» Magic: the Gathering » Raporty » PolTour Warszawa

PolTour Warszawa


wersja do druku


Zdecydowałem się dopiero w sobote wieczorem. Chwilę wcześniej zadzwoniłem do Krzyska Żaka i okazało się że Kace Team jedzie do Warszawy tym samym co ja potencjalnie chciałem pociągiem. Wstać musiałem o nieprzyzwoicie wczesnej porze - jeszcze przed piątą rano, by o 7 mej móc spotkać się w z ekipą w pociagu. Kace Team ucieszył się niezmiernie że nie ma ze mną Bartka Cieśli - tymczasowego lidera punktacji PolTour. W drodze przekonałem się że z Reanimatorem nie mam żadnych szans, zwłaszcza przy mainowym Ascendant Evincarze oraz że ze Slighem dobrze mi idzie. Nie dałem się też namówić na zamieszczenie w decku 4 Call of the Herd.
W Schronie wylądowaliśmy ok 10.10, poprzywitałem się z ludzmi, złapałem Hoodego jak grał w Harrego Pottera, oraz zapisałem na turniej. Grałem oczywiście Cradle Elfem, tyle, że teraz już w wersji z Overrunami.


1. vs Marek Matyjasek - Forbiddian

Gra była szybka i do jednej bramki. Przede wszystkim Marek zaczynał, a ja dostałem tylko 1 ląd i raczej słabą rękę a po wystawieniu jedynego Llanowara wszystko było kontrowane. W drugiej grze było odwrotnie - dostałem prawie same lądy, Marek natomist skarcił mnie dwoma Kegami. Screw, flood i porażka.

0:2


2. vs Michał Janiuk - UWB Control z Desolatorem

Michał grał przerobionym na extenda NoMarem. Był to bardzo nieprzyjemny dla mnie deck - mainowe Wraciaki, Lynxy, Swordy no i kontry bardzo mi przeszkadzały.
Pierwszą grę jednak wygrałem. Zanim poszedł Wrath zdołałem zadać przeciwnikowi 15 obrażeń. Potem pojawił się wrogi Lynx który systematycznie atakował mnie co turę. Wszystkie moje czary były kontrowane, oprocz jednej małej Lyristki. Michał popełnił błąd bo atakował Lynxem a ja zdołałem sprowadzić go na 4 punkty życia a potem dobiłem Lyristką z Overrunem.
W drugiej i trzeciej grze było gorzej. Pojawiły się sideboardowe Perishe. W drugiej grze po Warthu i Perishu zabiły mnie dwa fruwające mistyczne penis...tfu, penitenty. W trzeciej dostałem dużo za dużo lądów a zajechały mnie 2 lynxy.

1:2

Wrr... dwie gry i dwie porażki. Nie chcę myśleć ile punktów stracę w rankingu i że już praktycznie nie mam szans na top 8. Gram dzielnie dalej, jak już przyjechałem trzeba grać do końca a ranking chromolić. W końcu w MTG gram dla przyjemności.


3. vs Marcin Znorko - White Weenie

Kiedy zobaczyłem na jaki deck trafiłem bardzo się ucieszyłem. To bardzo dobry dla mnie matchup.
W pierwszej grze najpierw trochę oberwałem bo założyć przyczółek, rozbudować armie elfio-wiewiórczą i zajechać z Overrunem za tyle ile trzeba.
Drugi pojedynek był bardzo ciekawy. Przeciwnik bowiem w dwóch pierwszych turach wystawił... 3 Soul Wardenki! Dostał z nich łącznie 50 punktów życia. Nie mógł jednak mnie atakować bo miałem dobrą obronę. Wrzucałem do gry coraz to nowe stwory by móc hurtem pojechać z Overrunem za 59. To jednak nie starczyło i trzeba dobić przeciwnika w następnej turze, co też uczyniłem. Jak się okazało po grze miałem sporo szczęścia, przeciwnikowi brakowało jednego lądu by zagrać Kataklizm.

2:0
3 punkty


4. vs Piotr "Kołkens" Kołacz - Forbiddian

Generalnie nie miałem za dużych problemów w obu grach ponieważ nie pojawiło se w nich za dużo kegów czy dysków.
Najpierw dostałem dość dziwną rękę i szybko wystawiłem same stworki 1/1. Nie doszło mi praktycznie nic dużego. Maluchy, a było ich 8, wystarczyły jednak aby zabić Kołkensa, który jednym Morphilingiem mógł blokować tylko jednego stwora naraz.
W drugiej grze Zostałem skarcony Hibernacją i Kegiem ale elfów i gibbonów było na tyle by nieskontrowane niedobitki wygrały dla mnie tą grę.

2:0
6 punktów


Powoli odrabiam straty i idę teraz na pizzę z Grzeskiem Zielińskim. Okazuje się że miał on dość pechowe spotkania z National Teamem, przegrał przy topdeckach Karasia i Górala. Ma tyle punkow co ja i boję się że może mnie z nim sparować. Wracając z pizzerii są już wywieszone pairingi - uff, gram z dutch weenie.


5. vs Jacek Malinowski - Dutch Weenie

Jest dobrze. W pierwszej grze pojawiła się moja Mastikora która zdjęła dwie matki runów, potem coś ją zabiło. Wystawiłem zatem Deranged Hermita, a gdy elfy i wiewiórki dostały Overruna pojechałem w ciasto.
W drugiej grze przeszkadzał mi nieco Meddling Mage na Deranged Hermita, inaczej zabiłbym przeciwnika nieco wcześniej. Dostałem jednak Natural Order i zamieniłem małego llanowarka w Verdant Forca. Jacek jechał mnie straszliwie jakimś shadowem z Empyrial Armorem, zdążyłem jednak wystawić tyle tokenów by pojechać spokojnie z Overrunem.

2:0
9 punktów


Została ostatnia gra.


6. vs Paweł "Zord" Wakuluk - Forbiddian

Wygrałem rzut kostką, a Paweł mocno zaryzykował i grał tylko z kjednym lądem - na dodatek był to Dust Bowl. Skontrował mi Priest of Titanię Force of Willem ale gdy nie dostał drugiego lądu widząc że mogę wyciągnąć już sporo many poddał grę.
Druga gra również była dla Zorda pechowa. Mulligan i znów screw, na domiar złego wszedł mój Choke. Paweł jednak dostał lądy i uzbierał na Hibernację która wróciła mi wszystko do ręki. Mimo to wciąż miałem przewagę a dwa Kegi i trochę kontr ( w tym na Choka ) było za mało by nie ulec mojej pełnej ręce elfów i małpek. Dwa Hidden Gibbony zostały skontrowane jednak ten trzeci przedarł się, ożywił i zabił na śmierć.

2:0
12 punktów

Jestem zadowolony, udało mi się wygrać te cztery ostatnie gry i mam przynajmniej przyzwiotą ilość punktów. Do top8 nie mam jednak szans się dostać, strasznie słabe tiebreakery. Jestem najsłabszą z kilku dwunastek, dwie z nich natomiast dostają się do top8.

W tym czasie pojawił się Marcel a ja "skorumpowałem go kawałkiem zimnej pzzy" by ujawnił parę szczegółów odnośnie eliminacji do Mistrzostw Polski i innych takich.
Pooglądałem jeszcze trochę gry w top8, a kiedy zaczął się finał Karasia z Góralem okazało się że jest późno i zaraz odjedzie nam pociąg. Tak wróciłem z Teamem Kace do domu, tzn. oni wysiedli w Katowicach, ja w Bielsku.

Wyjazd będę mile wspominał, było fajnie.

c'ya !

Kaspian




Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.