» Blog » Ostrza i podwiązki... 8
10-04-2012 21:07

Ostrza i podwiązki... 8

Odsłony: 4

 

Melyor przeklęła w duchu swój pośpiech. Wprawdzie uciekała, więc zbędna zwłoka byłaby nierozważna, ale brak „pomyślunku” mógł również okazać się zgubny. Ileż to razy pakowała się w kłopoty robiąc coś bez uprzedniego przemyślenia sprawy. Ot choćby wziąwszy moment w którym nazwała jednego z gości burdelu śmierdzącym bucem. Oczywiście miała rację, bo jegomość gardził wodą, a maniery zgubił gdzieś kilka lat temu, ale sprzeniewierzyła się tym samym złotej zasadzie „klient nasz pan”. Szczęśliwie dla niej gniew mężczyzny podsycony alkoholem okazał się być niecelny i z łatwością uniknęła zamaszystych ciosów wymierzonych w jej osobę. Gdy ów zasapał się z wysiłku, Mel wymierzyła solidnego kopniaka w krocze ociekającego potem klienta. W tak oto prosty sposób ocaliła skórę od afektywnego zabójstwa z rąk mera miasta.

 

Westchnęła głęboko pomna swojej nierozwagi i zamknęła ciężkie drewniane drzwi wychodzące na dziedziniec posterunku. –Mogłam mu jeszcze buty ukraść – pomyślała - i spodnie.

 

Co prawda Mel ze swoją mikrą posturą mogłaby zamieszkać w wojskowych portkach, ale byłoby to zawsze kompletniejsze przebranie. Gdyby nie dwaj strażnicy przy bramie, którzy bez wątpienia ją spostrzegli mogłaby wrócić po resztę garderoby bez wzbudzania podejrzeń. Jednakowoż miała tyle szczęścia by strażnicy w ciemności nocy rozświetlanej niedostatecznie pochodniami nie dostrzegli niczego dziwnego w kurduplu wychodzącym z aresztu i to w wojskowym ubraniu.

 

Dziewczyna ciaśniej opatuliła się ukradzionym płaszczem by mieć pewność, że żadna z części jej damskiego stroju nie wychyla się nadto za śmiało zdradzając podstęp. Upewniwszy się, że wszystko jest w należytym porządku, na tyle na ile mogło być, ruszyła w stronę bramy stawiając długie kroki i nieco pochylając się do przodu co miało nadać jej osobie całkowicie, ale to absolutnie, niekobiecy kształt. – Co za idioci, jeszcze się nie połapali - pomyślała nerwowo gdy stanęła na baczność i zasalutowała jednemu ze strażników. Zdążyła ugryźć się w język nim głośno zameldowała o pilnej potrzebie opuszczenia posterunku. Obaj mężczyznami spali oparci plecami o mur z rękoma złożonymi na kolbach muszkietów.

 

Mel przetarła oczy, w których można by zobaczyć w tej jednej chwili bezmiar niedowierzania względem szczęścia jakie los na nią zesłał.

 


 



 


 

Nocne wizyty Conviniusa w przyświątynnym szpitalu nie były rzadkością i od dawna nie wzbudzały ciekawości siostrzyczek. Przychodził tu o każdej porze dnia i nocy, jeśli któryś z chorych prosił o spotkanie. A zdarzało się to często. Umierającym ofiarowywał ostatnie błogosławieństwo, ciężko chorym dawał radę i modlitwę.

 

Jak zawsze przemierzał kamienne korytarze powolnym krokiem z miną, na której rysowała się powaga i zaduma, idąc za siostrzyczką do właściwej celi chorego.

 

-Bogowie muszą mieć go w szczególnej opiece – przerwała ciszę młoda kobieta prowadząca przeora - stracił dużo krwi, a wygląda na to, że jego stan się stabilizuje – dodała równocześnie wskazując na ostatnie drzwi w bocznym korytarzu.

 

- Dziękuję siostro.

 

Convinius jeszcze przez dłuższą chwilę patrzył na oddalającą się w głąb cienia wysoką postać odzianą w proste białe szaty. Odkąd pamiętał podziwiał kobiety z własnej woli poświęcające się dla dobra innych. Mogło to brzmieć górnolotnie, ale nikt kto choćby jednego dnia nie przeżył tak jak one, nie wiedział jak wielkim hartem ducha trzeba się wykazać, by znieść rygor narzucony siostrzyczkom. Dzień w dzień ciężka praca przy chorych, w świątyni i w ogrodzie, a w zamian kilka godzin snu, suche łózko i skromna strawa. Porzucały rodziny i przyjaciół by bez reszty poświęcić się służbie na chwałę Bogów i dla dobra bliźnich. Gdyby nie ich świadectwo, ludzie dawno by zwątpili.

 

Przeor przetarł twarz dłonią odganiając sentymentalne myśli i kulejąc podążył w kierunku drewnianych drzwi. Zamek otworzył się z głośnym szczęknięciem, którego dźwięk rozniósł się po korytarzu. Stojąc w progu kapłan chwilę nasłuchiwał, ale gdy uznał, że słyszy jedynie swój oddech wszedł i nim zamkną drzwi wsunął niewielka blaszkę między ramiak a zamek, tak by zapadka się nie domknęła.

 

Mrok pokoju rozświetlało światło księżyca wpadające przez spore okno. Jednakże łóżko stojące po lewej stronie pod ścianą było w cieniu. Convinius wytężył wzrok by dostrzec choćby zarys osoby tam leżącej, ale cokolwiek tam było przypominało kształtem raczej wielki wór ziemniaków, a nie człowieka.

 

    - My najwierniejsi żołnierze Króla... - wyszeptał przeor.

 

- My cienie... - odparł mu ledwo słyszalny głos dobiegający zza jego pleców.

 

- Lata spokoju i w ogóle lata uczyniły ze mnie nieostrożnego starca.

 

- Delikatnie mówiąc – odparł przeorowi szept mężczyzny. Convinius był niemal pewny, że ów uśmiecha się z satysfakcją.

 

- Podszedłeś mnie mimo odniesionych ran. Moje gratulacje. Czy pozwolisz przegranemu usiąść i poświęcisz kilka chwil na rozmowę?

 

- Rozgość się bracie.

 

W głębi ducha przeor odetchnął z ulgą. To, że jeszcze żył oznaczało jedynie, iż trafił na wyjątkowo opanowanego członka Ostrzy. Większość spośród bractwa nie przepuściłby okazji, żeby wbić czarny sztylet w plecy kapłana.

 

Oczy starca zdążyły przyzwyczaić się do ciemności na tyle by zobaczyć przed sobą zarys przygarbionego mężczyzny opierającego się o ścianę.

- Zdaje się, że to ty powinieneś usiąść bracie – zagadnął troskliwie Convinius.

 

- Daruj sobie i przejdź do rzeczy. Nie czuję się na siłach, by znosić uwagi emerytowanego agenta.

 

- Ach ci młodzi, tacy niecierpliwi – westchnął kapłan.

 

- Błagam – jęknął Talbot przyciskając prawą dłoń do brzucha i powoli osuwając się na podłogę.

- Nie wierć się, bo szwy jeszcze ci popękają – przeor odparł z iście ojcowską troską - Masz jednak rację, powinienem przejść do rzeczy, wszak czasu jest niewiele. Jako najstarszy i bodaj jedyny członek Ostrzy w tym mieście, zostałem stosownie wcześniej poinformowany o twoim przybyciu i z grubsza o zadaniu jakie ci powierzono. Od zakończenia wojny nie licząc burd, ruchu w porcie i małych lokalnych skandali nic się tu nie działo. A teraz uważaj. Zaraz po twoim przybyciu do Prthladden zjeżdża jak wielkie panisko Murmo i grzebie w rocznikach, po czym sporządza listę nazwisk, na której widnieje pod numerem ósmym twój kontakt – Convinius wyciągną z kieszenie złożoną kartkę i podał ją Talbotowi – Zważywszy na twój stan bracie, wnioskuję, że wpadłeś w niezłe gówno.

- Takie słowa z ust kapłana? - zakpił Jimm.

- Za stary jestem, żeby wysłuchiwać docinków młodziaka – odparł przeor – Co Dewander wie o tobie?

- Nic, nie zdążyłem z nią porozmawiać.

- To dobrze, kiedy ją złapią, nie będzie w stanie ciebie zdradzić – Convinius zdawał się odetchnąć z ulgą.

 

Potworne zmęczenie i tępy ból promieniujący na całe ciało odbierało Talbotowi wszelkie chęci. Nie obchodziło go to, że z pewnością zginie zostając w Porthladden, ale jednego był pewien, nie mogą jej złapać. Coś co mądrzy ludzie nazywali podświadomością lub coś na kształt tejże kazało mu wstać i ją znaleźć przed świątynnymi psami.

- A ty dokąd? - zawołał pełen zdumienia stary kapłan równocześnie zrywając się na proste nogi.

- Melyor nie była kontaktem tylko obiektem.

- Jesteś jedną noga w grobie, w związku z tym twoje zadanie, jakiekolwiek by nie było, jest nieaktualne.

- Nie chrzań tylko pomóż mi się ubrać.

 

2
Notka polecana przez: slann
Poleć innym tę notkę

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+3
tu bylem przed zigzakiem
10-04-2012 21:08
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+3
fajny erpegowiec założy podwiązki za doładowanie
10-04-2012 21:15
42017

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Ale na ładowanie węgla do piwnicy jest troszku za wczesnie.
10-04-2012 21:21
Tyldodymomen
   
Ocena:
0
tu byłem
10-04-2012 21:28
Aravial Nalambar
   
Ocena:
0
temu czy temu?
10-04-2012 22:21
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
No wreszcie wróciły ostrza i podwiązki!!! Dzie byłaś?
11-04-2012 00:40
Eva
   
Ocena:
0
Zobaczyłam "Prthladden", prychnęłam i w mojej głowie zaczęły się formować rozważania na temat tego co do licha kieruje ludźmi, którzy wymyślają takie nazwy.
A potem się okazało, że literówka :(
11-04-2012 00:58
Kot
   
Ocena:
+2
@Eva: To z Kociego, znaczy mniej-więcej 'zupełnie nie mam pomysłu na nazwę'.
11-04-2012 01:03
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
słabe
11-04-2012 11:17
~Ciacho

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ładne dziewczyny chodzą na balety zamiast dowartościowywać się na polteru.
11-04-2012 11:20
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A gdzie ma się dowartościować? Na fahrenhejtu?
11-04-2012 11:21
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
ładna erpegówka dowartościuje niekoniecznie ładnego ergpegowca za doładowanie
11-04-2012 11:25
42017

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Drogi Zigzaku... studia kończyłam i takie tam.

Yaaaay nareszcie jacyś hejterzy :D Już myślałam, że jestem dla Was moim mili niewidoczna.
11-04-2012 12:56
Tyldodymomen
   
Ocena:
0
ziomka to jest polterblog, tutaj wbitki i pociski to norma jeszcze nikt tu nie uświadczył komplementów;d
11-04-2012 16:13
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ależ T-menie, Ignacja miała spory fandom na polterze. Jesli nie iloscią, to jakością :)
11-04-2012 16:17
Malaggar
   
Ocena:
+1
Jak nie ilością to litością!

@T-men: Eva uświadczała od samego startu :P
11-04-2012 16:23
Tyldodymomen
   
Ocena:
0
Pewnie dlatego że nie miała kota w awatarze ;p
11-04-2012 16:31
Malaggar
   
Ocena:
0
Pewnie tak - od razu było wiadomo, że to fajna dziewucha:P
11-04-2012 16:33
Tyldodymomen
   
Ocena:
+1
No tak, koty w awkach są takie pretensjonalne i mainsteamowe . To przecież nie forum bravo grill tylko poważny portal o fantastyce;p
11-04-2012 16:47
Malaggar
   
Ocena:
0
Jedyny dobry kot jakiego znam, to kot w sosie słodko-kwaśnym.
11-04-2012 16:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.