» Recenzje » Operacja Dzień Wskrzeszenia

Operacja Dzień Wskrzeszenia


wersja do druku

W pogoni za przodkiem prezydenta

Redakcja: Michał 'von Trupka' Gola

Operacja Dzień Wskrzeszenia
Polski prezydent Paweł Citko, będąc zwierzchnikiem narodowych sił zbrojnych oprócz szerokiego wyboru broni konwencjonalnych, miał na podorędziu również bomby atomowe. Przez jego nieudolne, wywołane snem o potędze posunięcia rozpętała się apokalipsa, a świat opustoszał w mgnieniu oka. Jak zapobiec czemuś, co już się zdarzyło? Nic prostszego, wystarczy wysłać grupkę uczniów w przeszłość!

Mądre głowy naszego narodu wykoncypowały prosty sposób na niedopuszczenie do wojny atomowej. Nie byłoby jej przecież bez wspomnianego prezydenta o swojsko brzmiącym nazwisku, toteż wystarczy pozbyć się przyczyny konfliktu. Uczeni wpadli jednak na subtelniejsze rozwiązanie niż podróż w czasie tylko po to ,by poczęstować młodocianego Pawełka kosą pod żebro – uznali, że lepiej będzie odnaleźć praszczura delikwenta i poczęstować go zmutowanym wirusem, który sprawi, że straci on szansę na przedłużenie rodu. By takie podejście miało rację bytu, niezbędne jest odszukanie go w odpowiednio młodym wieku. A kogóż wypada wysłać na poszukiwania nastolatka? Oczywiście innych nastolatków.

Gra toczy się o wielką stawkę, w końcu mowa o ogromnej liczbie homo sapiens, którzy postradali życie w wyniku wojny. Jednak, jak to bywa w prozie Andrzeja Pilipiuka, pełnemu powagi tematowi nie towarzyszy równie ciężka fabuła – ta, po podniosłym początku, na kolejnych stronach staje się o wiele lżejsza. Dramaturgia oddaje prym licznym sytuacjom o humorystycznym zabarwieniu, a i bohaterowie do ponuraków nie należą, rzucą więc czasem jakimś sytuacyjnym dowcipem. A że protagoniści przenoszą się do XIX wieku i zmuszeni są do przyswojenia nie tylko ówczesnych obyczajów i tradycji, ale również programu nauczania w warszawskiej szkole z czasów Królestwa Polskiego? Tym lepiej, w końcu daje to wyśmienity pretekst, by nadać tekstowi historycznego sznytu. I trzeba przyznać, że Pilipiuk zrobił z tego dobry użytek, oczywiście z lekkim przymrużeniem oka. Okazuje się, że matematyczne twierdzenia wykładane podczas lekcji nie stanowią problemu dla osób z XXI wieku, ale już wykorzystanie krzesiwa urasta do rangi pokaźnego zmartwienia.

Nie zabrakło też poważniejszego tonu, stąd życie codzienne pozostaje naznaczone widmem zaboru rosyjskiego oraz nieprzebierającej w środkach carskiej policji zwanej Ochraną oraz ich wpływu na chociażby funkcjonowanie szkół. Żeby bohaterowie nie mieli za łatwo, to w pewnym momencie do listy kłopotów mogą dodać jeszcze dżumę. Miasto przytłoczone przez ciężar choroby, obserwowane z perspektywy podróżników w czasie, jawi się jako bardzo interesujące mimo przygnębiającej atmosfery dotykającej również protagonistów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Pilipiukowi udało się zrównoważyć humor oraz historyczną wizję stolicy, ale na tym nie koniec zalet. Chociaż sam autor nazywa siebie "Wielkim Grafomanem", jego "wypociny" czyta się bardzo płynnie i przyjemnie, nawet jeżeli podczas lektury nie uświadczymy kwiecistych opisów czy zbyt wielu ozdobników. Skupia się raczej na ciągłym popychaniu akcji do przodu i licznych, wiarygodnych dialogach, zmierzając do finału bez większych dłużyzn. Również zwroty akcji trzeba określić jako udane i pomagające w utrzymaniu tempa opowieści, a zarazem uwagi odbiorcy, nawet jeżeli niektóre z nich są przewidywalne.

Sporo miejsca poświęciłem pochwałom, ale to bynajmniej nie oznacza, że powieść pozbawiona jest wad. Najdotkliwszą z nich jest niestety kreacja bohaterów, którzy zdają się pochodzić spod jednej sztancy. Zostali obdarzeni zbliżonymi do siebie zestawami cech i mimo młodego wieku posiadają naprawdę sporą wiedzę oraz szeroki wachlarz umiejętności – można by powiedzieć, że zbyt szeroki. Trudno nazwać ich wiarygodnymi, a różnice między nimi nie są na tyle wyczuwalne, by łatwo dawali się rozróżnić. Czasem dwójka bohaterów tworzy swoisty kontrast, w którym jeden pozostaje bystrzejszy i zdaje się kontrolować sytuację, co wydatnie utrudnia mu jego mniej błyskotliwy kompan. Prosty chwyt, który miejscami bawi, ale nie ratuje całości. Dodatkowo trudno wyzbyć się wrażenia, że naszym nastolatkom wszystko przychodzi ze zbyt dużą łatwością, a wypełnienie misji to czysta formalność. Powieści brakuje też powiewu świeżości i próby ożywienia wyeksploatowanego już motywu podróży w czasie. 

Za sprawą Operacji Dzień Wskrzeszenia Andrzej Pilipiuk udowadnia, że dobra lektura wcale nie musi być pozbawiona wad. Warto zagłębić się w przyjemną opowieść o przygodach w XIX-wiecznej Warszawie. Kawał solidnego czytadła, także dla nie przepadających za podróżami w czasie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
8.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Operacja Dzień Wskrzeszenia
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 14 października 2016
Liczba stron: 496
Oprawa: miękka
Format: 125×195mm
ISBN-13: 978-83-7964-196-3
Cena: 39,90 zł



Czytaj również

Upiór w ruderze
O duchach nieco zabawniej
- recenzja
Wilcze leże
O przewadze zwykłego nad niezwykłym
- recenzja
Na nocnej zmianie
Fantastyka fandomowa
- recenzja
Operacja Dzień Wskrzeszenia - Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk strikes back
- recenzja
Operacja Dzień Wskrzeszenia - Andrzej Pilipiuk
Czyli powieść hybrydowa
- recenzja
Babel, czyli o konieczności przemocy
Słowo kontra imperium
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.