Opowieść o ciasteczku
Odsłony: 1Pewnego razu między odrą a bugiem, żyło sobie pewne prowincjonalne społeczeństwo. marek zawsze nimi gardził, aczkolwiek pochodził z dokładnie tej samej grupy etnicznej co oni.
jednak marek miał pasję i był piekarzem; z zamiłowania cukiernikiem. Mamo, zawsze chciałem robić dobre rzeczy dla innych ludzi: tak powiadał od małego.
Niestey marek nie odnajdywał się w kapitalistycznym społeczeństwie i wyrzucił cały swój dorobek na założenie małej cukierenki. Gdy tylko spostrzegł, że roztwonił swoje pieniądze nazwał to inwestycją, która zwróci się, gdy tylko ludzie poznają się nad jego bułkami*
/pozwolę sobie na anegdotkę:
Pewnego razu nowobogacki Polak zapytał swojego zamożnego, angielskiego kolegę, który także był właścicielem Klubu Golfowego: doprawdy jak wy to robicie, że strzyżecie trawę równo, a u mnie zawsze jest jakiś defekt?
Janek, odpowiedział anglik, my to przecież k#### robimy od 300 lat!
endl;
return 0;
Gdy jego piekarnia była już na skraju bankructwa, postanowił zebrać się w sobie i poświęcił jeden z ustawowo wolnych dni od pracy, i upiekł, ryzykując własne życie (BHP się kłania) najlepsze bułeczki* jakie w jego, krótkim, acz burzliwym życiu udało mu się stworzyć.
Teraz mógł powiedzieć z dumą: Jestem piekarzem i jestem z tego dumny...
Problemem pozostałą jedynie sprzedaż tych rdzawo-zielonych słodkości. marek nie chciał, aby jego praca poszła na marne, więc specjalnie przedłużył godziny otwarcia sklepu o jakieś 15 min.
Tuż przed tym, jak zrozpaczony zamykał swoją cukiernię, pewna gruba baba wykupiła wszystkie te jego gargantuiczne bułeczki. ...to był pierwszy raz kiedy marek przeżył, bądź co bądź metafizyczny ale zawsze orgazm. Poczuł się doceniony i spełniony, tak bardzo, że nie rozpoznał w tej kobiecie włąsnej matki, której nigdy nie dane mu było poznać.
MORAŁ:
W czasach lepszych niż obecny rozkład, pojawi się on, zbawiciel, człowiek wielkiej miłości i pogardy, stwórca, którego nieodparta siła nie pozwoli mu pozostać bezczynnym, którego samotność ludzie mylnie postrzegają jako ucieczkę od rzeczywistości – podczas gdy to tylko sposób jego poznawania i przyjmowania rzeczywistości, tak więc, kiedy pewnego dnia znów się pojawi, przyniesie im wybawienie, ocali świat od przekleństwa idee panującej dotychczas. Człowiek przyszłości, który wybawi nas nie tylko od dotychczasowej idei, ale także od tego co musi z niej wyniknąć, wielkiego niesmaku, nihilizmu, samounicestwienia: on będzie niczym bicie dzwonów w południe, uwolni nasze umysły, przywróci światu cel, a człowiekowi nadzieję, ten Antychryst i antynihilista; zwycięzca Boga i nicości – pewnego dnia musi nadejść. -zasłyszano w sieci
*otóż marek nigdy nie piekł prawdziwych bułek