» Recenzje » Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4


wersja do druku

Pożegnanie z Midgaardem

Redakcja: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4
Po trzech tomach pełnych dygresji, wątków pobocznych i kluczenia opłotkami w końcu dotarliśmy do ostatniej części cyklu. Czas, by autor ostro wziął się do dzieła, a fabuła ruszyła z kopyta, prawda? Nieprawda.

Po udanej akcji przechwycenia Naszej Pani Bolesnej Vuko i Filar wpadają w zasadzkę Ludzi Węży. Jednak nie z takich opresji wychodzili już nasi bohaterowie. Kiedy udaje im się na powrót dotrzeć do Lodowego Ogrodu, przychodzi czas, by zacząć się szykować do ostatecznej konfrontacji z ziemskimi Czyniącymi – najpierw jednak trzeba pozbyć się kryjących się w twierdzy szpiegów i wywrotowców.

Już sam widok czwartego tomu cyklu wywołał u mnie niepokój. Książka liczy sobie niemal 900 stron, o kilkaset więcej, niż poprzednie – można się było więc spodziewać, że autor nie przejdzie zbyt szybko do rzeczy. I rzeczywiście, zanim Vuko ostatecznie rozprawi się ze zbuntowanymi naukowcami, czeka nas domykanie rozmaitych wątków pobocznych – kwestii Naszej Pani Bolesnej, kryjących się na pustyni poddanych Filara, Szkarłata, Ludzi Ognia… Wszystkie te rozgrzebane linie fabularne w końcu znajdują swoje zamknięcie. Niestety, w większości wypadków nie jest to zamknięcie szczególnie satysfakcjonujące, gdyż żaden z nich nie ma ostatecznie większego wpływu na przebieg fabuły – gdyby usunąć wszystkie z nich, całość mogłaby się potoczyć niemal w identyczny sposób.

To samo, niestety, dotyczy całego wątku Filara, znanego nam już od tomu pierwszego. Po tym, jak w poprzedniej części bohaterowie się w końcu spotkali, autor nie bardzo ma pomysł, co dalej zrobić z następcą Tygrysiego tronu. Choć więc wciąż co drugi rozdział pisany jest z perspektywy młodego Kirnena, to jego działania mają marginalny wpływ na wydarzenia – nawet najbardziej doniosłe z nich, powiązane z przyszłością jego ludu, nie zmieniają ostatecznie przebiegu fabuły. Bezdyskusyjnie to Vuko gra tu pierwsze skrzypce i tylko jego akcje w realny sposób kształtują przyszłość świata.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zapomnijmy jednak o wątkach pobocznych i wróćmy do konkretów, do misji, z którą Vuko przybył na Midgaard, a która niesamowicie się skomplikowała. W końcu nasz bohater bierze się do działania i układa plan rozwiązania kwestii zbuntowanych naukowców. Czy oznacza to, że czytelnicy w końcu będą mogli się przekonać, że autor nie lał przez trzy tomy wody, tylko starannie budował fundament pod tą ostateczna konfrontację? Nie bardzo. Gdy przychodzi co do czego, szybko okazuje się, że Grzędowicz nie zamierza bazować na informacjach, które podał już wcześniej. Oczywiście część z nich była niezbędna, ale w większości kluczowych momentów okazuje się, że taka czy inna postać zmienia obraz sytuacji dzięki zdolności, o której wcześniej nie padło ani słowo, co notorycznie wywoływało u mnie frustrację – po co tworzyć tak złożoną sieć zależności tylko po to, by ostatecznie z niej nie skorzystać?

Pomijając te nieprzyjemne fakty, nie jest źle. Znów będziemy mieli okazję obserwować liczne konfrontacje, od niewielkich potyczek po ogromne bitwy, a śmierć nie raz i nie dwa zajrzy protagonistom w oczy. Bogaty styl autora i duże urozmaicenie tych scen sprawia, że wciąż jeszcze nie nudzą się one, choć pod koniec, gdy jedna bitwa ciągnie się całymi rozdziałami, można mieć uczucie pewnego przesytu.

Kreacja postaci wciąż stoi na tym samym, poprawnym, acz niezachwycającym poziomie. Filar przechodzi ostatni krok swojej ewolucji z przestraszonego młodzika w mężczyznę, Vuko zaś pozostaje w zasadzie niezmieniony, ma jednak okazję podjąć kilka trudnych decyzji – a jego wybory nie zawsze można określić jako moralnie jednoznaczne.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Podczas recenzowania wcześniejszych tomów nie omawiałem tematu przesłania stojącego za cyklem. Teraz, kiedy autor pokazał już wszystkie karty i mam pełny obraz sytuacji, czas poruszyć i tę kwestię. Grzędowicz przedstawia czytelnikowi różne sposoby na stworzenie społeczeństwa, od niemal plemiennych struktur władzy na Wybrzeżu Żagli i monarchię zdradzonego cesarza Amitraju, poprzez totalitarne antyutopie Króla Węży i Prorokini Podziemnej Matki i pacyfistyczną komunę Naszej Pani Bolesnej, aż po Lodowy Ogród w rękach dobrotliwego dyktatora. I choć przegląd ten bez dwóch zdań można uznać za interesujący, to trudno się w nim doszukiwać jakichś głębszych wniosków – fakt, że ustroje totalitarne bazują na opresji i skutkują ludzką krzywdą trudno traktować jak wielkie odkrycie.

Pan Lodowego Ogrodu to bez dwóch zdań udany cykl fantasy – jednak mocno rozwodniony. Bardzo duża jego część to ozdobniki, które w ostatecznym rozrachunku nie wpływają na nic – są to jednak ozdobniki bez dwóch zdań piękne. Jeżeli ktoś lubi poznawać obce światy i kultury, powieści wypełnione szczegółami z życia bohaterów i nie pogardzi do tego licznymi scenami akcji, to cykl dla niego. Osoby wolące konkretniejsze, bardziej skondensowane fabuły mogą się za to rozczarować.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
7.75
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4
Cykl: Pan Lodowego Ogrodu
Tom: 4
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 6 grudnia 2021
Liczba stron: 880
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-7964-678-4
Cena: 64,90 zł



Czytaj również

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4
Koniec niezwykłej przygody
- recenzja
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3
Piętrowa dygresja
- recenzja
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 2
Dreptanie w miejscu
- recenzja
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 1
Długa droga przez magiczny świat
- recenzja
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4 - Jarosław Grzędowicz
Umarł lód, niech żyje odwilż
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.