» Recenzje » Paper Girls #5

Paper Girls #5

Paper Girls #5
Z podróżami w czasie i przestrzeni jest tak, że łatwo załapać się na niezapowiedzianą wycieczkę, trudniej natomiast wrócić do domu. Ten prosty fakt potwierdzają losy czterech krnąbrnych dziewcząt, które przypadkiem opuściły cudowne lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku.

Trafić do przyszłości i stawić czoła swojemu przeznaczeniu? Trafić do przyszłości i być ściganym przez gospodarzy? Cóż, życie młodocianych doręczycielek prasy nie należy do najłatwiejszych, zwłaszcza jeśli od domu dzieli nie tylko sporo kilometrów, ale i mnóstwo czasu.

Paper Girls od samego początku może budzić bardzo ambiwalentne odczucia: zachwyt ideą przyświecającą scenarzyście miesza się z melancholią dopadającą czytelnika pamiętającego okres swojej młodości, podziwem dla złożonej intrygi oraz irytacją względem niektórych, bardzo nierównych epizodów. W efekcie sinusoida emocji oraz zezłoszczenia naznacza kolejne chwile spędzone nad lekturą i nigdy nie można być pewnym tego co przyniesie kolejny tom.

Osobliwym wyznacznikiem jakości kolejnych tomów była podaż wulgaryzmów: ich intensyfikacja już od pierwszych stron komunikowała czytelnikowi, że tym razem scenarzysta, Brian K. Vaughan, niewiele ma do zaoferowania odbiorcom i w ten sposób zamierza uzupełniać braki. Ich ograniczenie – nie można w żadnym wypadku pisać o eliminacji! – zawsze zwiastowało co najmniej sympatyczną lekturę i kolejne pomysły autora rozwijające dotychczasową fabułę. Uprzedzając nieco fakty, warto napisać, że tym razem fani do czynienia mają z wariantem numer dwa.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Jedno jednak uległo zdecydowanej zmianie, czy może raczej ewolucji. Otwierający cykl tom był hołdem dla ostatnich dwóch dekad końcówki dwudziestego wieku. Całość materii, która bawiła odbiorcę, koncentrowała się wokół wydarzeń, osób oraz gadżetów właściwych dla czasów, kiedy ekrany kin podbijała Nie kończąca się opowieść, zaś kilka lat później świat emocjonowała się katastrofą wahadłowca Challanger. Po tym podejściu pozostało ledwie wspomnienie, od czasu do czasu symbolicznie akcentowane i skromnie przypominane czytelnikom. Paper Girls zdecydowanie i nieodwracalnie skręciło ku czystej fantastyce.

Trzeba przyznać, że pomimo rozmaitych nierówności w scenariuszu, Vaughan chyba w końcu złapał wiatr w żagle i piątą odsłonę przygód doręczycielek prasy czyta się zupełnie nieźle. Kolejne sceny są logicznie powiązane ze sobą i album pozbawiony jest zapychaczy. Co więcej, tempo fabuły jest bardzo szybko, a na kadrach dzieje się wiele, w rezultacie czego chwile spędzone na lekturze mijają błyskawicznie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Podobać się może zwłaszcza ewolucja bohaterek, co prawda już wcześniej kilkukrotnie i mocno zasygnalizowana, interesująco jednak kontynuowana w niniejszym tomie. Dziewczęta, mimo zdarzających się od czasu do czasu nieporozumień, z dzieciaków wyewoluowały w zgraną drużynę, biorącą na barki odpowiedzialność za koleżanki, chociaż lepiej już użyć terminu "przyjaciółki". Tutaj scenarzyście należą się brawa za umiejętne rozwinięcie postaci.

Należy jeszcze poświęcić nieco czasu samej fabule. Przyznam, że zasiadając do kolejnej odsłony Paper Girls warto najpierw przeczytać wszystkie pozostałe, co zresztą może okazać się niewystarczające. Kwestia podróży w czasie i motywów kierujących organizacją stojącą za bałaganem zapoczątkowanym wizytą w roku 1988 jest dość zagmatwana i nie do końca intuicyjna w odbiorze. W rezultacie niezwykle łatwo pogubić się w licznych zależnościach, co jednak osłabia przyjemność płynącą z lektury. Oczywiście można skoncentrować się na "tu i teraz", ale w przypadku tej serii nie o to chodzi.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Przyjemność sprawia za to – bez względu na odświeżenie sobie poprzednich epizodów – obcowanie z oprawą graficzną Cliffa Chianga, chociaż pochwały bardziej należą sie koloryście Mattowi Wilsonowi, który już w trzeciej części pokazał świetne umiejętności posługiwania się pastelami. Także i w przypadku tego albumu szerokie spektrum barw decyduje o uroku warstwy artystycznej.

Piąta odsłona Paper Girls okazała się bardzo porządnym epizodem, z przemyślanym i intensywnym scenariuszem oraz wartką akcją, a przy tym pozbawionym bolączek trawiących poprzednie tomy. Co prawda nadal wiele rzeczy skrywa się w głowie autorów, ten stan rzeczy może jednak jeszcze potrwać. Wypada jednak sobie życzyć tylko, aby kolejne odsłony utrzymały ten poziom, wówczas Vaughanowi uda się utrzymać zainteresowanie czytelników przez dłuższy czas. Czekamy na kolejną odsłonę przygód.

 

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7.0
Ocena recenzenta
7.25
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Paper Girls #5
Scenariusz: Brian K. Vaughan
Rysunki: Cliff Chiang
Seria: Paper Girls
Wydawca: Non Stop Comics
Data wydania: 27 lutego 2019
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Bartosz Sztybor
Liczba stron: 128
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788381107747
Cena: 42,00 zł



Czytaj również

Paper Girls #6
Droga do domu
- recenzja
Paper Girls (wyd. zbiorcze) #3
Nowy rozdział historii
- recenzja
Paper Girls
Dziewczyny z kamienia
- recenzja
Paper Girls (wydanie zbiorcze) #2
Papierowa historyjka
- recenzja
Giant Days #6: Nie wariuj, Daisy
Wtórnie, czy jednak nie wtórnie?
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.