» » Polcon 2006 okiem gracza

Polcon 2006 okiem gracza

Polcon 2006 okiem gracza
Polcon od zawsze był konwentem literackim. Mnóstwo zaproszonych pisarzy, liczne z nimi spotkania i panele oraz uroczystość przyznania Nagród im. Janusza A. Zajdla czynią z niego Mekkę miłośników literatury fantastycznej. Ja natomiast, mimo iż od czasu do czasu czytam, należę raczej do fanów fantastyki określanych zbiorczo jako gracze. Na Polconie 2006 nie byłem na ani jednym spotkaniu z autorem, a Pilipiuka nie poznałem, choć stał tuż za mną w kolejce po akredytacje (wiem, wstyd).

Z powyższego wynika, że w zasadzie nie miałem na tym konwencie czego szukać. Czy tak było w istocie? Nie do końca.

Innowacje, czyli kawa czy herbata

Na Polconie zoczyłem kilka dobrych pomysłów. Jednym była osobna recepcja dla VIPów (twórców programu i gości). Koncept super, z wykonaniem gorzej (pani siedzącej za biurkiem musiałem przypomnieć, że powinienem jeszcze zapłacić, nie proszono o dokument tożsamości). Drugim był Green Room, pomieszczenie dla twórców programu. Sam w sobie Green Room specjalnie nowy nie jest, ale na Polconie 2006 praktycznie bez przerwy siedzieli w nim ludzie, którzy robili zmęczonym twórcom herbatę lub kawę, proponowali ciastka i byli bardzo mili. I choć do ogólnej organizacji tego konwentu mam spore zastrzeżenia, to Bam Bam, Haka, Anka i reszta ludzi przewijających się przez Green Room, których ksywek nie zapamiętałem, spisali się na pięć z plusem. Dobra robota!

Słowa uznania należą się także panom z Barda, którzy byli odpowiedzialni za Games Room. A właściwie Games Piętro, bo grało się wszędzie. Tutaj nowością była możliwość wypożyczenia sobie gry na noc (zostawiając dowód lub legitymację) i grania do upadłego po salach i zakamarkach konwentu. A wybór gier był naprawdę spory. Od klasyków w rodzaju Jungle Speeda, poprzez Carcassone, aż do gier typu "pierwsze słyszę", jak Runebound czy Britannia.

W czasie suszy sesji szuka...

Na Polconie brakowało sesji. Tu i ówdzie pojawiały się ogłoszenia zdesperowanych graczy, którzy chcieli zagrać w "cokolwiek". No cóż, jako że serce mam miękkie zgłosiłem się do Green Roomu i zaproponowałem poprowadzenie sesji w Paranoję. Poprowadziłem także i dlatego, że miały być nagrody.

Dostałem specjalną karteczkę, na której gracze się podpisali. No i następnego dnia rano podreptałem z karteczką do Red Roomu (gdzie urzędowali orgowie) i zapytałem o rzeczone nagrody. Jakiś pomocny org wykręcił numer do odpowiedniej osoby, która... oświadczyła mi, że odpowiednią osobą nie jest. Dostałem za to ksywkę tego właściwego orga (hura!). No to szukamy... Jeszcze śpi. Przychodzę później - nie ma go na terenie konwentu (sic!). Przychodzę na następny dzień... Nie ma, rzecz jasna. Kolejny pomocny org wpadł na genialny pomysł i kazał mi zostawić numer telefonu. Oddzwonił po paru godzinach.

Aha, informacji o tym, że za sesje przewidziana jest jakakolwiek gratyfikacja w informatorze konwentowym nie znalazłem. Udzielili mi jej ludzie z Green Roomu.

LARPować albo nie LARPować

W programie Polconu było 10 LARPów. Z czego co najmniej jeden nie odbył się z powodu braku graczy, a kolejny wcale nie był LARPem (był za to świetnym konkursem). Tutaj znowu kłody pod nogi i brak podstawowych informacji - gdzie? Sale do LARPów były bowiem przyznawane ad hoc (może powinienem o tym napisać w innowacjach powyżej, bo jak żyję takiego pomysłu jeszcze nie widziałem). Niemniej, wbrew wszystkiemu, większość LARPów się odbyła. Po korytarzach pałętali się dziwni ludzie z króliczymi uszami na głowie i pytali o Tygryska...

Pol-kon-kurs

O ile innym blokom programowym towarzyszyły mniejsze bądź większe zgrzyty, o tyle konkursy były przygotowane perfekcyjnie. Pomysłowe, śmieszne, czy wręcz zupełnie postrzelone.

Blok konkursowy tegorocznego Polconu gotowy był na dwa miesiące przed konwentem. Wtedy brakowało mi w programie prelekcji (które jeszcze nie były dopięte) i kląłem na czym świat stoi, twierdząc, że przecież dla samych konkursów na ten konwent nie jadę. Po fakcie stwierdzam, że dla samych konkursów na Polcon 2006 można było spokojnie pojechać.

W konkursie na najlepszego gracza można było spróbować odegrać księcia Iktorna (reszta tego, co się działo na konkursie jest tajna... a poza tym zupełnie nie nadaje się do przytoczenia). Były najbardziej pokręcone kalambury w jakich miałem przyjemność brać udział (30 sekund na hasło); niezapomniany konkurs piracki, którego finałem było wykopywanie klucza do skrzyni ze skarbem z wiaderka piasku oraz wiele innych atrakcji.

Uśmiałem się za wszystkie czasy, wysiliłem nieco mózgownicę (z miernym skutkiem) i bawiłem się przednio.

Ach! Byłbym zapomniał o mitycznych (dla mnie, bo jakoś tak wyszło, że na żaden nie dotarłem) koń-kursach. O ile konkursy odbywające się piętro niżej, w sali konkursowej, były dziwne, to dla koń-kursów już zupełnie nie ma skali. Przykłady? Służę. Konkurs na najlepszą nogę konwentu. Albo konkurs zaliczania (tak, powinno się kojarzyć). Zapasy o skarpetę... Ech, działo się.

Prelekcji czar

Prelekcji stricte RPGowych nie było jakoś specjalnie dużo, a frekwencja na nich była bardzo nierówna (trudno stwierdzić, czy bardziej ze względu na ulokowanie czasowe, czy tematykę). Lucek zaprezentował Wolsunga (znowu), a Mona opowiedziała o Gemini. Była bardzo oblegana prelekcja Bogumiła Nowaka o błędach i wypaczeniach, była dyskusja na temat systemów autorskich (która nieco zeszła z tematu) prowadzona przez Dridena, a także szereg innych, mniej lub bardziej nietypowych prelekcji.

O wiele więcej było punktów programu o charakterze ogólnym lub popularnonaukowym, a informacje na nich przekazywane mogły się przydać niejednemu MG i graczowi. Dowiedziałem się jak walczyć mieczem, czym się różni fregata od slupa wojennego i wysłuchałem fascynującej opowieści o pociągach na Dzikim Zachodzie.

Pomiędzy tymi dwoma typami prelekcji (RPG i nauką popularną) zachowano, jak mi się wydaję, pewną równowagę. Dzięki temu (i obecności Games Roomu), mimo skromnej ilości odbywających się równolegle prelekcji (pięć), nie było chyba momentu, w którym zupełnie nie byłoby na co się wybrać.

Mało ważne szczegóły

Istną zmorą Polconu były te wszystkie niby mało ważne szczegóły, w których, jak wiadomo, tkwi diabeł. A to w informatorze był błąd i trzeba było wypuścić erratę, a to organizatorzy się z prelegentem nie dogadali, tudzież ten drugi utknął w korku i nie dojechał. Prysznicy na terenie konwentu nie było (niby wina przeniesienia konwentu w ostatniej chwili, ale...), a w męskich WC brakowało drzwi w kabinach. Identyfikatory nie mieściły się do tych plastikowych ustrojstw, do których powinny się mieścić... I tak dalej, i tak dalej.

Ktoś powie, że to bzdury w sumie i nie ma co sobie tym głowy zawracać. Ja powiem, że jeśli bzdur się nagle gromadzi kilkanaście, to przestają być bzdurami, a zaczynają być problemami.

Podsumowanie

Jeśli chodzi o stronę czysto organizacyjną (zaplecze, program, koordynację), jestem na nie. Reszta, w tym ludzie i same konwentowe atrakcje, była w porządku. Po dodaniu tych dwóch połówek do siebie konwent wyszedł, moim zdaniem, lekko na plusie.

Ale mogło być lepiej. Powinno być lepiej. Dużo lepiej.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 3 / 6

Komentarze


starlift
    "pierwsze słyszę o Runeboundzie"
Ocena:
0
to w sumie wstyd :) - jak sie siedzi w planszowkach, taki sam jak nie poznac Pilipiuka, jak sie czyta :D

poza tym nie mam uwag. :)
30-08-2006 22:14
lucek
    tszy na szejś?
Ocena:
0
Mało trzy.

z luckiego punktu widzenia PolCon (technicznie, mój drugi) był bardzo przyjemnym, miłym i sympatycznym konwentem na poziomie.
Nie odbiegał bardzo od wysokich standardów proponowanych przez Falkony - a jeśli, to bardziej przez wzgląd na rangę, która chyba co poniektórych przerosła.

Korowa ekipa - Krzyś-Miś et consortes - byli jak zwykle bezbłędni. I dlatego w ciemno pojadę na Falkon, ale nie o tym.

Prelekcje - dużo dobrych, kilka świetnych.
Konkursy - masa fajnych.
Spotkania - rewelacja.
Panele - nie trafiłem, nie oceniam ;)
Pokazy - bomba (pozdro dla VTboys)
LARPY - niezgorsze
Towarzystwo - dziewięć i pół ;)


Ogólnie - mocne 5/6, jeśli mamy być szczerzy.
31-08-2006 00:00
Repek
    Z obu...
Ocena:
0
...recenzji, zarówno Tora, jak i starlifta, wynika, że duch Falkonu ogarnął Polcon. To fajnie, bo impreza ostatnimi czasy mocno... oklapła. Gratulacje.

Pozdrówka
31-08-2006 00:01
Ausir
    A ja się akurat zgodzę z oceną
Ocena:
0
dałbym 3 w kwestii organizacyjnej (a raczej dezorganizacyjnej), ale 5 w skali imprezowej :).

Atmosfera była fajna, ale jak dla mnie jak na Polcon zdecydowanie za dużo wpadek.
31-08-2006 00:35
nataniel
   
Ocena:
0
"nowością była możliwość wypożyczenia sobie gry na noc (zostawiając dowód lub legitymację)"

Nie jest to taka nowosc :) Na wszystkich konwentach, na ktorych prowadzilismy Games Roomu byla taka opcja (w tym takze na Falkonach).
31-08-2006 09:41
TOR
    Hm...
Ocena:
0
Bywałem na innych konwentach, gdzie GR był prowadzony przez Barda i jakoś czegoś podobnego nie widziałem. Uznałem więc, że to novum. No ale skoro nie zupełna nowość, to pewnie przynajmniej nowość na Polconie. ;)
31-08-2006 13:37
Ausir
    Novum u Barda
Ocena:
0
ale w Games Roomach Rebela tak było od zawsze.
31-08-2006 13:42
m4t|
    co do sesji
Ocena:
0
To że graczy i MG brakowało, nie zależy niestety od orgów. Ostatnio zauwazam tendencje, ze ilosc sesji na konwentach spada, bo ludzie wolą siedziec w games roomach.
Za problemy z rewanżem za poprowadzoną sesję, przepraszam Tor. Jakos się tak złożyło, że nie mogłeś mnie dorwać, zawiodła komunikacja. I chyba to wpłynęło na Twoją ocenę tak bardzo. Miałeś prawo się wkurzyć. Tych problemów na Falconie już nie będzie. Gwarantuję.

Luckowi i Puszonowi wielkie fenks nową manię w postaci muki i wszystkim za pokazywankowe rywalizacje. Zmierzymy sie na Falkonie (podobno szykują co do pokazywankowców jakieś restrykcje):). I wogóle całej krakowskiej i polterowej ekipie.



31-08-2006 21:05
lucek
   
Ocena:
0
Sława Mati ;)

I przyjedź na Imladris ;>
06-09-2006 13:28

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.