06-12-2012 01:30
PMM i Falkon kosmitowym okiem
W działach: Falkon, Earthdawn, Kosmitpaczy, RPG, Wydarzenia | Odsłony: 18
*Relacja z Falkonu na www.kosmitpaczy.pl - ładniejsza forma, zdjęcia i więcej treści*
Póhar Miszcza Miszczuf
Zacznę od tego, że do piątkowego poranka nie wiedziałem, czy w ogóle wezmę udział w konkursie. W czwartek miałem dostać w łapki tablet, zgrać podręczniki, muzykę i prowadzić z nowym gadżetem. Tablet jednak nie przyszedł na czas, a wizja brania podów mnie przerażała, więc mój PMM 2012 stanął pod znakiem zapytania.
Ostatecznie pakując w piątek plecak dorzuciłem cały swój mandżur i zdecydowałem się, że prowadzę. Zdecydowałem się na Earthdawn, bo czuję się w nim jak ryba w wodzie, wziąłem PG, karty, kostki i wszystkie inne gadżety, z którymi prowadzę swojej ekipie i z tak wyładowanym plecakiem ruszyłem do Lublina.
Tutaj będę opisywał i odpowiadał na feedback sędziów i graczy, jeżeli nie interesuje Ciebie, Drogi Czytelniku/Czytelniczko kontrargumentacja na zarzuty mi stawiane, to przejdź do następnego punktu :)
Przez całą drogę biłem się z myślami, czy prowadzić na mechanice ED, która jest ciężka do wytłumaczenia dla nowych, ale jest powiązana ze światem metajęzykiem i terminologią, czy zdecydować się na metanikę Khakiego, w której tworzenie postaci przebiega błyskawicznie, a samą mechanikę wyjaśnia się w kilku zdaniach.
I tak minęła podróż. I został popełniony błąd pierwszy.
Zdecydowałem się na metanikę, która jest nastawiona na storytelling. Żałuję tego. Mimo, że łatwo było wytłumaczyć graczom o co chodzi, to jednak Earthdawn pozbawiony swojej mechaniki może być tylko zwykłym fantaziakiem.
Wybiła godzina 19.00, a ja w nerwach. Dowiedziałem się, że zapisał się do mnie Chochlik i Lia. Dwa N3RDY, 1 i 2 miejsce w konkursie... Chochlikowi już prowadziłem w Latających Spodkach i muszę przyznać, że nie chciałem prowadzić mu znowu, bo całą uwagę na sesji stara się skupiać na sobie. Bałem się, że przyćmi innych graczy. Na szczęście tak się nie stało, a Lia i Timek (całkowicie świeży w RPG 11, może 12 latek) mogli się wykazać. Byłem cholernie wściekły, bo prosiłem Chochlika, żeby się do mnie nie zapisywał, a on specjalnie mi na złość zrobił. Na szczęście po sesji mogę powiedzieć, że obawy okazały się bezpodstawne, a Chochlik świetnie trzymał klimat. Poniżej odpowiadam na feedback, który otrzymałem od graczy i od sędziów.
Scenariusz
Sam scenariusz był prosty. Bohaterowie w jaskini, którą badali natknęli się na hordę nieumarłych i po wyczerpującej walce musieli uciekać, bo było ich zbyt dużo. Ranne postacie potrzebowały schronienia. Z pomocą przyszli orczy nomadzi, którzy przygarnęli ich do obozu, a następnie odwieźli do Faktorii, która była w całości otoczona przez umarlaków. Orki musiały wrócić się po wsparcie zostawiając bohaterów, którzy mieli wyłapywać podróżnych nadających się do pomocy w odbiciu Faktorii. Pojawił się szaman, który uzdrowił jednego z towarzyszy, pojawił się oddział krwawych elfów, który podróżował z Parlainth do Puszczy, pojawiła się nawet rodzina górskich trolli, mieszkańców jaskini, w której rozpętało się całe piekło. Postacie wypoczęte i wzmocnione ruszyły do walki, a gdy już uporały się z większością hordy, pojawiło się plemię orków z szamanem na czele, które pomogło rozprawić się z resztą nieumarłych.
Ot, historia nastawiona głównie na odgrywanie postaci w sytuacji zagrożenia (jaskinia), negocjacji (obóz orków), oczekiwania (wzgórze, na którym czekali na wsparcie). Taki storytelling opowiadający o grupie, która w sytuacji zagrożenia dostaje pomoc, tylko po to , żeby się przekonać, że ich wioska jest w niebezpieczeństwie. Dużo klimatu "ogniska" i dużo miejsca dla samych graczy na odgrywanie i budowanie relacji między postaciami. I za ten scenariusz mi się dostało. Gracze stwierdzili, że byli prowadzeni po szynach, a wszystko było na zasadzie Deux Ex Machina i nie mogli nic zmienić w scenariuszu. Otóż ja odpowiem na to tak:
Po pierwsze prowadziłem storytelling - scenariusz kładł nacisk na odgrywanie i relację między postaciami, bo do tej pory myślałem, że to daje najwięcej frajdy graczom.
Po drugie, oprócz Chochlika (który zrobił to tylko raz) nikt nie zrobił nic, aby z tych szyn zejść (bo one były, ale w logiczny sposób przedstawione w scenariuszu: atak>ucieczka>pomoc>zagrożenie>oczekiwanie>ostatnia bitwa). Mieli wybór, albo ratować wioskę, albo pozwolić jej paść ofiarą nieumarłych. Wybrali ratunek, zgodzili się przyjąć pomoc orków, zgodzili się czekać na tym wzgórzu na przejeżdżających podróżnych, a nawet sami wyszli idącym nieopodal elfom na spotkanie, tylko Chochlik nie zgodził się na samym początku iść do zagajnika, który miał posłużyć im za schronienie.
W każdym z wymienionych etapów była masa dobrego rolplejowania ze strony wszystkich graczy (nawet świeżaka Timka), a wspomniana Deux ex Machina polegała na wprowadzaniu BNów, którzy niby mieli pomoc, ale i tak ostateczna bitwa i opisy były rozgrywane według metaniki dzięki tylko i wyłącznie działaniom postaci, a to, że na koniec pojawił się szaman z resztą orków i zrobił szarżę było rezultatem wygranego już starcia przez graczy z głównym bossem. Orki miały tylko ubarwić opis, a to, że ich szarża wycięła w pień resztę nieumarłych jest bez znaczenia, bo to gracze dzięki aspektom swoich bohaterów przesądzili o losach bitwy.
Starałem się, aby w ramach tego storytellingu opowiedzieć nowym graczom o świecie
Gadżety
Jak widać na zdjęciu powyżej, ja na sesji muszę mieć coś co pomoże mi budować klimat. Ciemny obrus (zastanawia mnie czy ktoś zwrócił na niego uwagę), świece, mapa Barsawii, drewniany mieczyk (którym czasem wymachuję prezentując opisy walki), kilka pożółkłych listów i lokalna mapa, drewniany pojemnik na kości, zasłonka (zmontowana przeze mnie, tak aby od strony graczy były grafiki ze świata gry).
Zostałem pochwalony za porządek w tym majdanie, co mnie niezmiernie cieszy, bo staram się, aby taka liczba dodatkowych propsów nie przeszkadzała w sesji, a muzyka i laptop stały z boku i nie odwracały uwagi mojej i graczy.
Uważam, że zarzut dotyczący tego, że ze wszystkich handoutów na sesji użyłem tylko jednego (a to też nieprawda, bo oprócz mapy lokalnej, była chociażby mapa Barsawii na cały stół leżąca tam całą sesję) jest bez sensu. Handouty sobie leżą i czekają na użycie, ale jeśli scenariusz potoczy się inaczej niż zaplanowano, to nie ma co ich wpychać do niego na siłę, tylko dlatego, że wcześniej położyłem je na stole...
Drugi zarzut tyczył się zasłonki, bo nie wszyscy za nimi przepadają, bo może stanowić ona barierę między graczami i MG. Ja u siebie staram się prowadzić na stojąco lub siedzieć na krześle wyższym niż te graczy, co w połączeniu z małą wysokością zasłonki, nie niszczy więzi z graczami, a buduję tajemnicę ("co on tam jeszcze chowa?"). Używam jej z kilku powodów: na sesjach z mechaniką zawierają tabelki i ukrywają rzuty kością, notatki albo nawet puszkę z energetykiem, która klimatowi nie służy.
Najważniejszą funkcją zasłonki jest dla mnie jednak ta mała lampka, którą mogę sobie do niej przyczepić. Dzięki temu nawet jak zgaszę graczom świece, to nikłe światło pozwala mi odczytywać rzuty kością, notatki i podręcznik i nie niszczyć ciemności panującej wśród graczy. Nie wiem, czy ktoś z sędziów to dostrzegł, ale myślę, że na swoją obronę warto o tym wspomnieć.
Inne
Z minusów, które jeszcze pamiętam, to były częste "eeeee.... yyyyyy" w opisach. Tutaj biję się w pierś i jeśli tak było, to było i należy się o pe er ;)
Uwaga co do samego PMM. Patrząc na objętość mojego kontrfeedbacku stwierdzam, że fajnie byłoby, gdyby po każdej sesji byłaby możliwość konfrontacja graczy, sędziów i MG, żeby MG miał szansę wyrazić swoje zdanie dotyczące sesji.
Podsumowanie
Cieszę się, że wziąłem udział w tym konkursie i na pewno będę próbował swoich sił w następnych edycjach. Zachęcam wszystkich do startu! :)
P.S: Brałem udział także w finałowej sesji Azarina i uważam, że była świetna, a pulpa SF nie jest zła! ;P
Gratulacje dla Włodiego, który wygrał PMM i dla Azarina, który dostał się do finału!
Póhar Miszcza Miszczuf
Zacznę od tego, że do piątkowego poranka nie wiedziałem, czy w ogóle wezmę udział w konkursie. W czwartek miałem dostać w łapki tablet, zgrać podręczniki, muzykę i prowadzić z nowym gadżetem. Tablet jednak nie przyszedł na czas, a wizja brania podów mnie przerażała, więc mój PMM 2012 stanął pod znakiem zapytania.
Ostatecznie pakując w piątek plecak dorzuciłem cały swój mandżur i zdecydowałem się, że prowadzę. Zdecydowałem się na Earthdawn, bo czuję się w nim jak ryba w wodzie, wziąłem PG, karty, kostki i wszystkie inne gadżety, z którymi prowadzę swojej ekipie i z tak wyładowanym plecakiem ruszyłem do Lublina.
Tutaj będę opisywał i odpowiadał na feedback sędziów i graczy, jeżeli nie interesuje Ciebie, Drogi Czytelniku/Czytelniczko kontrargumentacja na zarzuty mi stawiane, to przejdź do następnego punktu :)
Przez całą drogę biłem się z myślami, czy prowadzić na mechanice ED, która jest ciężka do wytłumaczenia dla nowych, ale jest powiązana ze światem metajęzykiem i terminologią, czy zdecydować się na metanikę Khakiego, w której tworzenie postaci przebiega błyskawicznie, a samą mechanikę wyjaśnia się w kilku zdaniach.
I tak minęła podróż. I został popełniony błąd pierwszy.
Zdecydowałem się na metanikę, która jest nastawiona na storytelling. Żałuję tego. Mimo, że łatwo było wytłumaczyć graczom o co chodzi, to jednak Earthdawn pozbawiony swojej mechaniki może być tylko zwykłym fantaziakiem.
Wybiła godzina 19.00, a ja w nerwach. Dowiedziałem się, że zapisał się do mnie Chochlik i Lia. Dwa N3RDY, 1 i 2 miejsce w konkursie... Chochlikowi już prowadziłem w Latających Spodkach i muszę przyznać, że nie chciałem prowadzić mu znowu, bo całą uwagę na sesji stara się skupiać na sobie. Bałem się, że przyćmi innych graczy. Na szczęście tak się nie stało, a Lia i Timek (całkowicie świeży w RPG 11, może 12 latek) mogli się wykazać. Byłem cholernie wściekły, bo prosiłem Chochlika, żeby się do mnie nie zapisywał, a on specjalnie mi na złość zrobił. Na szczęście po sesji mogę powiedzieć, że obawy okazały się bezpodstawne, a Chochlik świetnie trzymał klimat. Poniżej odpowiadam na feedback, który otrzymałem od graczy i od sędziów.
Scenariusz
Sam scenariusz był prosty. Bohaterowie w jaskini, którą badali natknęli się na hordę nieumarłych i po wyczerpującej walce musieli uciekać, bo było ich zbyt dużo. Ranne postacie potrzebowały schronienia. Z pomocą przyszli orczy nomadzi, którzy przygarnęli ich do obozu, a następnie odwieźli do Faktorii, która była w całości otoczona przez umarlaków. Orki musiały wrócić się po wsparcie zostawiając bohaterów, którzy mieli wyłapywać podróżnych nadających się do pomocy w odbiciu Faktorii. Pojawił się szaman, który uzdrowił jednego z towarzyszy, pojawił się oddział krwawych elfów, który podróżował z Parlainth do Puszczy, pojawiła się nawet rodzina górskich trolli, mieszkańców jaskini, w której rozpętało się całe piekło. Postacie wypoczęte i wzmocnione ruszyły do walki, a gdy już uporały się z większością hordy, pojawiło się plemię orków z szamanem na czele, które pomogło rozprawić się z resztą nieumarłych.
Ot, historia nastawiona głównie na odgrywanie postaci w sytuacji zagrożenia (jaskinia), negocjacji (obóz orków), oczekiwania (wzgórze, na którym czekali na wsparcie). Taki storytelling opowiadający o grupie, która w sytuacji zagrożenia dostaje pomoc, tylko po to , żeby się przekonać, że ich wioska jest w niebezpieczeństwie. Dużo klimatu "ogniska" i dużo miejsca dla samych graczy na odgrywanie i budowanie relacji między postaciami. I za ten scenariusz mi się dostało. Gracze stwierdzili, że byli prowadzeni po szynach, a wszystko było na zasadzie Deux Ex Machina i nie mogli nic zmienić w scenariuszu. Otóż ja odpowiem na to tak:
Po pierwsze prowadziłem storytelling - scenariusz kładł nacisk na odgrywanie i relację między postaciami, bo do tej pory myślałem, że to daje najwięcej frajdy graczom.
Po drugie, oprócz Chochlika (który zrobił to tylko raz) nikt nie zrobił nic, aby z tych szyn zejść (bo one były, ale w logiczny sposób przedstawione w scenariuszu: atak>ucieczka>pomoc>zagrożenie>oczekiwanie>ostatnia bitwa). Mieli wybór, albo ratować wioskę, albo pozwolić jej paść ofiarą nieumarłych. Wybrali ratunek, zgodzili się przyjąć pomoc orków, zgodzili się czekać na tym wzgórzu na przejeżdżających podróżnych, a nawet sami wyszli idącym nieopodal elfom na spotkanie, tylko Chochlik nie zgodził się na samym początku iść do zagajnika, który miał posłużyć im za schronienie.
W każdym z wymienionych etapów była masa dobrego rolplejowania ze strony wszystkich graczy (nawet świeżaka Timka), a wspomniana Deux ex Machina polegała na wprowadzaniu BNów, którzy niby mieli pomoc, ale i tak ostateczna bitwa i opisy były rozgrywane według metaniki dzięki tylko i wyłącznie działaniom postaci, a to, że na koniec pojawił się szaman z resztą orków i zrobił szarżę było rezultatem wygranego już starcia przez graczy z głównym bossem. Orki miały tylko ubarwić opis, a to, że ich szarża wycięła w pień resztę nieumarłych jest bez znaczenia, bo to gracze dzięki aspektom swoich bohaterów przesądzili o losach bitwy.
Starałem się, aby w ramach tego storytellingu opowiedzieć nowym graczom o świecie
Gadżety
Jak widać na zdjęciu powyżej, ja na sesji muszę mieć coś co pomoże mi budować klimat. Ciemny obrus (zastanawia mnie czy ktoś zwrócił na niego uwagę), świece, mapa Barsawii, drewniany mieczyk (którym czasem wymachuję prezentując opisy walki), kilka pożółkłych listów i lokalna mapa, drewniany pojemnik na kości, zasłonka (zmontowana przeze mnie, tak aby od strony graczy były grafiki ze świata gry).
Zostałem pochwalony za porządek w tym majdanie, co mnie niezmiernie cieszy, bo staram się, aby taka liczba dodatkowych propsów nie przeszkadzała w sesji, a muzyka i laptop stały z boku i nie odwracały uwagi mojej i graczy.
Uważam, że zarzut dotyczący tego, że ze wszystkich handoutów na sesji użyłem tylko jednego (a to też nieprawda, bo oprócz mapy lokalnej, była chociażby mapa Barsawii na cały stół leżąca tam całą sesję) jest bez sensu. Handouty sobie leżą i czekają na użycie, ale jeśli scenariusz potoczy się inaczej niż zaplanowano, to nie ma co ich wpychać do niego na siłę, tylko dlatego, że wcześniej położyłem je na stole...
Drugi zarzut tyczył się zasłonki, bo nie wszyscy za nimi przepadają, bo może stanowić ona barierę między graczami i MG. Ja u siebie staram się prowadzić na stojąco lub siedzieć na krześle wyższym niż te graczy, co w połączeniu z małą wysokością zasłonki, nie niszczy więzi z graczami, a buduję tajemnicę ("co on tam jeszcze chowa?"). Używam jej z kilku powodów: na sesjach z mechaniką zawierają tabelki i ukrywają rzuty kością, notatki albo nawet puszkę z energetykiem, która klimatowi nie służy.
Najważniejszą funkcją zasłonki jest dla mnie jednak ta mała lampka, którą mogę sobie do niej przyczepić. Dzięki temu nawet jak zgaszę graczom świece, to nikłe światło pozwala mi odczytywać rzuty kością, notatki i podręcznik i nie niszczyć ciemności panującej wśród graczy. Nie wiem, czy ktoś z sędziów to dostrzegł, ale myślę, że na swoją obronę warto o tym wspomnieć.
Inne
Z minusów, które jeszcze pamiętam, to były częste "eeeee.... yyyyyy" w opisach. Tutaj biję się w pierś i jeśli tak było, to było i należy się o pe er ;)
Uwaga co do samego PMM. Patrząc na objętość mojego kontrfeedbacku stwierdzam, że fajnie byłoby, gdyby po każdej sesji byłaby możliwość konfrontacja graczy, sędziów i MG, żeby MG miał szansę wyrazić swoje zdanie dotyczące sesji.
Podsumowanie
Cieszę się, że wziąłem udział w tym konkursie i na pewno będę próbował swoich sił w następnych edycjach. Zachęcam wszystkich do startu! :)
P.S: Brałem udział także w finałowej sesji Azarina i uważam, że była świetna, a pulpa SF nie jest zła! ;P
Gratulacje dla Włodiego, który wygrał PMM i dla Azarina, który dostał się do finału!
11
Notka polecana przez: Czarna Owca, dzemeuksis, etcposzukiwacz, Ifryt, Kot, Krzyś, Nadiv, Repek, Shonsu, Szponer, Wlodi
Poleć innym tę notkę