» Recenzje » Panika

Panika


wersja do druku

Masterton nostalgiczny, czyli powrót do korzeni

Redakcja: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler, Matylda 'Melanto' Zatorska

Panika
Graham Masterton niemal w każdym wywiadzie zarzeka się, że Polska jest jego drugim domem, polscy czytelnicy najlepszymi przyjaciółmi, a tutejsza kuchnia plasuje się pośród najsmaczniejszych na świecie. I choć w twórczości Brytyjczyka nawiązań do naszego kraju nie brakuje, niewiele napisał książek, których akcja rozgrywa się w Polsce. Dotychczas potrafiłem wymienić jedynie średnio udaną powieść Dziecko ciemności. Od tej pory będzie jej towarzyszyć Panika.

Na obozie harcerskim w Owasippi dochodzi do makabrycznego wydarzenia – grupa kilkudziesięciu harcerzy popełnia wraz z opiekunami samobójstwo. Ta niewytłumaczalna tragedia jest wielkim ciosem dla ich rodzin i znajomych. Wśród zmarłych znalazł się najlepszy przyjaciel Sparky'ego, nastolatka dotkniętego rodzajem autyzmu. Jego ojciec, Jack Wallace, właściciel polskiej restauracji, zaczyna interesować się tą sprawą, a jego zaangażowanie pogłębia fakt, że przed wielu laty w Puszczy Kampinoskiej, w podobnych okolicznościach zginął pradziadek mężczyzny. W celu wyjaśnienia tajemnicy Jack będzie musiał wyruszyć z Chicago w daleką podróż do kraju, z którego pochodziła także jego zmarła żona, Agnieszka, a w którym on nigdy nie był – do Polski...

Aluzji do naszego kraju jest w Panice zatrzęsienie. Pełną tęsknoty relację określono właściwie już na początku: prowadzona przez Jacka restauracja, serwująca tradycyjne polskie potrawy, nosi nazwę "Nostalgia". Główny bohater zajada polską kiełbasę, popija zimny Żywiec, w tle wesoło przygrywa mu piosenka "Hej, sokoły", a mimo to ojczyzna patriarchów jest dla niego w dużym stopniu abstrakcją. Można wręcz założyć, że Jack jest alter ego samego pisarza. Nie sposób nie dostrzec serii podobieństw: uwielbienie dla polskiej kuchni, fascynacja naszą kulturą, niezbyt zaawansowana znajomość obcego języka (choć Jack włada polskim zdecydowanie lepiej niż autor), żona o nadwiślańskich korzeniach… Można wymieniać długo. "Kocham wasz kraj, rzadko tu bywam, ale myślę o nim codziennie" – zdaje się między wierszami mówić Masterton, rysując charakterystykę amerykańskiego restauratora ciepło wspominającego swoich przodków. Rozwinięcie fabuły ukazuje możliwe przyczyny wahania: lęk przed dotkliwymi tajemnicami, które mogą wyjść na jaw przy bliższym poznaniu. Niby chce przyjechać, ale boi tego, się co może odkryć, zarówno w naszym kraju, jak i w sobie – być może dotyczy to zarówno Jacka, jak i samego pisarza. A gdyby tego było mało, jednemu z bohaterów pobocznych nadał nazwisko znanego polskiego publicysty i okazjonalnie pisarza, Piotra Pocztarka, który nie tylko jest administratorem polskiej strony Mastertona i jego przyjacielem, ale też wraz Robertem Cichowlasem napisał o nim książkę. Szkoda tylko, że ów komisarz Pocztarek okazał się postacią jedynie epizodyczną i mało sympatyczną.

Pomimo tych wszystkich odniesień partia rozgrywająca się w naszej ojczyźnie zajmuje raptem sto stron. Jest za to pełna pochwał, choćby na temat polskiej gościnności, bezpośredniości i empatii Polaków, albo nowoczesnego lotniska czy luksusowego hotelu. Zresztą, skrótowość dotknęła także innych wątków w książce: zazwyczaj jedna postać informuje drugą o swoich zamiarach, a już na następnej stronie jest w trakcie ich realizacji. Najlepszym przykładem jest właśnie owa planowana i omawiana przez dłuższy czas wyprawa do Polski: w pewnym momencie Jack wspomina o rezerwacji biletów lotniczych, a dwa akapity dalej już wchodzi do sali przylotów na warszawskim lotnisku. Gdyby chociaż przybycie na miejsce przeznaczenia miało miejsce w następnym rozdziale, wytwarzając pauzę w umyśle czytelnika, przeskok ten nie raziłby tak bardzo. A przecież długi lot samolotem to idealna okazja na opisanie wewnętrznych rozterek i obaw głównego bohatera, bo czasu nie brakuje, by zwiększyć trochę napięcie, wykorzystując klaustrofobiczną scenerię. Wątek astrologiczny, dość oryginalny na tle bibliografii Mastertona, dodał Panice ciekawego kolorytu, ale również zasłużył na pełniejsze wykorzystanie w fabule. Jednak największym marnotrawstwem musi tu być zaledwie muśnięcie wydarzenia historycznego, jakim jest masakra polskich intelektualistów w Puszczy Kampinoskiej. Już od wielu miesięcy zapowiadano, że ta tragedia odegra ważną rolę w powieści, robiąc czytelnikom apetyt na interesującą, rewizjonistyczną fikcję, tymczasem tę część naszej historii potraktowano czysto pretekstowo.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Z drugiej strony w książce jest kilka zbędnych dłużyzn, pomysłów jedynie nabijających objętość. Najgorszą z nich jest wątek zaginionego mężczyzny, który zawieruszył się gdzieś w Puszczy Kampinoskiej – poszukiwania ciągną się niepotrzebnie przez kilkadziesiąt stron, a i tak cały czas łatwo domyślić się, do czego nieuchronnie zmierzają. Także motyw "opętania" można było rozegrać bardziej przekonywająco – zajmuje on sporą część książki i prawie niczym nie zaskakuje.

Bez trudu można wyłowić z powieści typowe dla pisarstwa Mastertona szablony fabularne. Znów bohater-wdowiec (jak w Wyklętym, Wyznawcach płomienia, Transie śmierci), wychowujący syna z rzadkim rodzajem wady genetycznej – po Zespole Downa w Szarym diable i Williamsa w Duchu ognia, w Panice przyszła kolej na syndrom Aspergera. Rodzic opiekujący się dzieckiem dotkniętym jakąś ułomnością, to schemat pokutujący w jego twórczości ostatnich dziesięciu lat. Tutaj wydaje się jednak zaledwie pustym chwytem, mającym po prostu wzbudzić współczucie, gdyż nastolatek właściwie nie zdradza niemal żadnych odstępstw od normy. Mimo częstych zapewnień ojca o zaburzonym funkcjonowaniu, zachowuje się jak typowy chłopiec, a jedyne czym się wyróżnia, to niesamowita dojrzałość, charakterystyczna raczej dla osób o wiele starszych. Kwestie Sparky'ego brzmią niewiarygodnie gdy pamięta się o jego wieku, sypie bowiem tak często życiowymi mądrościami, że ojciec może się od niego uczyć. Wątek owej choroby jest więc w książce raczej niepotrzebny.

Opisy są najbardziej udanym aspektem Paniki – to w nich Masterton pokazuje swój kunszt. Nawet taka mało dynamiczna sekwencja, jak przewracanie trupa w sadzawce patykiem, jest tutaj pełna dramatyzmu. Już prolog, opisujący odnalezienie zwłok skautów, jest bardzo nastrojowy, zawierając dość przejmujący opis mrocznego lasu, skrywającego niewiarygodną tajemnicę. To zapowiedź kilku takich sekwencji, bo akcja w znacznym stopniu rozgrywa się w leśnych ostępach. Książka dzieli się na trzy wyraźne akty, a punktem kulminacyjnym każdego z nich jest właśnie niebezpieczna wyprawa między drzewa. Sugestywnie odmalowany gąszcz, w którym co rusz trzaskają pękające gałązki lub złowieszczo szeleszczą liście, zwiastując rychłe nadejście panicznego lęku, potrafią wytworzyć ten typ nastroju, który w jego książkach od wielu lat jest, niestety, rzadkością. Horror o nawiedzonych kniejach to temat nieczęsto pojawiający się w twórczości Mastertona (do tej pory wykorzystał go chyba jedynie w Wendigo) i wyraźnie widać, że służy mu taka lokalizacja – w najlepszych momentach można wręcz przypomnieć sobie stare, dobre Martwe zło.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Szkoda, że autor nie położył większego nacisku na taki sposób pisania, zamiast polegać w zbyt dużym stopniu na dialogach, jak to ma miejsce głównie w środkowej części powieści. Są one sztuczne i często sprawiają takie wrażenie, jakby Masterton usiłował nadrabiać nimi skrócone opisy. Postaci nawet podczas rozmowy telefonicznej przekazują sobie tak wiele szczegółów, że zaczyna to przypominać powieściową narrację. Pisarz mógł łatwo temu zaradzić, odbierając czasami głos bohaterom i opowiadając własnymi słowami o ich mrożących krew w żyłach przeżyciach.

Zarzut często stawiany powieściom Mastertona dotyczy niedopracowanych zakończeń. Zbyt pośpieszne, nielogiczne, naprędce sklecone, marnujące potencjał dobrych pomysłów, potrafią mocno rozczarować. Z ogromną satysfakcją odnotowałem, że finał Paniki jest jednym z najlepszych w jego twórczości od wielu lat. Końcowe rozdziały książki są nie tylko rozbudowane i wyczerpująco wyjaśniają co należy (pozostawiając jednocześnie kilka intrygujących zagadek), ale także, dzięki proporcjonalnej gradacji napięcia, świetnie funkcjonują na płaszczyźnie emocjonalnej. Na ostatnich kilkudziesięciu stronach znalazło się miejsce nie tylko na lęk i smutną zadumę, ale i na chwilę uśmiechu.

Napisawszy kilka z rzędu kontynuacji swoich popularnych cykli, Graham Masterton aż po trzech latach powrócił z kolejną samodzielną historią. Czy Panika okazała się triumfalnym comebackiem, mogącym przyćmić bardzo udanego poprzednika, czyli Ducha ognia? Zapewne nie. Ale jest to w większości udana powieść, która potwierdza, że rękaw pisarza nadal skrywa kilka asów w postaci nietuzinkowych pomysłów, talentu do wywołujących dreszczyk opisów i ogólnej warsztatowej biegłości. Wolałbym jednak, żeby dziejąca się częściowo w Polsce książka autorstwa człowieka tak rozkochanego w naszej ojczyźnie, reprezentowała trochę wyższy poziom. Oby kolejna umiejscowiona w kraju nad Wisłą powieść, jeśli zdecyduje się na jej napisanie, została bardziej dopracowana.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
6.7
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Panika (Panic)
Autor: Graham Masterton
Tłumaczenie: Piotr Kuś
Wydawca: Rebis
Data wydania: 23 lipca 2013
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka
Format: 135x215mm
ISBN-13: 978-83-7510-998-6
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Tengu
Masterton (nieco) inaczej
- recenzja
Dziedzictwo
Masterton w branży meblarskiej, czyli siedzenie z piekła rodem
- recenzja
Kostnica
Masterton odnajduje styl, czyli makabryczne puzzle
- recenzja
Panika
Pan się nie boi
- recenzja
Dom stu szeptów
Lekcja o unikaniu oryginalności
- recenzja
Ostatnia misja Asgarda
Nowy początek
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.