Dziś mamy sposób na... potwora
W działach: Pod osłoną miasta, varia | Odsłony: 6Ostatnio zacząłem się zastanawiać nad pewną sprawą. Ponoć w każdej legendzie jest ziarnko prawdy. Ciekawe, ile w każdym bajaniu może się takich ziaren znajdować. Czy może więcej, niż normalnie przypuszczamy? Czy potwory z bajań i legend mogłyby istnieć naprawdę? Czy można, opierając się na znanych przekazach, spróbować w racjonalny sposób zaproponować, jak miałyby takie organizmy działać? Pozwólcie, że przedstawię, co mam na myśli.
Mówi się, że na wilkołaki dobre jest srebro. Miałyby być na nie szczególnie wrażliwe, lub też miałyby powodować, że bestia odmieni się w człowieka. Na co w rzeczywistości dobre jest srebro? Na bakterie, grzyby, wirusy... Dla człowieka jednak nie stanowi zagrożenia (najgorsze, co może nam się od czystego srebra przydarzyć, to niebieska skóra). A co, gdyby wilkołactwo miałoby być jakąś formą zakażenia wirusowego lub bakteryjnego (lub jakimś dziwnym połączeniem obu). Nie wiem do końca jak, biolog ze mnie żaden, trochę się tylko orientuję.
Część rzeczy by się zgadzała --- wilkołakiem można zostać między innymi przez ugryzienie bestii (czyli sposób na przekazanie drobnoustrojów do krwi). Jeśli byłby to wirus, mógłby być wyspecjalizowany w bytowaniu na ludziach, zaś nadpisywany kod znacząco wpływałby na działanie organizmu --- silniejszy wzrost owłosienia, gospodarka organizmu spowodowałaby zwiększenie produkcji związków odpowiedzialnych za przyrost masy mięśniowej (i może rzutem na taśmę również feromonów, co miałoby powodować zwiększoną aktywność), doszłoby do zmian z mózgu (co mogłoby również powodować agresję). Albo zaatakowane zostałyby tylko te organy, które są odpowiedzialne za produkcję odpowiednich enzymów (a futro jako skutek uboczny). Oczywiście takie zmiany wymagają energii --- stąd brałaby się żarłoczność potwora.
Co w takim wypadku powodowałoby srebro? Wirusy/bakterie odpowiedzialne za zmiany w organizmie potraktowane srebrem zaczną ginąć. Jeśli to miałoby wystarczyć układowi odpornościowemu, by być w stanie zacząć zwalczać wirusa, to może i część zmian wynikająca z przemiany zaczęłaby się cofać. Choć z pewnością nie od razu. I pozostaje pytanie, jak duża część zmian byłaby nieodwracalna...
Swoją drogą byłaby to dość nietypowa przypadłość. Większość drobnoustrojów żerująca na bardziej złożonych organizmach powoduje osłabienie, często działa niekorzystnie. W skrócie, wykańczają swoje ofiary, choć niekoniecznie jest to w ich interesie (ale skąd mogą o tym wiedzieć). Wirus, który powodowałby chorobę, ale jednocześnie wzmacniał zakażony organizm...
Zresztą z niektórymi przypadkami "dziwadeł" ludzkość się spotkała, tyle że w innej skali. Kojarzycie żywe trupy? Co miałoby powodować, że ludzie zaczynają zachowywać się dziwnie, tracą nad sobą kontrolę i stają się zombie? A czemu nie grzyb? Przecież istnieje takie paskudztwo, które zamienia mrówki w zombie. Gnieździ się w głowie. Pewnie dlatego poważne uszkodzenia głowy miałyby być dobrym sposobem na permanentne wyeliminowanie truposza.
A jak Wy sądzicie? Macie własne propozycje na podobne rozpracowania innych potworów? Jeśli tak zapraszam do wspólnej dyskusji-zabawy.
To tak przy okazji --- skoro srebrne kule działają na wilkołaki, to na w połowie ludzi, w połowie wilki też poskutkuje? Tak tylko pytam...
[To jest tekst promocyjny do "Pod osłoną miasta". Dyskusja znajduje się na forum w dziale Offtopic.]