» Recenzje » Pielgrzym

Pielgrzym


wersja do druku

Tonąc w morzu niepotrzebnych słów

Redakcja: Piotr 'Clod' Hęćka, Tomasz 'earl' Koziełło

Pielgrzym
Thriller o starciu najlepszego żyjącego szpiega z USA i genialnego terrorysty; intrygująca zagadka kryminalna; akcja rozgrywająca się w kilku państwach. Co może się nie udać? Jak się okazuje, całkiem sporo.

Pielgrzym to kryptonim człowieka, który oficjalnie nie istnieje, a wobec garstki ludzi, którzy go znają, posługuje się imieniem Scott Murdoch. Jest byłym szefem jednej z najtajniejszych amerykańskich komórek szpiegowskich i, prawdopodobnie, najlepszym wciąż żyjącym szpiegiem. Po złożeniu rezygnacji spędził kilka ostatnich lat w spokoju, jednak z tym już koniec. Przed przejściem na emeryturę napisał bowiem książkę o technikach śledczych, zaś jej treść najwyraźniej została wykorzystana przy planowaniu morderstwa, które zostało przeprowadzone tak bezbłędnie, że policyjne śledztwo kończy się w ślepym zaułku. Z kolei za oceanem działa arabski terrorysta, zwany Saracenem, weteran wojenny oraz lekarz z wykształcenia, który postawił sobie ambitny cel: zniszczenie Stanów Zjednoczonych. Starcie dwóch wybitnych umysłów jest nieuniknione, a pościg za terrorystą zmusi Pielgrzyma do podróży w miejsce, gdzie przeciwnik czuje się najpewniej – na Bliski Wschód.

Chciałem polubić tę książkę, naprawdę, i początkowo nic nie wróżyło męczarni, jakim zostałem poddany później. Pielgrzym rozpoczyna się prologiem opisującym miejsce zbrodni i wprowadzającym wątek śledztwa kryminalnego – w porządku, jest ciekawie. Później następuje trwająca kilkadziesiąt stron retrospekcja głównego bohatera, z której dowiadujemy się, jak wyglądały okoliczności, w których dołączył do służb rządowych – wciąż jest interesująco. Następnie czytamy kolejne kilkadziesiąt stron, tym razem opowiadających o przeszłości Saracena... zanim jeszcze dowiadujemy się, jaki ma on związek z głównym wątkiem powieści. A kiedy rozdziały mu poświęcone się kończą... rozpoczyna się KOLEJNA retrospekcja protagonisty, tym razem o latach nieco późniejszych! W tym momencie jedynymi słowami, jakie byłem w stanie z siebie wykrztusić, były ”czy to jest jakiś żart?” skierowane wobec autora. Niestety, to nie dowcip – takie tempo prowadzenie fabuły utrzymuje się aż do ostatniej strony książki.

Koniec końców misja Murdocha rozpoczyna się na poważnie około strony trzechsetnej, co jest nieprzyjemnie zaskakujące, ale wciąż do przełknięcia. Pora zatem na użycie karty atutowej, całkowicie niszczącej wszelkie pozostające złudzenia, że mamy do czynienia z dobrą powieścią – wspomniany wyżej wątek śledztwa kryminalnego, który jest całkowicie zbędny. Poświęca mu się około dwustu stron na siedemset pięćdziesiąt, a gdyby go wyciąć całkowicie, fabuła nie ucierpiałaby na tym w jakikolwiek sposób. W tym momencie można już tylko się śmiać – albo płakać. Debiut Terry'ego Hayesa to prawdopodobnie najbardziej przegadane dzieło, jakie miałem nieprzyjemność czytać – thrillery powinny przyciągać wartką akcją, a tej jest tu tyle, co kot napłakał.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zdecydowana większość treści tej powieści to najzwyklejszy w świecie wypełniacz, sztucznie powiększający objętość książki. Scen akcji jest zdumiewająco mało: zamiast nich, pomijając retrospekcje, otrzymujemy głównie opisy przemieszczania się z punktu A do punktu B, oraz nieciekawe rozważania bohatera, które po pewnym czasie zaczynają się powtarzać. Fabuła z kolei została oparta na zbiegach okoliczności, oscylujących pomiędzy wywołującymi zdziwione podniesienie brwi, a całkowicie nieprawdopodobnymi, co raczej nie świadczy dobrze o kunszcie pisarza. Dialogi są bezbarwne i naprawdę ciężko napisać o nich coś więcej poza stwierdzeniem faktu ich występowania, postaci zaś to jeden wielki zbiór archetypów, które nie są w stanie niczym zaskoczyć czytelnika. Niekorzystnie wyróżnia się zwłaszcza główny bohater, który jest przesadnie wyidealizowany – wpływ mają na to przede wszystkim opisy innych postaci, które określają go jako najlepszego żyjącego szpiega i geniusza, podczas gdy Murdoch w trakcie książki ma okazję być może raz dokonać czegoś pozwalającego uwierzyć w owe pochwały.

Pielgrzym to powieść pełna zmarnowanego potencjału. Miejscami można odnaleźć w niej nieźle napisane fragmenty, ale zanim mają okazję zakwitnąć, zostają zdeptane przez sztuczne nabijanie stron nic nie wnoszącymi do fabuły przerywnikami oraz przez niszczące immersję zbiegi okoliczności, bez których fabuła rozpadłaby się na kawałki. Szkoda, naprawdę szkoda.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
3.5
Ocena recenzenta
3.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Pielgrzym (I Am Pilgrim)
Autor: Terry Hayes
Tłumaczenie: Maciej Szymański
Wydawca: Rebis
Data wydania: 20 maja 2014
Liczba stron: 768
Oprawa: zintegrowana
Format: 135x215 mm
ISBN-13: 978-83-7818-527-7
Cena: 39,90 zł

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.