Polowanie na czarownice

Bring me the comfy chair!

Autor: Łukasz 'Qrchac' Kowalski

Polowanie na czarownice
O dwóch takich, co szukali odkupienia

"To czarownica!" jest hasłem rozpalającym od wieków wielkie, jak i małe umysły, nie wspominając o stosach. W mrocznych czasach umacniało władze Kościoła i wzbudzało nabożny lęk, połączony z żądzą mordu, wśród motłochu. Obecnie jego głównym zadaniem jest nabijanie kabzy twórcom filmów i autorom książek. Tą magiczną formułę wykorzystali ostatnio Dominic Sena wraz z Nicolasem Cagem, którzy w ramach rozrywki urządzili sobie Polowanie na czarownice.

Rzeczone łowy mają miejsce w okresie wypraw krzyżowych. Aby pozbyć się piętna swoich grzechów, do jednej z nich dołącza dwójka rycerzy: Behmen (Nicolas Cage) oraz Felson (Ron Perlman). Walczą bez wytchnienia, zdobywają kolejne miasta, sami stają się sławni, ale czy na pewno stoją po stronie dobra? Po rzezi, jakiej dokonali w jednym z miast, sami zaczęli w to wątpić i postanawiają zdezerterować. W drodze do domu zostają schwytani, uwięzieni, a za ich przewinę jedyną karą jest śmierć. Dostają jednak szansę aby odzyskać wolność i dobre imię. Europę nawiedziła zaraza, której nic nie może przemóc - ma ona być efektem klątwy rzuconej przez wiedźmę, którą ponoć udało się schwytać. Zadaniem rycerzy będzie dołączenie do grupy eskortującej domniemaną czarownicę do klasztoru, gdzie zostanie osądzona.


Produkt dla mas

Nie da się ukryć, że twórcy nie postawili na powalający oryginalnością scenariusz, ale chyba nikt tego nie oczekiwał. Opowieść miała być prosta, łatwa do przyswojenia dla przeciętnego zjadacza popcornu i nie mogła nudzić. Pod tym względem scenarzyści stanęli na wysokości zadania. Na ekranie co chwilę coś się dzieje, a jeśli nie, to widzom serwuje się elementy komediowe przeplatane z ważkimi dla fabuły informacjami. Ogólnie nie ma się do czego przyczepić, przynajmniej na pierwszy rzut oka.

Jeśli przyjrzymy się dziełu Seny od czysto warsztatowej strony, to obraz jest niezły. Punktem wyjścia tej oceny są oczywiście efekty specjalne. Tak naprawdę nie odbiegają one niczym od tego, co jest obecnie normą w produkcjach z fabryki snów, a miejsca, w których się pojawiają są dobrze przemyślane. Efekty komputerowe nie biły po oczach sztucznością, co niestety dość często zdarza się w produkcjach tego typu, a ich ewentualne niedoróbki były zgrabnie maskowane doborem kolorów i grą cieni.

W podobny sposób należy ocenić wybór obsady. Na ekranie możemy zobaczyć aktorów, którzy nie należą do grona geniuszy kina, ale w większości mają już ugruntowaną pozycję, a swoimi nazwiskami przyciągają widzów do kas biletowych. Na pierwszym miejscu są oczywiście odtwórcy głównych ról, czyli Cage i Perlman, oraz pojawiający się przez chwilę Christopher Lee. W drugim szeregu idą Ulrich Thomsen oraz Stephen Campbell Moore. Żaden z nich nie miał jednak wielkiego pola do popisu i nie wyróżnił się niczym specjalnym, wpasowując tym samym w przeciętność filmu.


Tragedia w trzech aktach

Niestety nie obeszło się bez pewnych zgrzytów i błędów, które dość mocno obniżają ocenę Polowania na czarownice. Zacznę od tego, że samo podejście do historii i sposób jej przedstawiania są dość specyficzne i trochę niespójne. Z jednej strony mamy typowy film akcji, gdzie wiele się dzieje, trup ściele się gęsto, a wszystko przeplatane jest elementami komediowymi. Z drugiej strony twórcy próbują nakreślić poważne dylematy moralne i egzystencjalne bohaterów, które - mówiąc brutalnie - pasują do tego rodzaju produkcji jak świnia do karety. Jakby tego było mało, w to wszystko wplecione zostały elementy charakterystyczne dla horrorów, co już całkiem może skonsternować widza. Dosłownie nie wiadomo co robić - śmiać się, płakać, czy bać.

Samą fabułę można podzielić na trzy akty. Pierwszy jest całkiem zgrabnym wprowadzeniem - poznajemy tutaj głównych bohaterów i realia świata. Daje on solidne podstawy i nadzieję, na dobrą dalszą część filmu. W drugim akcie ukazana jest podróż więźniarki i jej konwojentów do wcześniej wspomnianego klasztoru. Tutaj też wszystko zdaje się zmierzać w dobrym kierunku, choć zaczynają wychodzić na wierzch wyżej wspomniane niespójności i bark konsekwencji. Mimo to całość zostawia pozytywne wrażenie i zachęca do dalszego oglądania. W tym miejscu dochodzimy do ostatniej części filmu, która jest całkowitą katastrofą. To wręcz podręcznikowy przykład na to, jak można zaprzepaścić wszystko to, co wypracowało się wcześniej. Jest to prawie tak spektakularne jak w Zapowiedzi (również z Nicolasem Cagem) i zostawia duży niesmak po wyjściu z kina. Mówiąc szczerze, końcówka jest po prostu absurdalna i wywołuje chęć rwania sobie włosów z głowy.


Miłe złego początki

Pomimo tego, że Polowanie na czarownice przez większość czasu utrzymuje niezły - momentami nawet dobry - poziom, nie mogę ocenić tego filmu wysoko. Jego niespójność i niemożność zdecydowania się twórców na jedną konwencję oraz fatalny finał są grzechami, których zwykły śmiertelnik nie może wybaczyć. Chęć zaspokojenia gustów wszystkich na raz i każdego z osobna ponownie spalił na panewce. Jeśli ktoś mimo wszystko będzie chciał obejrzeć owo "dzieło", niech daruje sobie wyjście do kina i poczeka na wydanie DVD. Film ten najlepiej oglądać w wygodnym fotelu, może z butelką czegoś mocniejszego pod ręką, dużym dystansem i przymrużeniem oka. W innym wypadku, najprawdopodobniej będziecie równie rozczarowani, jak ja.