeć opisem dystrybutora, bo panujący na ekranie chaos jest nie do ogarnięcia. Niemniej, spróbuję opowiedzieć, co widziałem.
Najpierw było ich dwóch. Popłynęli gdzieś kajakami, jednego coś wessało, czemu drugi przyglądał się z obojętnością godną expose. Potem było ich czworo, też w kajakach. Popłynęli do opuszczonej fabryki (po co im były kajaki, nie wiem, bo potem wrócili z niej już drogą lądową), a tam było straszno. Dlatego jedna z uczestniczek wyprawy biegła, i to długo, bo gdy zaczynała był środek nocy, a gdy skończyła było już jasno. W międzyczasie kogoś znowu wessało, ktoś umarł, a jednooki pan do nich strzelał, aż w końcu wszyscy trafili do szpitala dla psychicznie chorych. Znalazło się jeszcze troje bohaterów, co to z poprawczaka wyszli i do szpitala trafili, w ramach alternatywnego odsiadywania wyroku. A tam to już był Zolo, ci okropni Niemcy (że też od wojny ich z Polski nie wywiało!), no i Cycu z Kiepskich.
Tak, wiem jak to wygląda, ale tak właśnie było. W sumie o czym był ten film trudno powiedzieć, oprócz tego, że ktoś robił dziwne eksperymenty, a po ekranie ganiała banda zidiocianych bohaterów, jeszcze głupszych niż u Amerykanów. Po drodze nie obyło się bez kilku smaczków, jak chociażby człowiek-zombie, który skutki postrzału zaczął odczuwać dopiero po kilku minutach, dwie uciekające dziewczyny, które postanowiły zignorować zdobyczny pistolet (w końcu za bardzo ułatwiłby ucieczkę), a także porwany przez nie podstarzały Niemiec, który przestał wzywać pomocy tylko dlatego, że jedna z jego ofiar powiedziała: "Ciii!". To jednak jeszcze nic. Bezapelacyjnym zwycięzcą plebiscytu na ekranowego idiotę jest grany przez Jana Wieczorkowskiego Adam, który stwierdza: "Zabiję cię, a potem puszczę Niemcom nagranie od tyłu, to uwierzą, że ożywasz!". Iście diabelska intryga…
Wielce dziwnym wydał mi się także Dolny Śląsk, widziany oczyma reżysera, Grzegorza Kuczeriszki. Wyszło na to, że jest to jeden wielki slums, zamieszkany przez biedotę, sprzedajnych policjantów, świrów, jednookich właścicieli kajaków i zdeformowanych pracowników stacji benzynowej. Na normalnych ludzi wyglądała tylko czwórka bohaterów, przemierzająca, w swoim Land Roverze, tę barbarzyńska krainę, w której nawet kart kredytowych nie przyjmują.
Dobrze, dość o tym, może trochę o grozie, czyli esencji horroru. Cóż, powiem krótko: grozy nie stwierdzono. Bo kto może się bać emerytowanych nazistów, próbujących za pomocą elektrowstrząsów przenieść swoje dusze do młodych, jędrnych ciał? Chyba tylko nasi mało rozgarnięci bohaterowie, grani przez fatalnych aktorów. Na maleńki plusik zasłużyła Natalia Rybicka, wcielająca się w Karolinę. Na większy Paweł Tomaszewski, czyli Zolo. Miał do zagrania bardzo fajną rolę – nieco zdziecinniały pensjonariusz zakładu psychiatrycznego, z wyraźną słabością do kobiet i narkotyków – i zrobił to genialnie. Wyglądał jakby urwał się z innego, dużo lepszego filmu i przypadkiem trafił na plan tego gniota. Był wiarygodny, stanowił ucieleśnienie groteski, przykuwał wzrok i jako jedyny wzbudzał we mnie jakiekolwiek emocje.
Co warte podkreślenia, Pora mroku ma bardzo dobrą oprawę wizualną. Obraz poddano lekkiemu gradingowi, a dobre oświetlenie nadawało podziemiom psychiatryka upiorny charakter. Aczkolwiek do tej pory nie rozumiem, czemu miały służyć przedziwne przebłyski, atakujące widza w najdziwniejszych sytuacjach, a stanowiące migawki ze scen śmierci danej postaci. Ot, idzie sobie ulicą, a tu pach!, na chwilę zamienia się w krwawiącego trupa. I to nawet nie tyle zamienia, co po prostu montażysta wkleja sobie klatkę z dalszych, bardziej krwawych scen. Może to straszne miało być, atmosferę budować? Kurcze, to chyba trzeba było widzom jakoś wcześniej wytłumaczyć, bo z samego filmu niczego wywnioskować się nie da.
Cóż, myślałem że gorzej od Amerykanów się nie da. A jednak, Polak potrafi. Był chaos, była głupota, za to za Chiny nie było strasznie. Pora mroku nawet tytuł ma bezsensowny, bo za nic nie znajdujący odzwierciedlenia w fabule… chociaż w sumie, ciemno niekiedy było. Gdzieś tam miało się odrodzić Zło, ale coś musiało nie wyjść, bo owe zło było stare, pomarszczone i mówiło po niemiecku. Niestety jeden Zolo filmu nie czyni.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Na wstępnie mógłbym krótko przybliżyć fabułę filmu, musiałbym się jednak w tym podeprzeć opisem dystrybutora, bo panujący na ekranie chaos jest nie do ogarnięcia. Niemniej, spróbuję opowiedzieć, co widziałem.
Najpierw było ich dwóch. Popłynęli gdzieś kajakami, jednego coś wessało, czemu drugi przyglądał się z obojętnością godną expose. Potem było ich czworo, też w kajakach. Popłynęli do opuszczonej fabryki (po co im były kajaki, nie wiem, bo potem wrócili z niej już drogą lądową), a tam było straszno. Dlatego jedna z uczestniczek wyprawy biegła, i to długo, bo gdy zaczynała był środek nocy, a gdy skończyła było już jasno. W międzyczasie kogoś znowu wessało, ktoś umarł, a jednooki pan do nich strzelał, aż w końcu wszyscy trafili do szpitala dla psychicznie chorych. Znalazło się jeszcze troje bohaterów, co to z poprawczaka wyszli i do szpitala trafili, w ramach alternatywnego odsiadywania wyroku. A tam to już był Zolo, ci okropni Niemcy (że też od wojny ich z Polski nie wywiało!), no i Cycu z Kiepskich.
Tak, wiem jak to wygląda, ale tak właśnie było. W sumie o czym był ten film trudno powiedzieć, oprócz tego, że ktoś robił dziwne eksperymenty, a po ekranie ganiała banda zidiocianych bohaterów, jeszcze głupszych niż u Amerykanów. Po drodze nie obyło się bez kilku smaczków, jak chociażby człowiek-zombie, który skutki postrzału zaczął odczuwać dopiero po kilku minutach, dwie uciekające dziewczyny, które postanowiły zignorować zdobyczny pistolet (w końcu za bardzo ułatwiłby ucieczkę), a także porwany przez nie podstarzały Niemiec, który przestał wzywać pomocy tylko dlatego, że jedna z jego ofiar powiedziała: "Ciii!". To jednak jeszcze nic. Bezapelacyjnym zwycięzcą plebiscytu na ekranowego idiotę jest grany przez Jana Wieczorkowskiego Adam, który stwierdza: "Zabiję cię, a potem puszczę Niemcom nagranie od tyłu, to uwierzą, że ożywasz!". Iście diabelska intryga…
Wielce dziwnym wydał mi się także Dolny Śląsk, widziany oczyma reżysera, Grzegorza Kuczeriszki. Wyszło na to, że jest to jeden wielki slums, zamieszkany przez biedotę, sprzedajnych policjantów, świrów, jednookich właścicieli kajaków i zdeformowanych pracowników stacji benzynowej. Na normalnych ludzi wyglądała tylko czwórka bohaterów, przemierzająca, w swoim Land Roverze, tę barbarzyńska krainę, w której nawet kart kredytowych nie przyjmują.
Dobrze, dość o tym, może trochę o grozie, czyli esencji horroru. Cóż, powiem krótko: grozy nie stwierdzono. Bo kto może się bać emerytowanych nazistów, próbujących za pomocą elektrowstrząsów przenieść swoje dusze do młodych, jędrnych ciał? Chyba tylko nasi mało rozgarnięci bohaterowie, grani przez fatalnych aktorów. Na maleńki plusik zasłużyła Natalia Rybicka, wcielająca się w Karolinę. Na większy Paweł Tomaszewski, czyli Zolo. Miał do zagrania bardzo fajną rolę – nieco zdziecinniały pensjonariusz zakładu psychiatrycznego, z wyraźną słabością do kobiet i narkotyków – i zrobił to genialnie. Wyglądał jakby urwał się z innego, dużo lepszego filmu i przypadkiem trafił na plan tego gniota. Był wiarygodny, stanowił ucieleśnienie groteski, przykuwał wzrok i jako jedyny wzbudzał we mnie jakiekolwiek emocje.
Co warte podkreślenia, Pora mroku ma bardzo dobrą oprawę wizualną. Obraz poddano lekkiemu gradingowi, a dobre oświetlenie nadawało podziemiom psychiatryka upiorny charakter. Aczkolwiek do tej pory nie rozumiem, czemu miały służyć przedziwne przebłyski, atakujące widza w najdziwniejszych sytuacjach, a stanowiące migawki ze scen śmierci danej postaci. Ot, idzie sobie ulicą, a tu pach!, na chwilę zamienia się w krwawiącego trupa. I to nawet nie tyle zamienia, co po prostu montażysta wkleja sobie klatkę z dalszych, bardziej krwawych scen. Może to straszne miało być, atmosferę budować? Kurcze, to chyba trzeba było widzom jakoś wcześniej wytłumaczyć, bo z samego filmu niczego wywnioskować się nie da.
Cóż, myślałem że gorzej od Amerykanów się nie da. A jednak, Polak potrafi. Był chaos, była głupota, za to za Chiny nie było strasznie. Pora mroku nawet tytuł ma bezsensowny, bo za nic nie znajdujący odzwierciedlenia w fabule… chociaż w sumie, ciemno niekiedy było. Gdzieś tam miało się odrodzić Zło, ale coś musiało nie wyjść, bo owe zło było stare, pomarszczone i mówiło po niemiecku. Niestety jeden Zolo filmu nie czyni.
Tytuł: Pora mroku
Reżyseria: Grzegorz Kuczeriszka
Scenariusz: Dominik Wieczorkowski-Rettinger
Muzyka: Nikodem Wołk-Łaniewski
Zdjęcia: Grzegorz Kuczeriszka
Obsada: Jakub Wesołowski, Jan Wieczorkowski, Ewa Kolasińska, Natalia Rybicka, Bartosz Żukowski
Kraj produkcji: Polska
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 18 kwietnia 2008
Reżyseria: Grzegorz Kuczeriszka
Scenariusz: Dominik Wieczorkowski-Rettinger
Muzyka: Nikodem Wołk-Łaniewski
Zdjęcia: Grzegorz Kuczeriszka
Obsada: Jakub Wesołowski, Jan Wieczorkowski, Ewa Kolasińska, Natalia Rybicka, Bartosz Żukowski
Kraj produkcji: Polska
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 18 kwietnia 2008
Tagi:
Bartosz Żukowski | Dominik Wieczorkowski-Rettinger | Ewa Kolasińska | Grzegorz Kuczeriszka | Jakub Wesołowski | Jan Wieczorkowski | Natalia Rybicka | Paweł Tomaszewski | Pora Mroku