Pochwała bycia dziwnym

Autor: Dawid Kain

Pochwała bycia dziwnym
dziwny

przymiotnik charakteryzujący się czymś niezrozumiałym
synonimy: dziwaczny, osobliwy, cudaczny
antonimy: normalny
wyrazy pokrewne: dziwactwo, dziwność

tłumaczenia:
angielski: strange
bułgarski: странен
duński: mærkelig
francuski: étrange, bizarre
grecki: παράξενος, σπάνιος
hiszpański: extraño, raro
interlingua: peculiar
niemiecki: seltsam, sonderbar, merkwürdig
rosyjski: странный
rumuński: ciudat
slovio: странйу

Źródło: http://pl.wiktionary.org/wiki/dziwny


W każdym człowieku, który przystępuje do opisu rzeczy istotnych, tkwi głęboka i trudna do odparcia potrzeba, żeby uciec w dygresje, schować się w gąszcz przypisów, bądź tak długo odwlekać podjęcie właściwego tematu, aż czytelnik – przygnieciony wstępem w rozmiarze XXL – zapomni, o co chodziło i zakwalifikuje danego publicystę w poczet postmodernistów. Jednak ja w tym miejscu postaram się zastosować zasadę Minimalizacji Pieprzenia W Bambus i spróbuję od razu przejść do sedna. Jedziemy.

Czy się to nam podoba czy nie, czy uważamy to za sprawiedliwe czy też wprost przeciwnie, większość ludzi dokonuje klasyfikacji swoich bliźnich, ich zachowań oraz "owoców" ich pracy w ramach kryterium Normalny-Nienormalny. Jest to, swoją drogą, podobne do podziału na Dobrych i Złych. Jednak znacznie bardziej kategoryczne i deprecjonujące dla jednej z grup - sami wiecie, której. Jeżeli jakiś człowiek zostanie zaszufladkowany jako "nienormalny", właściwie każde jego zachowanie staje się od tego momentu "dziwne', "podejrzane" bądź "ekscentryczne", a jeżeli – nie daj Boże! - taka osoba "zrobi' coś z sobą w artystycznym sensie - napisze opowiadanie, namaluje obraz, nakręci film, czy cokolwiek - będą to na pewno dzieła "schizujące", "niezrozumiałe", tudzież zwyczajnie "poj**ane".

Osoba z łatką "pierdo***ętej" z reguły trzymana jest na dystans przez zdrową cześć społeczeństwa. Jeżeli chodzi na imprezy, to tylko na te "dla czubków". Jeżeli czymś się interesuje, to z pewnością rzeczami "chorymi", więc wszyscy ci "normalni" nigdy nie znajdą z nią wspólnego języka. I można by tak wymieniać przez kolejne akapity. Jednak skoro obiecałem stosować zasadę z angielska zwaną "cut the crap", postaram się już teraz wyjaśnić, o co mi tutaj tak naprawdę idzie. Otóż głównym moim założeniem jest pokazanie, że ludzie zwani przez samych siebie "normalnymi" pod żadnym względem nie są od "nienormalnych" lepsi. Wręcz przeciwnie. Wiele wskazywałoby na to, że właśnie oni są tą gorszą, brzydszą i głupszą częścią społeczeństwa, która wiedzie nudne, "zwyczajne" życie, czyta żenujące "normalne" książki, ogląda takież filmy i takiej też słucha muzyki. "Czubki" górą, po prostu! A że słowa te ukazują na portalu poświęconym fantastyce - która przez "zdrową" grupę odbiorców sztuki uważana jest za "dziwną", "dziecinną", 'nic nie wartą" - toteż istotnie ograniczam swoje szanse na dostanie tutaj w twarz wirtualnym pomidorem. "Jak wszyscy są dziwni, to nikt nie jest dziwny" – że tak sparafrazuję fragment dialogu z kinowego przeboju Iniemamocni.

Jako że bycie dziwakiem wymaga całego szeregu poświęceń, odmieńcy już od najmłodszych lat nie mają łatwo. Spotykają się z całkowitym odrzuceniem zarówno ze strony rówieśników, jak i osób starszych. Pocieszenia mogą jednak szukać w szeroko pojętej sztuce. Tam odnajdą podobnych sobie "świrów", wyalienowanych odmieńców, dla których – nawiązując do toruńskiego klasyka – perfumerie tego świata są zwykłymi szambami. Podać jakieś przykłady? Ok, chcecie to macie. Po pierwsze Dziwna Emilka. Znacie Emilkę? Może słyszeliście? Jeśli nie, niedługo się to zapewne zmieni, bo przed kilkoma dniami na polski rynek weszły pierwsze książeczki z serii Emily Strange. Książeczki w wysokim stopniu nietypowe, będące połączeniem niesamowitych, mrocznych grafik z ledwie odrobiną słowa pisanego.

Twórcą zarówno samej postaci, jak i tekstów o niej, jest Rob Reger. Minęło już kilkanaście lat od chwili, gdy przyszedł mu do głowy pomysł na taką właśnie antybohaterkę. Wszystko zaczęło się od tego, że on i jego przyjaciel potrzebowali jakiegoś oryginalnego logo dla ich małej, niezbyt znanej firmy, produkującej odzież dla skate’ów. Agnieszka Jucewicz w swoim artykule z Wysokich Obcasów (nr. 342), opisuje to zdarzenie w sposób następujący:

"
Nagle zobaczyli dziwną postać zbiegającą ze wzgórza. Była to drobna dziewczynka w czarnej sukience i za dużych białych butach, która prowadziła na smyczy cztery czarne koty.
– Na co się gapicie? – mijając ich, zapytała spod czarnej grzywki. I już miała coś dorzucić, kiedy kobiecy głos zawołał: Emily, Emily!. Właścicielka kociego klanu obróciła się na pięcie i zniknęła.
– Rysuj, chłopie, rysuj! – krzyknął Rob.
Tak powstał pierwszy szkic Dziwnej Emilki."

Do dnia dzisiejszego Emilka zrobiła ogromną karierę na całym świecie, jej wizerunek pojawia się na wszystkich możliwych produktach (od cukierków po ubrania), a nakład książeczek o tej wyjątkowo tajemniczej trzynastolatce przekroczył już milion egzemplarzy. Kręcony jest pełnometrażowy film, powstają kolejne komiksy. I można by narzekać, że kultowa postać niepostrzeżenie zmieniła się w biznes, ale warto może spojrzeć na to pod innym kątem. Skoro osoba tak dziwaczna i ekscentryczna tak bardzo spodobała się ludziom, znaczy to, że być może niektórzy mają już powyżej uszu wszechobecnej „normalności” i "poprawności" i wolą poszukać czegoś kompletnie innego, jakiejś alternatywy dla wciskanego im szmelcu. Setki tysięcy osób po prostu nagle odkryły, że i w nich tkwi wewnętrzny "dziwak". Że i oni mają w sobie taką Emilkę.

A Emilka tak naprawdę: "Wcale nie zwariowała. Ona nigdy nie była normalna…"

Nieco podobną – choć znacznie mniej enigmatyczną – postacią jest Daria Morgendorffer, główna bohaterka emitowanego przez MTV serialu Daria. Animacja ta zaistniała jako następca słynnych Beavisa & Buttheada, gdzie Daria była jedną uczennic, chodzących do klasy z dwoma popularnymi ćwierćinteligentami. Darię też można – z lekkim przymrużeniem oka – potraktować jako pochwałę odmienności. Para głównych bohaterek – Daria i jej bliska przyjaciółka Jane Lane (artystka) – to niedopasowane nastolatki, które brak zainteresowania ze strony rówieśników nadrabiają cynizmem, sarkazmem i inteligencją. "Zwyczajni" uczniowie w przeważającej większości sportretowani tu zostali jako kompletni kretyni. Typowe do bólu cheerleaderki i ich wysportowani chłopcy – będący tematem miliona zupełnie identycznych, bezwartościowych filmów – tutaj pokazani są takimi, jakimi są w rzeczywistości: a są żałośni i beznadziejni. Zaś ci, którzy zazwyczaj traktowani są jako odmieńcy i dziwacy, w Darii pokazują swoją nietuzinkowość i klasę.

Para dziewczyn grających pierwsze skrzypce w serialu Daria osobiście mocno kojarzy mi się z duetem Enid i Rebecca, z opartego na słynnym komiksie obrazu Ghost Word Terry’ego Zwigoffa. Świetne kreacje stworzyły tu aktorki wówczas niezbyt popularne, a obecnie rozpoznawane przez chyba każdego kinomaniaka: Thora Birch i Scarlett Johansson. Fabuła tego interesującego dzieła prezentuje się następująco: Po ukończeniu nauki w liceum, dwie zbuntowane, cyniczne outsiderki wynajmują wspólnie mieszkanie i próbują wpasować się jakoś w dorosłe życie. Pewnego dnia trafiają w gazecie na ogłoszenie, którego autor Seymour (w tej roli Steve Buscemi – dziwak nad dziwaki!), poszukuje kobiety poznanej niegdyś w autobusie. Dziewczyny postanawiają z niego zakpić i - podszywając się pod rzeczoną nieznajomą – umawiają się z Seymourem na randkę. Mężczyzna okaże się wysoce nietypowym indywiduum, który niespodziewanie wzbudzi w Enid swego rodzaju fascynację. Sam film zdaje się jedną wielką paradą ekscentryków, ciesząc oczy widzów, którzy na co dzień myślą o sobie jako o "wyrzutkach społeczeństwa".

No dobrze, powiedzieliśmy co nieco o dziełach będących pewnego rodzaju "pamiętnikami z okresu dojrzewania" różnego sortu ludzi skrzywionych (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Ale co dzieje się z nimi, gdy dorosną? Lądują w więzieniach, zamkniętych zakładach psychiatrycznych, wiodą pustelnicze życie, budując chatki w środku lasu i żywiąc się odchodami wiewiórek bądź jeży? Niektórzy niewątpliwie tak. Inni stają się wybitnymi naukowcami, wyróżniającymi się artystami, barwnymi plamami na szarej palecie społeczeństwa.
Jeszcze inni pogrążają się w swoim dziwactwie tak głęboko, jak to jest możliwe. O takich opowiadają na przykład filmy Tima Burtona, znane i cenione na całym świecie. Reżyser ten – sam będąc osobą w dużym stopniu niezwykłą – za cel postawił sobie kręcenie dzieł o różnego rodzaju świrach. By wspomnieć choćby Edwarda Nożycorękiego, Eda Wooda, Willy’ego Wonkę (Charlie i fabryka czekolady) czy bohaterów Dużej ryby. Obrazy te są niejako hymnami pochwalnymi na cześć dziwactwa, odmienności, nietypowości.

Dorośli dziwacy okazują się w nich jeszcze ciekawsi niż ich nastoletnie odpowiedniki. Ich osobliwość jest jak magia, zmieniająca otaczającą ich rzeczywistość w krainę czarów. Gdyby nie tacy ludzie, świat z pewnością byłby miejscem tak nieciekawym, że nuda zabijałaby nas częściej niż choroby, zawały czy wojny.

Tak więc nie bójmy się odmienności, otaczajmy ją czcią, kultem wręcz. Przystąpmy wszyscy do akcji, która będzie dokładnym przeciwieństwem tego, co planował zrobić w tym państwie miłościwie nam abdykujący, "kwaczący" pan premier. Przywracajmy nienormalność.