» Blog » Ponad krzywymi dachami
14-10-2010 21:56

Ponad krzywymi dachami

W działach: Spać nie mogę | Odsłony: 5

Ponad krzywymi dachami
Zbliżam się do celu. W dole rozbłyskują knajpiane neony i reflektory samochodów. Powietrze drży od basowych grzmotów – w Łodzi nastaje weekend, Łódź rozbrzmiewa zabawą, Łódź pęcznieje od rozochoconego tłumu. Ciekawe, kto się tak dobrze bawi? Kto zginie od moich strzałów?

*

Są tacy ciekawi – kolorowi, połyskujący, bardzo kosztowni. Gdy padają martwi na bruk, zza kołnierzy wysuwają się metki. Nie mam czasu ich oglądać – podnoszę drążek, i już, nie ma mnie - korkociąg na tle bladego księżyca. Daję sobie tylko chwilę na zabawę i wracam nad Piotrkowską. W oknie celownika płynie bruk pełen modnych butów. Puszczam krótką, ale szczerą serię i na bruku zostają wyrwane siłą strzału skarpetki. Przepocone, muszą okropnie śmierdzieć. Buty powinien ktoś pozbierać i nieźle na tym zarobić - nie będzie musiał nawet ściągać ich z trupów.
To bardzo męczące. Chciałbym pofrunąć ponad krzywymi dachami kamienic, wlecieć w siną chmurę i zniknąć, oddalić się od tego miasta i przemierzających go tłumów. Zostawić w dole ulice zasłane trupami, zlane krwią deptaki i spotkać się sam na sam z fioletowym absolutem, który otula świat.

*

Tam, ponad nami, musi przecież toczyć się jakaś inna bitwa - wojna, której przygrywają niebiańskie chóry – szereg grubych brodaczy, którzy wydobywają z siebie najgłębsze, najcięższe tony. Tam, na górze, od razu poczułbym się kimś lepszym – większy, doniosłym i ważniejszym. Bomby wylatujące z dupska mojego samolotu eksplodowałyby spektakularnie, jakby zesłał je sam Bóg. Oczyma wyobraźni widzę ogniste grzyby kwitnące w oddali, ich czerwienie, ich jadowite, pomarańczowe kształty.

*

Wojna na górze byłaby uzasadniona – byłaby dostojną zabawą.
Spektaklem, w którym znalazłoby się miejsce także na drobne, wysokimi tonami malowane perypetie. Manewry byłyby prostsze, pociski bardziej celne, a mój samolot byłby smukły i zwinny, gotów lawirować pomiędzy rajskimi wieżycami.
Na górze przeżyłbym wzniosłe chwile, groza byłaby grozą, strach spływałby po plecach lodowatymi strumieniami, a radość z wygranej paraliżowałaby zmysły. Po skończonej bitwie wylądowałbym w centrum miasteczka – niebiańskiego – gdzie witałby mnie radosny, kolorowy tłum, a ja zgubiłbym się w zamieci śmiechów i tęczowego konfetti.
Siedząc w kremowym wozie, spoglądając z góry na zapełnione ludźmi ulice, sam nie mógłbym uwierzyć w bajkowość tego wydarzenia. Nie wierzyłbym nadal, czując w mroku sypialni ciepły oddech żony, która cierpliwie czekała na mnie, gdy byłem w powietrzu.

*

Śniłbym srebrzyście i gwieździście. Śniłbym o kosmicznych bitwach, laserowych eksplozjach i wszechgalaktycznych galeonach. Przemierzałbym we śnie nieskończone morza jaśniejących gwiazd, oceany dziwacznych planet i rachityczne, lecz olśniewające strumyki krajobrazów. Nad ranem wyśniłbym elektryzujący, pełen fajerwerków finał. Bitwa byłaby wygrana.
Wyśniłbym, przemierzałbym, wierzyłbym – gdybym właśnie teraz nie frunął ponad krzywizną łódzkich dachów, nastroszonych oczadzonymi kominami; gdybym nie siedział w roztrzęsionej, stalowej konstrukcji w której przyszło mi walczyć.

*

Zniżam pułap, dostrzegam rozwrzeszczany łódzki tłum, zaludniający Piotrkowską. Chwytam mocniej drążek. W okienku celownika pojawiają się dobrze znani, połyskujący współcześni ludzie. Po każdej chwili spędzonej sam na sam z fioletowym absolutem, humor dopisuje mi jak nigdy - trzymam palec wskazujący na spuście, z uśmiechem spoglądam na kolorowy rój w dole i daję im tę jedną (jeszcze jedną) chwilę, nim otworzę ogień.
W dole rozbłyskują knajpiane neony i reflektory samochodów, powietrze drży basowymi grzmotami – w Łodzi nastaje weekend, Łódź rozbrzmiewa zabawą, Łódź pęcznieje od rozbawionego tłumu.
Ciekawe, kto się tak dobrze bawi?

Komentarze


Ezechiel
   
Ocena:
0
No dalej, zrównaj to miasto z ziemią. Co do kamienia. Nic innego Łodzi nie może pomóc.
14-10-2010 22:34
Prozac
   
Ocena:
+1
Daj mi jeszcze jeden sześciopak i jeszcze jeden wieczorny spacer Piotrkowską, Ez.
14-10-2010 22:45
Zuhar
   
Ocena:
+1
Tylko porządnie. Żeby kamień na kamieniu nie został. A potem możemy usiąść z butelką szampana na zgliszczach i podziwiać dym gnający ku niebu.
15-10-2010 09:28
Scobin
   
Ocena:
+1
A potem – w drogę!
15-10-2010 09:30
Ezechiel
   
Ocena:
0
@ Scobin

To byłby błąd. Te popioły trzeba zasypać solą i rozsiać po świecie.
15-10-2010 11:01
Scobin
   
Ocena:
0
No ale jak nie wyruszysz, to jak rozsypiesz?
16-10-2010 08:50
Prozac
   
Ocena:
0
Dzisiaj jest dobry wieczór na nalot dywanowy :)
28-10-2010 22:40

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.