» Pamiętniki twórców » Pamiętnik IV

Pamiętnik IV


wersja do druku

Kilka słów o Dominium


Dziś wyjątkowy odcinek. Uznaliśmy (i widać to wyraźnie, na Forum), że nim przejdziemy do opowiadania Wam o poszczególnych elementach gry i o tym, jak powstają, musimy choć w kilku zdaniach opisać świat i jego realia. Dlatego dziś - wyjątkowo - dostajecie bardzo konkretny, pozbawiony autorskich komentarzy opis części świata Monastyru. Od przyszłej soboty zaś zajmiemy się tym, co tygryski lubią najbardziej - opowiadaniem o pracy nad Monastyrem.

Miłej lektury....





Przeszłość

Świat nie został stworzony dla ludzi. Nim powzięli go we władanie, należał do Rodian, wspaniałych istot, wysokich i pięknych, obdarzonych przez Stwórcę olbrzymią mocą. Jedyny stworzył ich na swe podobieństwo. Dał im życie, dał im świat, dał także wroga. Tak mówią legendy, to można dostrzec jeśli ktoś przyjrzy się uważnie Katedrom. Pod ziemią, w głębokich lochach Jedyny stworzył Deviria, lud kusicieli. Ukryci przed światłem słońca, kryjąc się w wiecznym mroku i chłodzie, Deviria wychodzili na powierzchnię bardzo rzadko, tylko po to, by psuć i niszczyć, tylko po to, by nakłaniać Rodian do zła. Czy Deviria żyli kiedyś normalnie, czy Jedyny stworzył ich tylko, jako złych braci Rodian, nie wiadomo. Przekazy mówią jednaki iż w tamtych czasach byli Devirianie drogą prowadzącą Rodian do Stwórcy. To dzięki nim właśnie Rodianie mogli stać się istotami lepszymi, przezwyciężając słabość i lęk, występując przeciw złu i zakłamaniu, przeciwko zdradzie, lękom i chorobie mieli przybliżyć się do Stwórcy i dostąpić jego łaski. Niestety, Deviria okazali się dla Rodian drogą zbyt długą, nieco zbyt krętą i na pewno zbyt trudną. Nie zdołali przeciwstawić się kusicielom. Ich rasa przegrała, poddała się złu, zakłamaniu, poddała lękom i słabości.

Mimo że Rodianie postawili Jedynemu setki Katedr, mimo że wznosili ku niemu modlitwy i błagania, nie zdołali spełnić jego nadziei. Zawiedli go.



Dziś po Rodianach pozostały tylko Katedry i trochę bajań. Nie znamy całej prawdy, krzty nawet prawdziwej historii. Wiadomo iż istnieli, wiadomo, iż Jedyny obrócił się przeciw nim i ukarał ich za to, iż go zawiedli.



Niektórzy sądzą, iż ludzie wywodzą się od Deviria, inni, iż rasa ludzi jest pozostałością po starożytnych Rodianach. Patrząc dziś na świat, nie sposób choć przez chwilę nie pomyśleć, iż ludzkość ma w sobie ułamek każdej z tych sił. Pełni jesteśmy Devirskiego zła i zakłamania, pełni także Rodyjskiej słabości.

Oto ludzkość. Marny odprysk boskiego planu...





Dominium

Jest dziś Dominium najsilniejszym tworem świata, unią państw, jakiej nie zna historia. W jego skład wchodzi dziś więcej niż dwadzieścia państw. Łączy je wszystkie jeden, jakże waży szczegół – religia. Wiara w Jedynego cementuje unię i daje ludziom siłę, tą siłę, której tak potrzebują w walce z Valdorem, wrogiem, którego ziemie rozciągają się na wschód od Dominium, za morzem.

Dominium dziś zajmuje trzecią część świata, kolejne lata wojen i krucjat poszerzają granice. Powoli, rok po roku ziemie Valdoru są zajmowane przez Dominium, nie sposób nie dać wiary, iż Dominium ostatecznie ogarnie cały świat dając ludziom wiarę w Jedynego i cywilizację, którą ze sobą niesie...





Religia

Religia jest jednym z najważniejszych elementów życia mieszkańców Dominium. Nie ma miasta, w którym nie wzbijała by się w niebo katedra, nie ma władcy, który nie liczyłby się z opinią Papieża. Spisane w Księdze Objawień nauki kolejnych proroków są wskazówką w życiu większości mieszkańców, zarówno ludzi prostych i maluczkich, jak i bogatych mieszczan oraz szlachty. Nie ma człowieka, który nie znał by na pamięć kilku choć wersów z Księgi Objawień, nie ma szlachcica, który nie cytowałby słów proroków.





Papież

Papież urzędujący w stolicy Kartiny, od wielu pokoleń jest politycznie najsilniejszym człowiekiem świata. Od jego słów zależy przyszłość każdego z państw Dominium; obłożenie ekskomuniką może zakończyć byt dowolnego, nawet najsilniejszego kraju, podczas gdy jedno słowo może zawrócić najpotężniejszą armię i zmusić ją do powrotu do domu. A jednak Papież nie trwoni swej władzy, nie korzysta z niej, tak, jak korzystał by z niej człowiek o miałkim rozumie, ktoś ogarnięty nieustannym pragnieniem zdobycia większej władzy. Papież jest opiekunem Dominium, rozważnie i z umiarem korzystając ze swej władzy. Politycznie wyprzedza swych współczesnych o kilka najmniej pokoleń. Chyba tylko Magdalena, królowa Matry oraz Wolfgang de Dasante. Cesarz Kordu są w stanie podjąć z Papieżem polityczną grę. Są w stanie i podejmują ją, de Dasante od kilkudziesięciu lat poszerza granice Cesarstwa prowadząc najokrutniejszą i najstraszliwszą wojnę świata. Czymże jednak jest jego okrucieństwo, jeśli prowadzi ją w imieniu Jedynego...





Cesarstwo

Cesarstwo Kordu jest najdalej na północ wysuniętym państwem Dominium. Kord niesie wiarę w Jedynego w głąb pogańskich krain, jego wojska poszerzają granicę cywilizacji i Kościoła. Armia Kordu jest największą armią świata, najlepiej zarazem uposażoną i wyszkoloną. Przeciwnicy nie potrafią

zatrzymać oddziałów muszkieterów, halabardników, ni artylerii, zwłaszcza przecież, iż mają one błogosławieństwo samego Papieża. Padają więc przed Kordem kolejne krainy, granica Cesarstwa poszerza się, każdej zimy sięgając dalej na północ, w równym tempie marszu Kordyjskich oddziałów.

Kiedy Kord zatrzyma się w swym marszu, nie wiadomo, choć każdy niemal wie, iż nawet jeśli, na pewno nie prędko.





Katedry

Czasem zwyczajnie trudno uwierzyć, spoglądając na horyzont, na którym wzbijają się w niebo wieżyce kolejnej Katedry, iż jest ich tak wiele. Gdyby Jedyny tyluż dobrych ludzi stworzył, ile ludzie postawili mu Katedr, świat byłby lepszy. Niestety, nie stworzył ich tylu, gdzie się obrócisz tam napotkasz człowieka nijakiego charakteru, i takiego samego rozumu. Katedr zaś jest tu bez liku.

Prócz tych, zbudowanych na chwałę Jedynego, pięknych i strzelistych, czasem małych i ciasnych, wszystkich jednak tak ludzkich i tak bliskich naszym sercom, napotkasz także i inne, obce. Olbrzymie budowle, nie przez ludzi i nie dla ich modlitw zbudowane. Więcej szczyty górskie przypominają, niż budowle ręką śmiertelnika stworzone. Kordyjskie budowle są przy nich jak domki z kart, choć przecież nikt na świecie nie potrafi wybudować wspanialszych Katedr jak Kord. A jednak te, starożytne, przyćmiewają wszystko, co stworzył człowiek... Nie rozmiar jednak niepokoi, nie

wielkość wzbudza lęk za każdym razem, kiedy Katedra wyłania się na horyzoncie. Strach wzbudza pustka, nieopisana cisza, chłód i coś obcego, co sprawia, że nikt nie odwiedza Katedr, nawet ciemną, chłodną nocą. Katedry bowiem przynoszą nieszczęście. Niewielu ludzi wie, dlaczego stoją samotne i nagie, kto zbudował je, a potem opuścił. Dziś pozostała tylko garść legend, i Katedry właśnie, puste, samotne i nagie...





Magia

Kościół mówi o mocach osłabiających ludzką wiarę i wolną wolę. Magia ułatwia życie, mówią kapłani, magia obiecuje potęgę, mami i oszukuje, daje złudzenia i nadzieję, przestrzegają. Jedynie człowiek silny wolą i szczery w wierze jest w stanie dostąpić Zbawienia. Płoną stosy pod czarownicami, pali się księgi. Nocami w miastach niosą się kroki Gwardii Papieskiej, czasem słychać krzyk ludzi posądzonych o czynienie czarów. Magia jest zła, z magią należy walczyć, walczyć zaś należy bezwzględnie i stanowczo. Leżąca na wschodzie Kara jest państwem, w którym walka z czarostwem jest elementem codzienności – codzienności okrutnej i szaleńczo bezlitosnej. Tu organizuje się kaźnie, szpieguje sąsiadów, tu donosi na swych bliskich. Dziś Karę ogarnął obłęd poszukiwań Ciemności, ogarnął ją tak jak płomień ogarnia suche gałązki. Płonie więc Kara ogniem szalonej wiary, a wraz z nią płonie szaleństwo i obłęd. Karę trawi ogień nienawiści i nietolerancji, ogarnął umysły i dusze. Z dnia na dzień jest coraz silniejszy...





Valdor

Valdor to nazwa jaką mieszkańcy Dominium określają kraje leżące na zachodzie Niewielu tak naprawdę wie, co znajduje się po drugiej stronie morza i poza granicą toczącej z Valdorem Agarii. Mało kto uwierzy, iż Valdor to państwa, to multum narodów i krain, kilkadziesiąt większych i mniejszych. Ziemie Valdoru to państwa krasnoludów, elfów, ludzi, także orków. Krasnoludowie dzielą się na narody, mają swe wojny i waśnie. Elfowie podzieleni są na państwa, orkowie żyją w społecznościach daleko wyprzedzających to co znaleźć można w Dorii, czy Santii. Żyjący na wschodzie poganie, podobnie jak ludzie żyjący w Dominium mają swe biblioteki, kulturę, politykę... I historię kilkakroć dłuższą niż Dominium. Valdor to przecież więcej niż połowa świata...

Trudno w to uwierzyć, trudno pojąć, że wróg z którym Dominium od pokoleń toczy śmiertelną wojnę jest w takim stopniu do nas podobny.

Są jednak poganami; elfowie uprawiają magię, a krasnoludowie kując podziemne tunele poddają się działaniom Sił Ciemności. Trzeba walczyć, trzeba pokonać ich i zniszczyć. Nie ma na świecie miejsca dla pogan z Valdoru. Kimkolwiek naprawdę by byli...





Ciemność

Mieszkańcy Valdoru nie są jednak największym wrogiem Dominium. Ich siły są przecie możliwe do pokonania, ich wojska, choć liczne i niezwykle niebezpieczne, są

śmiertelne. Jest w Dominium siła, której o wiele trudniej jest się przeciwstawić. Ciemność.

Nie wiadomo, czy to pozostałość starożytnych Devirian, czy zupełnie nowa, obca siła. Któż chciałby to badać, chyba tylko człowiek szalony, nie pomny na nic, a najbardziej na Zbawienie i Jedynego. Siły Zła kryją się pod ziemią, w tunelach i korytarzach, olbrzymich, niewiarygodnie przestronnych i starych. Pod ziemią, mówi się, kryją się całe miasta, schody, mosty, tunele, świątynie i ołtarze. Nikt nie może być tego pewnym. Jest jednak Ciemność faktem, napiera i atakuje, nie tak jednak jak Valdor, nie podnosi na nas miecza, nie próbuje zabić, pokonać w boju. Ciemność jest zupełnie inna, o wiele okrutniejsza i bezwzględna. Atakuje nas podstępem, kusi i mami, nie ma dnia bez jej podszeptów i znaków, nie ma człowieka, który nie musiałby co dzień składać modlitwy do Jedynego prosząc o siłę i wytrwałość, prosząc o pomoc w walce ze słabością i kuszeniem...

Kryje się więc Ciemność pod ziemią, lecz kiedy tylko napotka człowieka słabego, zaraz atakuje, dopada go i pochłania. Jeśli ten nie obroni się, a przed tą nieludzką siłą niemal niemożliwa jest obrona, jest zgubiony. Co najgorsze, zgubiony na zawsze. Dłużej niż sięga życie, dłużej niż trwać będzie nasz świat...





Jutro...

Dominium stoi na krawędzi największej wojny ostatnich lat, wojny podobnej do tych toczących się za czasów Cesarstwa Dorr, w latach, kiedy siły całego kontynentu wywrcały się, imperiua upadały, a małe państwa zdobywały potęgę.





Dziś

Półwysep Pazura płonie od konfliktów pomiędzy państwami, na północy Kord jest o krok od zajęcia Dorii, która sama szykuje się do ruchu, który może zakończyć się tylko tragicznie, Doria zniknie z map świata, mimo iż jeszcze sto lat temu była Imperium zdolnym skruszyć każdego przeciwnika...

Na zachodzie, w Agarii coraz częściej mówi się o pokoju z Valdorem i rozbiciu Kary, którą wywiad papieski posądza o czyny tak okrutne i bestialskie, iż trudno je opisać. W samym centrum Dominium martwi zaś cisza w Matrze, w której sześć miesięcy temu dokonano przewrotu politycznego. Jeśli Matra zdecyduje się na atak, żaden z jej sąsiadów nie zdoła przeciwstawić się jej potędze.

Dominium spłynie krwią. Już niebawem. Tej zimy, najdalej następnej...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.