» Fragmenty książek » Pół króla

Pół króla


wersja do druku

Pół króla

Bohatersko walczył z opadającymi powiekami. Zeszłej nocy prawie nie zmrużył oka, podobnie jak w poprzednie, odkąd na głowę włożono mu królewski diadem. Cienie w zimnych czeluściach komnaty sypialnej ojca roiły się od strachów, a zgodnie z pradawną tradycją nie miała drzwi, które mógłby zaryglować, jako że król Gettlandu stanowi jedność ze swoim krajem i ludem i niczego przed nimi nie ukrywa.

Tajemnice – i drzwi sypialni – zarezerwowane były dla większych szczęśliwców niż królowie.

Rząd dumnych mężczyzn w wojennym rynsztunku i dumnych kobiet z wypolerowanymi kluczami – także tych, którzy za życia króla Uthrika byli dla niego utrapieniem – powoli przesuwał się przed Yarvim i Laithlin, załamując ręce, wciskając matce i synowi żałobne podarunki i wychwalając wspaniałe uczynki żegnanego władcy. Rozpaczali, że Gettland już nigdy nie będzie miał takiego monarchy, ale zaraz się reflektowali i z głębokimi ukłonami mówili do Yarviego „najjaśniejszy panie”, w głębi ducha knując, co zyskają na tym, że na Czarnym Tronie zasiądzie ten jednoręki słabeusz.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Matka jedynie od czasu do czasu syczała do syna:

– Wyprostuj się. Jesteś królem. Nie przepraszaj. Jesteś

królem. Popraw klamrę peleryny. Jesteś królem. Jesteś k r ó l e m. J e s t e ś k r ó l e m. – Jak gdyby próbowała to wmówić jemu, sobie i całemu światu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Prawdą było, że Morze Drzazg nie znało kupca sprytniejszego od niej, lecz Yarvi się obawiał, że w tej kwestii nawet ona nie zdoła nikogo przekonać.

Czekali, aż przygasły płomienie, a z rzeźbionego smoka na dziobnicy zostały jedynie żarzące się węgle i popiół. Wreszcie pierwsza brudna smuga świtu dotknęła chmur, zalśniła w miedzianej kopule Sali Bogów i obudziła krzyki morskich ptaków. Dopiero wtedy Laithlin klasnęła w dłonie i niewolnicy ze szczękiem łańcuchów zaczęli sypać ziemię wokół tlącego się jeszcze stosu. Yarvi patrzył, jak nowy kopiec powoli rośnie obok kurhanów stryja Uthila, którego pochłonął sztorm, dziada Brevaera i pradziada Angulfa zwanego Kopytem. Szereg porośniętych trawą pagórków ciągnął się wzdłuż wybrzeża i ginął w oddali między wydmami, sięgając coraz głębiej w mroki dziejów, do czasów, nim Ta, która wszystko zapisuje, powierzyła kobiecie sekret liter i ministrowie zaczęli więzić imiona zmarłych w swoich wielkich księgach.

Matka Słońce wysunęła oślepiające oblicze zza horyzontu i ogniście zabarwiła morze. Wkrótce odpływ miał zabrać wyciągnięte na piach łodzie o smukłych kadłubach, które potrafiły się oddalać równie szybko, jak się pojawiały. Teraz czekały gotowe zabrać wojowników do Vansterlandu, aby rozpruli ziemie Grom-gil-Gorma w akcie zemsty.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Stryj Odem wspiął się na szczyt wzniesienia i zacisnął dłoń na rękojeści miecza. Jego życzliwy uśmiech zmienił się w srogą minę wojownika.

– Już czas – oznajmił.

Yarvi wstał, minął stryja i wysoko podniósł ojcowski miecz. Przełknąwszy strach, ryknął najgłośniej, jak potrafił:

– Ja, Yarvi, syn Uthrika i Laithlin, władca Gettlandu, składam przed wami przysięgę! Klnę się na słońce i księżyc. Ślubuję przed Tą, która osądza, i Tym, który pamięta, i Tą, która wiąże węzeł. Niech mój brat i ojciec, i wszyscy przodkowie, którzy tu spoczywają, będą moimi świadkami. Niech Ten, który nad nami czuwa, i Ta, która wszystko zapisuje, będą moimi świadkami. Niech wszyscy tu obecni będą moimi świadkami. Niech stanie się to moim łańcuchem i wewnętrznym cierniem. Pomszczę zabójców ojca i brata. Przysięgam!

Zebrani wkoło wojownicy uderzyli obuchami toporów o żelazne hełmy, pięściami o malowane tarcze i buciorami o Ojca Ziemi na znak, że go popierają.

Stryj Odem zmarszczył brwi.

– To poważna przysięga, najjaśniejszy panie.

– Może jestem tylko w połowie mężczyzną – odparł Yarvi, z trudem chowając miecz w wyściełanej owczą skórą pochwie – lecz przysięgę potrafię złożyć całą. Wojownicy to cenią.

– Są synami Gettlandu – wtrącił Hurik. – Przede wszystkim doceniają czyny.

– A ja uważam, że przysięga była wspaniała. – Isriun podeszła bliżej. Wiatr rozwiewał jej żółte włosy. – Godna króla.

Yarvi cieszył się, że ona tu jest. Pragnął zostać z nią sam. Wtedy mógłby znowu ją pocałować i na pewno tym razem bardziej by się postarał. Tymczasem mógł jedynie się uśmiechnąć i połowicznie unieść swoją półrękę w niezdarnym geście pożegnania.

Pocałunki musiały zaczekać do następnego spotkania.

– Najjaśniejszy panie… – Nawet wiecznie suche oczy Matki Gundring, którym niestraszny był dym ani wiatr, zaszły łzami. – Niech z pomocą bogów sprzyjają wam aura i oręż.

– Nie martw się – odparł. – Całkiem możliwe, że uda mi się przeżyć.

Jego rodzona matka nie uroniła ani jednaj łzy, za to jeszcze raz poprawiła mu klamrę peleryny i powiedziała:

– Postępuj jak król. Mów jak król. Walcz jak król.

– Jestem królem – stwierdził, choć miał wrażenie, że brzmi to jak kłamstwo. – Jeszcze sprawię, że będziesz ze mnie dumna – dodał ze ściśniętym gardłem, ale nie wiedział, jak tego dokona.

Ruszył, dyskretnie prowadzony przez stryja, który trzymał dłoń na ramieniu bratanka. Wojownicy podążyli w ślad za nimi szeregami lśniącej stali. Yarvi jeszcze raz obejrzał się za siebie i zobaczył, jak matka chwyta Hurika za kolczugę i szarpie go ku sobie.

– Strzeż mojego syna, Huriku – usłyszał jej zdławiony głos. – Tylko on mi został.

To powiedziawszy, Złota Królowa zawróciła do miasta w otoczeniu gwardzistów, sług i licznych niewolników, a Yarvi pomaszerował przez bezbarwny świt ku okrętom. Las masztów kołysał się na tle nieba. Młody król próbował naśladować chód ojca, który zawsze ochoczo wyruszał na wojnę, ale nogi uginały się pod nim, bolało go gardło i piekły oczy, a serce przepełniały wątpliwości. W powietrzu wciąż unosił się zapach dymu.

Ojciec Pokój, łkając, został wśród popiołów, a Yarvi ruszył prosto w żelazne objęcia Matki Wojny.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Pół króla
Bo dwie sprawne dłonie to nie wszystko
- recenzja
Pół króla
O chłopcu, który nie chciał być królem
- recenzja
Pół króla
- fragment
Pół króla
- fragment
Szczypta nienawiści
Epoka postępu, epoka obłędu
- recenzja
Zemsta najlepiej smakuje na zimno
Każdy ma się za co mścić
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.