» Recenzje » Ostatnia saga

Ostatnia saga


wersja do druku

Zmierzch Bogów

Redakcja: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler

Ostatnia saga
Momenty przełomowe są popularnym, a jednocześnie wdzięcznym tematem literackim. Opisanie starcia starego z nowym, rozpatrywane z rozmaitego punktu widzenia – filozoficznego, historycznego, czy też religijnego – daje pisarzom bardzo szerokie pole do popisu, zaś gdy okrasi się je sporą dawką fantasy, jak to uczynił Marcin Mortka w Ostatniej sadze, wynik takiego eksperymentu może być arcyciekawy, lub jeśli autorowi wyobraźni nie staje – mierny.

Czarne chmury zgromadziły się nad krainami Północy. Co prawda i wcześniej Nordwegu nadnaturalne potęgi nie oszczędzały, a sami zapalczywi jego mieszkańcy nader często prosili się o kłopoty, wedle zasady wyznawanej przez legendarnych wojów z Johmsbergu – "żyjemy bez kobiet, walczymy dla sławy, pływamy bez strachu, a kłaniamy się tylko bogom", lecz panowanie Eryka Halvadsona, zwanego Białym Jastrzębiem, rozpoczęło się pod zdecydowanie złymi auspicjami. Nie dość iż "król zza morza" jeno młodzieńcem będąc, ogniem i mieczem zaprowadzać zaczął swoją wypaczoną wizję nowego ładu, stosując przy tym metody godne doświadczonego wiekiem i zaprzedanego złu grabieżcy, to na dodatek ogarnięty religijnym amokiem z zapałem neofity krzewił jedyną słuszną wiarę, wyznawców dawnych bogów bezlitośnie tępiąc. Co więcej, jego demagogiczne argumenty padały na podatny grunt i zwolenników jego poglądów, przekonanych, iż w Nidaros budowana jest świetlana przyszłość, nie brakowało. Lecz zdarzały się wyjątki od tej reguły – nie podobały się te zasady wielu wikingom, nie przypadły do gustu również nadmiernie ciemiężonym wieśniakom, zaś prastare istoty, do tej pory żyjące w chwiejnej co prawda, ale przestrzeganej symbiozie z ludźmi, nagle zostały uznane za pomiot ciemności, który należy wytępić. Nadszedł czas wojny – krwawej i bezlitosnej, w której zamęcie obnażone zostają wszystkie słabości, konają dawne mity, lecz również rodzą się nowe legendy i wykuwani zostają bohaterowie na miarę tych trudnych czasów. Tacy jak Vidar Gustawson – pochodzący z Islandii skald, potomek karłów wychowany przez ludzi Arnulfem zwany i ten, którego losy zapowiedziane były proroctwem – weteran wielu bitew, Duńczyk Harald Ingvarson, dla którego walka stanowiła sens istnienia. Ta trójka, połączona wspólnym celem zawrze sojusz, którego działania wstrząsną posadami światów – zarówno Midgardu, jak i Asgardu.

Zły władca, szlachetni wojownicy, przymierza, spiski, bitwy, moc przeznaczenia, boskie interwencje, magiczne artefakty – ten koktajl smakuje znajomo, a jednocześnie jego składniki wydają się nieco chaotycznie ze sobą wymieszane i to w niewłaściwych proporcjach. I nic w tym dziwnego, skoro Ostatnia saga jest debiutanckim, studenckim jeszcze dziełem Mortki, odgrzebanym po wielu latach i, po poczynieniu pewnych poprawek, tudzież dodaniu prequelowego opowiadania Smocze nasienie (w którym poznajemy złego króla Eryka jako dziecię z bagażem traumatycznych doświadczeń) na nowo wydanym. Pomimo tych przeróbek książka, bazująca na kliszach charakterologicznych oraz kanonie, który wbrew próbom urozmaicenia wciąż pozostaje aż do bólu przewidywalny, nadal budzi (mimo swej objętości) większe skojarzenia z literackim ćwiczeniem, niż z w pełni przemyślanym, dojrzałym dziełem pisarza świadomego swego warsztatu i posiadającego ściśle sprecyzowaną wizję wydarzeń, którymi pragnie podzielić się z czytelnikiem.

Choć niezaprzeczalnie pewne fragmenty powieści mogą wzbudzić zaciekawienie, zwłaszcza oniryczne wizje magicznego świata, niestety giną one w natłoku scen sztampowych. Ostatnia saga jest książką nierówną i to w wielu aspektach – nader często szwankuje zarówno sam koncept fabularny, kreacja bohaterów, jak i narracja. Walka o supremację, zarówno fizyczną, jak i religijną, stanowi temat proszący się o głębsze potraktowanie, ale pisarz ślizga się po jego powierzchni, jeno sporadycznie głębiej się weń zanurzając – lecz kiedy to czyni, efekt jest godny uwagi. Nie będę przeczyć, iż tworząc swoich protagonistów starał się obdarzyć ich indywidualnymi charakterami, bogatą przeszłością oraz pakietem moralnych dylematów, jednak efekt tych działań jest niesatysfakcjonujący. Wykreowane przezeń postaci cierpią na jedną z najbardziej zniechęcających do lektury przypadłości – stanowią zbitek archetypicznych cech, którym zabrakło ikry – przez swą transparentność nie budzą ani sympatii, ani antypatii, tylko obojętność. Jedynie Biały Jastrząb – wizjoner, którego plany wypaczone zostały przez narastające szaleństwo, ukazany jest w sposób mniej przewidywalny, lecz nadal nie na tyle, by wzbudzić większe zainteresowanie. Mortka pragnie przedstawić ewolucje swych bohaterów, ale czyni to w sposób mało przekonujący, zaś każda z tych metamorfoz jest aż nazbyt znajoma miłośnikom literatury (nie tylko fantasy), bowiem pisarz nie wnosi od siebie ani jednego elementu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Podobnie rzecz się ma z narracją. Pierwszy tom Trylogii Nordyckiej inspirowany jest skandynawskimi sagami, zatem charakterystyczny dla owych epickich opowieści sposób ujęcia fabuły, pełen patetycznych scen obrazujących drogę, jaką muszą przemierzyć bohaterowie, by osiągnąć cel z góry im wyznaczony, jak również przenikanie się świata realnego z nadnaturalnym, poniekąd tłumaczy schematyczność powieści. Lecz jednocześnie Mortka sięgnął po typowe dla RPG klimaty – niektóre dialogi idealnie wpisują się w schemat sesyjnych "karczemnych dyskusji" (sic!). Idzie za tym specyficzna stylizacja języka – dialogi prowadzone w nieco naiwnej pseudo-średniowiecznej manierze, gdy pisarz zakłada, iż nadużywanie słów typu "wżdy" sprawia, iż jego postacie przemawiają niczym prawdziwi wikingowie, zaś rozliczne anachronizmy (jak chociażby staropolski "charakternik") nie będą irytować czytelnika. Toczące się wydarzenia obserwujemy oczyma różnych postaci, lecz każda z nich opisuje je niemalże w identyczny sposób.

Świat przedstawiony z Ostatniej sadze sprawia wrażenie teatralnych dekoracji, co zaskakuje, biorąc pod uwagę fakt, iż jego kreator studiował slawistykę. Jego Nordweg stanowi wypadkową najbardziej popularnych schematycznych wyobrażeń północnego świata i co za tym idzie –  jest całkowicie ahistoryczny, przez co bliżej mu do typowych fantastycznych uniwersów, z tolkienowskim na czele. To kraina rządzona prostymi prawami, z niezwykle ostrym podziałem na dobro i zło, który potwierdzają nieliczne wyjątki od reguły. Świat chrześcijański reprezentowany jest przez zdegenerowane duchowieństwo, nie wahające się sięgnąć po najmroczniejsze odmiany magii by ugruntować swoją pozycję. Biskup Hieronim oraz ojciec Flawiusz to kanoniczny wręcz przykład złego czarnoksiężnika i jego demonicznego pomagiera, zaś przeciwstawiający się im ojciec Konrad, będący wcieleniem wszelkich skrajnie wyolbrzymionych cech dobrego chrześcijanina, jest tak przesłodzony, iż trudny do zniesienia. Zaś wyznawcy starej wiary (oprócz złowrogiego plemienia Swijów, których pisarz przedstawił w sposób wręcz karykaturalny) reprezentują jasną stronę mocy. Jednego autorowi na pewno nie można zarzucić – wszelkie podejrzenia o wzorowanie się na mniej, lub bardziej popularnych dziełach literackich i filmowych, w których motywem przewodnim jest opisanie Skandynawii ery wikingów, są bezpodstawne, gdyż powieść powstała w 2003 roku, czyli w czasach, kiedy twórcom Vikings nie śniły się nawet pierwociny scenariusza, a Cherezińska daleka była od postawienia pierwszego słowa Północnej drogi.

Ostatnia saga to powieść zdecydowanie dedykowana płci brzydkiej i opiewająca prawdziwą, męską przyjaźń wykutą w ogniu walki. Niewiasty pełnią w niej rolę służebną, są uciemiężonymi ofiarami samczych dewiacji, a gdy starają się dorównać męskim postaciom (vide karliczka Daria) czynią to kosztem własnej kobiecości. Lecz, pomimo licznych niedociągnięć, zgrzytów fabularnych i przewidywalnie wykreowanych bohaterów, książka Mortki stanowi dowód na to, iż posiadł on dar czarowania słowem, choć u zarania swej pisarskiej kariery w formie zdecydowanie nieoszlifowanej. Mnie pozostawiła z refleksją, iż każdy ma taki Rangarok, na jaki sobie zasłużył.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Ostatnia saga
Cykl: Trylogia Nordycka
Tom: 1
Autor: Marcin Mortka
Wydawca: Uroboros
Data wydania: 18 listopada 2015
Liczba stron: 480
Oprawa: miękka
Cena: 39,99 zł



Czytaj również

Wojna runów
O jedną śmierć za dużo
- recenzja
Świt po bitwie
Dwadzieścia lat później
- recenzja
Ostatnia Saga - Marcin Mortka
Wesołe jest życie wikinga...
- recenzja
Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony
Opowieści z zapomnianego słowiańskiego świata
- recenzja
Nie ma tego Złego
Podręcznikowe fantasy
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.