Wykonanie
Obie gry zostały wykonane bardzo podobnie i nie ma w tym nic dziwnego - jest to bowiem właściwie jedna rodzina, więc grzechem wydawcy byłoby robienie czegokolwiek inaczej. Jednakże pudełka mają różny rozmiar. Mount Everest (ME) został wypuszczony po standaryzacji pudeł i zacnie wygląda wśród innych hitów na regale. K2 natomiast ma rozmiar, z którym nie bardzo wiemy co zrobić. Pudełko jest wąskie i wysokie, kojarzy mi się raczej z grami z lat '90. Mam również wrażenie, że w Mount Everest lepiej wykonano planszę. Cała reszta elementów takich jak meeple i karty są takiej samej, wysokiej jakości. Punkt dla ME.
Oprawa graficzna
Konwencja graficzna obu tych gier jest identyczna. Grafiki są ładne, przedstawiają alpinistów i himalaistów, a ich autorami są Jarek Nocoń i Bartłomiej Fedyczak. Karty dla każdego z graczy oznaczone są innym kolorem, w formie logo. Moim zdaniem bardziej czytelnym w Mount Everest. Zmiany zostały natomiast wprowadzone na planszy. Trasy w obu grach wyglądają zupełnie inaczej. W K2 mieliśmy okrągłe, obramowane pola połączone karabińczykami. W ME trasa wspinaczki jest mniej symboliczna i pola połączone są w tor. Pola te są zdecydowanie większe i nie ma problemu z pomieszczeniem kilku pionków oraz namiotów. Te dwie minimalne różnice prowadzą do zdecydowanego zwycięstwa Mount Everest.
Mechanika
Wszystkie dobre pomysły z K2 takie jak: kafle pogody, żetony ryzyka czy jednoczesne wybieranie kart przez graczy, zostały przeniesione do mechaniki ME. Jednak Mount Everest jest dużo bardziej skomplikowany. Mamy tu do czynienia z wprowadzaniem na szczyt klientów, o których trzeba dbać, by nie umarli po drodze. Występuje też dużo bardziej złożony mechanizm aklimatyzacji. Do tej pory, w K2 mieliśmy jedną talię ze wszystkimi kartami, teraz natomiast mamy aż dwie, i karty aklimatyzacji wtasowujemy stopniowo do tali, z której korzystamy, o ile mamy butlę z tlenem i jeśli jesteśmy w namiocie na początku swojej tury. Wszystko to jest bardzo ciekawe, niestety z powodu złożoności i trudności tytułu ciężko będzie zagrać z dziećmi w ME. Ukłonem w stronę graczy jest możliwość zastosowania planszy ME do rozgrywek na zasadach gry K2. W tej rundzie muszę ogłosić remis.
Regrywalność
W obu grach zapewniono możliwość dostosowania do siebie poziomu trudności, poprzez dwustronną planszę, z łatwiejszym i trudniejszym wejściem jak i kafle z pogodą letnią i zimową. Dowolnie można te warianty mieszać. Mount Everest jest za to zdecydowanie bardziej złożony i graczy okazjonalnych może zniechęcić. Tacy gracze wolą pograć w K2. Natomiast osoby lubiące wyzwania zapewne chętniej usiądą do ME, bo jest bardziej skomplikowane, dłuższe i trudniejsze. Sam nie wiem, po której stronie się ustawić. Wydaje mi się jednak, że ME będzie częściej ściągany z półki. Ma więcej możliwości. Punkt znów trzeba przyznać grze Mount Everest.
Skalowalność, interakcja i klimat
Tu trzeba przyznać, że obie gry wypadają bardzo podobnie. Oba tytuły przystosowano dla dwóch do pięciu graczy i w każdej kompilacji gra się wyśmienicie. Tutaj tak naprawdę nie ma o czym pisać, bo Mount Everest i K2 są tak samo dobrze zeskalowane. W starszym tytule Adama Kałuży przewidziano także wariant familijny, którego zabrakło w Mount Everest. Co prawda to tylko pięć kart ratunku, ale pozwalały pomóc innym graczom.
Mimo tych wszystkich zalet można przyczepić się do klimatu w ME. Gra, w której dostajemy nieśmiertelnego przewodnika jest mało klimatyczna. W K2 jest to akurat lepiej rozwiązane. Musimy pilnować każdego ze swoich alpinistów, aby wchodząc nie zszedł z braku tlenu. W ME natomiast pilnować trzeba tylko (i aż) turystów. W związku z tym punkt przyznać należy grze K2.
Werdykt
Po formalnym podliczeniu punktów należy ogłosić zwycięzcę, którym został Adam Kałuża. Tak dokładnie. Prawdę mówiąc Mount Everest i K2 są do siebie na tyle podobne, że można by je uznać za jedną grę, z tą uwagą, że ME jest dla zaawansowanych graczy, K2 natomiast, to gra bardziej familijna i przyjazna dzieciom. W związku z tym chciałbym pozostawić ten "planszowy spór" nie do końca rozstrzygnięty, gdyż obie gry powinny wygrać. Cieszy także fakt, że wydawnictwo REBEL.pl słucha graczy i wyciągnęło wnioski z ich opinii. Wszystkie kwestie wydawnicze, takie jak choćby rozmiar pudła i czytelność planszy, zostały poprawione.
Dziękujemy wydawnictwu REBEL.pl za przekazanie gry Mount Everest na potrzeby artykułu.
Dziękujemy Centrum Gier Pegaz za użyczenie gry K2 na potrzeby artykułu.