17-04-2013 20:23
Opowieści z Doliny Kire 2
Odsłony: 4
Nie wiedziała ile znowu czasu upłynęło, ale gdy się przebudziła, czuła się już lepiej. Zamrugała kilka razy i zauważyła że głowę ma czymś owiniętą. Uniosła z pewnym wysiłkiem dłoń i zaczęła obmacywać twarz. Była z prawej strony owinięta opatrunkiem z delikatnego materiału. Prawie nie miała czucia z tamtej strony. Spróbowała się podnieść, ale nie miała na to siły, rozejrzała się po pokoju, Znajdowała się w jakimś starym budynku, ściany były bowiem podrapane, ale czyste. Nie widziała okien, a jedynym źródłem światła był jakiś drąg zakończony żarzącą się świetlistą kulą ze szkła. Upewniło ją to, że jest w siedzibie czarnoksiężników.. Ale kim oni byli? Spróbowała sobie przypomnieć, gdzie powinna się znajdować. Jej oddział uciekł w góry Kar Negar, aby zmylić pościg, który miał schwytać Następczynię. Posiadali nawet służącą upodobnioną do ich pani. Dziewczyna umarła jako jedna z pierwszych, ale to nie sprawiło, że pogoń zawróciła. Dowódca potrzebował jeńców... jakichkolwiek. Padali w kolejnych starciach, starając się zabrać ze sobą jak najwięcej wrogów. Ona była ostatnia... sama złota strażniczka poświęciła się, aby mogli uciec, choć wiadomo było, że to daremny wysiłek... I tak wszyscy zginęli. Wszyscy po za nią... i nie była pewna czy powinna się cieszyć... Pogoda zabijała równie łatwo jak miecze Najeźdźców.. Ile staj mogli przebyć? Nie potrafiła sobie nawet przypomnieć, ile dni wędrowali... "Jeśli przekroczyliśmy przełęcz Białych Płomieni to znaczy, że trafiliśmy do doliny Kire... ale tu nikt nie mieszka od czasu oblężenia... minęło siedemdziesiąt lat od tamtego wydarzenia. Twierdza Jastrzębia była opuszczona... Chyba, że..." Poczuła, że serce staje jej ze zgrozy "Kharewowie wrócili".
Mogła tylko czekać i nabierać sił do ucieczki... Nie wiedziała ile czasu to zajmie, bowiem nie miała nawet siły się podnieść. Czuła straszliwy pulsujący ból w prawej nodze, który nie pozwalał jej ponownie osunąć się w sen, z czego była rada. Zabrano oczywiście wszystkie jej rzeczy, ale tego się można była spodziewać. Ubrana była tylko w lekką koszulę nocną, w jakieś dziwne kropki. Nie potrafiła rozpoznać materiału... i wzór też był jakiś dziwny. Kwiatki? Gdyby nie groza miejsca w którym przebywa, to zapewne by się roześmiała. W rogu pokoju widziała żeliwną skrzynię żarzącą się płomieniście, kolejny dowód na to, że przebywa w siedzibie magów. Zobaczyła jeszcze drewniany stolik i krzesło, oba za dobrze wykonane jej zdaniem. A najbardziej niedorzeczne z tego wszystkiego było to, że chciało jej się siku.
Ktoś wszedł do środka.
- O, już nie śpisz... to w sumie dobrze. Akurat mam czas... Tylko nie rób znowu głupich min. Wiesz jak wystraszyłaś Cześkę? - zapytał męski głos w języku jakiego używała dziewczynka. Kobieta spróbowała się podnieść, ale było to dla niej zbyt trudne. Mówiący był mężczyzną średniego wzrostu, choć trudno było to określić bowiem bardzo się garbił,. Był łysy, choć wdziała cień odrostów. Podpierał się laską o metalowej główce. Był ubrany w strój w nieznanym jej kroju, spodnie i coś w rodzaju koszuli. Nad oczami miał szklane okręgi w oprawkach, które opierały się na uszach. Pod szyją wisiał mu kolejny krzyż, ale w tym przypadku bez podobizny człowieka. "Jest przeznaczony dla mnie... Ma dusza zostanie uwięziona tam na zawsze". Mężczyzna zmarszczył brwi
- Znowu będziesz mdleć? - pokręcił głową udają troskę. - Możesz mówić? Nic ci nie jest?
-- Nic ci nie powiem - odwarknęła wściekła. Zaczęła gwałtownie kaszleć Człowiek podrapał się po brodzie.
- A może nie powiesz mi jak się nazywasz? - zapytał i usiadł na krześle. Zauważyła, że nieco powłóczył nogą.
- Żebyście mogli wyrwać mą duszę?! - wychrypiała
- Żebyśmy mogli przestać cię nazywać królewną śnieżką. - odparł uśmiechając się łagodnie.
Kpił z niej... To typowe dla pozbawionych honoru i sumienia ludzkich bydląt. Rzuciła mu pełnie pogardy spojrzenie. Czarnoksiężnik zmarszczył brwi...
- Mam dosyć niejasne podejrzanie, że z nieznanych mi powodów mnie nie lubisz. Czym zaskarbiliśmy sobie twą niechęć? Jeśli dobrze pamiętam, to cię uratowaliśmy i wykurowaliśmy... jak potrafiliśmy
Spróbowała się uśmiechnąć, ale twarz za bardzo ją bolała.
- Nie rozśmieszajcie mnie. Obydwoje wiemy, że ocaliliście mnie tylko dlatego, że pragniecie wydobyć ode mnie mą wiedzę.
Mężczyzna podrapał się po czole.
- Prawda, że wieści z tego świata by nam się przydały, ale Przemek zabrał cię tutaj tylko ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości.
- Pzie co?! - zapytała. Nigdy nie słyszała tak dziwnej nazwy. Zapewne było to imię jakiegoś demona.
- Przemysław Karczewski. Mój przyrodni brat. Razem z Michaiłem i Nataszą, także naszą siostrą, dotargali cię tu. Zapewne ucieszyliby się, z "Dziękuję" albo czegoś podobnego... Ale jak rozumiem, to niezgodne z tutejszą tradycją, czy jakoś tak...
- Jesteś jednym z panów Twierdzy Jastrzębia? - zapytała z nieukrywaną grozą. Może to był sam pan kryształowego tronu! Jej los był przypieczętowany.
- Hmmm, można tak to określić, Choć na razie to my tutaj tylko mieszkamy. Nie ma tu nic, czym można by władać...
- Znam was... wiem, że znowu będziecie próbowali swych dawnych praktyk... Pamiętam ostatnią wojnę... przez siedemdziesiąt lat się ukrywaliście, Czekaliście na odpowiednią okazję, a Czarny Przypływ wam pomógł, prawda? - powiedziała. Taka długa przemowa wymagała znacznego wysiłku, i musiała teraz odpocząć.
Mężczyzna uniósł brew w zdumieniu.
- Przecież to było ponad siedemdziesiąt lat temu. A no tak... nie pomyślałem, że tu takie rzeczy są możliwe... Ten świat nieraz mnie jeszcze zadziwi.
- Ten świat? Więc mówili prawdę. Do jakiego piekielnego wymiaru uciekliście?
- Piekielnego? Osobiście nie użyłbym tych słów... Choć w tamtych czasach nie było zbyt miło, ale ojciec jakoś sobie radził. Do niedawna był to u nas było znacznie lepiej niż u was. Nawet dziś średniozamożny człowiek z mojego kraju żyje lepiej niż tutejsi bogacze..
Brednie... to było oczywiste, lecz nie miała zamiaru więcej z nimi dyskutować.
- Czego ode mnie chcecie? - zapytała w końcu zmęczona.
- Na razie chcemy cię wykurować - westchnął ciężko i spuścił wzrok - i z tym jest problem... widzisz nie miałaś odmrożenia... Natasza musiała uciąć ci stopę ucho i kilka palców u nogi - Popatrzył poważnie w jej oczy. Spróbowała wzruszyć ramionami, a poczuła ból,
- Rozumiem rękę chyba też ma złamana, ale to sprawka tamtych. Nie tak źle - Powiedziała raczej do siebie zaczęła rozmyślać o tym, co się wydarzyło podczas ucieczki
- Dosyć lekko to przyjmujesz - zapytał zdziwiony i zaniepokojony.
- I tak odrosną - odparła roztargniona. Kątem oka dostrzegła, że mężczyzna zrobił wielkie oczy.
- No tak... nie jesteś przecież człowiekiem... - powiedział cicho
- Ciebie też trudno nazwać człowiekiem Kharewie... Walczyłam z wami ... wiem do czego jesteście zdolni... - wydyszała czując przypływ wściekłości. Tamten jednak rozłożył ręce
- To wiesz więcej ode mnie. Dopiero od roku praktykuję sztuki tajemne, a do twierdzy dotarliśmy dopiero trzy miesiące temu, a tam skąd pochodzę magia jest słabo znana... właściwie większość ludzi nie wierzy w nią. Ale skąd wiedziałaś, że jestem czarnoksiężnikiem?
- Oprócz tego, że przebywasz w Twierdzy Jastrzębi i przyznałeś, że jesteś jednym z panów tego przybytku? Mówisz w języka Gha, Królestwa czarnoksiężników.
Człowiek z rodu Kharewów wydał się wyraźnie zaskoczony
- Popatrzcie się. Pięć minut rozmowy z tobą, a już się dowiedziałem nowych faktów na temat Sumerów... to mógłby być przełom w naukach.... Oczywiście nie mogę tego opublikować. - wstał i ruszył do wyjścia
- Jak będziesz czegoś potrzebować wołaj Natasze... Lub Cześke, która zna kilka słów z "języka czarnoksiężników". To na tyle - miał już wyjść, ale się zatrzymał - Nazywam się Kazimierz Karczewski.. ale mów mi Kazik
- Sey - odpowiedziała odruchowo
Mogła tylko czekać i nabierać sił do ucieczki... Nie wiedziała ile czasu to zajmie, bowiem nie miała nawet siły się podnieść. Czuła straszliwy pulsujący ból w prawej nodze, który nie pozwalał jej ponownie osunąć się w sen, z czego była rada. Zabrano oczywiście wszystkie jej rzeczy, ale tego się można była spodziewać. Ubrana była tylko w lekką koszulę nocną, w jakieś dziwne kropki. Nie potrafiła rozpoznać materiału... i wzór też był jakiś dziwny. Kwiatki? Gdyby nie groza miejsca w którym przebywa, to zapewne by się roześmiała. W rogu pokoju widziała żeliwną skrzynię żarzącą się płomieniście, kolejny dowód na to, że przebywa w siedzibie magów. Zobaczyła jeszcze drewniany stolik i krzesło, oba za dobrze wykonane jej zdaniem. A najbardziej niedorzeczne z tego wszystkiego było to, że chciało jej się siku.
Ktoś wszedł do środka.
- O, już nie śpisz... to w sumie dobrze. Akurat mam czas... Tylko nie rób znowu głupich min. Wiesz jak wystraszyłaś Cześkę? - zapytał męski głos w języku jakiego używała dziewczynka. Kobieta spróbowała się podnieść, ale było to dla niej zbyt trudne. Mówiący był mężczyzną średniego wzrostu, choć trudno było to określić bowiem bardzo się garbił,. Był łysy, choć wdziała cień odrostów. Podpierał się laską o metalowej główce. Był ubrany w strój w nieznanym jej kroju, spodnie i coś w rodzaju koszuli. Nad oczami miał szklane okręgi w oprawkach, które opierały się na uszach. Pod szyją wisiał mu kolejny krzyż, ale w tym przypadku bez podobizny człowieka. "Jest przeznaczony dla mnie... Ma dusza zostanie uwięziona tam na zawsze". Mężczyzna zmarszczył brwi
- Znowu będziesz mdleć? - pokręcił głową udają troskę. - Możesz mówić? Nic ci nie jest?
-- Nic ci nie powiem - odwarknęła wściekła. Zaczęła gwałtownie kaszleć Człowiek podrapał się po brodzie.
- A może nie powiesz mi jak się nazywasz? - zapytał i usiadł na krześle. Zauważyła, że nieco powłóczył nogą.
- Żebyście mogli wyrwać mą duszę?! - wychrypiała
- Żebyśmy mogli przestać cię nazywać królewną śnieżką. - odparł uśmiechając się łagodnie.
Kpił z niej... To typowe dla pozbawionych honoru i sumienia ludzkich bydląt. Rzuciła mu pełnie pogardy spojrzenie. Czarnoksiężnik zmarszczył brwi...
- Mam dosyć niejasne podejrzanie, że z nieznanych mi powodów mnie nie lubisz. Czym zaskarbiliśmy sobie twą niechęć? Jeśli dobrze pamiętam, to cię uratowaliśmy i wykurowaliśmy... jak potrafiliśmy
Spróbowała się uśmiechnąć, ale twarz za bardzo ją bolała.
- Nie rozśmieszajcie mnie. Obydwoje wiemy, że ocaliliście mnie tylko dlatego, że pragniecie wydobyć ode mnie mą wiedzę.
Mężczyzna podrapał się po czole.
- Prawda, że wieści z tego świata by nam się przydały, ale Przemek zabrał cię tutaj tylko ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości.
- Pzie co?! - zapytała. Nigdy nie słyszała tak dziwnej nazwy. Zapewne było to imię jakiegoś demona.
- Przemysław Karczewski. Mój przyrodni brat. Razem z Michaiłem i Nataszą, także naszą siostrą, dotargali cię tu. Zapewne ucieszyliby się, z "Dziękuję" albo czegoś podobnego... Ale jak rozumiem, to niezgodne z tutejszą tradycją, czy jakoś tak...
- Jesteś jednym z panów Twierdzy Jastrzębia? - zapytała z nieukrywaną grozą. Może to był sam pan kryształowego tronu! Jej los był przypieczętowany.
- Hmmm, można tak to określić, Choć na razie to my tutaj tylko mieszkamy. Nie ma tu nic, czym można by władać...
- Znam was... wiem, że znowu będziecie próbowali swych dawnych praktyk... Pamiętam ostatnią wojnę... przez siedemdziesiąt lat się ukrywaliście, Czekaliście na odpowiednią okazję, a Czarny Przypływ wam pomógł, prawda? - powiedziała. Taka długa przemowa wymagała znacznego wysiłku, i musiała teraz odpocząć.
Mężczyzna uniósł brew w zdumieniu.
- Przecież to było ponad siedemdziesiąt lat temu. A no tak... nie pomyślałem, że tu takie rzeczy są możliwe... Ten świat nieraz mnie jeszcze zadziwi.
- Ten świat? Więc mówili prawdę. Do jakiego piekielnego wymiaru uciekliście?
- Piekielnego? Osobiście nie użyłbym tych słów... Choć w tamtych czasach nie było zbyt miło, ale ojciec jakoś sobie radził. Do niedawna był to u nas było znacznie lepiej niż u was. Nawet dziś średniozamożny człowiek z mojego kraju żyje lepiej niż tutejsi bogacze..
Brednie... to było oczywiste, lecz nie miała zamiaru więcej z nimi dyskutować.
- Czego ode mnie chcecie? - zapytała w końcu zmęczona.
- Na razie chcemy cię wykurować - westchnął ciężko i spuścił wzrok - i z tym jest problem... widzisz nie miałaś odmrożenia... Natasza musiała uciąć ci stopę ucho i kilka palców u nogi - Popatrzył poważnie w jej oczy. Spróbowała wzruszyć ramionami, a poczuła ból,
- Rozumiem rękę chyba też ma złamana, ale to sprawka tamtych. Nie tak źle - Powiedziała raczej do siebie zaczęła rozmyślać o tym, co się wydarzyło podczas ucieczki
- Dosyć lekko to przyjmujesz - zapytał zdziwiony i zaniepokojony.
- I tak odrosną - odparła roztargniona. Kątem oka dostrzegła, że mężczyzna zrobił wielkie oczy.
- No tak... nie jesteś przecież człowiekiem... - powiedział cicho
- Ciebie też trudno nazwać człowiekiem Kharewie... Walczyłam z wami ... wiem do czego jesteście zdolni... - wydyszała czując przypływ wściekłości. Tamten jednak rozłożył ręce
- To wiesz więcej ode mnie. Dopiero od roku praktykuję sztuki tajemne, a do twierdzy dotarliśmy dopiero trzy miesiące temu, a tam skąd pochodzę magia jest słabo znana... właściwie większość ludzi nie wierzy w nią. Ale skąd wiedziałaś, że jestem czarnoksiężnikiem?
- Oprócz tego, że przebywasz w Twierdzy Jastrzębi i przyznałeś, że jesteś jednym z panów tego przybytku? Mówisz w języka Gha, Królestwa czarnoksiężników.
Człowiek z rodu Kharewów wydał się wyraźnie zaskoczony
- Popatrzcie się. Pięć minut rozmowy z tobą, a już się dowiedziałem nowych faktów na temat Sumerów... to mógłby być przełom w naukach.... Oczywiście nie mogę tego opublikować. - wstał i ruszył do wyjścia
- Jak będziesz czegoś potrzebować wołaj Natasze... Lub Cześke, która zna kilka słów z "języka czarnoksiężników". To na tyle - miał już wyjść, ale się zatrzymał - Nazywam się Kazimierz Karczewski.. ale mów mi Kazik
- Sey - odpowiedziała odruchowo