» Recenzje » Pieśń czasu. Podróże - Ian R. MacLeod

Pieśń czasu. Podróże - Ian R. MacLeod


wersja do druku

Podróż przez emocje

Redakcja: lemon

Pieśń czasu. Podróże - Ian R. MacLeod
Zdarzają się pisarze, których czytelnicy kojarzą tylko z krótką formą literacką. Jednym z takich z pewnością był Robert Sheckley, autor mnóstwa genialnych opowiadań i wielu nieudanych powieści. Zjawisko to działa oczywiście w obie strony: można wymieniać także pisarzy znanych przede wszystkim z długich tekstów. Część polskich miłośników fantastyki za sprawą Wieku światła i Domu burz właśnie z powieściami wiąże nazwisko Iana R. MacLeoda. Wydawnictwo MAG postanowiło jednak pokazać, że w dorobku tego autora znajdują się także świetne opowiadania.

Zbiór Podróży otwiera Opowieść młynarza. Wypełniony po brzeg wybuchami uczuć tekst zwiastuje to, co stanowić będzie największe zalety antologii: olbrzymi ładunek emocjonalny zgromadzony w prostej historii, spokojna, skłaniająca do głębszego pochylenia się nad opowieścią narracja, doskonały język. Nie można nie docenić maestrii, z jaką MacLeod kreuje klimat w swoich utworach: w pierwszym opowiadaniu zagłębia się w plastyczne opisy wiatrów szalejących wokół wzgórza tylko po to, żeby w Buncie Anglików zaskoczyć czytelnika naturalizmem z pogranicza brzydoty, wulgarnym językiem i twardymi, zdecydowanymi bohaterami. To wszystko jednak stanowi tylko scenografię skrywającą to, co w twórczości MacLeoda zdecydowanie najważniejsze: ludzkie emocje. Mimo tego trudno nie zauważyć swobody, z jaką pisarz owe scenografie zmienia: raz jest to starożytne Nowe Betlejem, które odwiedza jeden z Trzech Króli, innym razem fantastyczny świat zbliżający się do nowej epoki lodowcowej (kojarzący się z Zimą Helikonii Aldissa Dywan z Hobów to bodaj najmocniejszy tekst całej antologii), w końcu Walia będąca celem zwykłego biwaku. Różnorodność Podróży sprawia, że wręcz nie można oderwać się od lektury.

Jednak ta licząca prawie pięćset stron książka to nie tylko doskonałe opowiadania. Znalazła się tutaj także Pieśń czasu, powieść traktująca o losach światowej sławy skrzypaczki, która odnajduje wyrzuconego przez morze mężczyznę. Stara, schorowana kobieta postanawia zaopiekować się nieznajomym i wpuszcza go do swojej rezydencji. Nie podejrzewa nawet, że będzie to początek wyjątkowej podróży; podróży przez przeszłość, która nie oszczędzała utalentowanej Roushany Maitland.

Tym, co po przeczytaniu Pieśni czasu robi spore wrażenie, jest fakt, że powieść jest właściwie bardzo długim opowiadaniem. W wywiadzie dla Nowej Fantastyki Charles Yu przyznawał, że tworzenie tych dwóch form to całkowicie różne procesy, ale wygląda na to, że MacLeodowi udało się zbliżyć je do siebie maksymalnie. Opowieść o przeszłości głównej bohaterki jest bardzo zwarta, fabuła podąża jasno wyznaczoną ścieżką, a wątki poboczne są ograniczone do minimum. Kolejną cechą Podróży i Pieśni czasu jest bardzo podobna treść: zdecydowanie najważniejsze są ludzkie emocje. Historia wielkiej skrzypaczki jest po prostu wzruszająca – choć czasami można odnieść wrażenie, że to tylko próba wprowadzenia do science fiction klimatu typowego dla dzieł z fin de siècle'u, to znowu na pierwszy plan wybijają się ludzkie emocje i to one stanowią o sile utworu.

Trzeci po emocjach wspólny mianownik stanowi język – a raczej jego jakość. Pod tym względem MacLeod nie zawodzi nigdy: tak jak popisywał się doskonałym stylem w Wieku światła i Domu burz, tak porywa niesamowitą frazą w Podróżach i Pieśni czasu. Pióro pisarza jest wyjątkowo zmienne: w Opowieści młynarza najważniejsza jest plastyczność opisu, w Buncie Anglików szokowanie, natomiast w zamykającej książkę powieści próba przelania na czytelnika głębokich emocji, jakie niesie ze sobą muzyka. Zresztą ciężko mówić o ostatnim tekście bez pochylania się nad fragmentami dotyczącymi pracy i pasji Roushany: w Pieśniach czasu wielcy romantycy ożywają, a pojedyncze opisy koncertów i wykonań są miniaturowymi arcydziełami.

Najnowsza na polskim rynku książka Iana R. MacLeoda to prawdziwe wydarzenie. Pisarz udowadnia w niej, że pozornie prosta opowieść o ludziach może być zarazem fantastyką z najwyższej półki. Jeśli uznać opisywanie emocji w jak najbardziej poruszający sposób za jeden z głównych celów literatury pięknej, to trzeba przyznać, że Pieśń czasu. Podróże realizuje go doskonale.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
10.0
Ocena recenzenta
6.83
Ocena użytkowników
Średnia z 9 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Pieśń czasu; Podróże
Autor: Ian R. MacLeod
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Autor okładki: Ireneusz Konior
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 26 sierpnia 2011
Liczba stron: 496
Oprawa: twarda
Format: 135x205mm
Seria wydawnicza: Uczta Wyobraźni
ISBN-13: 978-83-7480-218-5
Cena: 49 zł



Czytaj również

W Kalabrii
Magiczny drobiazg
- recenzja
Zrodzony
Postapo bez pazura
- recenzja
Czerwony śnieg
Pokonać głód
- recenzja
Luna: Nów
Uważaj którędy chodzisz
- recenzja
Rozłąka
Historia kilku prędkości
- recenzja

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Czy jakieś opowiadania rozgrywają się może w świecie "Wieków Światła"?
26-10-2011 08:11
~~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
To chyba jest aktualne pytanie konkursowe na jednej ze stron. :)
26-10-2011 10:03
coltazar
    Nuda
Ocena:
0
Ta książka jest po prostu nudna. Ładnie napisana to wszystko. Książka niektórym znana pt. Nad Niemnem też jest ładnie napisana i wątków fabularnych, emocji, a także wyrażonych wprost i tych ukrytych idei znajdzie się tam znacznie więcej. Autor jest przereklamowany. Recenzent kiepską recenzją chce nas przekonać, że to ponad czasowe dzieło.
Ta książka jest jak ta recenzja. Nudna.
26-10-2011 10:15
~Madzik

Użytkownik niezarejestrowany
    Do Coltazar
Ocena:
0
W życiu często jest tak, że to, co wydaje się nam nudne w pewnym momencie, potrafi w innym fascynować i vice versa. Pieśń czasu/Podróże to na pewno nie książka dla miłośników akcji w najprostszym rozumieniu tego słowa. Jeśli jednak, ktoś szuka literatury bardziej refleksyjnej i wysmakowanej, książka MacLeoda jest pozycją dla niego.
26-10-2011 10:33
niuklik
    do Madzik
Ocena:
+1
a ja bede bronil coltazara, czytalem Wieki Swiatla i jezeli mam przechodzic przez to samo z ta cegielka, to dam sobie spokoj...nie mowie, ze MacLeod pisze zle, ale jedno slowo pasuje jak ulal do jego tworczosci: NUDA. Czytalem niedawno WS a nie potrafie sobie nawet przypomniec, jak sie zakonczyla...Potwierdze takze opinie, ze autor jest przereklamowany i ciagniecie na sile ksiazek MacLeoda w serii UW uwazam za blad. Zdziwilem sie bardzo, ze ksiazka autora, ktorego styl pisania jest taki a nie inny, dostala ocene maksymalna, ale rozumiem, ze jest to odczucie i prawo autora recenzji.
26-10-2011 15:02
matrix1970
    Do niuklika
Ocena:
0
Z pewnością w książce pt. : "Wieki Swiatla" od fantastyczności aż kipi. Polecam
26-10-2011 16:16
~.

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
To, że ktoś nie potrafi odnaleźć rozkoszy w trochę bardziej wysublimowanej fantastyce nie znaczy od razu, że wszystko inne od wypełnionych akcją oraz scenami walk opowieści o półnagich barbarzyńcach z olbrzymimi mieczami jest nudne.
26-10-2011 16:16
~coltazar

Użytkownik niezarejestrowany
    Literatura wysmakowana
Ocena:
0
Wysmakowana i refleksyjna literatura nie musi być wcale nudna. Czasami niektórzy uważają, że jeśli jest coś nudne musi być wysmakowane i refleksyjne.
Co to jednak znaczy refleksyjne?
Jak dla mnie znaczy to tyle, że swoją treścią pobudza do refleksji.
Czym Macleod pobudza do refleksji - czekam na spostrzeżenia. Może mnie coś umknęło. Wysmakowane - przykro mi nie wiem co to znaczy. Nie stosuje takiego przymiotnika przy "recenzowaniu" książek.
Inny przykład książki przereklamowanej do Atrament. Gdyby nie zabieg stylistyczny (stosowany z lepszym powodzeniem przez np. J. Cortazara "Gra w Klasy") byłaby pustka.
Dla mnie jest. Kolejna książka, która jest nudna. Przyjemność może daje ona wyłącznie w trakcie zlepiania porzucanych wątków. Ot taka praca archiwisty.

26-10-2011 16:21
~coltazar

Użytkownik niezarejestrowany
    sceny walki
Ocena:
0
Do nie zarejestrowanego użytkownika.

Jeśli uważasz, że ta książka nie podoba się tylko tym, którzy fascynują się akcją oraz scenami walk to ci współczuje. Stosujesz bowiem bardzo prosty podział świata czytelników. Od razu muszę cię rozczarować. Akcja i sceny walk nie są dla mnie kryterium decydującym o walorach książki. Jest nim jednak, poza umiejętnością opisywania świata, fabuła. Zwróć proszę uwagę, że doskonałe dzieła Dostojewskiego takie jak Bracia K. Idiota itd. oparte są na intrygującej fabule. No i przede wszystkim pobudzają do refleksji. Spójrzmy jednak na inne książki UW Rzeka Bogów - fabuła i sporo wątków pobudzających do refleksji mi.n. na temat autokreacji SI. Ślepowidzenie - to mały traktat o naturze człowieka. Mógłbym tak dalej, ale .... wracam do Chochołów Szostaka. mam nadzieję, że będą tam jakieś sceny walki.
26-10-2011 16:32
~Madzik

Użytkownik niezarejestrowany
    Do Coltazar
Ocena:
0
Nudna to pojęcie względne, powinieneś już to chyba wiedzieć. Mnie wciągają na przykład filmy Greenawaya, Kitano czy Almodovara, a nudzę się na 90% filmów fantastycznych, pełnych akcji.

Przed chwilą właśnie się zapoznałam z Twoim prywatnym rankingiem. I powiem krótko, że twoja opinia mnie nie dziwi.


26-10-2011 17:41
~coltazar

Użytkownik niezarejestrowany
    Do Madzik
Ocena:
0
W istocie ranking nie jest imponujący. Musisz jednak wiedzieć, że tych rankingów jest wiele. Na portalu dotyczącym SF/Fantasy ranking obejmuje takie pozycje. Jestem łaskawym "recenzentem" i nie wstydzę się, że Czarny Pryzmat i Diuna mają u mnie 10 pkt. Jeśli chodzi o kino Matrix, czy Piknik pod wiszącą skałą także oceniam na 10.
A propos Greenwaya. Kiedyś go uwielbiałem. Jego Kucharz, złodziej.... Zet i dwa zera.... Kontrakt....były wspaniałe, ale od Dzieciątka ... coś się niestety zacięło [nuda]. Jego postmodernizm śmiem określić jako pusty. Ot taka zabawa obrazami
Polecam ci za to A. Tarkowskiego np. Stalker, Andrej Rublow, czy Ofiarowanie.[Jeśli lubisz Almodovara powinien ci się spodobać. Nie licz jednak na wyjątkowa pracę scenografów].
Co do względności pojęć masz rację. Proszę o wybaczenie. Powinienem wiedzieć, że pojęcie "nudne" jest względne. Odnosi się bowiem do moich subiektywnych odczuć. Czy jednak pojęcia "wysmakowane", "refleksyjne" posiadają inny status. jeśli tak to jaki?

26-10-2011 18:50
~Madzik

Użytkownik niezarejestrowany
    Do Caoltazar
Ocena:
0
Nie posiadają innego statusu, ale to nie ja nie mogę się pogodzić z subiektywną opinią recenzenta tej książki...

Wracając to twojego rankingu, nie chodzi mi nawet o to, że znalazłam tam Weeksa, Bretta czy Sandersona, ale o to, iż ta lista daje większą wiedzę o "profilu" czytelniczym dyskutanta, niż jakiekolwiek jego wypowiedzi. Na podstawie twojej z dużym prawdopodobieństwem mogłabym przewidzieć, że z MacLeodem nie będzie ci po drodze i tylko tyle, bez żadnego wartościowania.

27-10-2011 12:20
~coltazar

Użytkownik niezarejestrowany
    Do Madzika
Ocena:
0
Och kamień spadł mi z serca. Okazało się, że nie wartościowałaś interlokutora na podstawie jego rankingu, ale prognozowałaś moją opinię. Pytanie tylko po co była ta prognoza skoro najpierw ukazał się mój krytyczny post?
Ja nie znam twojego rankingu więc nie mogę prognozować [bez wartościowania oczywiście] czy spodoba ci się Slepowidzenie, albo Czarny pryzmat.
Z subiektywną opinią recenzenta jestem pogodzony. Uważam ją jednak za kiepską [przeczytaj recenzje tej samej książki na katedrze może domyślisz się o co mi chodzi]. Tam też zamieściłem komentarz dlaczego nie podoba mi się Macleod.
A propos jak prognozujesz podobają mi się Chochoły W. Szostaka?
27-10-2011 12:33
~Madzik

Użytkownik niezarejestrowany
    Do Coltazara
Ocena:
0
Nie czytałam Chochołów, więc nie wiem :P, ale twoje oceny Welinu czy Viriconium są niezłym tropem...

Jeśli chodzi o recenzje w sieci, to niezależnie od tego, czy są na Katedrze, Esensji czy Polterze, nie obiecuję sobie po nich wiele... osobiście wolę teksty krytyczne Dukaja lub recenzje z Locusa.
27-10-2011 12:48
~coltazar

Użytkownik niezarejestrowany
    Do Madzika
Ocena:
0
Dziękuje ci za odpowiedź.
Polecam Chochoły, które oceniam bardzo wysoko.
Jeśli nie czytałaś Chochołów to jak moja ocena Welinu i Viriconium może być jakimś tropem.

Co ty Madziku tropisz?

No ale żebyś miała jeszcze lepsze możliwości tropienia zamieszczam kilka dodatkowych informacji.
Uwielbiam M. Kunderę, chociaż najczęściej [czyli wielokrotnie] czytałem Czarodziejską Górę i Grę w klasy. Moje ulubione filmy to Rashomon, Piknik pod wiszącą skałą oraz Przypadek Kieślowskiego. Z ostatnich filmów wrażenie zrobił na mnie Dom zły. Interesuję się filozofią (chociażby z racji wykształcenia). W tym zakresie czytałem bardzo dużo, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że największy wpływ wywarł na mnie Wittgenstein, Popper i meandryczny Heidegger. Ostatnio czytałem Kołakowskiego nie polecam jednak.

Jeśli brakuje ci jakiś jeszcze informacji pytaj.
P.S. Pozdrawiam i zapraszam do dalszych rozmów.
27-10-2011 14:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.