Polecamy / Odradzamy w marcu

Autor: Marigold

Wyspa tajemnic
2009-03-26
plus



Wyspa tajemnic to póki co jeden z najlepszych filmów roku. Solidne rzemiosło reżysera, scenarzysty (i autora książkowego pierwowzoru), aktorów. Scorsese zgromadził świetną obsadę, powinniście rozpoznać co najmniej siedmiu aktorów z górnej półki, osią jest tu jednak świetny DiCaprio, dla którego powinien to być udany rok – w lipcu czeka nas jeszcze Incepcja. Z Wyspą tajemnic można mieć jeden problem – Po Fight Clubie, Memento i kilku innych perełkach można dość szybko przewidzieć, co jest grane. Na szczęście nie przeszkadza to jednak w oglądaniu tego dopieszczonego obrazu. To mroczny, ponury, bardzo ciężki i świetnie zakończony thriller. Co ciekawe ponoć zakończenie nie jest wierne książkowemu. Warto.[Craven]




Była sobie dziewczyna
2009-03-19
plus



Lubię książki Jane Austen i ich ekranizacje. Kiedy czytałam opis filmu Była sobie dziewczyna, od razu kojarzył mi się z Dumą i uprzedzeniem. Prosta historia ambitnej dziewczyny, która ma poukładaną przyszłość – Oxford, wykształcenie, praca, rodzina. Wszystko zmienia się, kiedy na ulicy poznaje przypadkiem mężczyznę, który podrywa ją w sposób, który mnie zachwycił (choćby dla tej sceny warto obejrzeć film). Zaczyna się romans, wszystko pięknie się układa, a główna bohaterka uczy się szkoły życia, zapominając nieco o własnych planach. Była sobie dziewczyna (szkoda, że taki tytuł, jeśli szukano nawiązań, lepszy byłby na przykład Edukacja Jenny) bardzo dobrze się ogląda, opowiadana historia wciąga, a widz oczekuje, jaki będzie koniec tej historii. Carey Mulligan zagrała bardzo dobrze – jej bohaterka jest przekonująca, urocza, dziewczęco naiwna, by potem dojrzeć i powiedzieć: "Czuję się jakbym była stara, ale nadal niezbyt mądra". Najlepiej z obsady wypadł chyba Alfred Molina jako ojciec Jenny – znakomicie zagrana postać, zasadniczy, pełen wymagań, a jednocześnie ciepły i bardzo oddany córce. Zapamiętuje się także Olivię Williams (rewelacyjną w Autorze widmo), Emmę Thompson (wyglądającą jak klon Umbridge z Potterów) i Sally Hawkings w epizodziku. Warto. [Marigold]



Legion
2009-03-19
minus



Paul Bettany to świetny aktor. Lubię też Dennisa Quaida i Charlesa S. Duttona. Przykro patrzeć, jak marnują się w takiej kaszanie. Legion to lekko przykryty religijną tematyką scenariusz Terminatora. Można się z tego filmu dowiedzieć ciekawych rzeczy. Zapomnijcie o boskich mocach, grunt to potraktować anioła (który wygląda jak demon) ołowiem albo solidną pałą. Wszystko rozgrywa się na jakiejś zapyziałej stacji benzynowej, jest głupio, nudno i nieciekawie. Z całej półtoragodzinnej męczarni do użytku nadaje się jedna scena, gdzie Kevin Durand (grający Gabriela) wkracza do akcji i efekciarsko prezentuje skrzydła i swoją boską buławę. A potem znowu jest kicha. Zdecydowanie odradzam. Jeśli liczyliście na coś w stylu Constantine’a, to mocno się rozczarujecie. [Craven]





When the last angel falls, the fight for the mankind begins. Ten właśnie tagline, wraz z przystojnym (to dla kobiet) i uzbrojonym (to z kolei dla mężczyzn) aniołem na plakacie mają zwabić nas do kin na film Scotta Stewarta. Pytanie – czy warto? Odpowiem krótko: nie. Pewnego dnia Bóg stwierdził, że ma dość ludzi. Zsyła więc na ziemię anioły, by dokonały Apokalipsy. Jednak jeden z nich – Archanioł Michał – postanawia uratować ludzkość. Ostatnia walka odbędzie się w barze przy drodze na środku pustyni. Dlaczego tam? Otóż właśnie tam znajduje się kobieta w 8 miesiącu ciąży – i to właśnie jej dziecko ma uratować ludzkość. Film jest nudny. Kiedy porównuję go na przykład z Terminatorem i przypomnę sobie, jak bardzo ten drugi film napakowany był akcją… Cóż, wniosek dla scenarzysty: kiedy kradniesz dobry pomysł, ukradnij go w całości. W przypadku Legionu niestety wszystko, co ciekawe, pokazano w zwiastunie. Bohaterowie są nijacy. Nie pomaga im niestety gra aktorska, która jest w najlepszym przypadku średnia. Nawet Dennis Quaid, który już nie raz pokazał, że potrafi dobrze grać, tym razem się nie popisał. Co więcej, film jest po prostu głupi. Garstka ludzi z ograniczoną ilością amunicji stawia opór tytułowemu Legionowi? Anioły w roli Demonów, które przejmują kontrolę nad ludźmi, by siać zniszczenie? W miarę oglądania filmu pytań pojawia się coraz więcej. Legion posiada jeden pozytywny akcent. Jest nim dialog w stylu Wujka Staszka, Mistrza Ciętej i Błyskotliwej Riposty:
"— Gabriel: Why do you do it? Why do you keep on fighting when you know all hope is lost?
— Jeep: Fuck you!"
(Elmo, cała recenzja na stronie WTFilmy)



Nostalgia anioła
2009-03-12
plus/minus



Miałam wobec tego filmu duże oczekiwania. Film Petera Jacksona, który zachwycił mnie Władcą pierścieni, Saoirse Ronan w roli głównej (zauważona dzięki znakomitej roli w Pokucie), plus ciekawa obsada drugiego planu. Młoda dziewczyna, Susie Salmon, zostaje zgwałcona i zamordowana przez swojego sąsiada. Nie trafia jednak do nieba ani do piekła, pozostaje w zawieszeniu, obserwując świat po swoim odejściu – załamaną rodzinę, mordercę, pierwszą miłość. Po seansie byłam nieco rozczarowana. Znając poprzednie dokonania reżysera, spodziewałam się kiczu – było go sporo, ale nie raził, wpasowując się w klimat opowiadanej historii. Nostalgia anioła jest niezwykle ciekawa wizualnie, feeria barw chwilami wręcz oszałamia widza. Film uwodzi także aktorsko. Mimo że odrobinę zawiodła mnie Saoirse Ronan, gdyż jej postaci brakowało trochę dramatyzmu i siły, to zachwyciła mnie znakomita Susan Sarandon, której udało się pokazać osobę przytłoczoną tragedią, a jednocześnie stawiającą czoła rzeczywistości. Jej Lynn niesie za sobą również ładunek komiczny – nigdy nie zapomnę, jak z petem w ustach sprząta dom czy leży w wannie. Tucci, nominowany do licznych nagród, za rolę mordercy dzielnie jej sekunduje – czekam, kiedy aktor, który wyrósł na gwiazdę drugiego planu, dostanie wreszcie Oskara®. Pozytywnie zaskoczył mnie Mark Wahlberg, który rolą łaknącego zemsty ojca zrehabilitował się za fatalny występ w Zdarzeniu. Nieco słabiej wypadła Rachel Weisz – ma na swoim koncie dużo ciekawszych występów. Zabrakło mi jednak czegoś w opowiadanej historii, trudno mi powiedzieć, czego – może potrzeba było więcej emocji?, więcej dramatyzmu?, a być może po prostu moje oczekiwania były zbyt wysokie. [Marigold]


Peter Jackson wziął na warsztat dramat z mykiem. Dziewczynka ginie, jej rodzina przeżywa tragedię. Myk polega na tym, że główna bohaterka utknęła gdzieś pomiędzy życiem a niebem i jej oczami patrzymy na to, co się dzieje na świecie. To całkiem ciekawy patent w tej dość typowej fabule. Film ogląda się dobrze, spora w tym zasługa świetnej obsady. Co ciekawe, nominowany do Oskara® Tucci absolutnie nie jest tu najjaśniejszym punktem. Prędzej postawiłbym na Saoirse Ronan czy świetną jak zawsze Susan Sarandon. Do tego kilka fajnych sekwencji w niby-niebie. Ogólnie jednak bez szaleństwa – jeśli nie wybierzecie się do kina, nie stracicie wiele. [Craven]



Alicja w Krainie Czarów
2009-03-05

plus



Kocham filmy Burtona i każdemu z nich, z założenia, udzielam dużego kredytu zaufania. Nigdy, za to, nie zdołałam polubić Alicji w Krainie Czarów – pamiętam, iż w dzieciństwie niezwykle mnie nużyła. Dużo bardziej ceniłam motywy zaczerpnięte z książki Lewisa Carrola choćby w Koralinie Gaimana. Na film szłam, wiedząc, iż Burton zrobił film dla dzieci, toteż nie spodziewała się natłoku makabry i kontrolowanego (bardziej lub mniej) szaleństwa, jakże typowych dla reżysera. Rozumiem jednak rozczarowanie fanów Burtona, którzy mają wobec niego oczekiwania oparte na Gnijącej pannie młodej czy Soku z żuka. Wyszłam oczarowana i po raz pierwszy zrozumiałam, że historia Alicji jest naprawdę ciekawa i można się dzięki niej świetnie bawić. Film jest bardzo ciekawy wizualnie – kontrastowe pałace, śmierć kontra życie, światło kontra cień, ale wszystko idealnie wyważone. Bałam się, iż będzie mnie irytować Mia Wasikowska, odtwarzająca tytułową bohaterkę, ale okazało się, iż był to lęk bezpodstawny. Helena Bonham Carter zagrała mroczną Czerwoną Królową, czego można się było spodziewać, dobrze. Anne Hathaway udało się pokazać, iż irytująca momentami łagodność Białej Królowej drażni nawet ją i – choć chwilami, kiedy jest sama, może sobie pozwolić na zwyczajne zachowanie – przyjęła wyznaczoną jej rolę ze wszystkimi jej zaletami i wadami. Kapelusznik według Deppa jest zwariowany, ale przy tym rozsądny i przekonany o słuszności swojej misji – odnoszę wrażenie, iż Depp, który moim zdaniem jest aktorem wszechstronnym, najlepiej wypada w rolach szaleńców. Polecam oglądanie filmu bez dubbingu, albowiem nie można przegapić znakomicie wykonanych Absolema i Kota z Cheshire, którzy mówią głosami – odpowiednio – Rickmana i Frya. Dodatkowy plusik za sceny spoza Krainy Czarów – niosą dużo humoru i nawiązań do świata zza drugiej strony lustra. Polecam. [Marigold]


minus


Burton kręci się w miejscu. Niedawno w sieci pojawiła się parodia procesu tworzenia przez niego filmów i obawiam się, że jest bardziej prawdziwa niż zamierzali twórcy. Depp, Bohnam Carter, Elfman, trochę mrocznych pierdółek i jesteśmy w domu. Nowa Alicja z żelazną konsekwencją realizuje ten plan. Piękna warstwa wizualna, kapitalny dubbing kilku zwierzaków... i nic ciekawego. Film przewinął mi się przed oczami, zupełnie mnie nie zaangażował. Najgorzej wypada tytułowa bohaterka, która okazała się totalnym drewnem recytującym swoje kwestie. Polecam wyłącznie ze względów wizualnych. [Craven]





Słyszeliście o Morganach?
2009-03-05
minus



Było sobie małżeństwo. On zdradził, ona nie zgodziła się wybaczyć, toteż podejmują decyzję o rozwodzie. Ona odnosi sukcesy, on też, wiecznie zabiegani, ciągle gdzieś umówieni, postanawiają iść na spacer. Ich plany rozwodowe tracą na znaczeniu, gdy Morganowie zostają zupełnym przypadkiem świadkami morderstwa, a zabójca dostrzega ich twarze i zaczyna polowanie. Agenci federalni postanawiają ukryć parę tam, gdzie nawet diabeł nie mówi dobranoc, do Ray, w stanie Wyoming. W miasteczku życie toczy się powoli, mieszkańcy zatrzymują się co chwila na pogawędki. Para mieszczuchów musi zamienić eleganckie suknie i garnitury na flanelowe koszule i rozciągnięte t-shirty, oddać komórki, laptopy, odtwarzacze; ma zakaz korzystania z telefonów (Internetu i tak na tym końcu świata nie uświadczysz). Morganowie uczą się wielu nowych rzeczy – jak strzelać z broni palnej, rzucać lassem i ocalić życie w starciu z niedźwiedziem. Historyjka prosta, bardzo schematyczna, nie zaskakuje ani w jednym momencie. Humor prosty (by nie rzec, że chwilami prostacki), głównie sytuacyjny. Hugh Grant po raz kolejny jest ciamajdą z brytyjskim akcentem, ale taka rola przynajmniej mu zawsze wychodzi, Parker niestety zagrała dużo gorzej i uważam, że w pełni zasłużyła na nominację do Złotej Maliny®. Żadne z nich nie zachwyca. Własnym blaskiem świecą za to dwie ekranowe pary. Pierwsza to żyjące powoli i bezstresowo małżeństwo z Ray, które przygarnia mieszczuchów w niebezpieczeństwie – zarówno Steenburgen, jak i Elliot zagrali dobrze, ich role są wyważone, a kwestie przekonywujące. Druga zaś to asystenci każdego z Morganów – żyjący szybko, z organizerami w ręku, zasadniczy, poukładani – ich rozmowy i zachowania to najjaśniejszy punkt filmu. Odradzam wycieczkę do kina. [Marigold]