» Teksty » Relacje z imprez » PMM okiem polterowego sędziego

PMM okiem polterowego sędziego


wersja do druku

czyli kilka słów o PMM 2008

Redakcja: Joanna 'Ysabell' Filipczak

PMM okiem polterowego sędziego
Puchar Mistrza Mistrzów jest imprezą o wieloletniej tradycji. Gwoli ścisłości – na przestrzeni ostatnich jedenastu lat odbył się dziewięć razy. Cztery razy na konwentach krakowskich, trzykrotnie w Warszawie oraz po jednej edycji w Lublinie i Poznaniu. Jest to nagroda szeroko znana w środowisku, można rzec - prestiżowa. Zgodnie z zamysłem ma wyłaniać najlepszego MG danego roku. Czy tak jest w istocie? O tym jest poniższy tekst.

Na początek notka historyczna. Pierwszy raz wziąłem udział w konkursie w roku 2006, na Falkonie, złapałem konkurentów z opuszczoną gardą i przypadkiem udało mi się wygrać. Wyczyn ten nie udał mi się w roku następnym, na edycji polconowej. Doszedłem do półfinału, ale z wrodzoną nonszalancją (lub jeżeli wolicie – brakiem głębszego namysłu) zignorowałem specyfikę konkursu i w efekcie zakończyłem zabawę wizytą w półfinałach. Na długo przed Pyrkonem 2008 powziąłem mocne postanowienie – nie będę brał udziału, nie będę się ścigał (nomen omen – patrzcie dalej), ale poszerzę swoją perspektywę zostając sędzią.

Dwa słowa dla osób niezaznajomionych z konkursem. Przebiega on w trzech etapach. Pierwszy to eliminacje – każdy MG prowadzi własną sesję, bez ograniczeń. Grupka sędziów obserwuje, ocenia i, zgodnie z podanymi wytycznymi, wyłania czterech półfinalistów. Ta czwórka na kilka godzin przed półfinałem dostaje szkic scenariusza, który ma posłużyć za podstawę ich sesji. Dwójka MG opada, dwójka przechodzi. W finale znów prowadzi się scenariusz zgodnie z własnym upodobaniem. Półfinały i finały różnią się od eliminacji jeszcze jedną rzeczą – w skład drużyny grających wchodzi sędzia. Dalsze szczegóły do doczytania w regulaminie konkursu (na jego stronie).

Zamysł fajny, a teraz zobaczmy – jak to się sprawdza w praktyce?


Przygotowania: promocja

Wydaje mi się, że w tym względzie konkurs mocno spoczął na laurach. Promocja ogranicza się do otwarcia tematów na kilku forach na krzyż, zresztą uzyskanie w nich jakichś konkretnych odpowiedzi graniczyło w tym roku z cudem. Do ostatniej chwili nie było wiadomo co i jak. Wygląda to jak wielki transparent: Puchar będzie i tyle wam musi wystarczyć. W porównaniu choćby do Quentina, który prowokuje liczne spekulacje – kto startuje, do czego scenariusze, jaki poziom, etc. – PMM jest ledwo ciepły. Ożywia się raz roku - na czas konwentu, na którym się odbywa.


Przygotowanie: sale do gry

Do konwentu należy przygotowanie miejsc do gry. Jest z tym pewien problem. Ile miejsca potrzebuje jedna drużyna? Niewiele. Czy można zmieścić dwie drużyny w jednej sali? Nie za bardzo. W związku z tym PMM potrzebuje raczej dużej ilości małych sal. Dodatkowo wielu uczestników traktuje konkurs bardzo poważnie – potrzebuje zatem miejsca, żeby wpiąć się do sieci elektrycznej, a najchętniej jeszcze odtwarzacza muzyki i głośników (o ile nie ma swoich).

Zeszłoroczny Polcon był pod tym względem idealny. Na Pyrkonie okazało się, że Puchar ma pięć dużych sal na jednym piętrze budynku sypialnego. Można było przewidzieć, że nie jest to rozwiązanie idealne. Pięć sal razy dwie pory prowadzenia w eliminacjach daje dziesięć miejsc do wypełnienia. We wszystkich edycjach, w których brałem udział startowało ponad dziesięciu MG – tak było i tym razem. Nie można było przewidzieć, że któryś z gżdaczy pomyłkowo zabierze klucz, początkowo odbierając PMMowi jedną salę. W efekcie spora część uczestników grała w kiepskich warunkach – na korytarzu na końcu podziemi, w szatni, czy nawet w zamkniętej stołówce.


Przygotowania: sędziowie

By przekonać się jak naprawdę wygląda konkurs wypada wziąć w nim udział jako sędzia. I tutaj dochodzimy do kolejnej problematycznej kwestii, jaką jest dobór osób oceniających. Na stronie nagrody możemy przeczytać, że "w skład komisji oceniającej wchodzą przedstawiciele polskich klubów fantastyki, klubów miłośników gier fabularnych oraz portali internetowych związanych z fantastyką". W praktyce co edycję wymienia się jakieś 90 % składu sędziowskiego. Jedyną osobą, która sędziowała także w roku ubiegłym był Mateusz ‘Craven’ Wielgosz.

Jeżeli zatem spytacie mnie, kto przyznaje tę nagrodę, ja opowiadam co widzę - losowa grupka miłośników fantastyki dobraną bez żadnego klucza. Ja sam złapałem się na głowę, czytając pierwsze informacje o składzie sędziowskim, w którym występowała na przykład pozycja: "KF Zardzewiały Topór". Dowiedziałem się potem, że jest to jakaś grupka osób z północnej Polski, organizująca LARPy. W moich oczach sprowadza to do zera prestiż bycia sędzią. Czy trzeba się czymś wyróżniać, by sędziować w PMMie? Prawdopodobnie obrotnością, żeby jakoś się wkręcić, oraz dużą wytrzymałością, o czym potem.

Boli mnie to tym bardziej, że choćby tutaj, na Polterze, znaleźlibyśmy bez problemu pół tuzina otrzaskanych erpegowców, którzy nie tylko mogliby sędziować, ale nadaliby konkursowi jakiś pazur. Teoretycznie sposobem na obiektywizację oceniania przez poszczególnych sędziów maja być wytyczne od Pucharu. A jednak nie byłbym w stanie odpowiedzieć mocnymi argumentami komuś, kto postawiłby tezę, że sędziowie nie starają się być obiektywni i rzeczowi, lecz oceniają według własnego widzimisię.

Czy chcę przez to powiedzieć, że tegoroczny skład sędziowski był do niczego? Ależ skąd, współpraca układała nam się naprawdę fajnie. Czy może mam pretensję do niektórych za widoczny brak otrzaskania lub koślawe preferencje? Może troszkę. Czy zarzucam komuś ocenienie zgodnie z własnym widzimisię i zupełny brak silenia się na obiektywizm? Tak, na przykład tym dwóm, którzy dali dziesiątki w finałowym głosowaniu. Ale o tym za chwilę.


Wykonanie: masa roboty!

A jednak trudno mieć do PMMowych sędziów jakieś pretensje, gdyż wszyscy odwalili naprawdę kawał solidnej roboty. Poświęcili niemal cały konwent na Puchar (bardzo ciekawy konwent, dodajmy). Ocenienie jednego wieczora kilkunastu sesji, bieganie od jednej do drugiej, notowanie spostrzeżeń, a potem dyskusja do w pół do piątej nad ranem – mało? Niektórzy zaangażowali się w organizację dodatkowych miejsc do grania, wnikliwe rozmowy z graczami (choć nie są one w żadnym stopniu wymagane przez regulamin), czy organizowanie graczy dla PMMowych maruderów.

Osobiście z trudem znalazłem drugiego dnia czas, by cokolwiek przekąsić. Burzliwa i angażująca dyskusja po finale trwała do trzeciej w nocy. A przecież nie wszyscy nocowali na konwencie, musieli jeszcze dojechać albo mieli dodatkowo prelekcję. Także, dla sędziów PMMa – naprawdę duże brawa za twardą postawę. Jeszcze większe dla niestrudzonej organizatorki, Jagody ‘Ailén’ Jackiewicz, która musiała cały ten twórczy chaos kontrolować i zbierać do kupy. Złośliwi mogliby rzec, że po prostu tylko Craven jest prawdziwym Stachanowcem, a w ilości pracy leży tajemnica zmieniającego się składu.


Wykonanie: system ocen

W robocie sędziowskiej, zwłaszcza w eliminacjach, powinien pomagać system ocen. Niestety, w moim odczuciu jest inaczej. Obecnie stosowane kategorie są zupełnie nieintuicyjne i w wielu przypadkach sędzia po prostu nie ma podstaw, by wydać jakikolwiek osąd, nawet na podstawie trzech, czy czterech wizyt na danej sesji. Mowa o kolejno: "Przedstawieniu świata i Komunikatywności MG", "Samopoczuciu Graczy", "Elastyczności i Obiektywizmie MG" oraz "Przygotowaniu do Gry". Punkty z pierwszych dwóch liczą się podwójnie.

W teorii brzmi to dobrze. Samopoczucie graczy i odpowiednio plastyczne przedstawienie świata – to przecież podstawy! Ale o ile to drugie da się ocenić, to z tym pierwszym jest trochę problem. Siadasz i na podstawie wyglądu graczy oceniasz jak się bawią? Łatwe, gdy ktoś przysypia. Łatwe, gdy ktoś jest super entuzjastyczny. W reszcie przypadków – problem. Zresztą można na sesji jedno grać (niespodzianka!), a tak naprawdę czuć coś zupełnie innego.

Obiektywizm MG to kategoria zupełnie od czapy i nie mam pojęcia w jaki sposób przetrwała przez tyle edycji. W eliminacjach nie da się go ocenić, nic a nic, chyba że trafi się na jakiś kryzysowy moment. W późniejszych etapach na sesji jest sędzia, ale raz że nie ma on prawa głosu, dwa że i tak nie ocenialiśmy wtedy zgodnie z wytycznymi, trzy że z obserwacji wynika, że innych sędziów nie przekonasz – są cwańsi od ciebie – przecież widzieli jak grałeś i nie muszą brać twojego zdania pod uwagę.

Przygotowanie do gry też budzi moje wątpliwości. Prowadzący, którzy skupiają się na oprawie, dostają od razu fory. Sam nie używam muzyki, rekwizytów, nic, więc niezbyt mi to w smak. Punktacja mówi jasno: jestem kiepsko przygotowującym się MG: "3 punkty: MG nie popełnia większych gaf. Rekwizyty są, muzyka i światło – odpowiednie". Trafisz w pokoju sesyjnym kolorowe żaluzje robiące super atmosferę – jesteś do przodu!

Może powinieneś dostać punkty za dobre przygotowanie pod względem znajomości świata? Figę, bez problemu da się odwrócić to na drugą stronę: "Za dużo opowiada, zamiast prowadzić." Zapewne odpowiednio przygotowany loch z fajnie zbalansowanymi potworkami też byłby PMMowym handicapem.

Wykonanie: propozycja systemu ocenDoświadczenie pokazuje, że rzeczy, które są oceniane, przyciągają uwagę uczestników. W półfinałach trójka z czwórki uczestników miała własnego laptopa do puszczania muzyki (czwarty miał discmana). Muzyka obowiązkowym elementem każdej sesji RPG? Osobiście widziałbym w tym miejscu inną rzecz na literkę em – mechanikę.

Póki co, cóż, jestem przekonany, że eksponowanie mechaniki prawie nikomu nie wychodziło w PMMie na dobre. Chwalebnym wyjątkiem jest mechanika karciana, której tegoroczny zwycięzca użył w półfinale. W innych wypadkach – jeżeli toczenie kośćmi nie było u danego MG ograniczone do minimum, to podczas sędziowskich dyskusji leciały gromy. Używaj szybkiej i "lekkiej" mechaniki lub nie startuj? Doprawdy, dziękuję bardzo. Uczynienie zasad jedną z kategorii oceny z pewnością zmieniłoby optykę wielu osób zaangażowanych w Puchar.

Jeżeli punkty za przedstawienie świata mnoży się przez dwa, to dlaczego nie rozbić ich na dwie kategorie? Pierwszą byłaby narracja, drugą – odgrywanie BNów. Obie łatwe do zaobserwowania i ocenienia przez sędziego. W tej chwili bez problemu przypominam sobie kilka naprawdę świetnych kreacji aktorskich oraz sztuczek narratorskich.

Obiektywizmu i oceny samopoczucia graczy wogóle bym się pozbył, z przyczyn opisanych powyżej. Przygotowanie do gry zastąpiłbym ewentualnie jakimiś dodatkowymi punktami za smaczki, genialne pomysły, czy rekwizyty. Jeżeli nagradzamy odpowiednio dobraną ścieżkę dźwiękową, to czemu nie nagrodzić patentu z udaną klamrową budowę opowieści? To w końcu podobna rzecz – bajer. Były cztery kategorie, są cztery kategorie, ale rozłożenie akcentów zupełnie inne.


Wykonanie: czołówka

Na stronie konkursu czytamy, że jego celem jest wyłonienie najlepszego w danym roku Mistrza Gry. Wszystko fajnie, ale czemu właściwie ma to służyć?

Dlaczego stawiam takie pytanie? Bo w przeciągu ostatnich kilku lat PMM był niczym innym jak zmaganiami tytanów. Przyjrzyjmy się czołówce – stale te same nazwiska. Wygrałeś Puchar - musisz bronić tytułu! Obroniłeś? Wygraj po raz trzeci, a zgarniesz puchar przechodni.

Być może sensowniej byłoby, gdyby jednokrotny zdobywca nagrody nie mógł już więcej brać udziału w konkursie – chyba że jako sędzia. Szansę na pokazanie swoich umiejętności w eliminacjach dostaliby mniej zaprawieni w PMMie, a zaręczam wam, że na mojej eliminacyjnej liście ocen w czołówce było tłoczno. Czy ktoś wogóle ma jakieś wątpliwości, że zwycięzcy z zeszłych lat są świetnymi Mistrzami Gry? Czy konkurs musi premiować stałe udowadnianie sobie jacy jesteśmy fajni?

Tak, jest jeszcze puchar przechodni. Proponuję, by oddać go Wojtkowi Rzadkowi, który przez ostatnie pięć edycji PMMa nie opuścił sesji finałowej.


Wykonanie: stopniowe zmiany

Nie jest jednak tak, że konkurs stoi w miejscu. Organizator stale wprowadza jakieś zmiany i zdecydowanie da się to zauważyć. W tym roku zanotowaliśmy przykładowo znaczący postęp w kwestii scenariusza półfinałowego. Co prawda narzucenie na sztywno pięciu BNów to nadal nie sytuacja idealna, ale w porównaniu z zeszłymi latami – niebo a ziemia. Dość zgrabnie wyszło też rozwiązanie pata w finałowym głosowaniu, w którym mieliśmy początkowo iście dramatyczny remis.


Specyfika: warsztat przede wszystkim

Dobrze, wróćmy do kwestii najlepszego Mistrza Gry roku. Co tak naprawdę oceniane jest w konkursie, czyli – co decyduje o tym, który MG jest lepszy od drugiego? Z moich tegorocznych obserwacji wynika, że chodzi o warsztat.

Podchwytywanie pomysłów graczy lub tworzenie interaktywnej przygody? Z perspektywy trzech piętnastominutowych odwiedzin sędziego nie ma wielkiej różnicy miedzy sesją, w której MG prowadzi graczy za rączkę, a taką w której mają oni faktyczny wpływ na przebieg rozgrywki. Obiektywność MG? Zapomnijcie. Poza krytycznymi przykładami jest nie do oceny; na pewno nie w pierwszym etapie, przez który musicie przejść, by zakwalifikować się dalej!

Za to dobra narracja, przedstawienie BNów, czy puszczenie w tle muzyczki pasującej do sceny – to jest w cenie. Nie ma w tym w sumie nic dziwnego, ale wypada być tej specyfiki świadomym, zanim weźmie się udział w konkursie. Być może jednak, jeszcze ważniejszą rzeczą od samego rzemiosła jest wasza medialność. Jeżeli chcecie wygrać - zróbcie coś, o czym sędziowie będą mówić między sobą. Zróbcie coś, co będzie widać na pierwszy rzut oka. Nie grajcie sesji cichych, skupionych, refleksyjnych – walnijcie mocno po garach, krzyczcie, róbcie show. Nie używajcie mechaniki, która jest skomplikowana – o wiele wyżej ceniona jest płynna narracja, niż mechaniczna sprawiedliwość. Skoncentrujcie się na chwytach, które są efektowne i zrozumiałe dla sędziów. Możecie tym nawet zatuszować pretekstowość fabuły, niewielu zauważy różnicę.


Specyfika: konkurs nie dla grupy

W edycji, którą udało mi się zwyciężyć, można było grać z ludźmi, których przyprowadziło się samemu. Rozwiązanie to było potem krytykowane ze względu na nierówne szanse poszczególnych MG-uczestników i teraz sesje poprzedza losowanie graczy do danej sesji. Ale to nie jedyne konsekwencje tego typu podejścia.

W erepegi gra się całą grupą i cała grupa przyczynia się do tego, żeby sesja była niezapomniana. Niestety, podejście PMMowe brzmi obecnie: "dobry MG to taki, który dowolnej drużynie jest w stanie poprowadzić wspaniałą sesję". Promuje się MG, który trzęsie rozgrywką tak, że wyjdzie z niej cudo bez względu na graczy (ci są z losowania). Spójrzmy prawdzie w oczy – to mrzonka. Dalej – Mistrz Gry, który tylko moderuje rozgrywkę, nie jest dobry zgodnie z kategoriami PMMa. Prowadzący musi się wykazać. Przygotowanie sesji, która sama hula, nie jest praktycznie brane pod uwagę. I wreszcie – nie daj Boże, żeby trafił się wam jeden aktywny gracz i kilku mniej aktywnych. W efekcie albo dostaniecie bęcki za skupianie się na jednym uczestniku zabawy, albo usłyszycie, że daliście mu wejść w tę sferę, w której to wy mieliście się wykazać – trzymania sesji za wodze.

Szczerze mówiąc bardzo mnie taka tendencja martwi. W kilku publikacjach z ostatniego roku walczyliśmy w dziale ogólnym z ikoną wszechwładnego MG, który samotnie ciągnie całą sesję. Jak widać PMM podstawia nam w tym względzie nogę. Mnie osobiście bardzo odpowiada fakt, że moi gracze z pamiętnego PMMa 2006 mogą powiedzieć – "to dzięki nam kaduceusz wygrał wtedy Puchar". Nie ma w tym grama przesady – gdyby nie ich zdolność improwizacji nie powstałaby jedna z bardziej satysfakcjonujących sesji w mojej erpegowej karierze (mowa o pamiętnym półfinale). Na forum możecie przyjrzeć się dyskusji na temat systemu doboru graczy; podałem tam swoją proponozycję rozwiązania tej kwestii.


Specyfika: niuanse

Konkurs ma więcej niuansów, które w efekcie okazują się być dość znaczące. Ważną rzeczą jest na przykład pora prowadzenia. Wiadomo – w nocy będzie lepszy klimat. Szczęśliwi będą prowadzący, którzy w słoneczny dzień dostaną salę z kolorowymi żaluzjami – w magiczny sposób osiągną efekt pierwszego wrażenia podobny do sesji nocnej (magia monochromii!).

Inna sprawa – w drugi etapie masz poprowadzić zadany scenariusz (a właściwie – stworzyć sesję na podstawie szkicu). Ostatecznie jednak, wystarczy, że weźmiesz swój pierwszy lepszy scenariusz, dopiszesz do niego ze dwa elementy narzucone i nie musisz się niczym martwic. Wbrew temu co mogłoby się wydawać nikt nie jest zobowiązany, by uczynić zgodność ze scenariuszem kluczowym kryterium oceny (choć nieliczni sędziowie na pewno tak zrobią). Oceniany jesteś za całokształt, jako MG, a nie jako scenarzysta. Ba, jeżeli zaproponujesz coś wymyślnego, to już po tobie – jeżeli sędziowie nie są w stanie odczytać twojej interpretacji, to na nic zda się obrona ze strony sędziego, który u ciebie grał – gremium nie przekona, a sam nie ma prawa głosu.

W tym roku tematem szkicu scenariusza był wyścig, a trzy na cztery sesje półfinałowe opowiadały o zawodach (walki uliczne, walki w klatkach, turniej szermierczy). Jasne, dało się tak temat naciągnąć, interpretację opierając na jednym słówku z wytycznych. Choć może pójście na łatwiznę jest po prostu odpowiednią strategią w konkursie, a drugi etap nie ma żadnego głębszego sensu.


Czy warto: analiza sesji?

Powiedzmy zatem, że mierzycie się z zamiarem wystartowania w konkursie i poświęcenia na niego znacznej części, jeżeli nie całego konwentu, na który musicie wykupić wejściówkę. Jak wyglądają potencjalne korzyści z konkursu, prócz fandomowej famy związanej z ewentualnym przejściem do dalszych etapów?

Pierwsze co przychodzi mi na myśl, to informacje zwrotne od sędziów. Jest to stosunkowa nowość, pojawiła się na Polconie 2007. Jeżeli nic się nie zmieni w tym względzie, to wygląda na to, że żaden z nich argument. Dostajecie bowiem zlepek różnorodnych opinii od sporej grupy ludzi, bez żadnej myśli przewodniej. Jeżeli dodać do tego fakt, że graczy dostajecie z losowania, to jestem przekonany, że więcej korzyści i sensownych uwag dałaby wam sesja z odpowiednio dobraną grupą znajomych (być może takich, z którymi rzadko widzicie się poza konwentem). Nie musicie do tego startować w Pucharze.

Pewnym argumentem byłaby osoba sędziego, narzucana odgórnie w półfinałach i finałach. Niestety wygląda na to, że nie jest ona dla nikogo żadnym autorytetem. Skład sędziowski narzuca ją odgórnie, bez jakichkolwiek konsultacji z prowadzącym, a ten z kolei rewanżuje się zwyczajowo brakiem zainteresowania opinia sędziego o jego sesji. Zresztą czemu się dziwić? W głosowaniu finałowym mieliśmy sytuację patową – cztery głosy przeciwko czterem głosom. Nie przeszło rozwiązanie, zgodnie z którym zadecydowaliby sędziowie-gracze, więc w tajnym głosowaniu każdy sędzia rozdysponował pomiędzy finalistów 10 punktów. I wiecie co? Dwóch z nich dało punkty w proporcji 10:0 (na różnych MG). Sami sobie odpowiedzcie, co jest bardziej prawdopodobne – czy to, że jeden z MG prowadzących w finale jest względem drugiego zerem, czy może zwyczajny przejaw kompletnej nonszalancji w kwestii sędziowskiej obiektywności.


Czy warto: ocena jakości mistrzowania?

Kiedy pierwszy raz brałem udział w PMMie byłem akurat po roku aktywnego mistrzowania i zadawałem sobie pytanie – czy jestem naprawdę dobry? Po trzech edycjach, w których brałem udział (w charakterze uczestnika lub sędziego), nie jestem przekonany, czy PMM w obecnym kształcie jest odpowiednim miejscem do tego, by znaleźć odpowiedź na tak zadane pytanie.

Po tegorocznej edycji pucharu naszła mnie refleksja, że można być bardzo dobrym Mistrzem Gry i nie przejść nawet do półfinału, tym samym sytuując się na tej samej ławce co grupka całkiem przeciętnych lub wręcz zwyczajnie słabych uczestników konkursu. Konkurs premiuje osoby sprawdzone, znające jego specyfikę i odpowiednio przygotowane logistycznie (handouty, muzyka, rekwizyty, karty postaci etc.).


Czy warto: pytanie do organizatorów

PMM to swego rodzaju zjawisko konwentowe. Niejednokrotnie dzięki jego obecności ilość sesji RPG na danym konwencie ulega podwojeniu lub nawet potrojeniu. Jest to też okazja, by wkręcić się na sesje do MG znanych i cenionych. Jak na każdą inicjatywę zwiększającą ilość sesji na konach, tak i na Puchar patrzę z tego powodu bardzo przychylnym okiem. Także, organizatorze konwentu – PMM na twojej imprezie to niezła inwestycja.

Jednocześnie jednak jeszcze bardziej paląca staje się kwestia tego, czemu ten konkurs właściwie służy. Bo jeżeli ma być bardziej atrakcyjny dla konwentu, to obecny stan (pojedynek tytanów) wydaje się być bardzo korzystny. Niestety, jak wspominałem powyżej, taka sytuacja może działać demotywująco na nowych, potencjalnie równie dobrych, uczestników.


Czy wziąłbym udział za rok?

Pytanie! Oczywiście, że wziąłbym, o ile tylko organizator nie posłucha mojej rady, by zwycięzcom z lat ubiegłych zabronić startowania. W pewnym sensie krzepiącym jest fakt, że ostatecznym zwycięzcą okazał się debiutujący w pucharze Mateusz ‘Inkwizytor’ Budziakowski, którego występ w półfinałach odznaczał się iście ułańską fantazją (mechanika oparta na kartach, faktyczne użycie wyścigu, a nie jakiegoś substytutu). Postawę reszty uczestników, w stosunku do moich oczekiwań, mógłbym śmiało nazwać mizerią kreatywności.

Niemniej jednak, tym razem startowałbym uzbrojony w wiedzę o specyfice konkursu zdobytą osobiście lub wynikającą z doświadczeń innych uczestników. Mówiąc językiem fandomu – liczy się odpowiedni lans i zdolność przekonania sędziów (nie graczy!), że jesteśmy naprawdę świetni. Suma summarum Puchar Mistrza Mistrzów jawi mi się jako konkurs nie na najlepszego (co samo w sobie jest trudne do uchwycenia), lecz na najsprawniejszego prowadzącego grę fabularną.


PMM 2008Miejsce: Pyrkon w Poznaniu
Skład sędziowski liczył: 10 osób (patrz strona PMM)
Ilość uczestników: 13

Połfinaliści:
Wojtek Rzadek
Paweł ‘Skała’ Jurgiel
Mateusz ‘Inkwizytor’ Budziakowski
Katarzyna ‘Morphea’ Ochman

Finał:
Wojtek Rzadek
Mateusz ‘Inkwizytor’ Budziakowski

Zwycięzca:
Mateusz ‘Inkwizytor’ Budziakowski
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tagi: PMM



Czytaj również

Nie grymaś, opisuj
Jak zostać Mistrzem?
Mistrzem Mistrzów, oczywiście

Komentarze


Repek
    @KAdu
Ocena:
0
nie na najlepszego (co samo w sobie jest trudne do uchwycenia), lecz na najsprawniejszego prowadzącego grę fabularną.
Możesz trochę sprecyzować różnicę? Bo to może być w zasadzie jedno i to samo.

Pozdrówka
29-04-2008 21:44
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Świetny tekst, choć czuję, że cholernie hermetyczny. Się okaże.


Doszedłem do półfinału, ale z wrodzoną nonszalancją (lub jeżeli wolicie – brakiem głębszego namysłu) zignorowałem specyfikę konkursu i w efekcie zakończyłem zabawę wizytą w półfinałach.

Uważaj, bo ocierasz się o tłumaczenie się ;-)


Ożywia się raz roku - na czas konwentu, na którym się odbywa.

No i po z reguły jeszcze jest okres mniej lub bardziej burzliwej dyskusji.

Zeszłoroczny Polcon był pod tym względem idealny. Na Pyrkonie okazało się, że Puchar ma pięć dużych sal na jednym piętrze budynku sypialnego. Można było przewidzieć, że nie jest to rozwiązanie idealne.

W porównaniu do ConQuestu 2005 było to super. Zresztą na Polconie było nieznacznie lepiej - sal było chyba o dwie więcej (choć mogę się mylić). Nie wiem jak się na tle tych konwentów predstawiał Falkon 2006.


Boli mnie to tym bardziej, że choćby tutaj, na Polterze, znaleźlibyśmy bez problemu pół tuzina otrzaskanych erpegowców, którzy nie tylko mogliby sędziować, ale nadaliby konkursowi jakiś pazur.

Też tak uważam. Oczywiście to problematyczne, bo klucz jakiś powinien być, choć nawet wtedy byłyby wrzaski o nieobiektywnym/tendencyjnym/oszukań czym dobieraniu sędzich. Cóż zrobić. Przyznam, że byłem zachwycony składem sędziowskim z Polconu - szkoda, że nie było Simana, Gerarda (a raczej, że był po "drugiej stronie") i kilku osób, których ksywek teraz niestety nie pamiętam.


Samopoczucie... Obiektywizm... Przygotowanie

Po pierwsze większość luk tu kompensuje mnogość sędziów, którzy razem uśrednią obserwowane momenty, i moim zdaniem stojąc z boku można ocenić samopoczucie. Oczywiście, zawsze zostanie margines, że ktoś zostanie niedostrzezony, ale każdy konkurs jest niedoskonały.
Obiektywizm połączono z elastycznością. Jeśli w trakcie sesji nie dostrzegasz, ani prowadzenia za rękę ani podchwytywania pomysłów, poświęcania uwagi jednemu graczowi, faworyzowania któregokolwiek to dajesz średnią 3. Jeśli ktoś ci podpadnie dajesz mniej, jeśli zaimponuje więcej. Moim zdaniem dobra kategoria i przewijała się na tegorocznych dyskusjach.
No i wreszcie przygotowanie. Przyznam, że zaskoczyłeś mnie. Jako zdobywca pucharu prowadzący bez muzyki i gadżetów powinieneś być ostatnią osobą, która to krytykuje. Nikt nigdy nie został pochwalony za nocną porę sesji lub żaluzje. Wreszcie jest to powtarzana regularnie kwestia - jeśli dwóch MG prowadzi równie dobrze, ale jeden wspomaga to jeszcze starannym planem U-Bota lub muzyka to jest lepszy. Co z tego, że ktoś jest świetnym kierowcą - jeśli on nie ma ABSu, czy spoilera to pojedzie gorzej niż równie dobry kierowca z jednym i drugim.


Wykonanie: propozycja systemu ocen

W skrócie: fuj :) Poprzednie może nie idealne, ale lepsze. Czemu akurat narracja i BNi? Dziwny podział, co więcej zgubiłeś szalenie ważną komunikatywność. Co mi po pięknym opisie, skoro co chwila ktoś się dopytuje gdzie kto stoi a w trakcie walki atakuje kogoś w sąsiednim pomieszczaniu bo nie dogadali się z MG? Jeśli już to można by rozdzielić narrację i komunikatywność, ale nie bez powodu obie kategorie połączono 2 lata temu.
Samopoczucie graczy musi być inaczej z PMMa zrobi się konkurs na gawędziarza.


Przygotowanie do gry zastąpiłbym ewentualnie jakimiś dodatkowymi punktami za smaczki, genialne pomysły, czy rekwizyty. Jeżeli nagradzamy odpowiednio dobraną ścieżkę dźwiękową, to czemu nie nagrodzić patentu z udaną klamrową budowę opowieści?

Ależ to są dodatkowe punkty za smaczki. Jeśli nie masz tych dodatków to dostajesz 3 punkty za darmo :P. A klamrowość można zawrzeć w narracji, choć pamiętajmy, że nie oceniamy scenariusza. Zresztą stąd bierze się problem/kwestia półfinału i narzuconego scenariusza - żeby odcedzić osoby które miałyby zawojować PMM


Dość zgrabnie wyszło też rozwiązanie pata w finałowym głosowaniu, w którym mieliśmy początkowo iście dramatyczny remis.

Bo ja wiem... Była to metoda dość kombinowana - wolałbym gdybyśmy jednak prześledzili po kryteriach, lub dopuścili do głosu sędziów-graczy, którzy w końcu widzieli sesje eliminacyjne i półfinałowe.


Podchwytywanie pomysłów graczy lub tworzenie interaktywnej przygody? Z perspektywy trzech piętnastominutowych odwiedzin sędziego nie ma wielkiej różnicy miedzy sesją, w której MG prowadzi graczy za rączkę, a taką w której mają oni faktyczny wpływ na przebieg rozgrywki.

Ejże - były na ten temat dyskusje i widzieliśmy u niektórych mocne nakierowywanie w takiej samej mierze jak (szczególnie w półfinale i finale - dzięki sędziom-graczom) podchwytywanie, czy wręcz budowanie części sesji na inicjatywie graczy.


Specyfika: konkurs nie dla grupy

Bo to Puchar Michała Mar... eee Mistrza Mistrzów, a nie PDD - Puchar Drużyny Drużyn.


Promuje się MG, który trzęsie rozgrywką tak, że wyjdzie z niej cudo bez względu na graczy (ci są z losowania). Spójrzmy prawdzie w oczy – to mrzonka.

Rozwiń proszę, ja parę takich cudów widziałem. Przy losowanych graczach.


W tym roku tematem szkicu scenariusza był wyścig, a trzy na cztery sesje półfinałowe opowiadały o zawodach

*BZZzzZZ* Czytamy:
"Tematem i głównym motywem przygody, jaką poprowadzisz ma być wyścig; zawody. Czy będzie to rywalizacja w dojo, czy wyścigi rydwanów w Koloseum - zależy od Ciebie"


Pierwsze co przychodzi mi na myśl, to informacje zwrotne od sędziów. Jest to stosunkowa nowość, pojawiła się na Polconie 2007. Jeżeli nic się nie zmieni w tym względzie, to wygląda na to, że żaden z nich argument.

Jedną z najbardziej imponujących rzeczy jakie widziałem na trzech PMMach było zestawienie eliminacyjnego i półfinałowego (ocierającego się o geniusz) występu Skały na Polconie. Poprawił dosłownie każdy element na który zwrócono mu uwagę po eliminacjach.
29-04-2008 23:41
kaduceusz
   
Ocena:
0
repek
- generalnie chodzi o to, że to konkurs wyczynowy - najbardziej liczy się zgrabny marketing, medialność
- no i trzeba być fit, żeby to wszytko wytrzymać ;-)

Craven
> Zresztą na Polconie było nieznacznie lepiej - sal było chyba o dwie więcej

Było IMHO znacznie lepiej. Nie było narzekań, ze PMM zajmuje sale sypialne i że poza nim jest problem ze znalezieniem na konie miejsca do grania.

> [obiektywizm]

Nie wiem, moe Ty jesteś jakiś bardziej spostrzegawczy. Ja swoje zdanie wyraziłem w artykule powyżej.

> [przygotowanie]

Samo punktowanie tej kategorii jako równej elastyczności i obiektywizmowi brzmi absurdalnie, że o mechanice nie wspomnę. I nie zgadzam się, ze jest to tylko kategoria pomocnicza, bo zlicza sie punkty normalnie i w efekcie liczy się tak samo jak OiE.

> [moj system ocen] zgubiłeś szalenie ważną komunikatywność.

No tak, bo sędzia to jest idiota i za niekomunikatywny, kwiecisty opis da maxa punktów.

> Samopoczucie graczy musi być inaczej z PMMa zrobi się konkurs na gawędziarza.

To dlaczego nie rozmawiamy z graczami, tylko oceniamy ich samopoczucie na oko?

Generalnie moim zdaniem Cravem mówisz z perspektywy osoby, która oceniała w PMMie 3 razy. Resztą sędziów oceniała pierwszy raz.

A co do dyskusji - dyskusje dyskusjami, a ocenianie, zwłaszcza począwszy od półfinału - swoją drogą. Wyraziłem już powyżej zdanie, że sędzia, który gra u danego MG nie bardzo jest w stanie przechylić głosy. Na przykład dlatego, że nie daje mu się wejść w polemikę z zewnętrznymi opiniami.

> [głosowanie w finale] Była to metoda dość kombinowana - wolałbym gdybyśmy jednak prześledzili po kryteriach, lub dopuścili do głosu sędziów-graczy, którzy w końcu widzieli sesje eliminacyjne i półfinałowe.

Też bym wolał ;-)

> Bo to Puchar Michała Mar... eee Mistrza Mistrzów, a nie PDD - Puchar Drużyny Drużyn.

Taaak? To niech Ci świetni MG sami ze sobą grają, zobaczymy jacy są sprytni. Zawsze gra się drużyną. Zawsze. MG prowadzący sesję sam to jakiś mit albo aberracja.

> Rozwiń proszę, ja parę takich cudów widziałem. Przy losowanych graczach.

Sam rozwiń. Ja chce się dowiedzieć kto to! :D

> [scenariusz]*BZZzzZZ*

Acha. To dlatego ma tytuł The Race, a całość tekstu opisuje wyścig, a nie jakieś zawody. To właśnie miałem na myśli pisząc "jedno słówko".
30-04-2008 01:32
15939

Użytkownik niezarejestrowany
    Heh...
Ocena:
0
Widzę Kadu, że dalej bolą Cię te dwie 10:0 :)

Ja już prawie zapomniałem o tych pierdołach.

Zresztą za rok, trzeba wystartować i pokazać, kto potrafi najlepiej puszczać muzykę "spod stołu" :)

Sam tekst dobry. Moje odczuci co do PMMa, prawie w pełni się z nim pokrywają.

A ten fragment o rozmawianiu z graczami, to pewnie o mnie :P
30-04-2008 07:47
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
To dlaczego nie rozmawiamy z graczami, tylko oceniamy ich samopoczucie na oko?

Bo są różni gracze i IMO to nie najlepszy pomysł, zresztą niektórzy z nimi dyskutują.


A co do dyskusji - dyskusje dyskusjami, a ocenianie, zwłaszcza począwszy od półfinału - swoją drogą. Wyraziłem już powyżej zdanie, że sędzia, który gra u danego MG nie bardzo jest w stanie przechylić głosy. Na przykład dlatego, że nie daje mu się wejść w polemikę z zewnętrznymi opiniami.

Prawda to :(


Taaak? To niech Ci świetni MG sami ze sobą grają, zobaczymy jacy są sprytni. Zawsze gra się drużyną. Zawsze. MG prowadzący sesję sam to jakiś mit albo aberracja.

Radjowiec zawsze jedzie po torze, jednak to nie tor jest oceniany. Problem tkwi nie w ocenianiu drużyny ale na tym by maksymalnie wyrównać warunki dla wszystkich - co oczywiście nie jest możliwe w stu procentach (chyba, że sklonujemy drużynę, albo będziemy brali do finału tylko pary bliźniaków jednojajowych :P ). Więc nie chodzi tu o prowadzenie samemu, tylko o to, że to puchar mistrza, nie drużyny.


Sam rozwiń. Ja chce się dowiedzieć kto to! :D

ConQuest 2005 - Półfinał w wykonaniu Alana, Polcon 2007 - Półfinał w wykonaniu Skały, finał w wykonaniu Wojtka. Tak, sesje finałowe z powody zmęczenia wypadają gorzej. W tym roku gorzej z tymi cudami. Choć na upartego aspirować by mógła eliminacyjna Wojtka, czy półfinałowa Inkiego...
30-04-2008 09:02
Drachu
   
Ocena:
+1
Ciekawa sprawa, jeden z moich graczy został sędzią PMMu w tym roku. Typ gra 12 lat, więc braku otrzaskania nie można mu zarzucić.
Pytam go po wszystkim - jak odbiera konkurs. A on mi na to - wiesz, ustaw laptopa do muzy, zasłoń okna, wywal teksty o robieniu laski i półfinał twój. Podrzyj się trochę i wtedy półfinał to pewniak.
Z jednej strony fajnie - mógłbym załapać się na półfinał. Ale z drugiej - mam wywalić teksty o robieniu laski?
W każdym razie główna konkluzja mojego kumpla - tak na dobrą sprawę samo prowadzenie jako takie jest dość istotne, ale przegrywa ze światłem, muzyką, i darciem ryja - aha - i nie prowadź niczego, co wymaga kilku kostek.

Swoją drogą... siedzę ostatnio w większym gronie i słyszę rozmowę dwóch graczy:
- Ponoć na PMMie któryś MG wskoczył na stół...
- Niezły obciach
- No fakt.

Różni ludzie, różne potrzeby :P Trudno mierzyć wszystko jedną miarą.

30-04-2008 11:15
kaduceusz
   
Ocena:
0
Craven
Radjowiec zawsze jedzie po torze, jednak to nie tor jest oceniany.


Achaaa. Czyli gracze mają się MG podłożyć, a on będzie sobie po nich jeździł :-P

Craven ja też nie proponuję, żeby grało się z jedną druży ną przez cały Puchar. Patrz moja propozycja na forum :-)

Drachu
- Ponoć na PMMie któryś MG wskoczył na stół...
- Niezły obciach


A dodał, że to była Kasia? ;-)
30-04-2008 12:17
Drachu
   
Ocena:
0
A, że Morphea w sensie że?
Nie rzutuje - to jawna niesprawiedliwość - ja jako Mg nie będę tak robił :P (bo nie produkują dość mocnych stołów dla mnie :P)
30-04-2008 12:40
BAZYL
    Hmm...
Ocena:
0
Generalnie tekst bardzo fajny, w wielu miejscach się zgadzam, ale pewne konkluzje są moim zdaniem na wyrost.

PMM to turniej i jako taki nigdy nie będzie obiektywny w 100%. Zresztą nie wiem czy jakiś poza konkursem matematycznym, w którym punktuje się tylko wyniki, turniej może być obiektywny. Taka jest jego formuła i wszyscy startujący powinni zdawać sobie sprawę z tego że tak jest - zgłaszający się do konkursu godzą się na to.

Dla nikogo nie jest tajemnicą, że sesje na PMM nie są dla graczy a dla sędziów. Przypomnę tylko sesje z ubiegłorocznego Polconu - był uczestnik (Szczur), który dostał się do półfinału, mimo że w moim odczuciu był średni (patrząc na punkty wszystkich, bo nawet ta średniość to była wysoka półka ogólnie). Zarzucił gadżetami, świetnie się przygotował, ale miałem zarzuty do jego komunikacji z graczami i do tego, że jego sesja to był szereg solówek na zmianę z każdym, w czasie których inni bawili się tymi gadżetami. Z drugiej strony był uczestnik (Karczmarz), który nie dostał się do półfinału, mimo, że w moim rankingu zajmował 2 miejsce. Jego sesja była spokojna, klimatyczna, z jakąś tam tylko muzyczką w tle. Ale widziałem, że ma genialny scenariusz, a jego gracze aż się gotowali w środku.

W żaden sposób nie krytykuję tutaj jednak decyzji sędziów - bo gdyby oprzeć się tylko na moich ocenach, to w półfinale nie byłoby Skały, który w półfinałowej sesji wspiął się na wyżyny geniuszu jako MG. Za to po eliminacjach gratulowałem Wojtkowi Rzadkowi zwycięstwa, bo w innych półfinalistach nie widziałem dla niego konkurencji (patrząc przez pryzmat sesji eliminacyjnych).

Do czego zmierzam - punktacja przyjmowana przez sędziego i tak jest uśredniana przez innych sędziów. I to jest niewątpliwy atut turnieju. Same jednak składowe oceny powinny być jeszcze raz przemyślane, zwłaszcza jeśli chodzi o ocenę scenariusza półfinałowego. Skoro jest on narzucony, to zgodność z nim powinna być osobną kategorią, może że nawet o większej wadze.

Co do zabraniania wzięcia udziału uczestnikom poprzednich edycji, to jestem skłonny się zgodzić. Zabronić, ale tylko tym, którzy wygrali puchar 3 razy. Raz, że nie ingerowałoby to zanadto w dotychczasowe zasady PMM-a, a dwa, że szranki debiutantów z laureatami z lat ubiegłych pozwalają zachować wysoki poziom półfinałów i finału (abstrahując od zmęczenia startujących w konkursie).

W ogóle unikałbym wprowadzania rewolucyjnych zmian, na rzecz stopniowych, kosmetycznych. W końcu chodzi o to, żeby zachować ideę PMM-u.

Na pewno zrezygnowałbym z informacji zwrotnych dla uczestnika - nie że to zły pomysł, ale przydałoby się odciążyć sędziów. Każdy ma jakieś uwagi i każdy uczestnik może przyjść i zapytać sędziego indywidualnie o takie rzeczy. Zmuszanie sędziów do kilkugodzinnej dodatkowej dyskusji i meczenie ich jeszcze bardziej można sobie podarować. Ew. można to załatwić na zasadzie "godziny otwartej" dla uczestników chcących porozmawiać z sędzią/sędziami o sesji. Zawsze to zajmie mniej czasu.

No i trochę smutna jest sytuacja jaka nastąpiła po finale na Pyrkonie. Zwykle ostatnie głosowanie jest wyrównane, dlatego organizatorzy powinni zadbać aby liczba sędziów była nieparzysta. W tym roku było to myślę łatwe do załatwienia - sam widziałem co najmniej 3 sędziów z poprzednich lat - wystarczyło zaczepić któregoś i poprosić o wzięcie udziału w ocenie turnieju - jeśli nawet nie całego, to chociaż finałowej sesji. Myślę, że żaden by nie odmówił.

Uważam jednak, że sam PMM jest bardzo fajny, choć może faktycznie zbyt hermetycznie utrzymany. Myślę jednak, że z czasem jego formuła się dotrze i będzie się o nim więcej mówiło.
30-04-2008 13:48
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Craven ja też nie proponuję, żeby grało się z jedną druży ną przez cały Puchar. Patrz moja propozycja na forum :-)

Pochwalałem :) Do tego przypominam, że aprobuję ideę przemyślenia sposobu doboru sędziów. Wręcz uważam to za lepsze niż czepianie się kryteriów.


@BAZYL

Generalnie tekst bardzo fajny, w wielu miejscach się zgadzam, ale pewne konkluzje są moim zdaniem na wyrost.

Na flejma szedł :D


PMM to turniej i jako taki nigdy nie będzie obiektywny w 100%. Zresztą nie wiem czy jakiś poza konkursem matematycznym, w którym punktuje się tylko wyniki, turniej może być obiektywny.

Jest to oczywiste i jednocześnie nie dostrzegane przez wszystkich.

...(Szczur), który dostał się do półfinału, mimo że w moim odczuciu był średni (patrząc na punkty wszystkich, bo nawet ta średniość to była wysoka półka ogólnie). Zarzucił gadżetami, świetnie się przygotował, ale miałem zarzuty do jego komunikacji z graczami i do tego, że jego sesja to był szereg solówek na zmianę z każdym, w czasie których inni bawili się tymi gadżetami. Z drugiej strony był uczestnik (Karczmarz), który nie dostał się do półfinału, mimo, że w moim rankingu zajmował 2 miejsce. Jego sesja była spokojna, klimatyczna, z jakąś tam tylko muzyczką w tle. Ale widziałem, że ma genialny scenariusz, a jego gracze aż się gotowali w środku.

Nie jest akurat tak źle, bo jeśli dobrze pamiętasz, to Karczmarz wylądował tuż za szczurem (zresztą u mnie byli ex equo na 4 miejscu).
30-04-2008 21:15

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.