Pamiętnik: Przygody w Cynazji ciąg dalszy...

Autor:

W końcu więc wiadomo czego dowiedzieli się papiescy, także co dokładnie znalazło się w raporcie i co radzi się Papieżowi w tej sytuacji. Jeśli mogły być jakieś wątpliwości, teraz już ich nie ma. Wywiad papieski zbytnio począł się interesować wewnętrznymi sprawami Cynazji. Bardziej błędnej decyzji chyba nie można było podjąć. Możesz panie kpić z Cynazyjczyka, możesz go oszukiwać w karty, możesz nawet go okraść, w żadnym jednak razie nie powinieneś próbować wyciągnąć na światło dnia jego tajemnic. Są na tym świecie sekrety, których zwyczajnie nie powinno się ruszać. Papież nie ingeruje w pracę Inkwizycji w rozgorzałej stosami Karze, nie próbuje pomóc żadnej ze stron w wojnie domowej rujnującej Ragadę, nie pyta, jak często na mszach pojawiają się wysocy oficerowie armii Kordu. Są rzeczy, których nie warto próbować naprawiać i przez wszystkie lata Papież doskonale o tym wiedział. 
Skąd zatem zmiana? A może to nie z jego rozkazu ten raport? Czy w służbach wywiadu Kartiny pojawił się więc nowy człowiek, tyle ambitny co głupi? Warto to sprawdzić. 
Liga zatem sprawdza. Nie myli się. U władzy stanął głupiec. Jak mogli to przeoczyć? Cóż, stało się. Lecz co teraz?

Można dowiedzieć się gdzie znajdują się listy i raport i w odpowiedniej chwili je podmienić. W żadnym razie nie będzie to łatwe, lecz przecież nie niemożliwe. Walka wywiadów, nic więcej. 
Można też dowiedzieć się, kiedy wyruszy posłaniec i odebrać mu listy. Siłą lub podstępem. 
W końcu jednak zwycięża inna propozycja. Dramatyczna, lecz skuteczna, a w tej sytuacji skuteczność zdaje się być najważniejsza. Zapada decyzja o tym, by zamordować jednego z gońców Papieskich. Cóż to dokładnie oznacza?
Bezwzględnie oznacza to śmierć człowieka, trudno nie mieć tego na uwadze. Także skandal, choć przecież drobny. Ot, śmierć kuriera. Rzecz nieistotna dla historii. Coś jeszcze? Przede wszystkim znaczy to tyle co wysłać list do Kartiny i napisać w nim: „Drogi Panie, stąpasz po niebezpiecznej ziemi. Nie zmuszaj nas do czynów, których wszyscy chcielibyśmy uniknąć.” Po tym zdarzeniu mogą nastąpić dwa kolejne. Jeśli kurier z raportem dla papieża spali raport i pozostanie w Cynazji, będzie to oznaczać, iż w wywiadzie papieskim rozsądek ponownie jest w cenie. Drugie zdarzenie jest bardziej niepokojące – bo jeśli młodzieniec ruszy mimo ostrzeżenia, będzie to oznaczać, iż zginie jeszcze dwóch ludzi. Pierwszego wieczoru zginie posłaniec, drugiego zaś pewien szanowany dworzanin, przed którym kilka tygodni temu zajaśniała wizja wspaniałej kariery. Niestety, zupełnie go przy okazji oślepiając.

Oto więc i misja, dotrzeć do właściwych osób, dowiedzieć się kiedy rusza kurier wiozący jakieś nieistotne pisma, anastępnie zakłuć go. Będzie jechał sam, dyliżansem, dowiadują się. Wiadomo kiedy i którędy. Nie pozostaje nic innego, jak wsiąść na koń i ruszyć mu na spotkanie. 

A zatem zasadzka. Emocje związane z ciszą, ciemnością, a przecież tak naprawdę związane z oczekiwaniem, niczym więcej. Mijają minuty, tam, kilka mil na północ od stolicy Cynazji, a także tu, przy stole, w małym pokoju, gdzieś w Gliwicach. W każdej sesji nadchodzi ten moment, kiedy pokój, stolik, w końcu całe Gliwice zwyczajnie znikają. Oto ten właśnie moment. Już tylko trakt, tylko zasadzka i tylko oczekiwanie.

W końcu musi nadejść ta chwila, kiedy na horyzoncie pojawia się dyliżans, z początku niewyraźny zarys, z każdą chwilą jednak nabierający kształtu. Wraz z nim zaś ośmiu konnych. Skąd oni? Co robią? Kim są? Cały spokój i bezpieczeństwo wynikające z dobrze zaplanowanej zasadzki ulatują, a każdy z czających się w ciemności kawalerów dałby wiele, by ktoś oddał choć dwie minuty z tych długich kwadransów, które tak wolno mijały jeszcze kilka chwil temu, kiedy siedzieli w ukryciu czekając zwierzyny. Teraz zaś nie ma kwadransów, nie ma minut, nie ma czasu – jest tylko pędzący dyliżans, który za chwilę pojawi się tuż przed nimi, zatrzyma się przed zwalonym drzewem, a ośmiu konnych natychmiast nabije pistolety wypatrując zasadzki. Potem zaś nadejdzie śmierć.
Co robić? Kto zdradził? Kto? To nie ważne, teraz to nie ważne. Teraz trzeba wycofać się, wycofać natychmiast, albo zostać tu i zginąć w walce, bo przecież ośmiu konnych to osiem pistoletów, to osiem rapierów, to ośmiu szermierzy. Dokładnie dwa razy więcej niż nas samych.

Jednak zostają. Dyliżans mija zakręt, woźnica wykrzykuje coś niezrozumiale, spina konie, ktoś wyciąga broń, inny wydaje rozkaz, dwóch konnych odbija od reszty, rusza w ciemność. Zaraz rozpęta się tu piekło.

Oto i jest. Piekło w samej rzeczy. Czas staje. Czas zatrzymuje się dla ośmiu konnych, zatrzymuje dla koni u powozu, zatrzymuje dla woźnicy. Nade wszystko zaś dla mężczyzny uwięzionego w dyliżansie. Ileż mija czasu, nim do ukrywających się w ciemności kawalerów dociera obraz sytuacji? Wszystko się zatrzymało... Nie! Nie wszystko! Wiatr wciąż przecież delikatnie muska ich twarze. Liście poruszają się, także ptak, polujący tam w oddali, czy to sowa? Ruszają także kawalerowie... Zaskoczeni, przerażeni, zdezorientowani. Cóż się dzieje? Co to za moce?!
„Zabij ich, zabij wszystkich” słyszą, czują, wiedzą – jak nazwać to uczucie? Nie sposób. Nie sposób opisać działania sił Ciemności. Nawet Cynazyjczyk nie odnajdzie właściwych słów. „Zabij ich. Oni zabiliby cię bez zastanowienia”... Wciąż w głowie te głosy. Skąd? Z samych piekieł? Wszyscy się boją, niepewnie wychodzą z ukrycia, stają na trakcie, spoglądają konnych. Są przerażeni. Oni widzą, czują, słyszą. Cóż, skoro nie mogą najważniejszego. Nie mogą się ruszyć.

Taki był finał przygody (po droooooooooobnych cięciach). Gracze dopadają gońca, i wtedy – gdy okazuje się, iż zostali zdradzeni i oszukani – pomagają im nieznane siły, zapewne przywołane przez istoty służące Ciemności. Skoro Ciemność chce pomóc zabić kuriera... może jednak należy go ocalić? Ale jak ocalić, skoro spoczął na nim wyrok Ligi? Cóż powiedzą Lidze, gdy wrócą? Dlaczego nie wykonali misji...?
A jeśli wykonają? Zabiją bezbronnych? To nie będzie pojedynek, to będzie morderstwo. Trzeba będzie przystawić broń do serca, czy gardła i zarżnąć bezbronnych. To nie to samo, co zakłuć kogoś w walce. Widzieć strach w ich oczach i błagania o litość. Zupełnie to co innego, gdy na podjęcie decyzji masz choćby i wieczność – a oni przez tą wieczność będą się na ciebie patrzyli...

Ignacy Trzewiczek

P.S. W kolejnym Pamiętniku opowiem jeszcze o Cynazji – pokazując już nie szkic przygody, a konkretne lokacje, osoby, zwyczaje, cechy – ciekawostki, które dopełnią obrazu. A potem opowiem o tym, jak to jest, że w Monastyrze gra się kilkoma postaciami i śmierć jednej z nich nie jest niczym niezwykłym. Wszystkie pytania i uwagi jak zwykle można kierować na [email protected]
P.S.2. Zapraszam też do Galerii, stopniowo podłączamy tam kolejne prace – dzięki czemu zobaczycie ten świat w Technicolorze :)