» Blog » PMM - bardzo subiektywnie
06-12-2012 01:17

PMM - bardzo subiektywnie

W działach: rpg, pmm, falkon | Odsłony: 14

Notkę można także przeczytać tu.

Nie znam historycznych flejmów dotyczących PMM, nigdy nie brałam udziału w nim czy podobnym konkursie twierdząc, że nie mam ochoty łączyć takiej fajnej zabawy z zawodami. 
Potem się okazało, że ktoś (Jade?) zgłosił mnie jako kandydata na sędziego w tym konkursie w ramach małego plebiscytu na Polterze.

Nah, nikt tego zgłoszenia nie weźmie na poważnie, przecież się nie znam.

O dziwo, dostałam wiadomość repka z zapytaniem o potwierdzenie kandydatury. Uznałam, że może być fajnie oraz że warto zrobić coś innego. Nie wróżyłam sobie zwycięstwa, zastanawiało mnie tylko, jaką przewagę będzie miał zegarmistrz. O północy powiedziałam “wow” i zaczęłam zastanawiać się, jak dojechać do Lublina. Jakikolwiek by PMM nie był oraz jakiego flejmu by nie wzniecał, to stwierdziłam, że naprawdę fajnie będzie pojechać chociażby po to, by rozwiać lub potwierdzić swe wątpliwości związane z tym konkursem.

Będzie źle!

Kiedy zostałam wybrana na sędziego, wszyscy obiecali mi, że nie będę miała życia, będę słaniać się na nogach, a potem zostanę wrzucona do morza hejtu oraz nic na konwencie nie zobaczę. Zastanawiałam się wtedy, o co wszystkim chodzi i… Zastanawiam się do tej pory.

Brak konwentu nie przeszkadza mi. Jestem mało konwentowa (wyciągnięcie mnie poza Warszawę na coś takiego jest dużym wyczynem). Niemniej jednak, udało mi się na Falkonie zrobić małe zakupy oraz zobaczyć figurki do Wolsunga SSG, a także prace konkursowe w ramach malarskich zawodów “Master of Imagination”. Nawet spotkałam koleżankę, której nie widziałam od pół roku, a która mieszka dwie ulice dalej. Myślę, że nie będę płakać z tego powodu, iż nie widziałam innych atrakcji, bo konwentowe obowiązki wypełniłam należycie (łącznie z tymi w Szewcu).

Co do monstrualnego zmęczenia, z jakim się muszą zmierzyć sędziowie… Czy rozmowy o RPG są naprawdę tak wycieńczające? Nie mówię tu o siedzeniu do późna, bo przecież na konwentach się nie śpi. Czerpałam niesamowitą przyjemność z obrad, zważywszy na to, że sędziować przyjechali różni ludzie i każdy miał coś ciekawego do powiedzenia. Nie sądzę, żeby to miało sprawić, bym potem czołgała się do łóżka. Podglądanie MG też nie było dla mnie powodem do cierpienia, a wręcz stało się ciekawym doświadczeniem - dzięki temu sama zaczęłam zauważać własne błędy, a przy okazji mogłam podejrzeć parę sztuczek. Gdzie tu krew, pot i łzy? Co najwyżej można zgłodnieć chodząc cały dzień po wszystkich trzech piętrach.

Ale to nie oznacza, że nie miałam co robić.

Coś, co rzeczywiście napawało mnie strachem, to nadchodząca perspektywa odwiedzenia pierwszej sesji oraz rozpoczęcia oceniania.
Na spotkaniu organizacyjnym Wojtek Rzadek krótko nam przedstawił system oceniania, poinstruował na co powinniśmy zwrócić uwagę oraz ile czasu należy przeznaczyć na oglądanie sesji. Następnie wylosowaliśmy sale oraz przydzieliliśmy graczy. Niestety z tym ostatnim było trochę problemów, bo o ile niektórzy po prostu zagrali ze znajomymi, o tyle większość tuż przed samym rozpoczęciem eliminacji musiała jeszcze szukać graczy (kartki z zapisami były wywieszone trochę wcześniej, ale nie wszystkim to pomogło). Wydaję mi się, że warto byłoby to jakoś inaczej zorganizować. Zdaję się, że Krzyś w trakcie jednej z naszych rozmów, wspominał o wcześniejszych zgłoszeniach zarówno MG jak i graczy. Na miejscu też można byłoby umożliwić wzięcie udziału w PMM.

Na całe szczęście w miarę sprawnie poradziliśmy sobie z stworzeniem drużyn, toteż wkrótce ruszyliśmy zobaczyć, jak radzi sobie dziesiątka MG. Pomimo udzielonych przez Wojtka instrukcji, nadal czułam się niepewnie wchodząc na pierwszą sesję - “a co jeśli będę faworyzować tych, których znam?”, “co, kiedy nie będę widzieć błędów i zostanie mi tylko moje widzimisie?”. To było naprawdę dla mnie trudne. Postawiłam sobie za punkt honoru oceniać wszystkich sprawiedliwie, starać się zwracać uwagę na to, na co zawsze patrzę, gdy przychodzi mi grać z nowym MG, wyłapywać rzeczy, które rzeczywiście wpływają na jakość prowadzenia. Moje widzimisie oczywiście też gdzieś się pojawiło, ale sądzę, że jego nie można w pełni uniknąć. Dużo dawały mi “korytarzowe” rozmowy z pozostałymi sędziami - w biegu uczyłam się, na co zwracać uwagę, także weryfikowałam poglądy odnośnie MG. Wymienialiśmy się wrażeniami, co naprawdę pomagało, gdy po raz n-ty wchodziło się na tą samą sesję.


Kiedy zakończyły się eliminacje, Wielka Rada Trolli zasiadła w swej sali i rozpoczęła naradę. Tu pojawia się znów lekki stres, no bo co wtedy, kiedy nie będę miała nic ciekawego do powiedzenia? Ale chyba nie było tak źle. Rozpoczęliśmy rozmowy oraz liczenie punktów, a także spisywanie ewaluacji dla mistrzów gry. W trakcie obrad zobaczyłam, na ile różnych rzeczy zwracamy wszyscy uwagę oraz jak odbija się to w punktacji. Nawet mój domniemany hejt znalazł w nich odzwierciedlenie, jednakże muszę przyznać, że wszyscy byli zgodni co do wyłonionych półfinalistów. Co prawda rezygnacja jednego z półfinalistów sprawiła, że musieliśmy się chwilę zastanowić, co z tym zrobić, ale myślę, że wybrnęliśmy z tej sytuacji obronną ręką. Po ogłoszeniu wyników mogliśmy zacząć regenerować siły. Ja wybrałam Szewca i, co może się niektórym wydawać niezwykłe, doszłam do niego o własnych siłach.

W rzeczywistości, eliminacje nie były trudne w ocenie. Poziom sesji był naprawdę zróżnicowany - począwszy od takich, na które nie chciałam wchodzić, poprzez takie, które były średnie, a skończywszy na naprawdę ciekawych. Na tym etapie chyba jeszcze nikt z nas nie miał faworyta, ja tym bardziej. Półfinały dopiero pokazały, kto ma szanse na wygraną, a jednocześnie dla mnie były bardzo trudne w ocenie. W tej rundzie poziom był niezwykle wyrównany. Miałam wrażenie, że każda sesja oraz każdy MG podobają mi się tak samo (z drobnymi wyjątkami, dla niektórych byłam sroga tak samo i w trakcie obrad półfinałowych;)). To zmusiło mnie do wyszukiwania bardziej wysublimowanych błędów, zwłaszcza w momencie, gdy Azarin, którego sesja w trakcie eliminacji niespecjalnie mi się podobała, poprowadził w półfinałach coś, co z ogromną przyjemnością oglądałam - zarówno z punktu swojego widzimisie jak i sędziowskiego. Na całe szczęście, niezwykle pomocne były rozmowy z graczami (przeprowadzane były także z rundzie eliminacyjnej) oraz sędziami uczestniczącymi w sesjach, aczkolwiek nadal byłam momentami niepewna swoich ocen. Tym bardziej, że naprawdę starałam się być obiektywna, co wcale nie było łatwe, kiedy przychodziłam posłuchać sesji Włodiego prowadzącego Warhammera (system, którego naprawdę nie lubię!). U faworytów wytypowanym w głowie trudniej szukać błędów czy się tego chce, czy nie. Dodatkowo wyżej wspomniany wyrównany poziom sprawiły, że dla mnie półfinały były najtrudniejsze. Wydaję mi się, że zadecydowaliśmy dobrze, co zresztą pokazała naprawdę ciekawa finałowa potyczka.

W szranki stanęli Włodi z Azarinem - dwa zupełnie różne style prowadzenia. Włodi, który nie potrzebuje muzyki na sesji, gdyż tak dobrze operuje swoim głosem (nawet jeśli momentami ma problem z emfazą). Co mnie w nim urzekło, to kontakt z graczami. Zawsze siedział blisko ich, utrzymywał kontakt wzrokowy, każdy był dla niego ważny. Azarin zaś, to MG, który świetnie operuje muzyką, będącą integralnym elementem jego sesji. Dodatkowo udaje mu się z powodzeniem wpleść w swoje prowadzenie bardzo dużo teatralnych elementów (momentami za dużo, ale tu już odzywa się moje widzimisie). Obydwaj wywarli na mnie tak samo dobre wrażenie, u obydwu chciałabym zagrać. Kiedy nadszedł finał, to wydawało mi się, że już wiem, kto wygra, chociaż to, co Włodi oraz Azarin poprowadzili, było słabsze od sesji półfinałowych i sprawiło, że po każdym wejściu na ich sesje miałam masę wątpliwości, które pogłębiły rozmowy z graczami. Poza tym bardzo trudno wybrać było lepszą sesję z dwóch kompletnie odmiennych. MG popełniali różne błędy. Pozostało zadać pytanie, które były większe, chociaż uważam, że zarówno Włodi, jak i Azarin spisali się naprawdę nieźle oraz przede wszystkim zasłużyli sobie na ten finał. Droga do niego była naprawdę ciężka, zważywszy na to, że sesje półfinałowe musiały spełniać wymogi zarysu scenariusz, który napisał Craven. Było w nim opisane motywy, które musiały zostać zawarte w sesji (z tego, co pamiętam, to było w nim na pewno licho, zwierzę, magiczny przedmiot i parę innych), także w półfinałach mieliśmy dodatkowy wyznacznik, który pomagał w ocenie. W finałach zaś, należało się naprawdę głęboko zastanowić nad każdą sesją, ale o dziwo, obrady trwały dosyć krótko (albo tylko mi się tak wydawało?) chociaż dopiero wtedy można było zobaczyć, przy omawianiu każdego MG, jak momentami diametralnie różnimy się w ocenie niektórych elementów. To było naprawdę fajne, bo pozwalało uniknąć faworyzacji, gdy nagle okazywało się, że nie zwróciliśmy uwagi na jakiś błąd. Przynajmniej dla mnie tak to działało.
Po finałowych obradach pozostało nam tylko rozejść się z trollerskim uśmiechem na ustach oraz z zakazem rozsiewania (aż tylu) plot.

Podobało mi się. Fajna i ciekawa przygoda. Sądzę, że mogłabym to powtórzyć, bo jest to naprawdę niezłe przeżycie, które przy okazji niesie ze sobą sporo doświadczenia. Być może odnoszę takie wrażenie, bo nigdy wcześniej nie byłam sędzią w żadnym konkursie, dlatego też PMM był dla mnie wyzwaniem i to jest pewnie jeszcze jeden powód, który sprawił, że dobrze się bawiłam. Patrząc z perspektywy czasu, wydaję mi się, że inaczej rozdawałabym punkty, udałoby mi się zauważyć inne rzeczy, o których wcześniej nigdy bym nie pomyślała. Pozostaję mi teraz wyrazić nadzieję, że pozostałym sędziom dobrze się ze mną pracowało.

Pragnę im także podziękować za spędzenie wspólnie całego konwentu (konwent? Tam był jakiś konwent?;)). Ja z Wami bawiłam się świetnie. Podziękowania należą się także Wojtkowi Rzadkowi oraz repkowi, którzy poniekąd umożliwili mi udział w tym wydarzeniu, a także wszystkim Polterowiczom, którzy wzięli udział w głosowaniu (niezależnie od tego, na kogo głos oddali). Specjalne podziękowania należą się także earlowi, który mnie przenocował oraz Jade i Krzysiowi, którzy nie dość, że suszyli mi głowę o wyjazd na ten konwent, to jeszcze mnie znosili przez cały czas jego trwania. Dziękuję także wszystkim pozostałym osobom, które na wiele różnych sposobów ubarwiły mój pobyt na konwencie (Piotr Skobel!;)).


Komentarze


Z Enterprise
   
Ocena:
0
Szponer odpowiem na twoje "czepianie się" (nie uważam, że się czepiasz, to dobre pytania).
- hermetyczność i kolesiostwo -nie, jeśli zastosujemy (zastosujecie) metody o których pisałem kiedyś - nagrywanie i upublicznianie sesji (chocby tylko polfinalowych i finalowych).
- feedback graczy spoza jest jak najbardziej ok, nie przeczę. Rozwiązanie zaproponuję niżej.
- PMM nie jest dla graczy, tylko dla MG - więc pragnienia graczy powinny ustąpić pragnieniom mistrzów, chcących miec na sesji ludzi otrzaskanych, a nie branych z łapanki - ale nie trzeba uniemożliwiać - rozwiązanie patrz niżej.
- wczesniejsze zapisy - zgoda. Skoro ktos sie deklaruje, ze chce grac w PMM, super. Niech sie zapisze. I niech od razu przyjmie na siebie rolę sędziego. W ten sposob bardziej się zobowiąże do uczestnictwa w PMMie.
Kapitułę główną można ustalać jak dotąd, poprzez zaproszenie przedstawicieli ròżnych sił erpegowych. A ci gracze zapisywani wcześniej będą "sędziami rezerwowymi", aktywowanymi jesli sędziow z kapituly nie starczy. Uważam, że maksymalna saturacja PMMu doswiadczonymi graczami pozwoli na lepszą i bardziej profesjonalną ocenę. Dobrze by było, by do "listy rezerwowej" była jakas selekcja - skoro to taki prestiżowy konkurs, to niech i gracze nie będą niekompetentni. Selekcji mogą dokonać czlonkowie kapituły głownej - np kazdy z nich moze wybrac jednego "rezerwowego".
Ważnym wydaje mi się to, by dobór graczy na sesję był losowy, by nie było przyprowadzania kumpli - bo z komentarzy wydaje mi się, że wiele osób uczestniczyło jako cheerliderki dla swoich kumpli-mistrzów.
Losowanie usuneloby ten problem.
Edit:
@Wiktor
trzech sędziow na sesji jeszcze fajniej, bo kazdy wypelni wlasną ankietę i wyjdzie jakas srednia punktow. Mozna np odrzucic ekstremalne wyniki ocen (najwyzszą i najniższą) by usunąć "kumpli i hejterów". To proste. Masz trzech graczy, kazdy stawia cyferkę przy punkcie programu - np "ocena użycia mechaniki". Jeden da 2,bo nie lubi turlania, inny 3, a trzeci 10, bo sie akurat kumpel MG trafił. Odrzucasz 2 i 10, zostaje 3. Albo zsumuj wszystkie punkty w tej kategorii = 15. Albo usrednij =5. Jakkolwiek uwazasz, ze bedzie najsprawiedliwiej. Wyniki wszystkich zestaw w kazdej kategorii - ci ktorzy beda prowadzic w najwiekszej ilosci kategorii przechodzą dalej.
Co do kwestii oceny z zewnątrz - w eliminacjach to chyba nie jest super istotne? Ankieta punktowa powinna wystarczyć.
I edit 2:
co do wypelnienia ankiety - mozna to zrobic po sesji, przyznajac mg "pedeki", tak jak on zwykle przyznaje je graczom. Nie trzeba sie rozpraszac w trakcie sesji.

I jeszcze - wydaje mi się, że można by wprowadzić jakieś "parytety" do komisji - ale nie płciowe, tylko opierające się na tym, czy ktos jest MG czy Graczem. Bo przyda sie feedback z obu stron - doswiadczony MG zwroci uwage na inne aspekty niz doswiadczony gracz. Stosunek ilosciowy graczy do mg w komisji to juz inna sprawa. Ale 50/50 chyba by bylo ok?


10-12-2012 11:46
WekT
   
Ocena:
0
to jeszcze sobie odpowiedz jak wybierzesz tych doswiadczonych graczy :P
10-12-2012 12:42
dzemeuksis
   
Ocena:
+5
- bo z komentarzy wydaje mi się, że wiele osób uczestniczyło jako cheerliderki dla swoich kumpli-mistrzów.

Konkretnie z których. Zarzucisz jakimś linkiem, cytatem?

Pomijam fakt, że wiele osób nie uważa tego za problem. W tych zawodach chodzi o to, żeby pokazać, co się ma najlepszego do zaoferowania a nie o katorżniczą walkę z przeciwnościami losu.

- zarzutów do sędziów, ze nie mozna ocenić przygody po 15 min ogladania sesji z boku

To jest zarzut nie wart w ogóle roztrząsania. Nie da się skupić jednocześnie na graniu i na ocenianiu - albo stracisz dystans niezbędny w pracy sędziego, albo będziesz słabym graczem (patrz uwagi wyżej). Wyobrażasz sobie sędziego piłkarskiego, który od czasu do czasu włącza się do gry kopiąc piłkę raz to w jedną, raz w drugą stronę? Fajnie, jeśli można połączyć obie te perspektywy, ale jeśli z którejś trzeba zrezygnować, to zdecydowanie ważniejsza jest obserwacja z boku.
10-12-2012 12:52
Z Enterprise
   
Ocena:
0
@ Wiktor
Prosto :)
Masz wytypowanych nastu sędziów do kapituły. Wedle jakichś tam ustalen wewnatrz "organizacji". Zwykle (jak rozumiem) wysylają reprezentanta - a wiec zakladam ze kogos, kto sie nie zblazni i nie przyniesie wstydu "organizacji".
Zakładam wiec, że jest to osoba znana w swoim srodowisku, z ktorej opiniami "organizacja" liczy się na tyle, by uznac ją za nadającą się do tej funkcji.
Jesli teraz przyjmiemy, ze jeden sędzia z kapituły "bierze odpowiedzialność" za jednego ze zgłoszonych do PMMu graczy, to mozna takiemu wyborowi zaufać, ewentualnie obarczyć odpowiedzialnością sędziego za "niegodne lub niesportowe zachowanie" czy niestawienie się.
I po problemie.
Skoro bycie sędzią ma nobilitować, niech idzie za tym odpowiedzialnosc - jednostki bojące się odpowiedzialnosci odpadną same.
Edit:
@ dzemeuksis
przejrzyj komentarze pod tą notką i notką Włodiego. Nie będziemy się bawić w rozbieranie każdego cytatu na czynniki pierwsze i pozbawianie go znaczenia.

Co do "15 min" rownie trudno oczekiwać, by sędzia pilkarski dyktowal wynik meczu oglądając go tylko 10 minut, prawda?
Idealna bylaby sytuacja, gdy sędziowie siedzą z boku i oceniają sesję od początku do konca, ale dyskusje o publicznosci i stresie już były.
Dlatego uważam, ze w ten sposob sedziowie nie wynudzą się i rownoczesnie przesledzą sesję od poczatku do konca. I nie zostanie stracony potencjał kilkunastu graczy zaangazowanych w konkurs, nie mogących brac w nim udziału. To straszne marnotrawstwo, zwłaszcza gdy graczy trzeba szukac z nagonką na ostatnią chwilę. IMHO.
10-12-2012 12:58
von Mansfeld
   
Ocena:
0
I jeszcze - wydaje mi się, że można by wprowadzić jakieś "parytety" do komisji - ale nie płciowe, tylko opierające się na tym, czy ktos jest MG czy Graczem. Bo przyda sie feedback z obu stron - doswiadczony MG zwroci uwage na inne aspekty niz doswiadczony gracz. Stosunek ilosciowy graczy do mg w komisji to juz inna sprawa. Ale 50/50 chyba by bylo ok?

Zigzaku, napisz mi jedno.

Jak chcesz rozróżniać "doświadczonych MG" i "doświadczonych graczy", kiedy na dłuższą metę jedno nie wyklucza drugiego, a niekiedy występuje jednocześnie? :-) Prościej pisząc, można być jednocześnie obytym/doświadczonym MG i obytym/doświadczonym graczem.

IMHO podziały na "MG/graczy" pod względem "specjalizacji" to pieśn zamierzchłych czasów, kiedy MG byli nieliczną "elytą", a graczy rozróżniało tylko to, jak bardzo udaje im się wytrwać przy jednym korycie zwanym sesjami prowadzonymi przez jednego MG.
10-12-2012 14:11
Z Enterprise
   
Ocena:
0
Napiszę ci :)
"Kto chce, znajdzie sposób. Kto nie chce, znajdzie wymówkę".
Jak pisalem wyzej, kazdy z czlonkow kapituly ręczy za jednego sędziego rezerwowego. Może to być np ich kolega, MG, czy gracz.
Fundom jest mały, duzo ludzi sie zna ze sobą, chocby przez poltera itd.
Zakladam, ze do kapituly sa wystawione kompetentne (to czy naprawdę są, pozostawiam dywagacjom TWA i teoriom spiskowym - prawda pewnie gdzieś pośrodku). Jesli lepiej czuje sie jako gracz - wpisuje w formularz "gracz". Jesli lepiej jako mg - zaznacza odpowiednią rubrykę.
A potem to samo robi się z ludzmi zglaszajacymi sie do grania w PMMie - jeden z sędziow bierze za jednego grającego odpowiedzialnosc. Ustalone są "parytety" np takie, ze pelny zespol sedziowski (kapitula + gracze turniejowi) ma sie skladac z 30/70 gracze/mistrzowie. (proporcja przykładowa). Bierzemy najpierw czlonkow kapituly, patrzymy ilu wsrod nich ludzi zadeklarowanych jako "gracz", a ilu jako "mg". Nastepnie z ludzi zglaszajacych sie do grania dobieramy resztę składu tak, zeby wyszedl odpowiedni "parytet" (np 20 "mg" i 10 "graczy")
Ale same parytety to i tak malo istotny detal pomysłu - sposób się znajdzie, lepszy czy gorszy od zaproponowanego, jesli bedzie taka potrzeba i parytetowanie zostanie uznane za istotne.
10-12-2012 14:30
kaduceusz
    @kamulec
Ocena:
+5
Jeżeli wrócisz do mojego pierwszego komenta pod postem earla, to właściwie znajdziesz tam wszystko, czego potrzebujesz. Oczywiście zakładam, że nie zignorujesz tego i się do tego odniesiesz ;> Ale spoko, dodam od siebie coś ekstra.

> Na tym właśnie polega kunszt MG aby z drużyny biernej zrobić aktywną. Nie sztuka bowiem grać z dobrymi graczami, sztuka zrobić przyzwoitą sesję mając graczy słabych.

Spróbujmy w punktach:
- aktywizacja graczy, którzy są bierni jest cenną umiejętnością prowadzącego, tu zgoda
- doświadczenie pokazuje, że nie jest to jednak kluczowa umiejętność, którą ocenia się w PMM (choć wchodzi ona w ocenę całokształtu, to pewne). Jako dowód mogę podać sesję finałową Wojtka Rzadka z Pyrkonu 2007, kiedy to dwójkę niezbyt z początku dynamicznych graczy udało się zaktywizować (dobierając im odpowiednie sceny, w których odnaleźli się idealnie!). Wśród sędziów nie słyszałem głosów zachwytu nad tym wyczynem i Wojtek wtedy nie wygrał.
- poprzeczką dla PMMa nie mają być sesje "przyzwoite" tylko wybitne
- sesję, która chce aspirować do bycia bardzo dobrą łatwiej prowadzi się graczom, którzy kumają czaczę, rozumieją się z prowadzącym i cieszy ich to samo
- zresztą w normalnym graniu jest tak samo - dobieramy sobie do gry (w miarę ograniczonych możliwości) ludzi, z którym się rozumiemy i z którymi dobrze się nam gra
- i teraz dla mnie dobry prowadzący to taki, który posiada i umiejętność aktywizacji graczy może mniej śmiałych, ale przede wszystkim taki, który tworzy dla tych dobrych warunki, by rozegrali świetną sesję
- dlatego jestem przeciwny konkursowi na erpegowego masochistę, który prowadzi ludziom, którzy mu nie pomagają
- jak ten prowadzący ma w takiej sytuacji rozwinąć skrzydła i pokazać na co go stać? Konkurs, widowisko (dla sędziów), sesje - wszystko an tym traci.
- ja - czy gram w PMMie, czy w GRAMY, czy na normalnej sesji staram się grać tak, żeby sesja wyszła jak najlepsza. I ten rodzaj entuzjazmu chciałbym widzieć u graczy w PMM - i jak sądzę tak właśnie w większości przypadków jest.
- i często moim zdaniem nie ma tu znaczenia jaki kto ma erpegowy staż - zmanierowany weteran potrafi być o wiele trudniejszym materiałem niż kompletny świeżak z olbrzymią dawką entuzjazmu (zgadzam się tu z karpiem - zresztą potwierdził to w tym roku Włodi na swojej pierwszej sesji)
- natomiast podejście w stylu: "Mistrz Mistrzów musi potrafić najgorszym graczom poprowadzić tak, żeby byli zadowoleni" moim zdaniem prowadzi do życzeniowego podejścia graczy do sesji PMMowych z cyklu "nic nie wymagam od siebie, a potem narzekam, że nie zostałem poprowadzony za rączkę/MG mnie nie zaktywizował/ etc." co jest kontrproduktywne


Dlatego:
> Na tym właśnie polega kunszt MG aby z drużyny biernej zrobić aktywną.

To tak jakby powiedzieć: "być dobrym piłkarzem, to znaczy mocno kopać w piłkę" - oj, chyba nie tylko.

> Nie sztuka bowiem grać z dobrymi graczami, sztuka zrobić przyzwoitą sesję mając graczy słabych.

Tak, a największą sztuką jest zrobić sesję bez graczy. O! W tedy dopiero mamy esencję RPG :>>> Dis dla niekumatych, kochani.
10-12-2012 15:49
Repek
   
Ocena:
+1
ak, a największą sztuką jest zrobić sesję bez graczy. O! W tedy dopiero mamy esencję RPG :>>> Dis dla niekumatych, kochani.

PWNED. :)

Pozdro
10-12-2012 16:38
Kamulec
   
Ocena:
0
@kadu
Przeczytałem co obaj napisaliście, nim się wypowiedziałem i podtrzymuję, co napisałem.

Moje zdanie? Trudniej jest zadowolić doświadczonego gracza, ale łatwiej zrobić z nim sesję, która z boku wygląda lepiej. Ogólna umiejętność prowadzenia to składowa umiejętności prowadzenia w różnych okolicznościach, choć w praktyce część tych umiejętności jest zbędna.

Dostrzegam więc sens wypowiedzi earla, ale nie mogę się z nią w pełni zgodzić.

A co do szczegółów PMM, nie będę się w dyskusję wdawał, bo nie chcę się w sprawę zagłębiać.
10-12-2012 20:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.