Ostatnia przygoda - Eugeniusz Dębski

Autor: Jacek 'vanderus' Dworzycki

Ostatnia przygoda - Eugeniusz Dębski
Wydawnictwo Fabryka Słów, które postanowiło wznowić cykl opowieści o Owenie Yeatsie autorstwa Eugeniusza Dębskiego, przyjęło dziwną politykę wydawniczą. Po wydaniu pierwszego i drugiego tomu cyklu zaprezentowało czytelnikom część… ósmą. Oczywiście, książki te da się w sumie czytać bez zachowania kolejności, ale mimo to trzeba przyznać, że nieczęsto tego typu sytuacje mają miejsce. Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że wygląda na to, iż na tym wydawca planuje zakończyć. Zresztą nie tylko on. Ostatnia przygoda została oddana w ręce czytelników z jasną informacją, że części dziewiątej autor nie przewiduje. Toteż ja, jako wielki fan tego cyklu, muszę przyznać, że chyba to dobra decyzja.

Nie wiem co się stało, ale trudno nie zauważyć spadającej formy pisarskiej Eugeniusza Dębskiego. Ostatnia przygoda oczywiście dalej miejscami może nas zaskakiwać pierwszorzędnym humorem, ciekawymi zwrotami akcji czy sympatycznymi postaciami. Nie jest to już jednak stary dobry Owen Yeates. Momentami lektura może się dłużyć, część wątków wygląda na dopisaną na siłę, akcja miejscami mocno się rozłazi i ogólnie brak jest myśli przewodniej całej powieści.

Ale zacznijmy może od początku. Wydanie Fabryki Słów nie jest może wymarzonym, gdyż ilustracja na okładce niekoniecznie odpowiada tematycznie zawartości książki, ale przynajmniej bardzo dobrze pasuje do dwóch pierwszych części cyklu, wydanych w minionych miesiącach. Natomiast co do zawartości środka uwag mieć nie można. Brak ilustracji za wyjątkiem stałego powtórzenia głównego motywu przy początkach rozdziałów oraz staranna korekta powodują, że samo wydanie nie przysparza nam stresów w trakcie czytania.

Owen tym razem stara się wyjaśnić zagadkowa masakrę sprzed lat. W obozie naukowym dla dzieci i młodzieży zamordowanych zostaje około siedmiuset osób, głównie młodych uczestników. Oskarżony o ten czyn zostaje prowadzący obóz, którego dobre imię po latach postanawia oczyścić sierżant Kaszel, były dowódca Owena z wojska. Siłą rzeczy i Owen zostaje wplątany w tę akcję. Jednak autor zdecydowanie za mocno tym razem popuścił wodze fantazji i postanowił do śledztwa włączyć także rodzinę detektywa, czyli Pymę oraz Phila. Postacie, które do tej pory odpowiadały generalnie tylko za wątki humorystyczne, teraz zostają ustawione w roli pierwszoplanowej, do czego niestety nie do końca pasują. Owen jest "cholernym, cwanym twardzielem" – to wiemy. Jakim cudem w takim razie dochodzenie może zamiast niego prowadzić żona lub nieletni syn?

Jednak gdyby Ostatnia przygoda skupiła się tylko na tym wątku, można by jeszcze jakoś to wytłumaczyć i siłą rzeczy przyznać wyższą ocenę. Jednak z niewiadomych przyczyn EuGeniusz Dębski do tego pomysłu postanowił dodać jeszcze jeden – spec-oddział stworzony do rozwiązywania dziwnych śledztw. Na jego czele staje właśnie Owen Yeates, a do pomocy przydzielone mu zostają trzy zaskakująco dobre funkcjonariuszki policji. Już z tego krótkiego opisu widać, że pomysł ten ma jak najbardziej potencjał na oddzielną część. Czemu więc został on jedynie potraktowany jako dodatek do Ostatniej przygody? Zrozumieć tego nie potrafię.

Niestety, wątek oddziału do zadań specjalnych, na którym w początkowej części autor mocno się koncentruje, później, z biegiem akcji i przyspieszaniem wątku pierwszego, po prostu gdzieś się rozmywa i zanika. Dochodzi więc do tego, że pod koniec książki, jeśli przypadkiem jeszcze o dzielnych policjantkach pamiętamy, zaczynamy się zastanawiać – ale o co chodziło? Dlaczego nie wiemy, jak ten motyw został rozwiązany? Jedyna odpowiedź, jaka mi przychodzi do głowy, to że autor akurat ich temat planuje podjąć w jakiejś kolejnej książce, może nawet cyklu. Już bez Owena, ale dalej w tych samych realiach i w tym samym stylu. Ale nawet jeśli tak miałoby być, to nie poprawia to odbioru Ostatniej przygody.

Pomysł na powieść całościowo trzeba wiec ocenić jako średni. Za dużo na raz autor próbował zmieścić w tej książce i zamiast napisać dwie części, oparte o dwa główne wątki, dokonał scalenia, co niekoniecznie wyszło Ostatniej przygodzie na dobre. Dodatkowo książka momentami wygląda na pisaną trochę na siłę, bez radości tworzenia. Jej lektura staje się więc momentami ciężka, a czytelnik – nigdy nie myślałem, że w cyklu o Owenie to możliwe – może się nawet trochę zacząć nudzić. Zdecydowanie jest to pozycja tylko dla fanów. Ci, którzy tą postać darzą szczerym uczuciem, z pewnością powieść przeczytają. Pozostałym chyba mogę ją odradzać. Lepiej, żebyście znajomości z tym detektywem nie zaczynali akurat od Ostatniej przygody.