» Blog » Podsumowanie sezonu konwentowego 2011
15-11-2011 10:12

Podsumowanie sezonu konwentowego 2011

W działach: konwenty, relacje | Odsłony: 1

11 konwentów, 9 miast, prawie 4,5 tysiąca kilometrów przejechanych, pierwszy raz na konwencie jako gżdacz, pierwszy raz jako koordynator bloku programowego, pierwszy zorganizowany konwent z cyklu Objazdowe Dni Fantastyki - tak w skrócie minęło te 10 konwentowych miesięcy. Zaczęło się od ZjAvy, w planach na początku roku był Pyrkon, Eurocon w Sztokholmie, Avangarda, Toporiada, Płockie Dni Fantastyki i być może Polcon. Skończyło się tylko na krajowych imprezach, ale za to aż jedenastu. Ponad te zaplanowane imprezy odwiedziłem Grojkon, Krakon, Copernicon i Falkon oraz organizowałem Dzikon. W drodze na i z konwentów spędziłem niemal 2,5 doby i powiem, że było warto. Niewątpliwie był to najbogatszy dla mnie rok jeśli chodzi o wyjazdy, do tej pory poza imprezami warszawskimi odwiedzałem tylko Toporiadę i Płockie Dni Fantastyki.

A kolejne imprezy wyglądały następująco:
12-13 lutego - ZjAva (Warszawa): impreza przeszła najśmielsze oczekiwania wszystkich organizatorów, 500 osób bawiło się świetnie, dziesiątki sesji, setki partii planszówek. Ale dla mnie było to trochę męczące, na ZjAvie byłem chory, chociaż adrenalina na czas konwentu odpędziła trochę wirusa i pozwoliła mi w miarę normalnie funkcjonować. Za to przed i po imprezie nie wiedziałem jak się nazywam. Tym niemniej wspominam te 2 dni bardzo pozytywnie.

11-13 marca - Grojkon (Bielsko-Biała): o tym, że jadę na Grojkon dowiedziałem się na jakiś tydzień przed imprezą. Zostałem poproszony o przygotowanie relacji dla nowo powstałego portalu internetowego zajmującego się konwentami, więc stwierdziłem, że nie mam nic do stracenia. A Grojkon jest wyjątkowy, ponieważ był to pierwszy konwent poza szeroko pojętym Mazowszem, na który się wybrałem (Płock jest o żabi skok od Warszawy, Fryszerka, pomimo, że to inne województwo, także jest blisko). Pozostaje też moją najdalszą wyprawą konwentową do tej pory. Zabawa w Bielsku była przednia, ludzie bardzo mili, chęć powrotu jest. No i jako pierwsi uznali mnie za fejmusa :) (obserwujcie zapowiedzi Grojkonu 2012!)

25-27 marca - Pyrkon (Poznań): kolejny pierwszy raz dla mnie, bo na Pyrkonie byłem po raz pierwszy gżdaczem, i tak cholernie mi się to spodobało, że teraz na większości konwentów chcę pomagać. Dla mnie poznańska impreza była najlepszą w tym roku, miałem możliwość poznania wielu świetnych ludzi, uczestniczenia niejako od kuchni w organizacji największej imprezy fantastycznej w Polsce, a do tego wziąć udział w kilku inspirujących punktach programu. Jeśli tylko czas i finanse na to pozwolą, to Pyrkon na stałe znajdzie się w mojej rozpisce konwentowej.

30 czerwca - 3 lipca - Krakon (Kraków): czyli "konwent w Krakowie na K". Kolejna relacja do napisania, ale z sympatii dla ekipy KSFowej, która w dużej mierze robiła obsługę imprezy zdecydowałem się także na gżdaczowanie. Doświadczenia z Krakowa nie zniechęciły mnie do pomocy na kolejnych imprezach tylko dlatego, że mimo wszystko zabawa była niezła. Wiele złych rzeczy o tegorocznym Krakonie napisano i nie będę ich powtarzał, chociaż przyznam, że ten konwent też był w czymś pierwszy - pierwszy naprawdę słaby na jakim byłem.

21-24 lipca - Avangarda (Warszawa): miałem dla siebie cały blok programowy, a do tego masa ludzi uznała, że "ogarniam" i nie pomagały mapki wskazujące gdzie jest Xaric :). Blok celtycki okazał się sukcesem i jeśli starczy czasu i samozaparcia to wróci w 2012 roku w podobnej formie. Zresztą Avangarda 2012 będzie wyjątkowa, ale o tym poinformujemy wkrótce.

28-30 lipca - Toporiada (Fryszerka k/Inowłodza): Toporiada jest dla mnie wyjątkowa odkąd pojawiłem się na niej pierwszy raz. To najbardziej rodzinna impreza na jakiej byłem, i nie ma znaczenia, czy zorganizowana jest wybitnie czy wybitnie źle, bo Toporiada jest w stanie zorganizować się sama. I jeszcze podziękowali mi we wstępniaku :).

13-14 sierpnia - Objazdowe Dni Fantastyki 1: Dzikon (Pisz): moja inicjatywa, czyli Objazdowe Dni Fantastyki, została zainaugurowana w Piszu. Konwent był robiony w ekstremalnych warunkach, był chyba pierwszą tego typu imprezą robioną w tak małym mieście, z tak dużym wkładem samorządu. Na szczęście nie okazał się katastrofą, a na dodatek moja próżność została połechtana przez Skałę, który porównał Dzikon do Fanfestu, co było dla mnie ogromnym wyróżnieniem.

25-28 sierpnia - Polcon (Poznań): znowu robiłem coś po raz pierwszy. Tym razem chodzi o uczestnictwo w Polconie. Oczywiście w Poznaniu nie mogłem nie zostać gżdaczem. Poza tym wziąłem udział w Forum Fandomu, w spotkaniu fandomowym i gali wręczenia Nagrody Zajdla. Po Polconie po raz pierwszy również nie byłem w stanie normalnie funkcjonować przez całą dobę.

14-16 października - Copernicon (Toruń): na Coperniconie chyba nic nie wydarzyło się po raz pierwszy. Oczywiście byłem gżdaczem, trochę powchodziłem w kompetencje organizatorów, ale mnie nie zlinczowali, jak zwykle byłem zadowolony z możliwości pomagania. Aha, i znowu byli tacy, którzy twierdzili, że ogarniam :).

29-30 października - Płockie Dni Fantastyki (Płock): po raz pierwszy znalazłem się w informatorze konwentowym z imienia i nazwiska, tuż pod organizatorami, jako gżdaczmaster. Cóż, gżdaczy wielu nie było, konwent przerósł oczekiwania wszystkich, ale Płockiej ekipie warto pomagać, szczególnie, że PDF to chyba najstarsza mała impreza fantastyczna w Polsce.

10-13 listopada - Falkon (Lublin): po raz pierwszy byłem na konwencie jako wystawca, nocami nudziłem się tak okropnie, że aż spałem (nie bycie gżdaczem jest strasznie nudne), ale zabawa była przednia. Szkoda tylko, że nie odwiedziłem drugiego budynku i nie wiem co tam się działo :). Przy okazji chcę podziękować wszystkim, których poznałem na Falkonie, wszystkim, których znałem wcześniej i spotkałem na Falkonie, a przede wszystkim ekipie uskuteczniającej Dungeon Fightera w nocy z soboty na niedzielę, gra była przednia, na ZjAvie postaram się o jakieś dobre miejsce, więc jeśli przyjedziecie, to będziemy mogli pograć w lepszych warunkach. No i będzie instrukcja nie po niemiecku :)

I tak oto zakończyłem sezon konwentowy 2011. W tym roku byłem na większej ilości konwentów niż przez wszystkie poprzednie lata razem wzięte i chyba przez kolejne kilka może być trudno, żebym poprawił ten wynik. Rok uważam za udany i już teraz zaprasza na ZjAvę III (18-19.02.2012) i Avangardę 8 (najprawdopodobniej 26-29.07.2012), tam będę na pewno, raczej nie opuszczę Pyrkonu, na pewno odwiedzę Toporiadę, zapewne jeszcze na kilku imprezach się pojawię, ale plany będą się klarowały w miarę upływu czasu.

Komentarze


Indoctrine
   
Ocena:
+2
Byłem tylko na Pyrkonie, Krakonie i Falkonie, za każdym razem jak prelegent i prowadzący sesje... Praktycznie nie miałem okazji skosztować uczestnictwa w wielu ciekawych punktach programu, ale cóż, tak to bywa :)

Na Zjavę w lutym się wybieram i mam nadzieję, że będzie ciekawie - oczywiście będę prowadzić swoje SF, bo cóż innego ;)
15-11-2011 11:39
Scobin
   
Ocena:
+2
Wymiatasz! To znaczy... Ogarniasz!
15-11-2011 12:13
earl
   
Ocena:
0
Ja z innej beczki - kto to jest gżdacz?
15-11-2011 21:15
Scobin
   
Ocena:
+3
Pomocnik organizatorów, zajmujący się np. obsługą gości, noszeniem krzeseł, dostarczaniem wody mineralnej na prelekcje, dyżurowaniem na stanowisku akredytacyjnym itd. Istnieją różne rasy gżdaczy, hodowane do wyspecjalizowanych zadań. :)
15-11-2011 21:22
Mag_Mag
   
Ocena:
+3
Staszku zrób konwent to przekonasz się, że gżdacz to też prawie człowiek :). Dzięki nim masz połowę mniej roboty. Więc nie mówmy o hodowli tylko o warunkowaniu :).
16-11-2011 09:55
Scobin
   
Ocena:
0
O hodowli napisałem oczywiście z przymrużeniem oka, mam duży szacunek dla gżdaczy i moją intencją nigdy nie było ich deprecjonowanie. :)
16-11-2011 10:29
Mag_Mag
   
Ocena:
+2
Ależ ja też napisałem z przymrużeniem oka... Ot taka lekka inspiracja Huxleyem :)... Ale zupełnie na poważnie: tak jak zawsze uważałem, że bez gżdaczy konwent się rozsypie, tak dopiero będąc jednym z nich na Pyrkonie zobaczyłem ile to naprawdę znaczy.
16-11-2011 10:45
Gerard Heime
   
Ocena:
+3
Gżdacze to takie zielone stworki o pomarańczowych skrzydłach, zamieszkujące wszechświat bardzo mały, jednak czasem spotykający się z naszym.
16-11-2011 13:24
earl
   
Ocena:
+2
@ Scobin i Mag_Mag

Podsumowując - jest to rasa hominidów, blisko spokrewniona z człowiekiem pod względem anatomii i morfologii ale z niewiadomych przyczyn niżej usytuowana na poziomie drabiny społecznej niż ludzie, którym zmuszona jest służyć w różnych dziwacznych sytuacjach ;)

A tak na poważnie - mogę sobie wyobrazić trud tych osób, gdyż podobne sytuacje zdarzają się w świecie nauki. Byłem współorganizatorem 3 konferencji naukowych a w 2 innych odgrywałem właśnie rolę tzw. gżdacza, czyli kolesia od obsługi technicznej - przyjmowania gości, opiekowania się nimi podczas oficjalnych części, ustawiania sprzętu, noszenia prowiantu itd. itp. Bez takich ludzi, wykonujących zadanie typu "wynieś, przynieś, pozamiataj" żadna impreza, nie tylko fantastyczna, obejść by się nie mogła. Nie jest to wprawdzie zadanie zbytnio wyczerpujące fizycznie, ale wymaga nieustannej czujności i dyspozycji, i nieraz nie usłyszy się nawet słowa "dziękuję".
16-11-2011 15:46

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.