Podatek - Milena Wójtowicz

Czyli coś, czego nikt nie lubi

Autor: Piotr 'Rebound' Brewczyński

Podatek - Milena Wójtowicz
"Podatek" - słysząc to słowo, każdy normalny człowiek krzywi się z niesmakiem i instynktownie sięga do portfela, by chronić go przed zaborczymi szponami Urzędu Skarbowego. Milena Wójtowicz postanowiła jednak zaryzykować i właśnie taki tytuł nadała swojemu książkowemu debiutowi, który nie tak dawno temu ukazał się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów. Ja również postanowiłem zaryzykować i sprawdzić, czy po lekturze Podatku moje skojarzenia z tym słowem będą choć trochę lepsze.

Książka na pierwszy rzut oka prezentuje się dobrze, jak zresztą większość pozycji wydanych przez Fabrykę. Okładka jak zwykle jest matowa, z wykrojonym błyszczącym fragmentem. Owym fragmentem w tym wypadku jest wizerunek głównej bohaterki powieści, wyciągającej rękę po, a jakże, należny Podatek od Magii...

Właśnie - Podatek od Magii. Książka Mileny Wójtowicz nie opowiada bowiem o jakimś tam zwykłym Urzędzie Skarbowym, ale o Magicznym Urzędzie Skarbowym - instytucji, która zajmuje się ściąganiem opłat od wszystkich adeptów sztuki magicznej w Polsce. Jak więc widać, Podatek jest niemal klasycznym przedstawicielem gatunku Urban Fantasy. Ale powróćmy jeszcze na chwilę do fabuły. Główną bohaterką powieści jest pewna rusałka o wdzięcznym imieniu Monika, która o swojej przynależności do tego gatunku baśniowych istot dowiaduje się właściwie przypadkiem. Wraz z rusałką Moniką na kartach książki występuje niemiecki niegdyś-mag Jens, wodnik Ślipak, grupa żab, demonica Jagienka oraz cała czereda innych postaci, jakiej nie powstydziłby się żaden pisarz humorystycznego fantasy (Podatek jest reprezentantem również i tego gatunku). Wszyscy ci herosi wplątani zostają (po paru pierwszych rozdziałach pełniących rolę swoistego wstępu) w niezłą kabałę, której oś stanowi tajemnicza księga. Wolumin ów ma ponoć skrywać ponadczasowe tajemnice, pozwalające posiadaczowi zapanować nad światem, czy coś równie wielkiego. Brzmi sztampowo, prawda? Otóż...

... Otóż chciałbym teraz powiedzieć, że może i brzmi sztampowo, ale sztampowe bynajmniej nie jest. Chciałbym, ale niestety nie mogę, byłoby to bowiem wierutne kłamstwo.

Prawdę mówiąc, to w swojej czytelniczej karierze nie czytałem chyba jeszcze nic, co byłoby tak żałośnie przeciętne. Podatek nie jest książką totalnie złą. Znajdziemy w nim kilka ciekawych pomysłów (często nader widocznie zainspirowanych - czy to piosenką Wilków, czy to lekturą jakiejś książki), które zostają rozwinięte w przyzwoity sposób. Jednocześnie nie znajdziemy w nim jednak nic, co na dłużej wryłoby się w naszą pamięć. Postacie, mimo pozornej oryginalności, prezentują się bardzo średnio. Czasem wydaje się nawet, że autorka stworzyła je na podstawie szablonu "płeć + rasa + cecha charakterystyczna", nie wkładając w ich kreację nawet odrobiny serca. W wyniku tego, czytając Podatek, zapoznajemy się z losami kilku podobnych do siebie manekinów, z których jeden jest nałogowym biernym palaczem, inny - dopiero co stworzonym wampirem i tak dalej.

Na podobnej zasadzie skonstruowana jest fabuła - niby coś tam się dzieje, ale nie ma co liczyć na zaskakujące zwroty akcji czy rozwinięcie wątków pobocznych. Bohaterowie praktycznie od początku do końca biegają za tą nieszczęsną księgą, która za każdym razem wymyka im się z rąk na zasadzie przypadku. Nie powiem, że czytając Podatek, nudziłem się. Nie powiem też jednak, że dobrze się bawiłem. Czytałem, bo chciałem dowiedzieć się, jak ta historia (wreszcie) się zakończy. Podczas lektury jednak co i rusz sprawdzałem, ile kartek zostało mi do końca.

Ostatnia rzecz - humor. Niestety - i na tym polu Podatek nie zachwyca. Powiedziałbym nawet, że jest to jego najsłabsza strona. Humor w powieści stoi na niskim poziomie - i nie chodzi tu bynajmniej o odwołania do seksu i tym podobne, a jedynie o to, że gagi w książce po prostu mnie nie bawiły. I tyle. Przez całą lekturę zdarzyło mi się uśmiechnąć może dwa-trzy razy. Muszę przy tym zaznaczyć, że nie należę do osób, które rozśmieszyć trudno - jest wręcz przeciwnie.

Krótko mówiąc - o Podatku Mileny Wójtowicz trudno jest powiedzieć coś dobrego, ale jednocześnie nie jest to książka, która zasługuje na najniższą ocenę. Jest to niemalże namacalna definicja słowa "debiut" - wizerunek tej pozycji można by z powodzeniem umieścić w słowniku języka polskiego jako ilustrację tego hasła. Powieść nie zachwyca, ale czyta się ją bez większego problemu i chęci natychmiastowego wyrzucenia do kosza. Jednym słowem, jest to pozycja idealnie przeciętna. Można ją przeczytać, ale jeśli macie dwadzieścia pięć złotych i chcecie je wydać dobrze, to lepiej zainwestujcie tę kwotę w coś innego.

Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie książki do recenzji.