11-03-2012 22:18
Pędzel Szpona #1 - randka ze spray'em.
W działach: modelarstwo, bitewniaki | Odsłony: 242
Zachęcona inicjatywą Pędzla Bojowego zigzaka, postanowiłam sama coś napisać. Nie będę dublować zigzaka, skupię się na ‘piętnastce’, z którą mam trochę wiecej do czynienia. Dzisiaj co prawda obrałam bardziej ogólny temat, jakim są spray’e, ale często będę się odnosić do figurek 15mm.
Na rynku dostępnych jest całkiem sporo spray’ów. Zarówno tych dostępnych w sklepach plastycznych jak i tych sygnowanych znanymi markami, np. GW. Ja zaufałam ‘plastykowi’ Iiwybrałam spray’e firmy Idea. Mniejsze (200ml, GW - 400ml), cena ok. 17zł. Jestem z nich bardzo zadowolona. Mają dobry stosunek jakości do ceny. Używałam czarnego spray’u GW - nie mogę o nim powiedzieć złego słowa, jest naprawdę dobry. Niestety, cena jest trochę przytłaczająca (40zł). Jestem zwolenniczką tanich materiałów (ale nie kiepskich), zwłaszcza że w moim przypadku na jednym spray’u się nie kończy, a trzeba kupić jeszcze inne rzeczy. Poza tym dla nie puszka spray’u GW jest trochę nieporęczna, zwłaszcza wtedy, gdy mam naprawdę dużo figurek, którym należy się podkład. To pewnie trochę kwestia moich małych kobiecych dłoni. Dlatego nie uznawałabym wielkości puszki za wadę.
Kastor polecił jeszcze inną firmę - Cosmoslac. Nie miałam z nią do czynienia, ale sądzę, że Kastorowi można zaufać (oczywiście jak już zda relację z pierwszego spray’owania;)).
Skoro przebrnęliśmy już przez wybór odpowiedniej firmy, to czas na kolor. Podstawowym kolorem podkładowym jest czarny i każdy powinien mieć go w swojej kolekcji, podobnie biały. Zdążyłam zauważyć, że stworzyły się dwa fronty - zwolenników czarnego podkładu i białego. Kiedyś ktoś mi powiedział, że malowanie na czarnym podkładzie jest lepsze dla początkujących - nie widać aż tak bardzo, że czegoś nie domalowaliśmy, co przy białym wychodzi od razu. Moim zdaniem kolor podkładu, jakiego powinniśmy użyć, zależy od tego, co chcemy dokładnie uzyskać. Malowanie jasnymi kolorami na czarnym podkładzie może być naprawdę męczące. Kiedy używam różnych odcienie czerwieni, to stawiam na szary podkład. Inaczej nie uzyskuje takiego koloru, jaki chciałam. Co modelarz, to obyczaj tak naprawdę. Podpytajcie znajomych - może mają zupełnie inny pogląd na sprawę, niż ja?;)
Spray to nie tylko podkład. Dysponuję jeszcze paroma odcieniami szarego i brązowego. Używam ich przede wszystkim do malowania koni. Dzięki spray’om mam nałożony kolor bazowy w bardzo krótkim czasie. Jest to bardzo wygodne. Zwłaszcza w momencie, gdy tych koni jest 30. Podobnie czynię z jeźdźcami. Brązowy podkład sprawia, że mam po prostu trochę mniej pracy, co przy malowaniu taśmowym robi już różnicę. Mówię oczywiście o ‘piętnastce’, ale myślę, że coś takiego równie dobrze mogłoby się sprawić przy robieniu większych figurek.
Kiedy kolor mamy już za sobą, to czas przejść do meritum, czyli samego spray’owania. CE2AR twierdzi, że zabawa ze spray’em to dużo roboty, masa przygotowań, które zabierają dużo czasu, by w ogóle zacząć używać spray’u. Moim zdaniem jest to tako czasochłonne, jak przygotowanie sobie stołu do malowania i myślę, że taka cena w porównaniu do tego, co otrzymuje, czyli cienkiej warstwy podkładu, jest bardzo niska. Nakładanie go pędzelkiem pochłania dwa razy więcej czasu i nie mamy gwarancji, że zrobimy to równo, a równa warstwa farby jest jedną z najważniejszych rzeczy, jeśli chcemy mieć dobrze pomalowaną figurkę.
Wracajac do głównego wątku - potrzebujemy odpowiedniego miejsca, które będzie można przewietrzyć. Przesiadywanie w oparach spray’u może wywołać zawroty czy bóle głowy. Najlepiej podkład byłoby nakładać na zewnątrz (np. na balkonie), ale nie każdy ma taką możliwość. Dlatego, jeśli mamy do dyspozycji tylko pomieszczenie zamknięte, to po randce ze spray’em radzę otworzyć okno i wyjść z pokoju na jakiś czas.
Kolejną rzeczą jest zabezpieczenie naszych podłóg. Spray’e akrylowe dają się zmyć, ale po co sobie dokładać dodatkową robotę? ;) Najlepszym wyjściem jest pudełko, nad którym będziemy trzymać figurku w trakcie spray’owania. Może być też gazeta. Wszystko w zależności od tego, gdzie dokładnie chcemy nakładać podkład - biurko, balkon, podłoga… Tak naprawdę chodzi o to, żeby nie zrobić żadnego przypadkowego graffiti. Będziemy potrzebowali jeszcze rękawiczek - gumowych, foliowych, nieistotne. Ważne, żeby zabezpieczyć dłonie.
Teraz figurki - oczywiście umyte w płynie do mycia naczyń/occie. Figurki od 28mm w górę polecam umieszczać na korkach od wina, zakrętkach. Musimy mieć możliwość obracania jej w każdym kierunku, żeby podkład był nałożony w każdym miejscu. Przy okazji nie będzie już potem trzeba jej dotykać, bo figurka będzie przygotowana do dalszego malowania. Do mniejszych figurek zawsze brałam długą listewkę. Po prostu przyklejałam je do niej (butaprenem, Kropelką - byle było potem je w miarę łatwo oderwać od listewki) i zaczynałam spray’ować. Potem tylko trzeba je zdjąć z listewki uważając na to, żeby nie dotknąć jej (dlatego warto też założyć rękawiczki). Inaczej nasza praca zostanie trochę zmarnowana. Dłonie są tłuste, a to może spowodować odpadnięcie farby.
Samo spray’owanie wymaga odrobiny wprawy czy może raczej wiedzy, jak powinno się to poprawnie wykonywać. Kiedy mamy już wszystko przygotowane, to chwytamy spray, wstrząsamy nim energicznie parę razy i w odległości 30-40cm od figurek, zaczynamy nim pryskać. Jestem zwolenniczką krótkich pryśnięć. Dzięki nim, szansa na nałożenie zbyt grubego podkładu, jest naprawdę znikoma. Polecam je też innym, kiedy pokazuję, jak używać spray’ów. Cała sztuka polega po prostu na tym, żeby pokryć figurkę kolorem za pomocą wielu krótkich pryśnięć.
To na tyle. Większość spray’ów utwardza się bodajże do 24h, więc za właściwe malowanie możemy się wziąć dopiero następnego dnia.
Na rynku dostępnych jest całkiem sporo spray’ów. Zarówno tych dostępnych w sklepach plastycznych jak i tych sygnowanych znanymi markami, np. GW. Ja zaufałam ‘plastykowi’ Iiwybrałam spray’e firmy Idea. Mniejsze (200ml, GW - 400ml), cena ok. 17zł. Jestem z nich bardzo zadowolona. Mają dobry stosunek jakości do ceny. Używałam czarnego spray’u GW - nie mogę o nim powiedzieć złego słowa, jest naprawdę dobry. Niestety, cena jest trochę przytłaczająca (40zł). Jestem zwolenniczką tanich materiałów (ale nie kiepskich), zwłaszcza że w moim przypadku na jednym spray’u się nie kończy, a trzeba kupić jeszcze inne rzeczy. Poza tym dla nie puszka spray’u GW jest trochę nieporęczna, zwłaszcza wtedy, gdy mam naprawdę dużo figurek, którym należy się podkład. To pewnie trochę kwestia moich małych kobiecych dłoni. Dlatego nie uznawałabym wielkości puszki za wadę.
Kastor polecił jeszcze inną firmę - Cosmoslac. Nie miałam z nią do czynienia, ale sądzę, że Kastorowi można zaufać (oczywiście jak już zda relację z pierwszego spray’owania;)).
Skoro przebrnęliśmy już przez wybór odpowiedniej firmy, to czas na kolor. Podstawowym kolorem podkładowym jest czarny i każdy powinien mieć go w swojej kolekcji, podobnie biały. Zdążyłam zauważyć, że stworzyły się dwa fronty - zwolenników czarnego podkładu i białego. Kiedyś ktoś mi powiedział, że malowanie na czarnym podkładzie jest lepsze dla początkujących - nie widać aż tak bardzo, że czegoś nie domalowaliśmy, co przy białym wychodzi od razu. Moim zdaniem kolor podkładu, jakiego powinniśmy użyć, zależy od tego, co chcemy dokładnie uzyskać. Malowanie jasnymi kolorami na czarnym podkładzie może być naprawdę męczące. Kiedy używam różnych odcienie czerwieni, to stawiam na szary podkład. Inaczej nie uzyskuje takiego koloru, jaki chciałam. Co modelarz, to obyczaj tak naprawdę. Podpytajcie znajomych - może mają zupełnie inny pogląd na sprawę, niż ja?;)
Spray to nie tylko podkład. Dysponuję jeszcze paroma odcieniami szarego i brązowego. Używam ich przede wszystkim do malowania koni. Dzięki spray’om mam nałożony kolor bazowy w bardzo krótkim czasie. Jest to bardzo wygodne. Zwłaszcza w momencie, gdy tych koni jest 30. Podobnie czynię z jeźdźcami. Brązowy podkład sprawia, że mam po prostu trochę mniej pracy, co przy malowaniu taśmowym robi już różnicę. Mówię oczywiście o ‘piętnastce’, ale myślę, że coś takiego równie dobrze mogłoby się sprawić przy robieniu większych figurek.
Kiedy kolor mamy już za sobą, to czas przejść do meritum, czyli samego spray’owania. CE2AR twierdzi, że zabawa ze spray’em to dużo roboty, masa przygotowań, które zabierają dużo czasu, by w ogóle zacząć używać spray’u. Moim zdaniem jest to tako czasochłonne, jak przygotowanie sobie stołu do malowania i myślę, że taka cena w porównaniu do tego, co otrzymuje, czyli cienkiej warstwy podkładu, jest bardzo niska. Nakładanie go pędzelkiem pochłania dwa razy więcej czasu i nie mamy gwarancji, że zrobimy to równo, a równa warstwa farby jest jedną z najważniejszych rzeczy, jeśli chcemy mieć dobrze pomalowaną figurkę.
Wracajac do głównego wątku - potrzebujemy odpowiedniego miejsca, które będzie można przewietrzyć. Przesiadywanie w oparach spray’u może wywołać zawroty czy bóle głowy. Najlepiej podkład byłoby nakładać na zewnątrz (np. na balkonie), ale nie każdy ma taką możliwość. Dlatego, jeśli mamy do dyspozycji tylko pomieszczenie zamknięte, to po randce ze spray’em radzę otworzyć okno i wyjść z pokoju na jakiś czas.
Kolejną rzeczą jest zabezpieczenie naszych podłóg. Spray’e akrylowe dają się zmyć, ale po co sobie dokładać dodatkową robotę? ;) Najlepszym wyjściem jest pudełko, nad którym będziemy trzymać figurku w trakcie spray’owania. Może być też gazeta. Wszystko w zależności od tego, gdzie dokładnie chcemy nakładać podkład - biurko, balkon, podłoga… Tak naprawdę chodzi o to, żeby nie zrobić żadnego przypadkowego graffiti. Będziemy potrzebowali jeszcze rękawiczek - gumowych, foliowych, nieistotne. Ważne, żeby zabezpieczyć dłonie.
Teraz figurki - oczywiście umyte w płynie do mycia naczyń/occie. Figurki od 28mm w górę polecam umieszczać na korkach od wina, zakrętkach. Musimy mieć możliwość obracania jej w każdym kierunku, żeby podkład był nałożony w każdym miejscu. Przy okazji nie będzie już potem trzeba jej dotykać, bo figurka będzie przygotowana do dalszego malowania. Do mniejszych figurek zawsze brałam długą listewkę. Po prostu przyklejałam je do niej (butaprenem, Kropelką - byle było potem je w miarę łatwo oderwać od listewki) i zaczynałam spray’ować. Potem tylko trzeba je zdjąć z listewki uważając na to, żeby nie dotknąć jej (dlatego warto też założyć rękawiczki). Inaczej nasza praca zostanie trochę zmarnowana. Dłonie są tłuste, a to może spowodować odpadnięcie farby.
Samo spray’owanie wymaga odrobiny wprawy czy może raczej wiedzy, jak powinno się to poprawnie wykonywać. Kiedy mamy już wszystko przygotowane, to chwytamy spray, wstrząsamy nim energicznie parę razy i w odległości 30-40cm od figurek, zaczynamy nim pryskać. Jestem zwolenniczką krótkich pryśnięć. Dzięki nim, szansa na nałożenie zbyt grubego podkładu, jest naprawdę znikoma. Polecam je też innym, kiedy pokazuję, jak używać spray’ów. Cała sztuka polega po prostu na tym, żeby pokryć figurkę kolorem za pomocą wielu krótkich pryśnięć.
To na tyle. Większość spray’ów utwardza się bodajże do 24h, więc za właściwe malowanie możemy się wziąć dopiero następnego dnia.