Ostatni smok - Iwona Surmik

Brakuje jeszcze ekranizacji

Autor: Michał 'ShpaQ' Laszuk

Ostatni smok - Iwona Surmik
Smoki mają jedną podstawową cechę - są naprawdę wdzięcznym tematem wszelkich opowieści. Można również dodać, że są wielkie, straszne i złe, a z drugiej strony mądre i niesamowicie inteligentne. Krótko mówiąc - smok to idealne wręcz uosobienie ludzkich lęków. W każdej niemal kulturze pojawia się jakaś smokopodobna istota, której wszyscy się, skądinąd słusznie, boją. Pełno ich w legendach i, patrząc z drugiej strony, w tak zwanej kulturze popularnej. Są również niemal nieodłącznym elementem powieści fantasy. Nie inaczej jest i u Iwony Surmik, która z tychże istot uczyniła esencję swoich powieści.

Mając w pamięci Talizman złotego smoka i Smoczy pakt - poprzednie książki autorstwa Iwony Surmik, bez obaw przystąpiłem do lektury. Początek historii jest naprawdę mało oryginalny, żeby nie powiedzieć: banalny. Królewna, dziedziczka tronu, ucieka z dworu złego szlachcica i jedyne czego pragnie to wrócić do domu. Proste i nieskomplikowane. Po drodze spotyka mniej lub bardziej życzliwych jej ludzi i razem stawiają czoła przeciwnościom losu. Prawda, że banalne? Co z tego? Dobre wzorce nie są niczym złym, a wręcz przeciwnie. Surmik korzysta z nich bezwstydnie, ale robi to dobrze i, co ważniejsze, twórczo.

Ku uciesze czytelnika bohaterowie przechodzą prawdziwe piekło. Kiedy wydaje się, że już nic gorszego zdarzyć się nie może, autorka pokazuje nam jak bardzo się mylimy. I robi to z niesłychanym wdziękiem. Co z tego, że opiera wprowadzane wątki na dziwacznych zbiegach okoliczności, skoro dzięki temu cały czas dzieje się coś ciekawego. Czytelnik nie ma nawet chwili, by odpocząć. Jeszcze nie przebrzmią echa jednego wątku, a już pojawia się następny. Stosując taki zabieg Iwona Surmik sprawiła, że nie sposób oderwać się od lektury, nawet po to, żeby zrobić sobie herbaty.

Fabuła, mimo nieprawdopodobnej wręcz ilości wątków, nie jest skomplikowana. Może trochę za często opiera się na zbiegach okoliczności i cudownych ocaleniach głównych bohaterów, ale to kompletnie nie ujmuje jej uroku. Autorka pod płaszczykiem wielowątkowej powieści ukryła iście hollywoodzką historię o miłości, przyjaźni, tolerancji i poświęceniu w imię wyższych celów. Są to motywy przewodnie tej, niemal klasycznej w swoich założeniach, powieści fantasy. Pojawiają się one z niesamowitą wręcz regularnością, dokładnie tak, by czytelnik nie zapomniał, o czym naprawdę jest ta książka. Jakby tego było mało, dostajemy jeszcze historię o powrocie wielkiego bohatera i to powrocie przez duże "p". Szlachetność miesza się tutaj z podłością, rycerski honor z knowaniami szlachty, bieda i ubóstwo ze zbytkiem. Jest to wręcz uniwersalna opowieść, którą równie dobrze można było umieścić w czasach współczesnych czy dalekiej przyszłości.

Postaci są niemal baśniowe - jednoznacznie określone jako złe lub dobre. Trąci to nieco naiwnością, ale sprawdza się doskonale. Od razu wiemy do kogo należy się przywiązać, a kto spisany będzie na straty. No, może nie do końca, wszak autorka musi czymś czytelnika zaskoczyć.

Jednak największą zaletą Ostatniego Smoka jest sposób prowadzenia narracji i język, jakim jest on napisany. Iwona Surmik wyraźnie stroni od skomplikowanych konstrukcji, nie popisuje się erudycją i specjalnie stawia na prostotę. Widać to na każdej kolejnej karcie powieści. I bardzo dobrze. Po co komplikować, kiedy można prosto? A w tym wypadku prosto wcale nie oznacza ubogo.

Reasumując: Iwona Surmik napisała naprawdę sympatyczną książkę. Nieco razi naiwnością, kilka wątków wydaje się naciąganych, część bohaterów to postaci płaskie jak kartka papieru, ale wszystko to kompletnie nie zmienia faktu, że Ostatni smok jest porządną lekturą. Zapewnia miłą rozrywkę na kilkanaście godzin i to wszystko. Zawiedzie się ten, kto szuka poważnej, intelektualnej lektury. Cała reszta zaś będzie zadowolona. Gwarantuję.

Dziękujemy Agencji Wydawniczej Runa za udostępnienie książki do recenzji.