Autor:
Jędrzej 'bukins' Bukowski
W roku 2006, Fabryka Słów całkowicie zdominowała rynek wydawniczy. Takiej ilości wydanych książek polskich autorów jeszcze nie było. Ponad 30 tytułów – to robi wrażenie. Obowiązuje jednak odwieczna zasada, że liczy się jakość, a nie ilość. W tym wypadku należy spojrzeć na inne wydawnictwa – w szczególności na obecną od dłuższego czasu SuperNOWĄ oraz Runę. A dodatkowo, po piętach depcze im Wydawnictwo Dolnośląskie. W tym roku może walka o klienta nie była tak zacięta, jednak możemy się spodziewać w nadchodzącym czasie ciekawej rywalizacji. A dla nas – czytelników może to oznaczać tylko jedno - więcej (miejmy nadzieję) ciekawych książek. Przyjrzyjmy się zatem, jak minął rok 2006, jeśli chodzi o książki polskich autorów.
Początek roku to mocne wejście w postaci debiutu Magdaleny Kozak. Jej
Nocarz okazał się ciekawą lekturą o wampirach, która zauroczyła wielu czytelników. Niebanalnie podejście do znanego tematu spowodowało, że autorka zyskała sobie liczne grono fanów.
Kolejny tytuł, który spowodował przyśpieszone bicie serca miłośników fantasy i nie tylko, to pośmiertnie wydany zbiór opowiadań Tomasza Pacyńskiego –
Smokobójca. Fani dostali swego rodzaju przekrój całej twórczości autora. Książka doczekała się również dwóch wydań: zarówno w twardej jak i miękkiej okładce, co było zupełnie nowym posunięciem ze strony Fabryki Słów.
Bez wielkiej reklamy i promocji na rynku pojawiła się genialna książka Jacka Soboty pt.
Głos Boga. Zbiór opowiadań rzucił na kolana krytyków, jednak książka przeszła bez większego echa. A szkoda, bo Sobota pokazał literaturę na najwyższym poziomie, dla inteligentnych i o otwartych umysłach. Miejmy nadzieję, że o
Głosie Boga będzie jeszcze głośno.
SuperNOWA skupiła się na wydaniu dwóch kontynuacji. Czytelnicy mieli okazję poznać dalsze losy gierczanego detektywa w
Gamedecu 2 Marcina Przybyłka oraz prześledzić losy bohaterów w space-operze
Atalya. Gwiazdomorze. Obydwie powieści trzymają klasę poprzedników, jednak trzeba przyznać, że nie wniosły zupełnie nic nowego do gatunku.
Jeśli chodzi o Fabrykę Słów, to można zaryzykować stwierdzenie, że postawiła ona na zbiory opowiadań. Wspomniałem wyżej o
Smokobójcy a oprócz tego w krótkich odstępach czasowych pojawiły się również
Zabawki diabła i
Opowieści okrutne. Anna Kańtoch zdecydowanie się poprawiła i przygody Domenica Jordana stały się znacznie bardziej interesujące, aniżeli miało to miejsce przy okazji
Diabła na wieży. Jeśli chodzi natomiast o opowiadania Pawła Siedlara – poprawnie, jednak bez fajerwerków. Należy także wspomnieć o praktycznie równoczesnym pojawieniu się antologii
Tempus Fugit (2 tomy), a także
Niech żyje Polska. Hura!. Obydwie trzymają zadowalający poziom, jednakże niezrozumiałym jest wydanie ich w tym samym czasie. Potencjalni nabywcy mieli nie lada problem z wyborem.
Runa, podobnie jak SuperNOWA, również skupiła się na kontynuacjach.
Najemnik Piskorskiego oraz
Karaibska Krucjata Mortki nie zawiodła tych, którzy oczekiwali na dalsze losy bohaterów poznanych w poprzednich tomach.
Od dłuższego czasu, w Polsce panuje posucha na „twardą” odmianę science-fiction. W tym roku pojawił się
Vertcial Kosika wydany przez wydawnictwo Powergraph, należące do samego autora. Powieść wzbudziła zainteresowanie u wszystkich fanów fantastyki naukowej, którzy ostatnio nie są zbytnio rozpieszczani przez naszych rodzimych autorów. Może czas to zmienić?
Także najbardziej znane w fandomie małżeństwo autorów piszących fantastykę nie mogło dać o sobie zapomnieć.
Popiół i kurz Grzędowicza potwierdził tylko klasę pisarza, który zdobył w tym roku Zajdla (zarówno w kategorii opowiadanie roku za
Wilczą zamieć jak i powieść roku –
Pan Lodowego Ogrodu). Kto wie, czy to nie kolejny kandydat na przyszłoroczną nagrodę Zajdla? Nie próżnowała również Kossakowska. Jej drugi tom
Zakonu Krańca Świata również spotkał się ze sporym zainteresowaniem czytelników. Od czasu wydania
Siewcy wiatru, autorka pewnie kroczy wytyczoną przez siebie drogą i póki co – nie zawodzi.
Wydawnictwo Literackie wydało zbiór opowiadań Marka S. Huberatha pt.
Balsam długiego pożegnania. Z większością opowieści tam zawartych czytelnik miał okazję się już spotkać, jednakże dla fanów autora był to znakomity przegląd jego twórczości plus prezent w postaci 4 nowych opowiadań. Książka, podobnie jak
Głos Boga, zbierała dobre noty, jednak przeszła bez praktycznie jakiegokolwiek szumu.
Trochę w tym roku rozczarował Pilipiuk.
Operacja: Dzień Wskrzeszenia okazał się typowym średniakiem, który przypadł do gustu głównie fanom autora.
Norweski dziennik. Tom 2 nieco zawiódł po świetnym pierwszym tomie. Na szczęście,
Wieszać każdy może, czyli kolejny zbiór opowiadań o Jakubie Wędrowyczu okazał się wyśmienity, mimo tego, że to już piąty tom.
Można zaryzykować stwierdzenie, że to był rok Jacka Piekary. Ponowne wydanie
Sługi Bożego z nową oprawą graficzną, niezwykle kontrowersyjna
Przenajświętsza Rzeczpospolita i
Świat jest pełen chętnych suk oraz na samo zakończenie roku – długo oczekiwany 4 tom przygód inkwizytora Mordimera Madderdina:
Łowcy Dusz. Wszystkie wymienione pozycje wzbudziły dość duże zainteresowanie czytelników, co można było zaobserwować w wielu dyskusjach internetowych i nie tylko.
Najwięcej jednak mówiono o nikim innym, jak o Andrzeju Sapkowskim i jego ostatnim tomie trylogii husyckiej.
Lux Perpetura podzielił niejako fanów autora. Jedni pieli z zachwytu, inni ironicznie mówili, że czas Sapkowskiego już się skończył. Jeśli chodzi jednak o gatunek fantasy zmieszany z historią, to nie ma co do tego żadnych wątpliwości, że książka jest klasą samą w sobie.
Obserwując jakie książki wydawano w tym roku, można dojść do wniosku, że największy procent stanowiły kontynuacje oraz zbiory opowiadań. Należy zwrócić również uwagę, że rynek zdominowały książki lekkostrawne i rozrywkowe, natomiast tych bardziej ambitnych pojawiło się naprawdę mało. Na siłę można by je policzyć na palcach jednej ręki. Czyżby polscy autorzy nie odczuwali już potrzeby pisania czegoś bardziej wymagającego? Wygląda na to, że wystarczy poprawny styl i książka nadaje się do sprzedaży. Coraz więcej książek jest utrzymana w podobnym luźnym tonie. Rzeczywiście, wydano ich więcej i jest większy wybór, jednak na połowę z nich szkoda czasu. Można odnieść wrażenie, że brakuje pewnego powiewu świeżości i oryginalności. Wynika to z faktu, że w tym roku było naprawdę mało debiutów, a postawiono głównie na sprawdzonych autorów i kontynuacje ich poprzednich książek. Patrzę jednak na przyszłość z nadzieją, gdyż w zapowiedziach figuruje kilka ciekawych pozycji. Oprócz tego, można zauważyć, że coraz więcej wydawnictw wychodzi z ofertą literatury fantastycznej jak np. Wydawnictwo Dolnośląskie z serią „Behemoth”. Jaki będzie rok 2007? Zdecydowanie ciekawszy i obfitujący w jeszcze więcej pozycji. Miejmy nadzieję, że z przewagą ambitnych, a nie tych do poduszki.