» Teksty » Polecamy / Odradzamy » Polecamy / Odradzamy w marcu

Polecamy / Odradzamy w marcu


wersja do druku

Miasto ślepców +
2009-03-27

Miasto ogarnięte przez tajemniczą ślepotę. Co można zrobić z zakażonymi? Najlepiej - odizolować, w obskurnym budynku, ogrodzić go i postawić strażników, którzy nie zawahają się użyć broni; Fabuła poskładana jest ze znanych prawd i schematów, takich jak: strach przed tym, co nieznane wygrywa z człowieczeństwem; zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce kontrolować innych; w ekstremalnych warunkach w człowieku budzi się wszystko, co najgorsze itp., itd. Obrazowi brakuje logiki, ale nie ona jest tu najważniejsza. Twórców interesuje bowiem zachowanie ludzi w sytuacji odmiennej od codziennych. Było to już wielokrotnie. Niekiedy temat służył stawianiu trudnych pytań, innym razem był wyjściem dla wciągającej fabuły. Miasto ślepców zdecydowanie skłania się w stronę filozoficznej przypowieści, gdzie niekiedy komentarze wygłasza jednooki starzec.

Najmocniejszym, a zarazem dyskusyjnym, punktem są zdjęcia Cesara Charlone. To one tworzą niezwykły klimat, pozwalają na wczucie się w sytuację tych, którzy nagle tracą wzrok. A jednak nie zawsze pasują. Często wspaniale skomponowane kadry ogląda się niczym idealne obrazy. A przecież pokazują brud, upokorzenie czy martwe, szarpane przez psy ciało. Współgrają znacznie bardziej z ostateczną wymową, jaką nadają całości twórcy, a ta nacechowana jest optymizmem. Optymizmu nie brakuje też w wielu scenach, które niewiele powinny mieć z nim wspólnego. Pomaga w tym muzyka, która stara się zadbać o dobre samopoczucie widza i umilić mu seans, podczas gdy zdecydowanie nie powinna tego robić. Aktorzy? Starzy wyjadacze, zatem wiadomo, że zagrali dobrze.

Mnie film nie poruszył wielce, ale nie potrafię go jednoznacznie ocenić, dlatego mimo wszystko polecam, bowiem warto samemu przekonać się o jego wartości. Jednych znudzi, inni dadzą się mu uwieść. [Ivrin]


Zapowiedź +
2009-03-27

Film z Nicolasem Cage’em, poruszający chwytliwy temat zagłady świata. Postanowiłam omijać go z daleka. Jednak kilka pochlebnych głosów i w miarę pozytywne recenzje sprawiły, że się skusiłam. I – o dziwo! – to nie jest samo zło; ogląda się całkiem przyzwoicie, Nicolas nie jest może w formie z czasów Leaving Las Vegas, ale gra dużo lepiej niż w Ghost Riderze, więc jego obecność na ekranie nie przyprawia o ból głowy; Rose Byrne nie wyróżnia się niczym specjalnym, ale wypada nieźle; efekty są całkiem przyzwoite; Nawet kilkakrotnie się przestraszyłam (co, nie ukrywajmy, nie jest w moim przypadku wielkim osiągnięciem). Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ta końcówka – łzawa, pompatyczna, a w tle Cage z miną zbitego psa. Niestety psuje efekt całości. [Marigold]

Zapaśnik +
2009-03-20

Smutny film. Otwarte zakończenie pozostawia nadzieję, że zapaśnikowi udało się poukładać własne życie, ale daje tej nadziei niewiele... Film stereotypowy, schemat goni za schematem. Byłby tylko jedną z wielu produkcji, gdy nie trzy elementy. Pierwszy z nich to znakomita rola Rourke’a, który przykuwa wzrok do ekranu; jego bohater ma wiele negatywnych cech, ale od razu odczuwa się wobec niego sympatie i pewien rodzaj współczucia. Drugi plus za rolę Marisy Tomei, która jest niesamowicie urocza i prawdziwa w swojej roli. Trzeci element to klimat – jest rzeczywisty, brudny, oślizły, ludzki, życiowy, w żaden sposób nie upiększony. Film na raz, ale jednocześnie ten raz należy go obejrzeć. [Marigold]




Tajemnica Rajskiego Wzgórza +
2009-03-20

Polski zwiastun raczej odstręczał – kolejne popłuczyny po sukcesach Narnii. A jednak zdecydowałam się na seans; Osierocona dziewczynka trafia do ogromnego i pustego domu swego burkliwego stryja, który rekwiruje jej jedyną pamiątkę po zmarłych rodzicach – księgę z baśniową opowieścią oraz zabrania wycieczek do pobliskiego lasu. Mary (czyżby celowy związek z główna bohaterką Tajemniczego ogrodu?) oczywiście udaje się na zakazaną wycieczkę, wpada w tarapaty i dowiaduje się, że jest księżniczką, która jako jedyna może pokonać klątwę wiszącą nad światem. Bajka jak bajka, efekty takie sobie, ale jakoś specjalnie nie rażą. Mnie skusiła obsada. Przede wszystkim Ioan Gruffudd, którego bardzo lubię, a na dokładkę fenomenalny Tim Curry i jedyny jasny punkt Złotego kompasu, czyli Dakota Blue Richards. Średniej jakości bajka, ale miło się ogląda. [Marigold]


Marley i ja +
2009-03-20

Lubię psy, a zwłaszcza labradory. Kiedy usłyszałam, że powstała książka na temat niesfornego psiaka tej rasy, stwierdziłam, że nie mogę jej nie przeczytać. Okazała się urocza, a film stworzony na jej podstawie tym bardziej. Komedia o tyle atypowa, że zaczyna się od "długo i szczęśliwie", a potem jak to w życiu plecie się szczęście z nieszczęściem. Niesforny Marley wprowadza zamieszanie w życie młodej pary. Wielokrotnie jest przyczyną kłótni, ale przecież jest kochanym członkiem rodziny. Minusów się nie dopatrzyłam, gdyż film ogląda się fantastycznie, a z twarzy trudno zgonić uśmiech. Psiak przeuroczy i to on kradnie aktorom cały film – trudno skupić się na jakiejkolwiek ludzkiej twarzy, patrząc na psią mordkę. Dotrzymać mu kroku starają się Owen Wilson i Jennifer Aniston – sympatyczne, kochające się małżeństwo. Muzycznie zaskoczyła mnie aranżacja piosenki Nirvany – inspirująca! [Marigold]


Koralina +
2009-03-13

Jestem wielką fanką Gaimana, toteż z dużym zainteresowaniem podchodzę do wszelkich produkcji, w których maczał palce. Koralina to jedna z moich ulubionych książek jego autorstwa. Kilka średnich i jeden dobry zwiastun pobudziły mój apetyt i zdecydowałam się na wizytę w kinie. Wybrałam seans 3 D – naprawdę warto, efekty robią duże wrażenie, a scena, gdy igła niemal wbija się w oko widza to coś, co trzeba przeżyć na własnej skórze. Po głośnych "ochach" i "achach" znajomych miałam wobec filmu wielkie oczekiwania. Niestety, chyba za duże, gdyż wychodząc z seansu odczułam pewien niedosyt. Koralina to bardziej film Sellicka niż film oparty na książce Gaimana. Ma to swoje plusy, gdyż ukazuje autorską wizję reżysera, którego nazwisko gwarantuje maksymalną dawką psychodelicznych scen. Zabrakło mi chyba przede wszystkim grozy, jaka wręcz zieje z książki. Na plus – polski dubbing nie drażni! [Marigold]


Lektor +
2009-03-13

Dobry film, logicznie poukładany, ze znakomitą scenografią, charakteryzacją i kostiumami. Oskarowa rola Kate Winslet (aczkolwiek uważam, że w Revolutionary Road aktorka była zdecydowanie lepsza), partnerujący jej Fiennes i Kross zagrali bardzo przyzwoicie. Dodatkowo - niezły drugi plan, kilka świetnych scen, ale mam podobny zarzut jak przy Changeling - brakuje emocji, film jest zbyt pusty, ogląda się go za spokojnie, z zewnątrz, nie czeka się na nic w napięciu; jest kilka świetnych momentów: scena w sądzie, spotkanie w Nowym Jorku i scena na cmentarzu. [Marigold]





Siedem dusz +
2009-03-13

Will Smith od dawna próbował zmienić wizerunek komedianta i wieloma kreacjami potwierdził, że odnajduje się w rolach, które wymagają większych umiejętności aktorskich. Jedną z takich jest postać Bena Thomasa, w którą wciela się we wchodzących właśnie na ekrany Siedmiu duszach. Znakomicie odnajduje się w roli człowieka, który przegrywa walkę z duchami swojej przeszłości.

Główny bohater jest zdecydowany zakończyć swoje życie, jednak zanim to uczyni ma do wykonania pewne zadanie, a nawet siedem zadań, związanych z siedmioma różnymi ludźmi. Film nie jest typową amerykańską papką, jednak trudno nazwać go nowatorskim. Z założenia tajemnicza fabuła zaczyna się rozjaśniać już po kilkunastu minutach seansu. Nie będzie to jednak zmarnowany czas. Obraz jest ciepły, wzruszający, a przy tym nie razi swoją naiwnością, co często zdarza się tego typu produkcjom. Dodatkowym atutem jest także Woody Harrelson, którego pokochałam po obejrzeniu Urodzonych morderców i Larry'ego Flinta. Nie jest to pozycja z kategorii "trzeba zobaczyć", ale jeśli ktoś znajdzie chwilę czasu – polecam. [Canela]


Watchmen Strażnicy +
2009-03-06

Muszę się przyznać do pomyłki. Wbrew temu, co jeszcze niedawno pisałem, Mroczny Rycerz nie jest najlepszym filmem superbohaterskim, a droga, którą obrał Nolan nie była jedyną właściwą. Najnowsza odsłona przygód Batmana zboczyła ze ścieżki kina fantastycznego, swoje kroki kierując ku kinu sensacyjnemu i kryminałowi. Snyder i jego Strażnicy są dowodem na to, iż wcale nie trzeba było spychać na bok (w przypadku Nolana, wręcz w niebyt) wątków fantastycznych, by nakręcić wyśmienity film. Krótko mówiąc: najbardziej oczekiwany film roku spełnił pokładane w nim nadzieje; rzekłbym nawet, że je przerósł. Wyśmienite postacie, wśród których wyróżniają się: socjopatyczny Rorschach i Dr Manhattan, znakomita reżyseria (idealne połączenie licznych retrospekcji z późniejszymi wydarzeniami), zapierające dech sceny (wszelkie walki wręcz, marsjański zegar Manhattana), a do tego idealnie dobrana muzyka (mieszanka starych przebojów), wyśmienita fabuła i świetnie ukazany wcale nie superbohaterski świat. Kto nie był jeszcze w kinie, powinien natychmiast naprawić swój błąd! [malakh]



+

Tydzień przed premierą zapoznałam się wreszcie z komiksem, co chyba pomogło mi w odbiorze filmu. Watchmen Strażnicy to znakomita ekranizacja. Twórcom udało się wiernie przenieść karty komiksu na ekran. Postaci są znakomicie naszkicowane – bardzo podobali mi się Nocny Puchacz i Adrian (powiedziałabym, że ten ostatni jest nawet lepszy niż w komiksie), zaś zachwycił mnie Jackie Earle Haley jako Rorschach. Fantastyczna ścieżka muzyczna (duża zasługa Moore’a, który część piosenek dopasował do scen już w komiksie), która idealnie podkreśla klimat epizodów. Snyder znakomicie rozwiązał problem przedstawienia historii Strażników – świetna scena retrospekcji w rytm utworu Boba Dylana. Bardzo dobrym pomysłem było wzbogacenie filmu w kilka dynamicznych scen walki – brawa za scenę otwierającą oraz tę w więzieniu – niezwykłe widowisko! Jedyny minus to postać Dr Manhattana i jej wizualizacja – Jon jest mało wiarygodny, a moment, w którym po raz pierwszy widzimy go na ekranie spowodował, iż zaczęłam wątpić w wykonanie efektów specjalnych. Jednakże, podsumowując, Watchmen Strażnicy to znakomity antybohaterski film, dekonstruujący mit superherosa znanego z tylu innych produkcji, ze Spider-Manem i Batmanem na czele. [Marigold]
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Mother!
Mamo, dlaczego?
- recenzja
Noe #04: Kto przeleje krew
Nie-boska historia ocalenia
- recenzja
Noe #02: Wszystko, co pełza po ziemi
Twórcza interpretacja Potopu
- recenzja

Komentarze


996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Ciekawe, zupełnie przeciwnie odebrałem dr Manhattana. Więcej na blogasku.
08-03-2009 11:56
8536

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dla mnie Straznicy byli "przegadani", spokojnie daloby sie wyciac z pol godziny filmu bez szkody dla fabuly i glebi. Muzyka mi sie nie podobala, znam duzo fajniejsze stare melodie - tutaj byly tak dobrane, ze mnie denerwowaly (a na ogol nie zwracam uwagi na sciezke dzwiekowa). Jedyne co mi sie podobalo to przewrotne zakonczenie.
08-03-2009 20:50
malakh
   
Ocena:
0
Im więcej Strażników, tym lepiej;]
08-03-2009 23:02
Kumo
   
Ocena:
+1
Muzyka pochodzi... z komiksu. Moore umieszczał w nim cytaty z utworów, wykorzystanych później w filmie.
Ja niestety trochę się zawiodłem. Sceny walk były przegięte - poza dr Manhattanem"hirołsi" byli zwykłymi ludźmi; bunt w więzieniu to przesada (i dlaczego więźniowie tłuką się między sobą, zamiast czekać w kolejce do Rorschacha?). I jeszcze "drewniany" Ozymandiasz.
Tak się składa, że komiks jest jeszcze bardziej przegadany niż film, co bynajmniej nie jest wadą. Fabuła została dość okrojona; obawiam się, że widzom nie znającym komiksu może być ciężko połapać się równocześnie w śledztwie i zasadach rządzących alternatywnym światem.
Na plus: przede wszystkim fantastyczny Rorschach, dobry dr Manhattan, świetna scenografia i sensowne zmiany w przekręcie Ozymandiasza.
Ogólnie - bardzo dobra ekranizacja komiksu, ale jako film co najwyżej nieźle. Nie uważam zgodności z pierwowzorem za podstawowe kryterium oceny.
08-03-2009 23:14
Beamhit
   
Ocena:
0
Nie znam komiksu i jakoś się połapałem, o co chodzi.

Muzyka - dobra. Pasowała do tego, że bycie "kolesiem w przebraniu" to żart. A życie toczy się dalej, i nikogo nie ominie to, że jest się tylko zwykłym człowiekiem, na którego na samym końcu i tak czeka śmierć. "Hallelujah" wymiata w pozytywny sposób, a "The Times They Are A-Changin'" pięknie komponuje się z początkiem filmu.

Przegadanie - IMO film był troszkę przegadany. Ale w ogólnym rozrachunku nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo.

Charakteryzacja - boska. Rorschach i Komediant to dowód, co dobra charakteryzacja wyczynia ze zwykłymi ludźmi.

Fabuła - Batman + więcej sexu i przemocy. Napisałbym jeszcze + bad end, ale... Batman ostatni też nie miał Happy Endu.

Efekty - jest już pewien standard w dzisiejszych mega-produkcjach, i Strażnicy IMO nie zeszli poniżej wymagającej poprzeczki.
08-03-2009 23:39
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Charakteryzacja - jedyna wada to IMO komediantowa blizna - wybulili tyle kasy na różne inne detale, że dziwi mnie, że stary Komediant nie ma zniekształconej blizną twarzy jak w komiksie.
09-03-2009 00:23
8536

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
A moze mi ktos wytlumaczyc co ma oznacza ukazywanie bibli i seksu w jednej scenie, tuz po bohaterskiej akcji? Ukazanie, ze bohaterowie to tez ludzie, ktorzy czasem moga sie zapomniec, czy ukazanie, ze kto dziala jak bohater-chrzescijanin, ten moze liczyc na umoczenie? Bo mnie, jako szanujacego wszelkie religie i przede wszystkim nieszanujacego hipokrytow (vide wielki katolik w gebie uprawiajacy seks przedmalzenski - to z przykladow, jakie znam z naszego podworka), ten fragment zaskoczyl in-minus i troche zniesmaczyl.
09-03-2009 09:08
~dagiki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Co do więźniów, którzy leją się między sobą, to w komiksie ktoś tam mówi właśnie, że w takich chwilach na wierzch wychodzą dawne urazy. Tak jest w komiksie, wiem, bo czytałem wczoraj znowu:P
09-03-2009 17:21
Myrkull
   
Ocena:
0
"Batman ostatni też nie miał Happy Endu."
Nie tylko ostatni.
10-03-2009 19:21
8536

Użytkownik niezarejestrowany
    Siedem dusz
Ocena:
0
Mocny film. Poczatkowo myslalem, ze glowny bohater jest calkiem kim innym.
14-03-2009 12:35
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Dzięki za spoilowanie. Siedem dusz obraca się wokół domysłów o co chodzi, teraz już na dzień dobry wiadomo, że )(ciach-ciach)(.

EDIT: Też wyciąłem :)
14-03-2009 13:50
8536

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Racja. Zmienilem. Sorry.
14-03-2009 14:15
~nuckelavee

Użytkownik niezarejestrowany
    Szczerze?
Ocena:
0
Mnie Koralina filmowa przeraziła znacznie bardziej niż książka.
21-03-2009 21:00

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.