Podróż smokiem Diplodokiem (reedycja)

Znasz pan Baranowskiego?

Autor: Maciej 'Repek' Reputakowski

Podróż smokiem Diplodokiem (reedycja)
Pytanie czysto retoryczne, gdyż mieszkać w Polsce, mienić się fanem komiksu, a nie znać choćby jednego utworu Tadeusza Baranowskiego, to jak wybrać się do Pizy i przeoczyć słynną wieżę. Gdyby jednak sprawy miały się aż tak źle (wieża wreszcie się zawaliła, żadnego komiksu wspomnianego osobnika nie czytaliśmy), to jeszcze nic straconego. Baranowski przeżywa bowiem prawdziwy renesans popularności. Najpierw kilka jego tytułów odświeżył Egmont, na wiosnę nakładem kultury gniewu ukazało się O zmroku, a niebawem otrzymamy całkowicie nowy album kończący przygody Profesorka Nerwosolka.

Tymczasem, zapewne wyczuwając sprzyjające warunki atmosferyczne, do gry włącza się debiutujące na naszym rynku wydawnictwo Manzoku. Na pokazie premierowym pojawiają się prawdziwe gwiazdy, które – jak dobre wino – im starsze, tym lepsze: Lord Hokus-Pokus i Diplodok. Na drugim planie swoją obecność zaznaczają Entomologia Motylkowska i sam Nerwosolek, ale pierwsze skrzypce grają dwaj podróżnicy w czasie (fabularnym) i przestrzeni (komiksowej). Nie szukają przy tym sensu komiksu, lecz niezliczonych pretekstów dla, tak lubianych przez Autora, zabaw formalnych i językowych, z których najlepsza jest ta o...

Ależ recenzencie, co recenzent? Opowiadać treść Podróży Smokiem Diplodokiem, to jak powtarzać dowcip o Gąsce Balbince lub, co gorsza, zaczynać kawał od puenty. Historie tworzone przez Baranowskiego są jak porozumiewawcze mrugnięcia do czytelnika, do kreowanych bohaterów i do siebie samego, co jest niewątpliwie trudne, ale z pewnością nie niemożliwe. Dlatego najlepiej sprawdzić swoją na nie podatność (lub odporność) osobiście, a w tej chwili pod uwagę wziąć inne aspekty „produktu”. Nowa edycja Podróży została bowiem poszerzona o udogodnienia w postaci twardej oprawy, kredowego papieru oraz tzw. materiału dodatkowego składającego się z czterech krótkich komiksów.

W tym wyborze znalazły się historyjki mniej lub bardziej znane, bardziej lub mniej kultowe (szczególnie Szlurp i Burp kontra Thorgal dobitnie udowadniają wyższość polskiej szkoły komiksowej nad szkołą polsko-belgijską), ale w swojej istocie niezmiennie „baranowskie”. Całość spaja wywiad-strumyk z autorem, który – osobom lubiącym takie dywagacje – pozwala wniknąć w psychikę twórcy i stwierdzić płytką schizofrenię w płynnym przechodzeniu między rzeczowymi odpowiedziami na pytania absurdalne i absurdalnymi na te rzeczowe (jak chociażby o samopoczucie Diplodoka na początku XXI wieku).

Czas, być może dzięki specjalnym umiejętnościom małego dinozaura, jest łaskawy dla bohaterów Baranowskiego. Czy podobnie obejdzie się z ambitnie startującym wydawnictwem? Czas pokaże.