Szczególnie pozytywnie na tym polu wybił się Rebis, który przypomniał się fantastom znakomitymi wznowieniami książek Philipa K. Dicka, kolejnymi odsłonami Czarnej Kompanii, pierwszą odsłoną przygód Conana i, gorszymi jakościowo, odcinkami diunowego serialu Herberta i Andersona. Zdecydowana większość warta poznania.
Pozytywnie-negatywnie zaskoczył mnie za to MAG – o ile pierwszą połowę roku miał bardzo dobrą (w Uczcie Wyobraźni choćby Nakręcana dziewczyna… czy Trojka, poza tym cykl o Matthew Swifcie Kate Griffin i Kamienna Ćma Pawła Matuszka), o tyle potem było coraz gorzej. Kolejne przekładane premiery, coraz większy nacisk na paranormale, rozbicie nawet dochodowego Dziedzictwa Paoliniego na dwa tomy i wreszcie pogłoski o przyszłej likwidacji UW. Mam mieszane uczucia co do strategii tego wydawnictwa – pewno to pokłosie wspomnianego wyżej kryzysu, ale pewien niesmak pozostał (nadal czekamy na ciąg dalszy cyklu Farmera i wznowienia Reynoldsa).
Nakładem Fabryki Słów ukazało się zaledwie kilka ciekawych pozycji (Wielkie Księgi, Green, Kołodziejczak), ale niektóre zapowiedzi na nadchodzący rok wyglądają obiecująco. Zmieniła się także polityka wydawania polskich autorów – lubelskie wydawnictwo nie jest już tak przychylne debiutantom, jak w poprzednich latach, koncentrując się na znanych i lubianych twórcach jak Pilipiuk, Komuda albo Piekara. Czyżby kryzys? A może gromadzenie funduszy na nowe inwestycje?
Wspomnę jeszcze krótko o Prószyńskim, który coraz śmielej poczyna sobie na fantastycznym poletku. Ostatnio nie czytałem nic poza najnowszym Kingiem, ale Seria Nowej Fantastyki wydaje się dość niebanalna i, jak wynika z różnych opinii i recenzji, stanowi pomost pomiędzy książkami rozrywkowymi a nieco ambitniejszą lekturą. Tym bardziej warte pochwalenia jest tempo ich wydawania – jedna powieść na miesiąc to całkiem nieźle.
To był też rok dość sporej zmiany – Runa, wcześniej jedno z aktywniejszych, promujących polskich pisarzy wydawnictw, znalazła się wyraźnie w odwrocie, jej tegoroczne publikacje można policzyć na palcach obu rąk (ale były to dobre rzeczy – Krawędź czasu czy Testament Damoklesa), za to zaatakował Powegraph: świetne antologie, seria Kontrapunkty, książki Rafała Kosika; bardzo szerokie spektrum potencjalnych odbiorców (fani science fiction, młodzieżówek, fantasy a także prozy głównonurtowej) dobrze wróży temu wydawnictwu. Trzymam kciuki za kolejne, oby równie udane projekty – dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. Jedyną rysą na tym wizerunku pozostaje sprawa nieszczęsnego "kwartalnika" Fantasy & Science Fiction, który miał (a może dalej ma?) szansę na bycie czymś wyjątkowym w polskim fandomie.
Tak dochodzimy do najlepszego projektu mijającego roku – Rakietowych szlaków. Lech Jęczmyk i Wojtek Sedeńko wykonali naprawdę świetną robotę, reaktywując tę kultową serię, bo przedstawili kilkadziesiąt tekstów na najwyższym światowym poziomie, ukazując wszelkie możliwe atuty fantastyki naukowej – absolutny must have. Ale Solaris to nie tylko te antologie – wydali w tym roku również świetne zbiory Kuttnera, Resnicka i tematyczny w hołdzie Umierającej Ziemi, że o corocznych Krokach w nieznane nie wspomnę. Zagraniczna fantastyka na najwyższym poziomie.
Pomimo kryzysu pojawiło się na rynku kilku debiutujących graczy, którzy, pomimo różnych (a może dzięki?) różnych targetów, wydają coraz więcej, tak że przyszłość niekoniecznie rysuje się w tak szarych barwach jak niektórzy zapowiadali. Dwójka bez Sternika, Ars Machina, Fox Publishing, Ifryt, powolne odradzanie się Papierowego Księżyca – to całkiem dobre prognostyki, tym bardziej, że wydają dość ciekawe książki (Jemisin, Watts, Uznański).