» Blog » Polskie nie po polsku
12-10-2012 11:41

Polskie nie po polsku

Odsłony: 29

Zastanawialiście się kiedyś czemu Polakowi łatwiej wcisnąć coś, co jest zagraniczne niż rodzime? Być może doszliście do wniosku, że to po prostu wrodzone malkontenctwo, albo i nie. Chyba najlepiej widać to na przykładzie gier wszelakich. Owszem są wyjątkowe produkcje polskie, ale giną w zalewie zagranicznych towarów. Pewnie to też wina wielkości rynku i możliwości produkcyjnych, ale wg mnie to tylko wymówka.

 

Ja upatruję problemu z małą popularnością polskich gier gdzie indziej. Dla mnie po prostu one nie są po polsku. Już tłumaczę ten fenomen. Większość gier wywodzi się i tak spoza naszej ziemi. W sumie to nawet nie wiem jakie są typowe dla nas. To nie jest coś złego, ale sąsiedzi radą sobie z tym tworząc gry po swojemu, a my nie. Nadal brniemy w tak zwane standardy, które mają co najmniej dekadę poślizgu. Używamy nomenklatury zagranicznej, często obcej nam znaczeniowo. Nie tworzymy własnej a nawet jak to robimy, to szukamy tak cudacznych określeń, że nawet językoznawcy nie domyśliliby się o co nam chodziło.

 

Przykładem mogą tu być gry fabularne, które w gruncie rzeczy opierają się na słowie pisanym. Problem stanowi już samo sformułowanie "gry fabularne", nad którym pastwiło się już wielu. Dla przeciętnego Amerykanina zwrot "roleplaing" jest jasny i odróżnia go od "acting". U nas jak zapytamy kogoś czy słyszał o grach fabularnych to skojarzy tylko słowo "gry" a reszta to czysta fantastyka.

 

Czy można coś na to teraz poradzić? I tak, i nie. Albo wspólnym i wielkim wysiłkiem stwórzmy nową nomenklaturę typową dla nas, albo pogodzimy się z historią i zaczniemy od początku. Będziemy starali się tworzyć nowe gry mniej "techniczne" a bardziej "swojskie". Nie mówię tu o języku potocznym, tego mamy aż w nadmiarze, ale choćby o języku literackim. Tłumaczenia zaś zostawmy tłumaczom.

 

UWAGA! Ponieważ proszę o merytoryczne komentarze wszelki offtop, niezależnie od intencji będę usuwał. 

Komentarze


Kamulec
   
Ocena:
0
@Jagmin
"role-playing" nie wskazuje jasno na RPG, zaś nazwa "gry fabularne" jest krótsza od "role-playing games".
12-10-2012 20:41
Jagmin
   
Ocena:
0
@Wiron
Masz racje, nie doszli byśmy. Nie znaczy to jednak że ty się mylisz a ja mam rację. Po prostu twierdzę, że nie wszystkim ta mechanika odpowiada i spełnia ich oczekiwania. Poza tym nie widzę powodu dlaczego nie dałoby się zagrać w Wolsunga na oryginalnych zasadach.

Co do NS to twoje stwierdzenie jest kontrowersyjne. Znajdziesz tylu zwolenników co przeciwników wiec nie dojdziemy i tu do jednoznacznych wniosków.

Tak czy siak to tylko dwie gry w tym jedna ma kiepską mechanikę a druga jest po prostu dziwna.

@Kamulec
A już myślałem, że walniesz jakąś nawiedzoną gadkę. :D Cieszę się, że zauważyłeś tą celową rozbieżność. Część z komentujących automatycznie pomyślała o RPG zaś statystyczny Amerykanin raczej nie. Po prostu pomyślałby o "zabawie w policjantów i złodziei" jak to ktoś dobrze określił. Jednak to tylko dowodzi jak bardzo zmieniliśmy pierwotne znaczenie. U nas słowo "fabuła" w żaden sposób nie kojarzy się z grami.

Zgadzam się z wami w jednej podstawowej kwestii. Zła wyrządzonego już nie naprawimy zmieniając funkcjonujące pojęcia. Możemy jednak stworzyć nowe, pasujące do nowych tworów. I na tym oparłem temat wpisu. innymi słowy, stare gry nie są złe, póki ktoś nie chce ich nam wcisnąć jako nowe a tak czuję się kupując każda polską grę.
12-10-2012 22:44
   
Ocena:
+5
A może PRG, to kiepskie hobby dla Polaków po prostu jest? Znaczy mała ilośc systemów jest spowodowana tym, że ten rodzaj rozrywki nie ma prawa się przyjąć w szerokim kręgu, więc nawet nie ma dla kogo i przez kogo trzaskać gigantycznej ilości systemów?
12-10-2012 23:02
Squid
   
Ocena:
+1
Ogólnie podzielam złe przeczucia Ognata, ale jakby ktoś wpadł, jak napisać RPG, w które nagle zagra jeden Polak na dwudziestu, byłoby super. Nawet wybaczyłbym autorowi pisanie "zabawa fabularna" zamiast RPG.
12-10-2012 23:16
Jagmin
   
Ocena:
0
Ognat, to też jest jakaś odpowiedź. Pewnie większość graczy się z tobą nie zgodzi, ale to i tak nisza.
12-10-2012 23:17
von Mansfeld
   
Ocena:
+2
W kraju, gdzie gry są
a) synonimem metalowca-satanisty
b) nerda siedzącego 16/h dziennie przed kompem i wycodzącego z domu raz na 10 lat.
c) partyjek w Chińczyka (półbiedy, jeśli - Monopoly i Scrabble)
To faktycznie, tylko grom komputerowym ledwie udało się przebić, gry planszowe próbują, a RPG nadal grzęznie z rynkiem wydawniczym na góra 3-4 tys. osób (i to przy bardzo optymistycznych szacunkach)
12-10-2012 23:22
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+2
Powodów mniejszej popularności RPG w Polsce niż w USA jest na pewno przynajmniej kilka. Można wskazywać na krótszy czas ich istnienia na rynku, ale moim zdaniem nie bez znaczenia jest też znacznie inna otoczka, w jakiej zaistniały. Kiedy erpegi raczkowały w USA, nie miały konkurencji w postaci komputerów, magnetowidów, i całej masy innych rozrywek, które dzisiaj zajmują czas młodym ludziom, a z którymi gry fabularne w Polsce już na starcie musiały rywalizować.

A jeśli chodzi o mniejszą popularność systemów polskich niż zagranicznych - między innymi widziałbym ją w objętości linii wydawniczych. Oczywiście nigdy nie ma gwarancji, że po opublikowaniu polskiej edycji podstawki do jakiegoś systemu wydawca nie zniknie (casus Exalted) albo nie będzie przesuwał wydania kolejnych podręczników na nie wiadomo kiedy (jak z Zewem Cthulhu), ale przynajmniej już na starcie czytelnik może mieć choćby blade pojęcie o tym, jakie dodatki do danego systemu są już w ofercie oryginalnego wydawcy i - w bliższej lub dalszej perspektywie - być może będą dostępne także po polsku (ewentualnie nadadzą się do zaadaptowania do sesji prowadzonych w oparciu o polską podstawkę). W przypadku systemów od początku do końca polskich zapowiedzi wydawcy są z miejsca obarczone większym ryzykiem, a w przypadku braku na rynku polskojęzycznych wersji podręczników nie ma dla nich alternatywy.
12-10-2012 23:26
44231

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+4
Gdy nie wiadomo o co chodzi, zapewne chodzi o kasę. Moim zdaniem zasadnicze znaczenie ma budżet polskiej branży RPG. W dobie takiego, a nie innego poziomu kultury i związanego z tym nieokiełznanego ściągactwa z Internetu, branża nie ma szans na realną profesjonalizację. Tłumacze, językoznawcy, redaktorzy, korektorzy i cała reszta ludzi potrzebnych do wykonania ogromnej pracy, której efektów się Jagminie domagasz, po prostu kosztują. Pieniędzy na to jest mało, bo skąd mają być, skoro obowiązuje piractwo totalne.

Co do pozostałych uwag w tekście, wydają mi się zanadto subiektywne, by mogły posłużyć za podstawę merytorycznej dyskusji, o którą prosisz, więc może przy innej okazji do nich wrócę.
13-10-2012 00:45
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Poskarzyl sie na piratow ten, ktorego gier nikt nie chce, nawet za darmo. Placzmy wszyscy nad stanem rynku!
13-10-2012 10:44
Jagmin
   
Ocena:
+2
Wiem, że krążymy z tą dyskusją na około, ale AdamWaskiewicz i Drone podali powody małej popularności typowo polskich gier numer trzy i cztery.

Moim subiektywnym zdaniem są przynajmniej cztery główne powody:
1. Za dużo przywiązujemy uwagi do etykietek (wiem, że to dziwnie brzmi w kontekście wpisu, ale jednak ktoś zauważył, jaki jest jego cel);
2. Kiepskie zasady gry;
3. Okres, w którym gry fabularne zdobyły popularność;
4. Nakłady pracy, czasu i kasy jaką trzeba w to włożyć.

Co wy na to?
13-10-2012 10:57
teoretyczneale
   
Ocena:
+1
von Mansfeld
"To faktycznie, tylko grom komputerowym ledwie udało się przebić, gry planszowe próbują, a RPG nadal grzęznie z rynkiem wydawniczym na góra 3-4 tys. osób (i to przy bardzo optymistycznych szacunkach)"
Chyba nie do konca tak jak piszesz jest. Gry komputerowe dosc dobrze sie przebily. Gry planszowe przezywaja zloty okres i sa dosc popularne. Z erpegami tez nie jest najgorzej moze rynek wydawniczy to gora 3-4 tysiace osob nie wiem ale osob ktore graly w erpegi w polsce jest kilkadziesiat tysiecy albo i wiecej. Bardzo czesto spotykam ludzi ktorzy grali kiedys w erpegi i to czesto w najdziwniejszych miejscach tylko problem polega na tym ze wiekszosc osob po liceum lub studiach nie ma czasu na sesje. Dopiero od niedawna mozna sensownie grac przez siec ale wczesniej erpegie wymagalo znacznie wiecej uwagi i czasu niz gry planszowe lub komputerowe.
13-10-2012 14:25
Wiron
   
Ocena:
+2
6. Ogólne amatorstwo na polskim rynku RPG. Nie mamy profesjonalnych i doświadczonych projektantów, wydawców, testerów. Amatorzy mogą zrobić coś dobrego ale tutaj działa z pełną mocą Prawo Sturgeona.

7. Filtr importu - zagraniczne systemy które się u nas wydaję to te które zostały dopuszczone do druku, przetrwały i zdobyły popularność. Więc zagraniczne rzeczywiście jest lepsze.
13-10-2012 14:54
Sethariel
   
Ocena:
+2
Jagmin, jeszcze powiedz mi o jakich zagranicznych erpegach rozmawiamy. Bo z zagranicznych to w Polsce tak naprawdę mamy tylko te z USA i Wielkiej Brytanii.

Druga sprawa, z jakimi sąsiadami porównujesz Polskę? Z Niemcami? Nie ma co porównywać, choć i tam z rynkiem oprócz Zewu, Shadowruna i Das Schwarze Auge nie jest tak różowo, jak się wydaje. Wiele tłumaczonych linii wydawniczych wygląda tak jak w Polsce, czyli podstawka i kilka dodatków... więc gracze coraz częściej sięgają po angielskie oryginały.

Ale prawda też, że w Niemczech kilka rodzimych erpegów się wybiło - zwłaszcza indie lub oldschool - i zostało przetłumaczonych na angielski.

A inni sąsiedzi?
13-10-2012 15:11
von Mansfeld
   
Ocena:
0
@teoretycznieale
Z erpegami tez nie jest najgorzej moze rynek wydawniczy to gora 3-4 tysiace osob nie wiem ale osob ktore graly w erpegi w polsce jest kilkadziesiat tysiecy albo i wiecej

Graczy (komputerowych) w Polsce jest pewnie parę milionów. Graczy planszowych pewnie i tak dwa razy tyle, co tych ludzi, którzy kiedykolwiek grali w RPG od 1990 roku, może i więcej.

Poza tym, chodziło mi nie tyle o sama liczbę grających, co przebicie się do społecznego (ogolnokrajowego) mainstreamu, świadomości społecznej. Od niedawna grom komputerowym udaje się to. Planszówkom jeszcze trochę brakue, a RPG? Wciąż w najlepsze mylone jest z cRPG.
13-10-2012 15:16
   
Ocena:
+3
@Jagmin

Bo według mnie tak jest i trudno z tym coś zrobić. Nie każda forma hobby w każdym kraju się przyjmie- siostra trenuje lacrosse i podejrzewam, że nie wiem ile akcji promocyjnych by zrobili to piłki nożnej nie przebiją jesli chodzi o popularność. Podobnie z RPG, może to po prostu jest kiepskie hobby dla Polaków( albo po prostu kiepskie hobby jeśli chodzi o produkt dla mas- chyba nigdzie nie stało się to rozrywka popularna na poziomie 10-20% społeczeństwa. )
13-10-2012 16:07
Jagmin
   
Ocena:
0
Wiron i von Mansfeld, a mi cały czas chodzi o braki wśród autorów a nie odbiorców. Zakładacie, poniekąd słusznie, że im więcej zainteresowanych, tym więcej produkcji, ale chyba kolejność powinna być odwrotna?

Ad. 7. Wiron, jak pokazuje statystyka to gry wydawane w Polsce to głównie starocie z zachodu. Jest kilka nowości. Jednak jeszcze raz uczulam, że cały czas debata toczy się na temat polskich gier. Mam wrażenie, ze traktujecie temat jakbym chciał zakazać tłumaczenia RPG. Tłumaczcie i to nawet więcej, ale czemu mamy grać głównie w tłumaczenia?

@Sethariel
np. Czechy, ale miałem na myśli raczej cały kontynent w tym w szczególności Szwecję, Francję, Hiszpanię, czy nawet Węgry. Nie mówię, że tam są większe rynki, ale ich RPGi są znane niemal na cały świat, zaś nasze, jakie? Może będzie Wolsung, ale czy będzie kojarzony z Polską? Przesadziłem z tymi sąsiadami. Efekt globalizacji. :)

@Ognat
Zgadzam się, ale szachy też nie są popularne, jeżeli chodzi o liczbę aktywnych graczy, za to niemal każdy wie co to jest i jak wygląda rozgrywka. Tu już wychodzimy poza ramy promocji a wkraczamy w osobiste preferencje.
13-10-2012 16:15
Siman
   
Ocena:
+8
"Z erpegami tez nie jest najgorzej moze rynek wydawniczy to gora 3-4 tysiace osob nie wiem ale osob ktore graly w erpegi w polsce jest kilkadziesiat tysiecy albo i wiecej"

Zasadniczy problem gier RPG, ogólnie, w każdym kraju, polega na tym, że w dużo większym stopniu niż w innych dziedzinach rozrywki aktywny hobbysta wcale nie musi być aktywnym klientem. To nie jest w ogóle kwestia piractwa. Musisz mieć planszówkę, żeby w nią zagrać, grę komputerową też (możesz spiracić, ale w najlepszym wypadku zapewni ci to kilkadziesiąt, częściej raptem kilka godzin zabawy - potem musisz sciągnąć coś nowego, a potem jeszcze raz, prędzej czy później coś kupisz), musisz mieć figurki, żeby zagrać w bitewniaka, aktualne karty- w karciankę.

Każde hobby wymaga od ciebie regularnych zakupów. RPG nie. Znam zapalonych erpegowców, którzy pierwszy i ostatni podręcznik kupili w połowie lat 90-tych. Nic poza nim i zestawem kostek nie było im potrzebne, żeby aktywnie uprawiać to hobby przez kilkanaście lat.

Na swoim dawnym roku, liczącym 100 osób, ok. dwudziestu miało styczność z erpegami i chciało w nie zagrać. Z tymże podręczniki miałem ja (bo je kolekcjonuję), kumpel (większość wygrał w konkursach konwentowych) i jeszcze jeden koleś (badaj jedynie podstawkę drudycji Młotka). Pozostałych kilkunastu to byli "casuale" - nie musieli nic kupować, grali u tych trzech w/w "hardkorowców", którzy podręczniki i kostki mieli. 20 graczy, 3 klientów, z czego tylko jeden (ja) rzeczywiście aktywny zakupowo.

Niby z planszówkami też tak się da - grać tylko u kogoś, nie kupować własnych, ale jakoś tak dziwnie się składa, że znani mi "przygodni" planszówkowicze taką czy inną planszówkę posiadają (i nie mam na myśli Monopoly, raczej Carcassone, Osadników z Catanu czy Wiochmena), a znani mi "przygodni" erpegowcy zazwyczaj nie mają ani jednego podręcznika. Wszyscy znani mi hardkorowi planszówkowicze mają minimum kilkanaście planszówek na półce, zazwyczaj kilkadziesiąt, znani mi hardkorowi erpegowcy - często jeden, dwa podręczniki, zazwyczaj cztery-pięć. Nie dlatego, że piracą - zwyczajnie nie potrzeba im więcej do aktywnego grania.

Amerykański rynek jest większy i bogatszy, jakoś się broni, ale przecież tam też nie bez powodu staje się na głowie, żeby przekonać graczy, że do gry potrzebne są im figurki (DnD) albo karty (WFRP 3ed.), a przynajmniej tak konstruuje się podręczniki, żeby kupno dodatku było koniecznością dla komfortowego grania. No bo jakim innym sposobem można od tych cholernych, samowystarczalnych erpegowców wyciągnąć jakieś pieniądze?


@Jagmin
"Nie mówię, że tam są większe rynki, ale ich RPGi są znane niemal na cały świat"

No to dawaj, wymień mi jakiś system sprzedawany na świecie z, powiedzmy, Słowacji. Albo Węgrzech. Albo Litwy. W ogóle skądkolwiek z bloku wschodniego.

EDIT: A w zasadzie Hiszpania czy Francja też się łapie, bo nie przychodzi mi do głowy żaden tytuł z tych krajów.
13-10-2012 16:16
Jagmin
   
Ocena:
0
@Siman
No to mamy już punkt piąty. :)

Z ciekawości spytam, jaki to eRPGeg z lat '90? Obstawiam, że nie polski. Jeżeli tak to dowód na to o czym piszę. A przynajmniej się staram.

EDIT
A o tych krajach nic nie wspominałem. Co do znanych to mamy MAGUSa, KULT, Kroniki Mutantów, Gemini, Anima, Shadows of Esteren, Cadwallon itd..
13-10-2012 16:23
Kamulec
   
Ocena:
0
Można je wyciągnąć sprzedając coś tańszego, czy wstrzeliwując się w niszę. Tyle, że w Polsce nisza oznacza obecnie raczej nieopłacalność.

Opierając się na swoim doświadczeniu, na prawdę duży odsetek ludzi daje się przekonać, by zagrać w RPG i następnie im się to podoba. Rynek gier fabularnych można poszerzyć, ale wymaga to promocji.
13-10-2012 16:25
   
Ocena:
0
@Jagmin

Ale szachy mają kilkaset lat tradycji w Polsce i na świecie, społecznie odbierane są jako rozrywka dość prestiżowa i inteligencka, oraz wydają się powazniejsze niż gry o elfach i krasnoludach które łupią lochy. No i wydaje mi się, że liczba osób które od czas du czasu grają/kiedyś grały z dziadkiem oraz które posiadają gdzieś walającą się szachownicę jest mimo wszystko większa niż osób które grały w RPG.

"Go" już takiej popularności nie ma, choć te gry aż tak różne od siebie nie są w założeniach.
13-10-2012 16:29

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.