» Blog » "Pod osłoną miasta" - pierwsze testy, pierwsze wrażenia.
15-05-2010 01:26

"Pod osłoną miasta" - pierwsze testy, pierwsze wrażenia.

W działach: Pod osłoną miasta, quentin 2010, scenariusze, rpg | Odsłony: 2

Dziś miałem pierwszą sesję w "Pod osłoną miasta". Ostatnio napisałem, że spróbuję napisać w czwartek notkę o tym, jak chciałbym podrasować fabułę, wymienić jej reflektory i zamontować neony na podwoziu. Jest piątek, z próby jak widać nic nie wyszło. Do tematu pewnie jeszcze kiedyś wrócę, a dziś chciałem podzielić się z tym, jak zaczęły się testy scenariusza.

 

Wprowadzenie graczy przeszło bezboleśnie, wyjaśniłem jak wygląda świat, jak działają reguły gry. Potem tworzenie postaci i krótka sesja. Udało nam się jedynie skończyć Prolog - na swoją obronę podam, że tego dnia mam zajęcia, a jeszcze moje króliczki doświadczalne przed rozpoczęciem eksperymentu postanowiły pochwalić się swoimi osiągnięciami w modyfikowaniu HoMM V (zdolne bestie, muszę przyznać, zasłużyły na dodatkową porcję marchewki).

 

Graliśmy już na lekko zmodyfikowanym oryginale.

 

A kto wyruszył na ulice Żmijska, by zmierzyć się z wyzwaniami dnia codziennego? Bohaterów stworzyliśmy poprzez wylosowanie rasy i profesji i przyznam, że kto jak kto, ale moi gracze miewają ciekawe szczęście w tych sprawach. Oto nasi protagoniści:

  • Henryk, zwany powszechni Heniem - chudy satyr-bajarz, mieszka z rodziną w leśniczówce poza miastem, pracuje w reTorcie zabawiając gości, trochę... niechlujny jegomość znający wiele opowieści i właściciel charakterystycznej leśniczowej czapki z piórem.
  • Łukasz - smok-sprzedawca z Memento, poukładany, dokładny, pracujący u wujka i mieszkający dwa piętra nad antykwariatem, elegancki pan wyglądem przywodzący na myśl faceta w czerni (tylko taniej ubranego).
  • Dominik - zwinnik-wolny strzelec, symbol szpanu - skórzana kurtka, okrągłe czarne okulary, koszulka z napisem "nie wszystko jest tym, czym się wydaje", chopper, dwa pistolety na licencję, kilka komórek i bycie prawdziwym twardzielem w komplecie. Najczęściej pomaga policji.

 

Wprowadzenie prologu jako wstępu do gry, czasu, kiedy gracze zaprzyjaźnią się z mechaniką i określają się w świecie scenariusza to był dobry pomysł. Pierwsza konfrontacja dla każdego z graczy przebiegała spokojnie i pozwoliła na oswojenie się z mechaniką. Parę spotkań, parę rozmów i gracze również łatwo zogniskowali swoje nastawienie do obecnie panującej sytuacji. Łukasz i Henryk uznali, że całkiem im odpowiada, że ludzie nie wiedzą o nieludziach, zaś wydaje się, że Dominik nie za bardzo robi sobie z tego jakiś wielkich problemów.

 

Co się zdążyło wydarzyć? Najpierw to Henryk został podwieziony przez brata powozem to pracy, potem zaś mieliśmy piękną scenkę rodzajową, w której to Hieronim, właściciel Memento, Łukasz, Heniu i Zuzanna, właścicielka reTorty zjedli śniadanie w rodzinnej atmosferze (co okazało się normalną praktyką). Wiem, na razie sielankowo - takie uroki prologu.

 

Potem to Łukasz pędził przez miasto na złamanie karku (przeskakiwał przez płotki, w ostatniej chwili wbiegał do autobusu), byle tylko zdążyć dostarczyć wazę na czas, a w międzyczasie Heniu przygotowywał się do wieczornego opowiadania o królu Arturze. Dokładnie, to bajarz skorzystał z pracowni alchemicznej - wziął zimne ognie, kulkę z klimatyczną mgłą, po czym otworzył książkę na losowej stronie i zrobił teatrzyk cieni w proszku (w głównej mierze korzystając z wrodzonego szczęścia).

 

Dominik (gracz przyszedł gdzieś tak w połowie, posłuchał sobie, po czym wylosował bohatera, ot tajemnica narodzin twardziela) zabrał zlecenie z reTorty i poszedł uratować dom kultury od grupki wrednych gnomów (wszystko latało w powietrzu - widelce, noże, filiżanki, owoce, wazy, drewniane talerze). Nieźle się pomęczywszy ze złapaniem szkodników, udał się na komisariat policji do Krysińskiej, która to miała paskudy zabezpieczyć.

 

Równocześnie Łukasz i Heniu z ochotą (i dla zabicia nudy ;) ) postanowili wykonać inne zlecenie - mikstura dla właściciela księgarni. Znalezieniu przepisu ("Heniu, podaj mi książkę", a Heniu wziął pierwszą lepszą książkę z półki i akurat trafił). Łukasz z niebywałą precyzją odmierzył składniki, wraz z Heniem zagotował w kotle, wsadził wszystko do lodówki i po obiedzie wrócił do pomagania wujkowi w antykwariacie.

 

W Memento był dość niespodziewany gość - swoją wizytę postanowił złożyć sam Czarnoborski - przywódca Towarzystwa Dawnych Dni. W powietrzu dało się wyczuć pewną niechęć między Małowiejskim a tededystą. Oj, coś się chyba święci.

 

Około czwartej było przedstawienie Henia o królu Arturze. Odrobina reklamy sprawiła, że całkiem spora grupa postanowiła zobaczyć teatrzyk cieni (niekoniecznie zdając sobie sprawę z drobnego, alchemicznego oszustwa). Występ został przyjęty dość ciepło. Na tyle, że grupka przybyłych kolegów po fachu bajarza zaprosiło kogo się dało do pubu. Choć twardy gość, Dominik jednak postanowił udać się swoim chopperem do domu i potracić czas przed telewizorem (i jak prawdziwy twardziej poszedł spać przed północą). Obudziły go dopiero syreny radiowozów... (trochę mu zajęło, zanim zorientował się, że to nie budzik, ani komórka, ani ta druga komórka, ani telewizor...)

 

Przeskok akcji - Łukasz i Heniu wracają z pubu do Memento (było dość późno i satyr miał nocować u Małowiejskich). Zaskakuje ich widok policji i zdewastowanego antykwariatu; w tej samej chwili na miejsce przybywa zwinnik. Nic nie zginęło, ktoś rozbił szybę i powypisywał napisy na ścianach. I to treść napisów zaniepokoiła bohaterów...

 

Koniec prologu, koniec pierwszych prób mechaniki (bo scenariusz tak naprawdę dopiero się zaczyna).

 

Co ze zmian się sprawdziło?

 

Zegar się pojawił i głównie odmierzał czas do wieczornego występu. Nie przeszkadzał, pozwalał się graczom odnaleźć, ułatwiał kontrolę, kiedy gracze mogą ściągnąć żetony z pul (co kwadrans w świecie gry miał być jeden). Jak na razie się sprawdził.

 

Dodatkowa pula związana z graczom, choć nie wywołała jakiś negatywnych efektów, zachęciła graczy do kontrolowania tego, co robią z żetonami. Ogólnie pomysł wygląda następująco - kiedy bohater korzysta z dobrodziejstw konkretnej puli, zwiększa mu się tzw. "przeciążenie". Kiedy przeciążenie będzie równe przynajmniej siedem, czeka go niemiła konsekwencja - smok automatycznie przemieni się w gadzią postać (nadużycie smoczego dziedzictwa), satyrowi szczęście zacznie się kończyć (pula wrodzony fart przestanie się odnawiać), zwinnik przestanie kontrolować plastyczność ciała (wykorzystanie pierwszej puli będzie dwa razy droższe, przeciwnikom będzie łatwiej go trafić). Na pocieszenie podam, że co godzinę czasu gry, niezależnie od tego, co się dzieje, jeden taki punkt przeciążenia znika.

 

Cały pomysł tak na prawdę jest prosty w praniu i całkiem dobrze się sprawdza - połóż żeton -> przekręć kostkę.

 

Wprowadziłem jeszcze jedną rzecz - testy, które będą wymagać obciążenia swojej puli więcej niż jednym żetonem, by automatycznie zdać. Jeżeli coś wykracza poza zdolności przeciętnej istoty humanoidalnej (czyli niebywale trudne testy), gracz musiał osiągnąć sukces na dwóch kostkach - na jednej potrzebna była szósta, na drugiej już jakaś inna wartość. Też żadna wielka różnica, a czasem zmusza do zastanowienia się, czy iść łatwiejszą drogą.

 

Gracze przyjęli ciepło mechanikę (atmosferę również, ale to nie o niej) i wygląda na to, że pewnie nie będzie wymagała większej ilości szlifów. Kolejny przystanek - przetestowanie, jak sprawdzą się w praktyce bonusy, które mogą uzyskać postaci - dodatkowe premie do rzutów, pule, etc.

 

PS Po małym mailu od Wojciecha Doraczyńskiego z Quentina stwierdzam, że dopiszę sobie do CV "umiejętność niekonkretnego pisania". Chodziło o to, na co zwrócił uwagę repek w komentarzach do scenariusza - jeden niejasny fragment, czym są te dwie cyferki przy każdej z pul. Jak rzucicie okiem na karty profesji i ras, zobaczycie, że każda pierwsza pula ma 7/6, druga 5/4, a trzecia 4/3.

 

Cała rzecz, że gracz po wyloswaniu postaci wybiera z pierwszej pary, czy to pula rasy, czy profesji będzie miała potencjał 7 (druga automatycznie będzie miała 6). Takie coś powtarzacie dla drugiej pary - czyli pul opisanych jako 5/4. I znowu dla ostatniej pary - czyli trzeciej z rasy i trzeciej z profesji. Ot, tajemnica ukryta za liczbami...

 

Pocieszę Was, w wersji przeredagowanej (i w ogóle tak ładnie obrobionej), która będzie za jakiś czas dostępna na stronie konkursu, już mnie skorygują :)

4
Notka polecana przez: Garnek, Ifryt, Scobin
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Scobin
   
Ocena:
0
Bardzo fajnie, że quentinowe komentarze zainspirowały Cię do dalszego usprawniania scenariusza i warsztatu – chyba to o to w nich głównie chodzi. :)
15-05-2010 12:11
Pahvlo
   
Ocena:
0
Dzięki. Poprawienie scenariusza postawiłem sobie za punkt honoru :)
16-05-2010 13:31

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.