» Recenzje » Outland

Outland

Outland
Kiedyś, panie, to były gry… Te słowa słyszymy przy każdej niemal dyskusji dotyczącej naszego hobby. Ludzie narzekają, że minęły już czasy, gdy kilku zapaleńców tworzyło wymarzone produkcje w wolnych od pracy chwilach, a dzisiejsze tytuły to istne molochy tworzone przez setki osób. Powiadają, że nie liczą się już oryginalne idee – najlepiej stworzyć kolejną standardową strzelankę i liczyć spływające na konto miliony. Wraz z obecną generacją konsol nadeszło dla nich wybawienie - dystrybucja cyfrowa. Za jeden z jej najsłodszych owoców można z całą pewnością uznać Outland.


Skandynawska piękność

Warstwa fabularna Outland idealnie wpasowuje się w schemat do jakiego zdążyła przyzwyczaić nas większość gier niezależnych, a więc w zasadzie nie istnieje. Ot, wcielamy się w bliżej niezidentyfikowanego Bohatera (takie miano nadali mu twórcy), który przy pomocy rodzących się w nim umiejętności ma za zadanie utrzymać równowagę pomiędzy mocami uosabianymi przez duchy Światła i Ciemności. Oryginalności w tym tyle, co w kolejnych częściach Call of Duty lub filmach ze Stevenem Seagalem – historia jest jedynie naprędce skleconym łącznikiem mającym na celu usprawiedliwienie przegonienia nas przez kolejne lokacje.

Wywodzące się z Finlandii studio Housemarque przygotowało dla nas inny skuteczny wabik – oprawę graficzną. Dysponując skromnym budżetem autorów Indy Games Skandynawowie nie mogli, rzecz jasna, iść w szranki na ilość poligonów z takimi tuzami jak Naughty Dog czy Epic. Postanowili więc ująć nas niezwykłym podejściem do tematu. To naprawdę niewiarygodne, jak wiele artyzmu gnieździło się w chłodnych sercach potomków wikingów. Pierwszy kontakt z ich dziełem autentycznie urzeka. Oprawa opiera się na zastosowaniu kontrastu – pierwszy plan (w tym głównego bohatera, elementy interaktywne i przeciwników) ukazano w czerni, natomiast tło wypełniają jasne, kolorowe obrazy w wysokiej rozdzielczości. Słowa, ani nawet screeny, nie są w stanie oddać w pełni wrażeń, jakich Outland dostarcza naszym przywykłym do szaroburej codzienności gałkom ocznym – to po prostu trzeba zobaczyć samemu.

Dodatkową cegiełką składającą się na ten wzniosły wizualny gmach są animacje. Zważywszy na to, że mamy do czynienia z klasyczną platformówką 2D, ich poziom wprawia w pozytywne zaskoczenie – postać bohatera płynnie przechodzi z pozycji stojącej do biegu, chwyta się powierzchni, skacze czy też wymachuje mieczem w wyjątkowo sprawny, naturalny sposób. Bez cienia przesady możemy stwierdzić, iż mamy tu do czynienia z Ezio w wersji dwuwymiarowej.


Niebrzydka rzecz, ale czy ma jakieś zastosowanie praktyczne?

Jak przystało na zręcznościówkę, naszym zadaniem jest pokonywanie kolejnych najeżonych niebezpiecznymi pułapkami plansz, eliminowanie oponentów i hasanie po platformach. Pomimo wysokiego poziomu wykonania całość nie byłaby jednak niczym więcej niż Mario na sterydach, gdyby nie jedno, kluczowe rozwiązanie. Finowie postanowili w ciekawy sposób wykorzystać przewijający się w fabule motyw nieustannego konfliktu Światła i Ciemności. Już po kilkunastu minutach gry nasz heros zyskuje możliwość przyjęcia formy awatara jednej z wyżej wymienionych energii, co skutkuje narodzinami interesujących mechanizmów rozrywki. Natchniony symbolizowaną przez niebieską barwę mocą Światła bohater staje się całkowicie odporny na pułapki z nią związane (czerwone nadal go ranią) i jest w stanie ranić monstra Ciemności (po przybraniu formy czerwonej sytuacja ulega odwróceniu). Zabawa nabiera prawdziwych rumieńców w dalszych etapach rozgrywki – poziomy dosłownie skrzą się od pozostających w nieustannym konflikcie podmiotów świata przedstawionego, a my mamy jedynie ułamki sekundy, by zdołać opanować panujący na ekranie chaos i wyjść z tarapatów obronną ręką. Co ciekawe, Housemarque wykorzystało powyższy motyw nie tylko podczas potyczek, ale również prostych (choć pomysłowych) zagadek logicznych.


Twardym trzeba być, nie miętkim

Zanim zasiądziemy do zabawy powinniśmy zdawać sobie sprawę, że Outland nie jest grą dla maminsynków. Co prawda poziom hardkorowości nie ociera się nawet o Demon's Souls, ale z całą pewnością nie będzie to łatwa przeprawa. Finowie bez cienia litości ustawiają przeszkadzajki tak, by jak najbardziej utrudnić nam zadanie – czas na reakcję i podjęcie decyzji jest poważnie ograniczony. Niejednokrotnie przyjdzie nam rzucić soczystą wiązankę i odłożyć pada na bok, by odrobinę ochłonąć. Sytuację ratują dość gęsto porozrzucane checkpointy – porażki nie zmuszają więc do powtarzania zbyt długich fragmentów etapu z powodu jednego, drobnego błędu.

Wyjątkiem od powyżej zasady są walki z bossami. Każdy z czekających (oczywiście na końcu etapu – etyka zawodowa czy jak?) na łomot przeciwników stanowi prawdziwe wyzwanie – potyczki wymagają wyuczenia się na pamięć schematów jego działań, opracowania planu i perfekcyjnego wprowadzenia go w życie. Ewentualne potknięcie wiążę się bowiem z powtarzaniem całej, wieloetapowej batalii od samego początku. Takie podejście do tematu niejednokrotnie stanie się przyczyną naszej frustracji, z drugiej jednak strony nagrodzi nas niemałą satysfakcją, kiedy w końcu uda nam się zwyciężyć.

W pokonywaniu piętrzących się przed nami trudności pomaga zaimplementowany rozwój postaci. Housemarque z podziwu godnym wyczuciem dostarcza nam kolejnych umiejętności zanim jeszcze zdążymy pomyśleć o monotonii. Należy jednak zaznaczyć, że w żądnym wypadku nie są one przełomowe – ot, mocniejsze ciosy, lądowanie wyzwalające falę energii czy też atak dystansowy. Pomimo całkowitego braku innowacyjności spełniają powierzone im zadanie – urozmaicają zabawę i nie pozwalają się nudzić.


Nie samą Nokią Finlandia stoi

Outland stanowi podręcznikowy przykład udanej gry niezależnej: intrygujący (choć niezupełnie nowy) pomysł z dwiema przeciwstawnymi formami bohatera, niezwykła konwencja graficzna i proste zasady rozgrywki zapewniają kilka godzin przyzwoitej zabawy za rozsądną cenę (800 MP). Nie jest to oczywiście tytuł, który w jakimkolwiek stopniu byłby w stanie zagrozić produkcjom pokroju Uncharted 3 (do czego zresztą nawet nie aspiruje). W znakomity sposób sprawdza się jednak gdy mamy jeszcze kilkanaście minut do wyjścia do szkoły/pracy, kiedy to odpalanie pełnowymiarowej gry mijałoby się z celem. Przy dłuższych posiedzeniach proste mechanizmy rozgrywki potrafią znużyć tym bardziej, że poza zmiennobarwnym światłem Housemarque nie oferuje nam niczego co potrafiłby przykuć do ekranu. Nie zmienia tego nawet obecna w grze opcja sieciowej kooperacji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Outland
Producent: Housemarque
Wydawca: Ubisoft
Dystrybutor polski: Ubisoft Polska
Data premiery (świat): 14 czerwca 2011
Data premiery (Polska): 14 czerwca 2011
Platformy: PS3, Xbox 360
Tagi: Outland

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.