» Artykuły » Inne artykuły » Pisanie o kulturach: perspektywa wewnętrzna kontra zewnętrzna

Pisanie o kulturach: perspektywa wewnętrzna kontra zewnętrzna


wersja do druku
Redakcja: Bartłomiej 'baczko' Łopatka
Tłumaczenie: Artur 'mr_mond' Nowrot

Pisanie o kulturach: perspektywa wewnętrzna kontra zewnętrzna
Niedawno wróciłam z Wietnamu; jedną z rzeczy, jakie się wydarzyły, było siedzenie na sofie i próba wyjaśnienia różnych rzeczy mojemu chłopakowi – oraz przyglądanie się, jak zaczyna rozumieć (lub nie). To z kolei sprawiło, że zaczęłam myśleć o ćwiczeniu, które przeprowadzałam już kilkakrotnie, czyli pisaniu opowiadań osadzonych we Francji dla czytelników anglofońskich – i o tym, że nie wyszło to dokładnie tak, jak chciałam.

To coś zupełnie innego niż pisanie o kulturze, z którą nie jestem związana, jak na przykład azteckiej (zostawiam na boku nieco problematyczne dla mnie Chiny, które dały Wietnamowi bardzo wiele). I to sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać nad różnymi sposobami pisania o kulturze.

Dla uproszczenia oznaczmy to, o czym mówimy, literami (tak, to pomysł inżyniera). Załóżmy, że mamy dwie kultury. Jedną z nich nazwę "A" (na przykład Amerykanie). To nasza docelowa publiczność. Druga, o której piszemy, to "B" (powiedzmy Chińczycy, Wietnamczycy, Francuzi…).

Jeśli należysz do kultury B, to pewne rzeczy będą dla ciebie znacznie łatwiejsze. Drobiazgi: nie musisz się zastanawiać, o której członkowie B wstają i co jedzą na śniadanie, ponieważ już to wiesz. Duże sprawy: twoje spojrzenie na świat jest zapewne typowe dla B. Nie zanieczyścisz narracji umieszczając w niej, na przykład, Wietnamczyka krzyczącego na swoją matkę lub bijącego ją (nie do pomyślenia w ideologii konfucjańskiej), albo zakładając, że dobrzy francuscy uczniowie idą na uniwersytet (nie idziemy. To dosyć skomplikowane, ale mamy dwustopniowy system edukacji wyższej, w którym tylko najsłabsi uczniowie wybierają państwowe uczelnie. Najlepsi uczęszczają do "Grande Ecole", wyższych szkół biznesowych, technicznych lub literackich).

Niektóre rzeczy będą jednak trudniejsze. Wszystko, co należy do B, jest dla ciebie w dużej mierze naturalne, co oznacza, że poświęcisz mniej czasu na opisywanie tych rzeczy lub w ogóle o nich nie wspomnisz. Kiedy któraś z moich francuskich postaci wraca do domu po pracy, to nie będę się rozpisywać o tym, jak kupuje chleb w piekarni, bo to dla mnie zupełnie naturalne. Będzie mnie także kusiło, by pominąć opis piekarni, gdyż zakładam, że moi czytelnicy wiedzą, co mam na myśli. Problem oczywiście polega na tym, że mogą nie wiedzieć. Może pochodzą z miejsca, gdzie nie sprzedaje się chleba. Może francuska piekarnia – z długą ladą prezentującą ciasta i inne wypieki za szybą, na której stoi kasa, za którą można zobaczyć różne wypieki, od bagietek po bochenki chleba – jest zupełnie obca mojemu czytelnikowi. To, co podświadomie uznaję za naturalne, może wcale nie być takie dla A: może być trochę inne, może być sprzeczne z intuicją. Nie opisuję ulic Paryża, a prawda jest taka, że różnią się one od ulic Los Angeles.

To przykład tego, co nazywam perspektywą "wewnętrzną": styl narracji jest dokładnie taki, jak trzeba, ale członkowi A może być trudno się wczuć, bo najprawdopodobniej pominiesz detale, które dla A byłyby istotną pomocą w zrozumieniu (nie wspominając o tym, że charaktery postaci będą właściwe dla B, więc dla A mogą być trudne do przyjęcia bez wyjaśnienia. Niełatwo jest zrozumieć, dlaczego Francuzi mają taką obsesję na punkcie swojego dwustopniowego systemu edukacji, dopóki nie mieszka się we Francji). Wydaje mi się, że właśnie dlatego ludziom trudno jest odnieść się do historii "od wewnątrz": nie ma w nich punktów odniesienia, którymi posługują się mieszkańcy A.

Jeżeli natomiast jesteś członkiem A piszącym o B, to czeka cię ciężka praca przy studiowaniu kultury. Jako osoba ze sporym doświadczeniem, mogę powiedzieć, że to jedna z rzeczy, które mogą zająć lata, zanim osiągnie się głęboką znajomość kultury B. Smutna prawda jest taka, że nieważne ile czasu poświęcisz na uczenie się o B, to zawsze będziesz popełniać błędy. Nawet po tych wszystkich studiach będziesz mylić się przy drobnostkach: posiłkach, codziennych nawykach. Część twojej własnej kultury będzie wkradać się w poglądy postaci (gdyż takie rzeczy szybko wracają do swego pierwotnego kształtu, o ile nie jest się bardzo uważnym). Zawsze odczuwam pokusę wspierania praw kobiet w moich utworach historycznych, mimo że zdaję sobie sprawę z tego, że idea równości płci pojawiła się w kulturze popularnej w najlepszym wypadku dopiero pod koniec XIX wieku.

Będziesz jednak mieć wielką przewagę nad członkiem B piszącym o B: jesteś częścią docelowej grupy czytelników. Zdajesz sobie sprawę, albo jesteś w stanie bardzo łatwo sprawdzić, co członkowie A uznają za dziwne lub trudne do zrozumienia w B. W najgorszym wypadku może to doprowadzić do egzotyzmu, gdy będziesz używał B dla dodania kolorytu i niczego więcej; w najlepszym – będziesz w stanie znaleźć te elementy B, które najsilniej przemówią do czytelników i sprawić, by się wyróżniały. Posługujesz się tymi samymi kategoriami, co twoja publiczność, dzięki czemu łatwiej ci nawiązać z nimi kontakt. Ponadto, udało ci się spędzić już trochę czasu (miesiące albo lata) na poznawaniu B – masz za sobą trud związany z próbami zrozumienia części, które początkowo wydawały się nie mieć sensu. Wiesz, co jest uderzające lub nieznane i będziesz pamiętać o opisaniu tego w tekście.

To właśnie nazywam perspektywą "zewnętrzną": przez większość czasu narracja będzie brzmiała znajomo, podczas gdy mentalność może wahać się od całkiem błędnej do odrobinę nie takiej jak trzeba, ale wszystko to będzie znacznie bardziej przystępne, przynajmniej podczas pierwszej lektury.

Oczywiście członek A szukający "autentycznej" [1] narracji o B, nie będzie usatysfakcjonowany ani perspektywą wewnętrzną, ani zewnętrzną: pierwszej brakuje szczegółów/więzi z bohaterem, dzięki czemu poczułby się włączony w dialog między autorem i czytelnikiem; druga zaś, choć bardziej przystępna, okaże się dość frustrująca, gdyż najprawdopodobniej nie będzie całkiem właściwa.

Wydaje mi się, że najlepszym sposobem na autentyczność byłoby połączenie obu postaw, ale to trudne – nie znalazłam wielu książek, w których to by się udało w satysfakcjonujący sposób (tak naprawdę w chwili, gdy to piszę, próbuję znaleźć choć jeden przykład. Jeśli przychodzi wam jakiś do głowy, dajcie znać). To wymaga bycia w równym stopniu zaznajomionym z A, jak i z B, by równocześnie znać B, oraz te kawałki B, które przemówią do A. W tym momencie przechodzimy do zupełnie innej grupy problemów, z których najważniejszym jest oddzielenie A od B w umyśle autora (to samo dotyczy członków B, którzy mieszkają od pewnego czasu w A, teraz zaś piszą o B).

Póki co jednak zostajecie z tymi dwiema perspektywami – myślę, że każda ma swoje zalety i swoje wady. Nie ma na to łatwego rozwiązania (i na pewno nie mówię, że każdy powinien pisać o tym, co zna, gdyż zbyt łatwo można wtedy zamknąć umysł na inne style życia i inne kultury). Ale z pewnością stawia to interesujące problemy.

Co sądzicie? Czy mówię o rzeczach oczywistych? Czy zupełnie się mylę? Czy istnieją inne podejścia, które pominęłam, albo coś jeszcze innego, o czym warto wspomnieć?

([1] Nie o to chodzi w tym tekście, ale myślę, że możemy długo spierać się na temat tego, co właściwie znaczy "autentyczny". Zdecydowanie nie jest to tak jasne, jak się wydaje, zwłaszcza w dzisiejszym świecie, gdzie w każdym miejscu można znaleźć odrębne subkultury (jeśli weźmiemy Azjatów, to Azjaci amerykańscy i Azjaci żyjący w Azji będą mieli wiele wspólnego, ale sporo będzie ich też różnić. Także kultura moich dziadków nie jest kulturą dwudziestoletnich Wietnamczyków, choć obie grupy żyją w tym samym kraju). Kiedy zaczyna się bycie autentycznym? Czy tylko jeśli piszesz o tej niewielkiej subkulturze, której jesteś częścią? Czy wtedy, gdy piszesz o kraju, z którego pochodzisz? Co, jeśli należysz do pierwszego lub drugiego pokolenia imigrantów, albo jesteś mieszanej rasy? To trudny temat i pewnie będzie coraz trudniejszy w miarę, jak świat będzie się kurczył a ludzie bez przeszkód będą się przemieszczać ponad granicami.)

(Oryginalny wpis można znaleźć na stronie Aliette de Bodard.)
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


beacon
   
Ocena:
+1
To samo zagadnienie z perspektywy antropologii/nauk społecznych tu.
28-09-2011 09:09
Wiedźma
   
Ocena:
0
Tak tylko z zawodowej ciekawości - macie zgodę pani Aliette de Bodard na tłumaczenie czy po raz kolejny (nie) świadomie naruszacie prawa autorskie? :P
29-09-2011 11:24
malakh
   
Ocena:
0
Po raz kolejny? A kiedy wcześniej tak się zdarzyło? o_O
29-09-2011 12:09
~lemon

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Nasza ulubiona Wiedźma pije do newsa, w którym pojawiły się fotografie z wystawy prac Wojciecha Siudmaka. Zapewniam Cię, Wiedźmo, że w tym wypadku mamy zgodę na piśmie. :)
29-09-2011 12:38
Wiedźma
   
Ocena:
0
Dzięki - naprawdę pytałam z ciekawości, a nie przez złośliwość ;).
02-10-2011 17:42

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.