Pod piracką flagą - Michael Crichton
Chociaż bibliografia Michaela Crichtona nie należy do krótkich, dotychczas kontakt z twórczością tego autora miałam jedynie za pośrednictwem kinowych i telewizyjnych adaptacji – Pod piracką flagą to jego pierwsza książka, która wpadła mi w ręce. Muszę przyznać, że bardzo tego żałuję. Śledzenie na ekranie losów stworzonych przez Crichtona bohaterów było niezłą rozrywką, natomiast lektura okazała się po prostu stratą czasu, mimo że wobec tej powieści nie miałam szczególnie wygórowanych oczekiwań.
Na początek – rzut oka na fabułę, która, ujmując rzecz łagodnie, daleka jest od zaskakujących. Kapitan Charles Hunter, przy drobnym współudziale, głównie finansowym, gubernatora Jamajki, sir Jamesa Almonta, planuje jeden z najbardziej spektakularnych rabunków wszech czasów. Celem korsarza jest bowiem wypełniony złotem hiszpański galeon, cumujący w zatoce Matanceros. Ta niewielka wysepka uchodzi za najlepiej chronione miejsce na całych Karaibach. Zatoki strzeże uzbrojona w potężne kolubryny forteca, dowodzona przez słynącego z okrucieństwa Cazallę, co sprawia, że do hiszpańskiego skarbu nie sposób dostać się drogą morską. Hunter wybiera więc inne rozwiązanie – zamierza przybić do lądu od drugiej strony i wspiąwszy się na ponad pięciuset metrową skalną ścianę wejść do twierdzy, aby wysadzić działa. Dzięki temu droga do zatoki stanie otworem. W tym celu gromadzi wokół siebie oddział złożony z wysokiej klasy specjalistów, których umiejętności pozwolą doprowadzić do końca ryzykowną misję.
Zaraz, zaraz... Oddział? Specjaliści? Oczywiście powinnam była napisać ''najlepszą załogę jaka kiedykolwiek pływała po morzach'' nie sądzę jednak, by warto było udawać, że powieść Crichtona to coś więcej niż marna namiastka Dział Nawarony à la caraïbe – przynajmniej do połowy, bo potem jest już tylko gorzej. Czytając, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że po eskapadzie na Matanceros autor dodawał kolejne wydarzenia na siłę, by móc odkreślać następne punkty na liście ''wszystko co powinno znaleźć się w książce o piratach''. Mamy więc pościg, bitwę morską, a także spotkanie z krakenem i Indianami. Nie zabrakło również zdrady i damy w opresji.
Wtórna i schematyczna fabuła nie raziłaby zapewne tak bardzo, gdyby karty powieści zasiedlały barwne, ciekawe postaci. Niestety, Crichton zawiódł również na tym polu. Pod piracką flagą ma tak naprawdę tylko jednego bohatera. Mowa, rzecz jasna, o kapitanie Hunterze – mężczyźnie wyjątkowo przystojnym, niezwykle czarującym, świetnie wykształconym, a na dodatek niebywale sprytnym. Jedynym, co można mu zarzucić jest pewna brutalność, gdyż postępuje on zgodnie z twardymi zasadami, jakimi rządzi się świat korsarzy. Z drugiej strony, w zestawieniu z Cazallą wydaje się łagodny jak baranek. Pozostali, zarówno towarzysze jak i przeciwnicy, to tylko imiona i nazwiska związane z konkretnymi talentami i cechami, dzięki którym karkołomny napad zyskuje szanse powodzenia lub staje się jeszcze bardziej ryzykownym. W przypadku pomocników kapitana taka sytuacja jest możliwa (choć trudna) do przełknięcia, natomiast wyjątkowo razi brak wyrazistego czarnego charakteru, który stanowiłby odpowiednią przeciwwagę dla Huntera, z niespotykaną łatwością pokonującego kolejne przeciwności. Wydawałoby się, że kimś takim powinien być Cazalla, lecz autor, zamiast odpowiednio wykorzystać potencjał związany z postacią hiszpańskiego okrutnika, marnuje szansę w wyjątkowo absurdalny sposób.
Pod piracką flagą z pewnością nie brakuje wartkiej akcji, a mimo to nie miałam najmniejszych wyrzutów sumienia odkładając książkę na bok – nawet w potencjalnie najbardziej porywającym momencie. Opisom brak dynamizmu, są suche, wyzute z emocji. Sytuację pogarsza jeszcze wyjątkowo kiepskie tłumaczenie – karkołomne konstrukcje zdaniowe sprawiają, że nawet przy najszczerszych chęciach trudno cieszyć się lekturą. Kiepska korekta to ostatni gwóźdź do trumny – w tekście nie tylko roi się od literówek, lecz także niepoprawnie odmienionych nazw własnych.
Jedynym atutem powieści wydaje się dość wierne oddanie realiów historycznych – Crichton zadał sobie trud sprawdzenia pewnych szczegółów, zwłaszcza w zakresie żeglarstwa XVII-ego wieku, nie postarał się jednak, opisując zachowania postaci, które wprawdzie są przesądne, jak na marynarzy przystało, lecz wydaje się, że równie dobrze wyglądałyby w korporacyjnych garniturach.
Wydawca zachwala Pod piracką flagą, jako klasyczną powieść przygodową, a więc taką, która powinna zapewnić czytelnikowi przynajmniej kilka godzin rozrywki. Sięgając po książkę Michaela Crichtona nie oczekiwałam niczego ponadto, jednak zawiodłam się, a do przewracania kolejnych stron, zamiast zainteresowania losami bohaterów, popychało mnie poczucie obowiązku. Wynudziłam się setnie, czego nikomu nie życzę, toteż ci, którzy szukają lekkiego czytadła o piratach zrobią lepiej, decydując się na rodzimą Karaibską krucjatę Marcina Mortki.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Na początek – rzut oka na fabułę, która, ujmując rzecz łagodnie, daleka jest od zaskakujących. Kapitan Charles Hunter, przy drobnym współudziale, głównie finansowym, gubernatora Jamajki, sir Jamesa Almonta, planuje jeden z najbardziej spektakularnych rabunków wszech czasów. Celem korsarza jest bowiem wypełniony złotem hiszpański galeon, cumujący w zatoce Matanceros. Ta niewielka wysepka uchodzi za najlepiej chronione miejsce na całych Karaibach. Zatoki strzeże uzbrojona w potężne kolubryny forteca, dowodzona przez słynącego z okrucieństwa Cazallę, co sprawia, że do hiszpańskiego skarbu nie sposób dostać się drogą morską. Hunter wybiera więc inne rozwiązanie – zamierza przybić do lądu od drugiej strony i wspiąwszy się na ponad pięciuset metrową skalną ścianę wejść do twierdzy, aby wysadzić działa. Dzięki temu droga do zatoki stanie otworem. W tym celu gromadzi wokół siebie oddział złożony z wysokiej klasy specjalistów, których umiejętności pozwolą doprowadzić do końca ryzykowną misję.
Zaraz, zaraz... Oddział? Specjaliści? Oczywiście powinnam była napisać ''najlepszą załogę jaka kiedykolwiek pływała po morzach'' nie sądzę jednak, by warto było udawać, że powieść Crichtona to coś więcej niż marna namiastka Dział Nawarony à la caraïbe – przynajmniej do połowy, bo potem jest już tylko gorzej. Czytając, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że po eskapadzie na Matanceros autor dodawał kolejne wydarzenia na siłę, by móc odkreślać następne punkty na liście ''wszystko co powinno znaleźć się w książce o piratach''. Mamy więc pościg, bitwę morską, a także spotkanie z krakenem i Indianami. Nie zabrakło również zdrady i damy w opresji.
Wtórna i schematyczna fabuła nie raziłaby zapewne tak bardzo, gdyby karty powieści zasiedlały barwne, ciekawe postaci. Niestety, Crichton zawiódł również na tym polu. Pod piracką flagą ma tak naprawdę tylko jednego bohatera. Mowa, rzecz jasna, o kapitanie Hunterze – mężczyźnie wyjątkowo przystojnym, niezwykle czarującym, świetnie wykształconym, a na dodatek niebywale sprytnym. Jedynym, co można mu zarzucić jest pewna brutalność, gdyż postępuje on zgodnie z twardymi zasadami, jakimi rządzi się świat korsarzy. Z drugiej strony, w zestawieniu z Cazallą wydaje się łagodny jak baranek. Pozostali, zarówno towarzysze jak i przeciwnicy, to tylko imiona i nazwiska związane z konkretnymi talentami i cechami, dzięki którym karkołomny napad zyskuje szanse powodzenia lub staje się jeszcze bardziej ryzykownym. W przypadku pomocników kapitana taka sytuacja jest możliwa (choć trudna) do przełknięcia, natomiast wyjątkowo razi brak wyrazistego czarnego charakteru, który stanowiłby odpowiednią przeciwwagę dla Huntera, z niespotykaną łatwością pokonującego kolejne przeciwności. Wydawałoby się, że kimś takim powinien być Cazalla, lecz autor, zamiast odpowiednio wykorzystać potencjał związany z postacią hiszpańskiego okrutnika, marnuje szansę w wyjątkowo absurdalny sposób.
Pod piracką flagą z pewnością nie brakuje wartkiej akcji, a mimo to nie miałam najmniejszych wyrzutów sumienia odkładając książkę na bok – nawet w potencjalnie najbardziej porywającym momencie. Opisom brak dynamizmu, są suche, wyzute z emocji. Sytuację pogarsza jeszcze wyjątkowo kiepskie tłumaczenie – karkołomne konstrukcje zdaniowe sprawiają, że nawet przy najszczerszych chęciach trudno cieszyć się lekturą. Kiepska korekta to ostatni gwóźdź do trumny – w tekście nie tylko roi się od literówek, lecz także niepoprawnie odmienionych nazw własnych.
Jedynym atutem powieści wydaje się dość wierne oddanie realiów historycznych – Crichton zadał sobie trud sprawdzenia pewnych szczegółów, zwłaszcza w zakresie żeglarstwa XVII-ego wieku, nie postarał się jednak, opisując zachowania postaci, które wprawdzie są przesądne, jak na marynarzy przystało, lecz wydaje się, że równie dobrze wyglądałyby w korporacyjnych garniturach.
Wydawca zachwala Pod piracką flagą, jako klasyczną powieść przygodową, a więc taką, która powinna zapewnić czytelnikowi przynajmniej kilka godzin rozrywki. Sięgając po książkę Michaela Crichtona nie oczekiwałam niczego ponadto, jednak zawiodłam się, a do przewracania kolejnych stron, zamiast zainteresowania losami bohaterów, popychało mnie poczucie obowiązku. Wynudziłam się setnie, czego nikomu nie życzę, toteż ci, którzy szukają lekkiego czytadła o piratach zrobią lepiej, decydując się na rodzimą Karaibską krucjatę Marcina Mortki.
Mają na liście życzeń: 2
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Pod piracką flagą
Autor: Michael Crichton
Tłumaczenie: Danuta Górska
Wydawca: Albatros
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 25 sierpnia 2010
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-7659-169-8
Autor: Michael Crichton
Tłumaczenie: Danuta Górska
Wydawca: Albatros
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 25 sierpnia 2010
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-7659-169-8
Tagi:
Michael Crichton | Pod piracką flagą