» Recenzje » Podziemia Veniss - Jeff VanderMeer

Podziemia Veniss - Jeff VanderMeer


wersja do druku

Literatura surrealistyczna

Redakcja: Mikołaj 'markós' Markowski

Podziemia Veniss - Jeff VanderMeer
Podziemia Veniss są z pozoru powtórzeniem znanych nam z literatury schematów. Główny bohater, Shadrach, niczym Orfeusz wyrusza na samo dno piekieł, gdzie czeka na niego piękna ukochana, Nicola. Jak w klasycznej, powielanej w fantasy kliszy questu, mamy niebezpieczną, wręcz niemożliwą do wykonania misję, która wymaga od herosa, aby stawił czoło całemu światu i zburzył obecny porządek, co osiągnąć może jedynie poprzez wysłanie na tamten świat pewnego tyrana. I chociaż każdy bez trudu rozpozna w powieści ów fabularny szkielet, obrastające go tkanki pomysłów na pewno was zaskoczą. VanderMeer wziął stare mity, rozerwał je na strzępy, a następnie poskładał w nową całość ― coś co budzi zarazem podziw, jak i awersję; jednocześnie intryguje i odpycha.

Przelane na papier wizje pisarza najlepiej określa epitet: surrealistyczne. Czytelnik, niczym poboczny obserwator cudzych snów, z każdą stroną coraz bardziej zagłębia się w świat koszmarów i malign, powoli traci oparcie w starej, dobrej, stabilnej rzeczywistości, by zanurzyć się w sceny rodem z Ogrodu ziemskich rozkoszy Boscha. Choć pod wieloma względami podobne do Viriconium, Podziemia… nie są wizją przyszłości, czarną elegią pisaną dla chylącej się ku upadkowi ludzkości (aczkolwiek zawarta w książce nowela, Wojna Balzaka w znacznym stopniu przypomina dzieło Harrisona), ale snem. Przerysowana, wyostrzona niczym obraz spod lupy, a jednocześnie wykrzywiona, jak zwierciadlane odbicie, wizja VanderMeera to zlepek obaw i ekstrapolacja niepokojących trendów rozwoju nauki, w której doszukać się można pytań dotyczących granicy, po przekroczeniu której przestaniemy nazywać siebie ludźmi.

Aczkolwiek sam autor zdaje się być raczej urzeczony snutymi przez siebie wizjami wynaturzeń i potworności, co wyraźnie widać w bardzo plastycznych opisach. Szczerze mówiąc, miejscami można odnieść wrażenie, że dla VanderMeera liczyło się li tylko zobrazowanie Veniss, lecz został niejako pochłonięty przez swoje wyobrażenia i utracił przy tym zdolność wytyczania pewnych granic. Przez to nieraz zmuszeni jesteśmy do zawieszenia naszej niewiary, wzięcia głębokiego oddechu i zanurzenia się w tym pełnym sprzeczności świecie (olbrzymie morze w podziemiach), przyjęcia go takim, jaki jest i zapisanie wszelkich niedorzeczności na karb surrealizmu całego dzieła. Efektem ubocznym owej pisarskiej fascynacji jest w pewnym sensie pretekstowa fabuła, której osią jest podróż Shadracha do siedziby tyrana, a zarazem twórcy zasiedlających Podziemia stworów, Quina. Nasz heros skazany jest więc na wędrówkę przez nieznające słonecznego blasku krainy, a autor zyskuje dzięki temu okazję do zaprezentowania nam wykreowanego przez siebie świata koszmaru.

Nie zapomina jednak przy tym o swoich bohaterach, którzy ― nękani wszelkiej maści tragediami ― pogrążają się w coraz większym cierpieniu. Objawia się tutaj pewien fatalizm tej opowieści: nie istnieje coś takiego, jak zwycięstwo. Nieważne czy pokonasz tyrana, uratujesz ukochaną, czy zabijesz tropiącego cię potwora, dzięki czemu przetrwasz kolejny dzień; każdy taki sukces okupiony jest cierpieniem, zawsze znajdzie się haczyk, który wygranego postawi w roli pokonanego.

Wszystko to sprawia, że Podziemia Veniss są lekturą bardzo specyficzną. W stopniu nawet większym niż Viriconium M. Johna Harrisona fundują czytelnikowi Ucztę Wyobraźni, która jednak dla wielu może się okazać niestrawną. VanderMeer wykreował świat urzekający, ale jednocześnie niepokojący, bo pełen potworności i cierpienia. Estetyka koszmaru, przejawiająca się nie tylko skrajnym surrealizmem, ale i niemalże afirmacją brzydoty i wynaturzeń, może albo wywoływać awersję, albo fascynować. Mnie osobiście wizja ta pochłonęła, z każdą stroną w coraz większym stopniu, aż pod koniec żałowałem, że podróż po tym świecie trwała tak krótko.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
8.43
Ocena użytkowników
Średnia z 37 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Podziemia Veniss (Veniss Underground)
Autor: Jeff VanderMeer
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Autor okładki: Tomasz Maroński
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 26 czerwca 2009
Liczba stron: 240
Oprawa: twarda
Format: 135 × 205 mm
Seria wydawnicza: Uczta Wyobraźni
ISBN-13: 978-83-7480-140-9
Cena: 35,00 zł



Czytaj również

Podziemia Veniss
Rozdział pierwszy
Zrodzony
Postapo bez pazura
- recenzja
Unicestwienie
Zdefiniować niedefiniowalne
- recenzja

Komentarze


assarhadon
    Hmm....
Ocena:
0
Kolejna czkawka po New Weird.... Podziemia czy Podziemie i dlaczego pisane z wielkiej? Czy to element świata przedstawionego? W efekcie otrzymaliśmy nie recenzję a krótki felietonik z subiektywnymi spostrzeżeniami. Nic o bohaterze/bohaterach - za wyjątkiem owego Shadracha czy wspomnianego mimochodem Quina - nie wiemy. Styl to pomieszanie z poplątaniem - nie musi się podobać, jak słusznie zauważyłeś.
Fajnie, że umieszczasz dzieło w kontekście sztuki - w tym wypadku Boscha.
18-08-2009 12:40
malakh
   
Ocena:
0
Podziemia czy Podziemie i dlaczego pisane z wielkiej? Czy to element świata przedstawionego?

Odpowiedź na pierwszą część pytania masz na okładce książki - "Podziemia Veniss". A z dużej litery, bo to wręcz osobna kraina. W recce porównywałem Podziemia do piekła i pisałem: "Nasz heros skazany jest więc na wędrówkę przez nieznające słonecznego blasku krainy"

Nic o bohaterze/bohaterach - za wyjątkiem owego Shadracha czy wspomnianego mimochodem Quina - nie wiemy.

Bo ja tutaj nie jestem od opowiadania, czy streszczania książki. Masz wymienionych głównych bohaterów: Shadracha, Quina i Nicolę, wiesz ogólnie, jakie mają miejsce w powieści (odpowiednio: ratujący ukochaną "heros", owa ukochana, tyran). Do tego masz dodane: "Nie zapomina jednak przy tym o swoich bohaterach, którzy ― nękani wszelkiej maści tragediami ― pogrążają się w coraz większym cierpieniu. ".

W szczególności ten cytat, według mnie, dużo mówi o bohaterach.

"Podziemia Veniss" mają - wraz z nowelką - nieco ponad 200 stron. Nie mam zamiaru bawić się w pisanie "ulotek', w których zdradzał będę wszystkie elementy.

Masz opis konwencji, oś fabularną (z zaznaczeniem, że jest to znany schemat), i podkreślone, na czym skupiał się pisarz.

Po więcej informacji odsyłam do książki;)
18-08-2009 13:08
~a.n.

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Piszesz: "Nieważne czy pokonasz tyrana, uratujesz ukochaną, czy zabijesz tropiącego cię potwora, dzięki czemu przetrwasz kolejny dzień; każdy taki sukces okupiony jest cierpieniem, zawsze znajdzie się haczyk, który wygranego postawi w roli pokonanego." Czyli Twoim zdaniem historia nie skończyła się szczęśliwie? Bohater ostatecznie dopiął przecież swego, zaryzykowałbym stwierdzenie, że zapewnił sobie zwycięstwo przynajmniej na poziomie osobistym (bo teoretycznie gdzieś tam pozostaje zagrożenie stwarzane przez twory Quina, ale już bardziej dla ogółu ludzkości). W jakie sposób to zwycięstwo zamienia się w porażkę?
18-08-2009 17:20
malakh
   
Ocena:
0
Odsyłam do rozmowy Shadracha z Quinem - ten drugi dokładnie nakreślił tam, jaki wybór ma główny bohater. Każde z wyjść było czymś okupione.
18-08-2009 17:54
banasiewicz
   
Ocena:
0

Cudowna powieść, a ja naprawdę miałem na pieńku z VanderMeerem. Zdecydowanie polecam!

31-03-2016 00:26

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.