» Blog » PBF
10-10-2012 00:11

PBF

Odsłony: 10

PBF

Ostatnio, niestety, więcej mam sesjowania przez forum niż na żywo. 'Niestety', ponieważ dużo bardziej lubię tą drugą formę grania, nie ma to jak porządne turlanie albo wykrzykiwanie na siebie, kto ma rację...

Ale przyznam, że PBF coraz bardziej mi się podoba. Daje fajne możliwości opisów tego, co się dzieje z postacią, jakiś wewnętrznych przeżyć. Bo przecież w sesji na żywo nie będę mówić tego, co moja postać myśli. Ktoś tak robi?

W sumie to PBF poznałam stosunkowo niedawno - jakieś 2 lata temu. A grać zaczęłam niecały rok temu, więc w sumie jeszcze niewiele wiem. Jedyne nad czym ubolewam to brak dynamizmu - zanim wszyscy odpiszą minie tydzień, a jak MG coś wypadnie... no były nawet kilkomiesięczne przerwy.

Jednak ostatnio się nieco rozkręciliśmy, jest akcja, wciągnęłam się i polubiłam bardziej moją Lilith.

Aaa, dodam jeszcze, że gramy w konwencji animcowej, co mi jakoś umknęło, jak robiłam postać i zgłaszałam się na sesję. Bo generalnie nie jestem jakąś tam wielką fanką tego gatunku, coś się kiedyś oglądało, ale jednak zbytnie KAWAIIII przyprawia mnie czasem o bolesne facepalmy...

Ale do rzeczy. Jak już wspomniałam, zaczęłam się przywiązywać do mojej postaci, a to oczywiście owocuje porcją rysunków Lilith. W mangowej stylistyce (dodam, że nie specjalizuję się w tym stylu, wręcz to są moje pierwsze wielkie oczy od czasów WITCHa). :))

Ach, a z boku rysunek z sesji, sytuacyjny. Czasami, jak mnie natchnie, to dołączam taki do posta.

 

Trochę więcej o samej sesji.

Nieco przydługa historia mojej Lilith:

 

„Wystarczy trochę wyobraźni”, tak jej zawsze powtarzał ojciec. Codziennie siadał na skraju jej łóżka i opowiadał legendy, bajki i historyjki plemienne. Lilith nigdy nie brakowało wyobraźni. Chociaż była jeszcze mała, czasem nawet poprawiała ojca, jak coś zaplątał. Chłonęła każdą jego opowieść, zawsze siebie widziała w roli głównego bohatera. Marzyła, że takie rzeczy mogą się kiedyś naprawdę jej przydarzyć. Marzyła…

Od urodzenia Lilith mieszkała w Kanadzie. Matka, Francuzka, zakochała się w Indianinie z plemienia Czarnych Stóp- jej ojcu, pobrali się i byli szczęśliwi… do czasu. Ojciec zmarł jak Lilith miała dziesięć lat. To był ogromny szok. Matka stała się strasznie nerwowa, zaczęła krzyczeć na swoje dzieci, nie chciała słuchać „co to sobie znowu ta Lilith wymyśliła”, zaczęła mówić tylko o dobrym wykształceniu dla swoich dzieci, wypłacalnej pracy, nic innego nie było jej w głowie. Lilith ją za to znienawidziła. Zresztą tak jak resztę świata.  Nikt jej nie rozumiał, nie mogła z nikim tak naprawdę porozmawiać, nikomu się zwierzyć… Tylko kartce papieru. W szufladach ma już chyba setki zapisanych zeszytów.

Lilith nigdy nie była zbyt towarzyska, wolała puścić sobie głośno muzykę i marzyć, ale po śmierci ojca całkowicie zamknęła się w sobie. Nie miała przyjaciół- no, przynajmniej nie takich prawdziwych, bo zmyślonych albo internetowych nigdy jej nie brakowało. Często wybiera się na długie spacery po lasach albo nad jezioro, żeby potem słuchać kazań matki, że powinna siedzieć przy lekcjach i się uczyć. Ale nie obchodziło jej to. Nikt jej nie obchodził. Chciała mieć tylko spokój, a żeby to osiągnąć najczęściej zakłada duże słuchawki na uszy i puszcza sobie muzykę na ful.

Po śmierci ojca, kiedy nikt już jej nie opowiadał żadnych historii zaczęła czytać książki. Najpierw powoli, ale po kilku latach pochłaniała minimum jedną tygodniowo. Od wierzeń w Duchy Pustyni, Matkę Natury i Zwierzęce Duchy Opiekuńcze niedaleko, naprawdę niedaleko jest do elfów, krasnoludów, magii i mieczy. Tak więc, kiedy już przeczytała wszystko, co było jej dostępne o tematyce Indiańskiej zaczęła czytać fantastykę. I grać. I marzyć.

Pewnego dnia, miała już wtedy piętnaście lat, znalazła w lesie opaskę. Bez namysłu założyła ją na głowę i… To uderzyło w nią jak grom. Nie wiedziała już, gdzie jest ani kim jest, czuła tylko to wszystko… wspomnienia. Tylko kogo? Widziała obrazy, słyszała głosy. Wszystko migotało, uciekało, kiedy chciała się lepiej przyjrzeć. Aż w końcu błysnęło coś białego. Poczuła ból. Ale nie swój. Znowu głos, jakby znajomy. Otworzyła oczy. Przed nią stał przystojny młodzieniec z płową czupryną. Wyglądał zupełnie jak Charlie, jej ulubiony bohater, którego sama wymyśliła. „Chodź, powiedział, opowiem ci coś…” i podał jej rękę. Lilith nie zastanawiała się długo, nie ważne było, czy to sen, czy to jej wyobraźnia znowu płata jej figle. Poszła.

Chłopak opowiadał jej o dziwnych rzeczach, o Pustce, Wielkich Wojnach, Urządzeniach. Kiedy doszedł o tych ostatnich wskazał na opaskę na głowie Lilith – „To też jest Urządzenie. Wybrało cię. A konkretniej, ja cię wybrałem. To wszystko, co ci powiedziałem… Kiedyś ktoś inny mnie używał. Mój Pan… On zginął, próbując zapobiec odpieczętowania tego wszechświata. Ale wcześniej zapisał tu wszystkie swoje wspomnienia, wszystko to, co ci powiedziałem. A teraz ty jesteś moją Panią”. Lilith nie protestowała. Bo w końcu nawet, jeśli to wszystko jest prawdą przecież zawsze o tym marzyła. Wyciągnęła tylko rękę i trąciła chłopaka w ramię. Był prawdziwy, czuła go. „Jak to działa?” spytała, wskazując na opaskę. „Przecież wiesz. Wystarczy trochę wyobraźni…”.

Lilith już nie wróciła do domu.

 

 

Generalnie w sesji chodzi o to, że potwory chcą zniszczyć ziemię, a grupka dzieciaków dostała w swoje ręce te właśnie Urządzenia, które mogą tworzyć  Pola Bitwy - miejsca, na których odbywają się ociekające epickością pojedynki dobra ze złem. Każde Urządzenie jest inne, są 3 typy: maga, woja i pojazd. Ja mam maga. :)

Ogólnie jest bardzo... animcowo.

 

Nie będę pisała dzienniczka z sesji, która jest pisana.  Wydaje mi się to być bez sensu.

Po prostu chciałam się z Wami podzielić tym, co mnie ostatnio cieszy. :)

 

 

Mój dzisiejszy jadłospis był dość nudny - ziarniasty chleb, sałata, pomidor, szynka, ser... standart. Chociaż w szkole wypiłam sobie jogurcik, a młodzież częstowała mnie różnościami. Nie wiedziałam, że są żelki frugo!

 

Miłego!

 

Komentarze


Tyldodymomen
    0_o
Ocena:
+4
Profanacja życia studenckiego!
Ser?
Szynka?
Jogurt??

Tró student jada tylko kanapki z chlebem i jajecznicę studencką.
10-10-2012 01:05
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Artysci mają inną dietę.
10-10-2012 01:47
KRed
   
Ocena:
+4
Artyści mają równie płynną dietę co normalni studenci. Co najwyżej sobie na chlebie malują obrazki keczupem.

Po prostu kobiety studiują ledwie od stulecia. Ciągle się jeszcze nie odnajdują w pewnych kwestiach.
10-10-2012 02:08
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0
KRed ostatnim zdaniem wkraczasz na nurt grząski niczym niedosmażona jajecznica... :)

A tam artyści - to Rysia 777 mój dziubecek tak lubi se podjeść, co by gryfnie wyglondoć a nie ostać się takim chuchrem jak pani Tylda S na ten przykład, co na szynke daje pozor ino w muzeum sztuki nowoczesnej! ;)
10-10-2012 06:51
earl
   
Ocena:
+1
@ T-men
A co to jest jajecznica studencka? Bo z czymś takim się nie spotkałem.
10-10-2012 09:00
Lasard
   
Ocena:
+6
Już tłumaczę jak się ją szykuje:
Otwórz lodówkę, zobacz, że jest pusta, podrap się po jajkach i zamknij lodówkę.

No i w tym właśnie problem gdyż T-men popełnił duży błąd - Rysia777 jest kobietą więc jajecznicy studenckiej przygotować nie może. Co najwyżej pieroga...
10-10-2012 09:18
Rysia777
   
Ocena:
0
Nie wzięliście po uwagę, że student nie jest ofiarą losu. Powinien szukać pożywienia, żerować na innych. Więc siedząc w rodzinnym domku nie odmówię sobie zawartości lodówki, która zawsze jest pełna. :))

@Aniołek
... 'dziubecek', tak?
10-10-2012 09:50
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Lasard, policja obyczajowa już do ciebie jedzie :)

Rysia wykazuje klasyczne zachowania pasożytnicze studenta - byle nazbierac na pociąg do lodówki mamusi :)
10-10-2012 09:58
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0
Rysia777 - tak się goda u na na ślunsku na sympatyczne dziołchy... :)
10-10-2012 10:09
Szponer
   
Ocena:
0
Jestem hipsterem studentów, mam pełną lodówkę.

Lilith to trochę niefortunne imię ;)
10-10-2012 11:48
Rysia777
   
Ocena:
0
Szponer, to dosyć niebezpieczne wyznanie z Twojej strony. Teraz takie pasożytnicze studenty, jak to Zigzak nazwał, będą do Ciebie przeć drzwiami i oknami. :)

Jasne, jasne, Aniele. Jakoś jeszcze tak na żywo nie słyszałam...
10-10-2012 16:05
Tyldodymomen
   
Ocena:
0
Widzę że Szponiu sie zgłosiła na ochotnika do cateringu najbliższej zjawy. Tylko przyklasnąć:D
10-10-2012 18:41
Szponer
   
Ocena:
+2
Moje kotlety są tylko dla wybranych.
10-10-2012 23:09
earl
   
Ocena:
+1
A jakie kotlety? Z piersi kurczaka, schabowe, mielone? Pytam, bo zastanawiam się, czy chcę być tym wybranym.
11-10-2012 23:26
Szponer
   
Ocena:
0
Wszystkie :>
11-10-2012 23:47

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.