Pierwszy dzień wiosny :)
W działach: ASL, planszówki, książki | Odsłony: 170Przede wszystkim udało mi się namówić pewnego sześciolatka(TM) do rozegrania gry w Wsiąść do pociągu. Dostał od Mikołaja i przez trzy miesiące marudził, że nie chce grać. Ale wziąłem go z podchodu i…. graliśmy 2 razy (ja jeszcze kiedyś grałem na konwencie).
Zasady gry są banalne. Tworzysz połączenia między miastami za pomocą wagoników jednego koloru (wagony dobierasz z puli pięciu widocznych kart wagonów lub losowo). Czasem są komplikacje, na przykład musisz mieć lokomotywę, żeby zrobić prom, albo gdy budujesz tunel, okazuje się, że wagoników musisz mieć więcej.
A skąd i dokąd budujesz te połączenia? Zasadniczo skąd i dokąd chcesz, ale lepiej budować tam, gdzie klienci chcą jeździć. Masz na start kilka biletów, które definiują, dokąd mają biec linie kolejowe. Jeśli zbudujesz trasę z biletu – dostajesz bonusa. Jeśli nie zbudujesz- odejmowane Ci są punkty.
I to właściwie tyle zasad. Sama rozgrywka jest całkiem szybka, myślę, że w godzinę da się skończyć. Rozkładanie elementów jest turboszybkie. Ale teraz najpiękniejsze, czyli…
Pociągowa taktyka i strategia
Mimo banalnych zasad, już po tych 2 rozgrywkach widzę, że gra ma sporo głębi i można nieźle kombinować. Na przykład szybko budować pewne (najpewniej krótkie) połączenia, aby blokować przeciwnika. Albo zbierać wagony jednego koloru, żeby budować długie trasy (im dłuższa trasa tym więcej punktów – nie ma przelicznika 1 do 1). Albo kombinować, co może mieć przeciwnik i mu blokować trasy (w pewnym sensie to jest do obejścia poprzez budowę dworca, ale dworcami też możemy blokować). Albo po ludzku podkradać wagoniki o kolorze, który jest na przewidywanej trasie przeciwnika.
Co prawda graliśmy tylko 1x1, ale mam poczucie, że Wsiąść do pociągu jest jeszcze fajniejsze, gdy będzie nas przy planszy więcej. I negatywna interakcja będzie bardziej widoczna, ale w moim odczuciu ciągle akceptowalna.
Podsumowując, mam wrażenie, że zaprzyjaźnię się z tą grą. (Nie wiem jak ja to zrobiłem, ale nie mam zdjęć z gry...)
I pociągiem naokoło Europy
Ostatnie tygodnie to u mnie długie godziny w podróży. Na 5 tygodni, 4 byłem w delegacji. Weekendy staram się spędzać z młodzieżą i w plenerze. Niestety, na jednym z wyjazdów służbowych jakieś choróbsko mnie złapało, więc sił na czytanie/pisanie niewiele (muszę zacząć morsować – od lat sobie obiecuję, że zacznę...). Ale mimo tego, udało się parę książek skończyć i poszły na Drużynę Wiewióry za aż 200PLN:). Tutaj chciałbym wrócić do pewnego tekstu (Czy muzyka może być fantastyczna), który kiedyś napisałem i do przemyślenia, które zostało określone banalnym, ale co mi tam. Czytałem Rzadkie powietrze – takie łap go, bij go na Marsie, gdzie nasz bohater to kozak, ale taki prawdziwy, jadący na ogniu (kocham te stwierdzenie), taki Rambo z Terminatorem w jednym (nota benem mówiąc, potencjalny materiał do przerobienia na kampanię Night's Black Agent: Solo Ops). I czytałem to będąc z pewnym sześciolatkiem na lekcjach pianina. Grał on jakieś kołysanki, marsze przedszkolaków, kózki i inne takie. I teraz śmiać mi się chce, bo jak tylko słyszę te bardzopozytywne melodie, to przypomina mi się jadący na ogniu kila z Marsa :).
No i telefon do Afryki
Z fajniejszych, i pewnie dla wielu dziwniejszych, akcji ostatnich tygodni, to moja gra online w ASL z kolegą-od-ASLa MS, który mieszka w Afryce. Rozegraliśmy dopiero 1.5 tury, bo jestem mega zamulaczem, do tego on mi tłumaczy bardzo wiele rzeczy (niby większość wiedziałem, ale MS jest chyba mistrzem świata w pomocy w układaniu sobie w głowie różnych tematów). Powiem Wam, że świetnie się z nim gra – nie dość że zdradza różne sztuczki taktyczne i strategiczne, to jeszcze pozwala mi grać bez podręcznika :).
A w co i gdzie gramy? W Normandii, w Sainte-Mère-Église, 6 lipca 1944, gdzie Niemcy muszą odbić ten strategiczny dla inwazji punkt. Mają (mieli, bo jeden już padł) trzy słabo opancerzone czołgi i walczą przeciw świetnym Amerykanom, wyposażonym w działo przeciwpancerne (któremu skończyła się amunicja odłamkowa, więc teraz "rzuca kamieniami").
Co jest specyficznego dla tego scenariusza zatytułowanego Lost Opportunities?
- bardzo słabi Niemcy – stojący po stronie Niemców Gruzini poborowi, ew. druga linia o bardzo niskim tzw. Experience Level Rating, który mówi, czy jednostki tracą wolę walki i sprzęt. Tak więc po dwóch turach Niemców niektórzy poddali się, wielu z nich zostało rozbitych
- bardzo dużo stojących po stronie Niemiec Gruzinów – naprawdę wiele jednostek (19 piechoty), które jeszcze można przekształcić w mniejsze oddziały – może to byłaby dobra strategia aby mieć stado cieniasów? Nie wiem.
- Świetni Amerykanie – mogą nawet rzucać granaty dymne i mają bazooki
- Czołgi – fajnie, że gram z doświadczonym graczem, bo poprawia moje błędy (na szczęście chyba zbyt wiele ich nie było)
- Okopy – wiecie, że w ASLu można zmusić jeńców do kopania okopów? :)
- Moździerze – słaba broń, ale fajnie się nimi strzela, bo można się schować w lesie i nawalać, samemu nie będąc widocznym
- Asymetryczność – co wynika z punktów 2 i 3 – dużo vs dobrze
Ja gram Niemcami. Jak mi idzie? Tragicznie :). Czołg rozwalony, jednostki rozbite, nie chcą się przywrócić do walki.
Aha, i niedługo recenzja dodatku do ASLa – Yanks.
Chyba tyle, udanego pierwszego dnia wiosny, spacerujcie dużo! :).